|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Medialna twarz władzy [1] Author of this text: Maciej Twardowski
W społeczeństwie informacyjnym środki masowego przekazu zajmują szczególnie istotną pozycję. Godzimy się (mniej lub bardziej świadomie) na możliwość kontrolowania przez media innych „władz”, nawet sądownictwa, które z założenia powinno być niezależne i niezawisłe. Media są siłą sprawczą polityki — wyznaczają trendy, obyczaje i jakość debaty politycznej. Czołowi dziennikarze znajdują się na listach najbardziej wpływowych (i opłacanych) osób w państwie. Od czasu afery Rywina możemy być pewni, że media nie zajmują się li tylko kontrolowaniem władzy, ale stanowią również jej rzeczywistą część składową. Należy podkreślić, że im prężniej postępuje rozwój społeczeństwa informacyjnego, tym bardziej forma demokracji zmienia się z wydania obywatelskiego na medialne. Mówiąc o stosunku pomiędzy polityką a mediami poruszyć musimy kilka istotnych kwestii. Czy prawdziwym motywem działania mediów jest realizacja konkretnych interesów swoich mocodawców? Dlaczego media nie stanowią przeciwwagi dla populizmu politycznego, przyczyniając się do jego rozwoju podporządkowując swoją działalność reklamodawcom i wskaźnikom oglądalności?
Proces polityczny a media
Siła mediów tkwi w możliwości prezentowania poglądów. Telewizja jest w stanie zamienić mało istotną informację w coś sprawiającego wrażenie posiadania szalonej wagi. Podobnie w drugą stronę – ważne oraz mające realny wpływ na kształt świata wydarzenia, zostają pominięte i umieszczone jako krótkie notki gdzieś przy ogłoszeniach matrymonialnych. Odpowiednia manipulacja potrafi nadać zwykłemu wydarzeniu drugi głęboki sens. Dobrym przykładem są nastawione na kreowanie sensacji tytuły artykułów, które wprawdzie nijak mają się do treści, ale przesyłają komunikat działający niezależnie od właściwej informacji zawartej w artykule. O niebezpieczeństwie związanym z tego rodzaju zniekształceniami pisał w jednym ze swoich felietonów Sławomir Mrożek. Artykuł dotyczył opublikowanej w jednym z dzienników notki pt. „Niemiec zabił”, która opisywała wypadek drogowy , w wyniku którego śmierć poniósł Polak. Mrożek zastanawia się: „Z notatki nie wynikało, który kierowca ponosił winę za zderzenie, być może żaden z nich. (…) Czy gdyby to obywatel polski doznał obrażeń, a niemiecki zginał, czy wtedy tytuł notatki brzmiałby „Polak zabił”? Czy gdyby ten, który zginął, był w dalszym ciągu Polakiem, zaś tamten, który doznał tylko obrażeń, był Anglikiem, tytuł brzmiałby „Anglik zabił”? Czy gdyby ten, który doznał obrażeń, miał obywatelstwo USA, a był Murzynem, czy przeczytalibyśmy, że Murzyn zabił? (…) Mam nadzieję, że to tylko z głupoty i zamiłowania do efektownych tytułów, tej manii, na która chorują prawie wszystkie polskie gazety”. [ 1 ] Patrząc z etycznego punktu widzenia, dziennikarz (jako osoba odpowiedzialna za informację) powinien unikać kłamstw i przeinaczeń faktów, nawet poprzez pochopne tytułowanie swoich tekstów.
Proces polityczny egzystuje w ścisłej symbiozie z władzą mediów. Dla większości Polaków, kampania przedwyborcza ogranicza się do informacji pokazywanych w telewizji, gdyż mało kto ma okazję na osobisty kontakt z politykami. Media uzyskują w ten sposób praktycznie nieograniczone możliwości wpływania na opinię publiczną. Thomas Patterson z Uniwersytetu w Harwardzie, zauważa, że media bardziej niż na treściach skupiają się na wynikach oraz swoistej wyborczej „grze medialnej”. Wszystko co medialne, musi mieć w sobie pierwiastek sensacji, który odpowiednio przekłada się na oglądalność. Poruszanie problemu bezrobocia, ekonomii czy podatków jest mniej pożądane od wałkowania w nieskończoność aborcji i legalizacji związków homoseksualnych.
