|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Articles and essays »
Doda, Wojewódzki, Figurski i przenajświętsze oburzenie Author of this text: Maciej Twardowski
Janusz Palikot pojawił się swego czasu na konferencji prasowej z gumowym
penisem. Wywołało to oburzenie świętobliwej gawiedzi i radość moralistów.
Podczas gdy lud wraz z dziennikarzami wylewał gorzkie żale na upadek poziomu
debaty publicznej w Polsce, czepiwszy się penisa, jak rzep psiego ogona,
śledztwo w sprawie gwałtów w lubelskim komisariacie dostało takiego kopa, że aż
ruszyło z miejsca. W ostatnich tygodniach doszło do dwóch wybuchów oburzenia. Przed sąd
trafiła, oskarżona o obrazę tzw. uczuć religijnych, Dorota „Doda" Rabczewska.
Rozhisteryzowany tłum chciał piosenkarkę obedrzeć ze skóry, rozerwać i spalić na stosie — słowem, wrócić do starych, sprawdzonych metod. Nie chcę
tutaj, rzecz jasna, popadać w ateistyczną martyrologię, ale trudno zaprzeczyć,
że Doda stała się ofiarą katolickiej nagonki i archaicznego prawa. Wzdryga myśl o kodeksie karnym, który za myślozbrodnie uznaje stwierdzenie — nieznani
pisarze, podobno żyjący na pustyni 20 wieków temu, lubili sobie „dziabnąć".
Przecież od tysięcy lat egzystencjalne rozważania odbywają się na ogół podczas
konsumpcji „czegoś mocniejszego". Sam zaś rozumiem, choć nie potrafię
zaakceptować logiki, która pozwoliła skazać Dodę za wypowiedzenie
nieszkodliwych, choć niezbyt błyskotliwych, opinii. Karanie za humor, nawet ten
niskich lotów, to bękart totalitaryzmu. Polska — pomimo wielu przeszkód — jakoś
się rozwija, chciałbym aby i w tym zakresie przyjęto nowoczesne liberalne
standardy. Pasowałyby w miejsce rozwiązań, które stosują logikę najgorszych
systemów totalitarnych. Wiemy, co czekało kogoś, kto w stalinizmie powiedział
złe słowo w złym miejscu i czasie — wycieczka krajoznawcza tam, gdzie nawet Bear
Grylls nie znalazłby nic do jedzenia. Skala absolutnie niewspółmierna ale logika
łudząco podobna.
Można powiedzieć, że istnienie lustrzanej logiki odczuli na własnej
skórze Kuba Wojewódzki i Michał Figurski. Dziennikarze podczas swojej audycji na
falach radia Eska Rock zaczęli w wyjątkowo niesmaczny sposób żartować z Ukrainek. Wojewódzki stwierdził, że po meczu Ukrainy zachowa się jak „prawdziwy
Polak" i „wyrzucił swoją Ukrainkę z domu". Figurski odpowiedział, że „swojej nie
zapłaci" po czym dodał — „gdyby moja była odrobinę ładniejsza to bym ją
zgwałcił". Wojewódzki rzucił — „Eee… Ja to nie wiem, jak moja wygląda, bo ona
ciągle na kolanach". Żart był rynsztokowy i marny, zgoda, lecz jego intencje
zostały źle zrozumiane, a konsekwencje wobec dziennikarzy są przesadzone.
Większość negatywnych, pieniackich opinii opiera się na kilku wyrwanych z kontekstu zdaniach pisanych przez szukających sensacji dziennikarzy. Źle
świadczy o człowieku, który po podczas lektury tabloidowego artykułu wyłącza
myślenie. Wszystko już wie, rozumie i może się święcie oburzać. A przecież
lubimy się oburzać. To doskonała okazja, aby pokazać innym, jak bardzo nasze
myślenie jest lepsze, bardziej świadome i przenikliwe. Nie jestem fanem
twórczości Kuby Wojewódzkiego (no, może czasem), ale audycję przesłuchałem i bardzo trudno mi uwierzyć, że ktoś, kto program faktycznie słyszał, może uznać
Wojewódzkiego i Figurskiego za ukrytą opcję faszystowską. Dziennikarze, w swojej
audycji, pokazują polskie społeczeństwo w bardzo krzywym zwierciadle. Przecież
olbrzymią popularnością — mimo bezkompromisowego humoru — cieszą się też „South
Park" czy „The Simpsons". Ujawniają bowiem hipokryzję poprawnego politycznie
społeczeństwa pełniąc rolę błazna, który jako jedyny może bezkarnie żartować z króla.