Telewizja do tego stopnia opanowała publiczną debatę, że politycy zaczęli przygotowywać swoje kampanie pod kątem mediów. W ciągu kilku ostatnich lat obserwujemy w Polsce tendencje do robienia z wyborów „show” na miarę amerykańską – debaty przedwyborcze, reklamówki itp. Retoryczne popisy polityków siłą rzeczy ograniczają się do chwytliwych hasełek, które można następnie powtarzać w kilkuminutowych „wejściach” podczas głównego wydania wiadomości. Kapitał medialny stanowi o kształcie władzy politycznej. Samodzielność mediów jest jedynie iluzją, stworzoną dla pozoru zachowania obiektywności. Wiele inicjatyw jest wyłącznie realizacją zakrojonych na szeroka skale kampanii PR. W pewnym sensie, popularność polityków opiera się na podobnych zasadach, jak te odnoszące się do wskaźników sprzedaży produktów na rynku. Zwycięża ten, który się najlepiej zareklamuje i sprzeda, aby na dobre zadomowić w się w publicznej świadomości i sejmowej ławie. Politycy mogą poprawić lub pogorszyć swoją reputację poprzez samo pojawienie się na konkretnym kanale telewizyjnym. David Swanson i Paolo Mancini napisali: „Mass media nie są jedynie nośnikami rozpowszechniania komunikatów innych podsystemów, jak partie polityczne. We współczesnej demokracji media stają się autonomicznymi, konkurencyjnymi wobec innych ośrodkami władzy".
Mechanizm działania
Jak wynika z powyższego, popularność danej opcji politycznej odnosi się bezpośrednio do jej medialności. Rzeczowa dyskusja traci racje bytu na rzecz siły przebicia – kto porządniej uderzy, będzie miał poparcie. Polityka zniknęła z ludzkiej świadomości na rzecz polityków – „gadających głów”. Podział na „nas” i „ich” staje się coraz bardziej zauważalny, bezsilność wobec rządzących zaczyna momentami przytłaczać. Od lat początku lat 90 istnieje w Polsce państwo w państwie – hydra, która na wszelkie możliwe sposoby omamia społeczeństwo. Różnica między lewicą a prawicą, socjalizmem a liberalizmem uległa przeinaczeniu. Spece od marketingu, kreują rzeczywistość do tego stopnia, że cechy wirtualne nabierają realnego znaczenia. Wybitnie socjalistyczny PIS określa się mianem „prawicy”. Niedawno przeprowadzona pośród członków SLD ankieta, udowadnia jak bardzo anty-lewicowi są przedstawiciele lewicy. Granice między postawami zanikają. Teoretyczne podziały i definicje przestają oddawać wymykający się sztywnym konwencją sens.
Niejednokrotnie okazuje się bowiem, że to co odpowiednio zaprezentowane, staje się bardzo pożądane, mimo, że w rzeczywistości jest czymś całkowicie bezwartościowym. Popularność demagogii i populizmu udowadnia, że wygrana przynależy tym, którzy w odpowiedni sposób wychodzą naprzeciw oczekiwaniom potencjalnych wyborców oraz deklarują chęć zaspokojenia wszystkich oczekiwań, nawet jeżeli w praktyce jest to niewykonalne. Poprzez częste, natrętne i „głośne” powtarzanie deklaracji, dane założenia stają się prawdą w wymiarze „goebbelsowskim”. Problematyka zaistnienia jednostki w erze „niemedialnej”, ma się do ery „medialnej” jak konstrukcja silnika spalinowego do nuklearnego reaktora. Jeżeli będziemy dostatecznie często wyrażać własne intencje w jasny i przystępny sposób, przy jednoczesnym zrozumienia pragnień tłumu, nasz sukces okaże się niemalże pewny. Forma staje się więc o wiele ważniejsza od treści. Umiejętnie stworzony program telewizyjny, potrafi kształtować opinie społeczne, niszczyć i tworzyć polityków. Telewizja zamienia wiele aspektów życia w „show” — rozumiane jako forma audiowizualnego przekazu, prezentująca określoną przez autorów wizję świata. Film Marcela Łozińskiego Jak to się robi?, w którym Piotr Tymochowicz udowadnia, że z każdego da się zrobić medialnego tygrysa jest dobrym przykładem uwypuklającym potrzebę istnienia w polityce dobrego zaplecza PR. Produkcja udowadnia, że w polityce od realnych działań ważniejsza jest charyzma, zdolności adaptacyjne i umiejętność odczytywania ludzkich potrzeb.
Mówiąc o kreowaniu wizerunku, należy również wspomnieć o ważnym elemencie, jakim jest praktyczne wykorzystanie tzw. efektu aureoli. Zjawisko to występuje przy okazji oceniania danej jednostki. Polega na kierowaniu się oceniającego wcześniej ukształtowanymi nastawieniami w stosunku do osoby ocenianej. Skłonni jesteśmy przypisywać cechy pozytywne tym osobom, które wcześniej zostały przez nas z różnych względów ocenione pozytywnie. Również wcześniejsza ocena negatywna powoduje skłonność do przypisywania cech negatywnych danym osobom. Biorąc pod uwagę, iż media są w stanie uwypuklić pozytywne cechy najgorszego nawet zbrodniarza, powinniśmy zdać sobie sprawę jak wielkie pole dla manipulacji umożliwia praktyczne wykorzystanie prawa aureoli.
Możemy wręcz postrzegać telewizję w kategoriach współczesnej inkwizycji. Czyjaś egzystencja w świadomości społecznej równa się częstotliwości pojawiania się w mediach informacji na temat danej osoby. Informacja, odpowiednio użyta, staję się więc bronią równie skuteczną w niszczeniu przeciwników jak karabin snajperski. Odebranie dobrego imienia, fałszywe plotki, pozbawienie wiarygodności może być tożsame z polityczną śmiercią. Kto umrze w mediach, ten pozostanie martwy w polityce. Rewolucje odbywają się bezkrwawo.
Podobnie rzecz ma się w przypadku wartościowania określonych wydarzeń. Zjawiska (z takiego czy innego powodu) pożądane w społecznej świadomości znajdują duży oddźwięk w mediach, w przeciwieństwie do wiadomości, które uznane zostaną za niepasujące do wykreowanego obrazu świata. Bardzo zgrabnie ujął to swego czasu Wiesław Leon Brudziński — „Cóż z tego, że wygrałeś bitwę, jeśli w przeddzień obraziłeś dziejopisa?”. Pamiętajmy, że historię tworzą wygrani. Warto poruszyć w tym miejscu kwestię medialnego spojrzenia na konflikt w Czeczenii. W przeszłości o przeciwnikach Rosji mówiono jako o bojownikach lub powstańcach. Z racji naszej własnej historii (powstań, konfliktów z większymi sąsiadami) słowo powstaniec ma wyraźnie pozytywne znaczenie – oznacza kogoś kto walczy o „dobro nasze i wasze”. W chwili obecnej słyszymy coraz częściej o czeczeńskich terrorystach. Źródła można upatrywać w polityce Kremla, która w doskonały sposób wpasowała się dokonany po 11 września 2001 przez Georga Busha podział świata na „dobrych i złych”. Dzięki takim zabiegom, media mogą swobodnie kreować rzeczywistość oraz nasze podejście do niej. Manipulacja tego rodzaju dotyczy przeważnie wartości etycznych, intelektualnych bądź estetycznych, kreowanych na podstawie istniejących w kulturze wzorców ocen. Oczywiście, przy bliższej analizie okazuje się, że duża część powszechnie używanych w telewizji przymiotników jest semantycznie pusta w kontekście w którym są używane. Historia pokazuję, że każda ideologia mówiąca o utopii okaże się w ten czy inny sposób zgubna w skutkach.
1 2 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Gazeta Wyborcza, 19-20 kwietnia 1997 « (Published: 12-12-2008 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 6249 |
|