"Prawdziwy Polak" obraża „drugorzędny naród"
Pewnie powinniśmy się cieszyć, skoro Polacy stali się tacy uwrażliwieni
na dyskryminację. Ironia całej sytuacja polega na tym, że na co dzień nie
jesteśmy już tak wrażliwi. Szczególnie w obliczu przejawów prawdziwej przemocy.
Dziennikarze powiedzieli wprost o tym, co wszyscy znamy, wiemy i widzimy. A mimo
to, doszło do erupcji powszechnego oburzenia.
W rzeczywistości Wojewódzki i Figurski, świadomie czy nie, pokazali, że
istnieje zjawisko „Ukrainek w Polsce". Każdego roku kobiety zza wschodniej
granicy przyjeżdża do pracy w Polsce. Często „na czarno". Tysiące dziewczyn
pracuje jako sprzątaczki, opiekunki czy służące. Często nie mają żadnych praw, a na w wypłatę w terminie mogą wierzyć „na słowo". Jeśli nie dostaną pieniędzy,
pozostaje im szukać nowego zajęcia, policji przecież nie powiadomią. I co? A no
nic. Dopiero występ dwóch radiowych błaznów pokazał, że problem w ogóle
istnieje. Rozpętała się wielka dyskusja. Nie dotyczy ona jednak warunków życia
imigrantek, lecz chamskiego zachowania Wojewódzkiego i Figurskiego. Z podobną
sytuacją mieliśmy do czynienia, gdy Palikot zwracał uwagę na problem gwałtów na
komisariatach wymachując sztucznym penisem. Większość zobaczyła tylko to, co
pokazały media i ich własny rozum — różowego penisa.
Ukrainki doświadczają w Polsce przemocy ze względu na status ekonomiczny,
płeć czy narodowość. Są wyzyskiwane i traktowane z góry — jako gorsze, bo
pochodzące „ze wschodu". Ich pensje bywają głodowe. Żyją w poczuciu winy, że
zaniedbują rodzinę, dzieci i najbliższych, którzy zostali na Ukrainie.
Straconego czasu nikt im nigdy nie zwróci.
Im bogatsi ludzie, tym gorzej człowieka traktują. Jak kto nie ma za dużo
pieniędzy, to stara się ogarnąć dom, zanim przyjdę. A bogaci nic, rozrzucają
wszystko i nawet dzieciaki mogą mi powiedzieć: „To posprzątaj". No, nie szanują
człowieka — mówi 43-letnia Ludmiła, która do Polski przyjechała za pracą sześć
lat temu z okolic Iwano-Frankowska na zachodzie Ukrainy (...) Przyszłam kiedyś na
sprzątanie, w domu był tylko pan i zaczął się do mnie dobierać, próbował macać
po pupie. Na szczęście sobie poradziłam, bo jeszcze z czasów studiów na
kryminalistyce znam sztuki walki. Ale słyszę, że większość Ukrainek ma takie
problemy. Znam nawet takie, co zostały zgwałcone. Na policję nie poszły, bo pan
groził, że doniesie straży granicznej. No to wtedy one już nic nie mogą
powiedzieć, wiadomo, że większość pracuje nielegalnie. (...) „Życzyłabym sobie,
aby pracodawca traktował mnie jak człowieka" — mówiła jedna z kobiet. Inna
skarżyła się, że bywa nazywana „nikim", a jeszcze inna opowiadała, że czasem
klienci dają jej odczuć, że należy do „drugorzędnego narodu" [ 1 ]
Rzeczywiście, ukraińskie niańki, sprzątaczki czy służące miewają wyższe
wykształcenie. „Na zachód", którym w ich optyce jawi się Polska, wyjeżdżają
żeby, często nielegalnie, pracować poniżej
kompetencji. Od 1 stycznia
2011 roku płaca minimalna na Ukrainie wynosi 941 hrywien (niecałe 400 zł). Dla
części społeczeństwa Ukrainka będzie zawsze, niezależnie od jej wykształcenia
czy kompetencji, synonimem sprzątaczki i służącej. O innych skojarzeniach nawet
nie chce pisać. Może właśnie ten stereotyp chciał zasygnalizować Wojewódzki w roli „prawdziwego Polaka", który twarzy „swojej Ukrainki" nie widzi, gdyż ta
jest zawsze na kolanach.
Jeśli Wojewódzki i Figurski obrazili, to tylko i wyłącznie Polaków.
Formuła programu może być kontrowersyjna, ale wywleka na światło dzienne czarne
strony polskiej mentalności — tej
ksenofobicznej i nietolerancyjnej. Audycja parodiuje drobnomieszczański
zaścianek oraz nowobogackie chamstwo każące tytułować się per pan, choć
jeszcze niedawno sami przed sobie podobnymi musieli klękać. Nie mam żadnych
wątpliwości — obydwaj dziennikarze nie są żadnymi ksenofobami. Ich poglądy są
powszechnie znane.
"Retro standardy" wolności słowa
Syndrom poszukiwania obrazy i świętobliwego oburzenia dotyka często tych,
których pełne sarkazmu i ironii uwagi bezpośrednio dotykają. Masy widzą w Wojewódzkim i Figurskim głupich rasistów — choć w rzeczywistości wypowiedzi tych
dziennikarzy są lustrem, w którym można ujrzeć własną hipokryzję oraz
przerośnięte ego „prawdziwego Polaka". W węższym gronie żarty bywają dużo
gorsze, szczególnie, jeśli mówione na poważnie. Podczas gdy ktoś używając równie
rynsztokowego humoru, pokazuje istnienie jakiegoś problemu — wybucha powszechne
oburzenie. A przecież wszyscy oburzamy się różnie — niektórych oburza Doda,
innych żarty z Ukrainek, jeszcze innych oburza fakt, że Polacy nie są
pozbawionym skazy narodem wybranym i 70 lat temu polskiemu chłopstwu zdarzało
się mordować Żydów. Mnie oburza bezrefleksyjne oburzenie, wiem jednak, że
wolność słowa oraz prawo do publicznego wypowiadania własnego zdania to zdobycze
cywilizacji o które powinniśmy szczególnie dbać. Lepiej przestać oburzać się na
żarty i głupoty, a skupić się na tym, żeby prawdziwe groźby były ścigane z pełną
surowością.
Wolność słowa ma w Polsce bardzo krótką tradycję. Dwie dekady po upadku
totalitaryzmu, wciąż nie jesteśmy
na tyle dojrzali, by mówienie na każdy temat było dopuszczalne i zrozumiałe
niezależnie od formy. Wciąż trzeba bardzo uważać na styl i formę wypowiedzi. Bo
ta — w społecznym odbiorze — okazuje się często ważniejsza niż treść. Jak
słusznie zauważył
na swoim blogu krytykujący „święcie oburzonych" profesor Jan
Hartman — Doda, Wojewódzki i Figurski sobie poradzą. Na tym „przenajświętszym
oburzeniu" tracimy najbardziej my — zwykli obywatele, gdy
ciemna masa tych jakichś urzędniczyn, pismaków i politykantów, którzy ćwicząc
odruchy świętego gniewu i dławiącej się sama sobą hipokryzji wykuwają nowe
standardy wolności słowa i za słowo to odpowiedzialności. Standardy zaiste retro.
Footnotes: [ 1 ] R. Kim, Swietłany, Ludmiły, Iriny, Wprost, nr 51/2010. « (Published: 03-07-2012 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 8161 |
|