|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Śmierć, czyli nic [1] Author of this text: Jacek Kozik
1
Kiedy byłem pięciolatkiem, w reakcji na opowieści babci o kolejnej jej znajomej, która zmarła, skwitowałem spontanicznie zatroskanie w jej głosie, że śmierci się nie boję, bo umierają tylko ludzie starzy, a wypowiadając te słowa robiłem koziołki na tapczanie i pamiętam, że byłem bardzo usatysfakcjonowany tym zajęciem. Cóż, niewiedza, od najmłodszych lat wprowadza człowieka w stan samozadowolenia… Babcia, zapewne przez swoją delikatność, nie chcąc straszyć młodego umysłu, nie wyprowadziła mnie wtedy z błędu. Nie tak długo później, wyprowadziło mnie z niego życie. Będąc w pierwszej klasie (a w czasach mojej młodości rozpoczynało się szkołę w wieku siedmiu lat) dowiedziałem się o śmierci rówieśnika, który skuszony nawoływaniem kolegów z podwórka, mając grypę dołączył do zabawy w pidżamie. Jego rodzice w tym czasie byli w pracy a on, jak to bywa podczas choroby, bardzo się nudził. Cóż, beztroska ma czasem tragiczny finał… Pamiętam jak kilka dni później z niedużej odległości obserwowałem karawan zaprzęgnięty w dwójkę czarnych koni przyozdobionych w żałobne pióra i wydawało mi się, że to pojazd jakiejś okropnej wiedźmy, która przy szlochu rodziców i krewnych zabiera Krzysia do swojej krainy.
Kiedy miałem trzydzieści parę lat i rozmyślałem o ostatnich chwilach własnego życia bałem się umierania, jednocześnie zagłuszałem swój strach kultywowaniem nadziei, że jeszcze trochę tu pobędę. Coś jednak chciałem z tym zrobić więc zwróciłem swoją uwagę w stronę propozycji zawartych w różnych religiach, a w szczególności w chrześcijaństwie, by zobaczyć jak przez wieki wierzący próbują uporać się z tym problemem, jednak bezradność, by nie powiedzieć: naiwność owych pomysłów była przygnębiająca.
Filozofia, okazała się znacznie ciekawszą dziedziną poszukiwań, wszak już w Fedonie Platona znajdujemy passus mówiący o tym, że uprawianie jej we właściwy sposób to nic innego, jak ćwiczenie w sobie gotowości do umierania: Do ludzi wydaje się nie docierać świadomość, iż ci, którym zdarzyło się prawdziwie poświęcić filozofii, nie zajmują się niczym innym jak umieraniem i śmiercią. Musiałem jednak podchodzić uważnie do całej sprawy, gdyż wielu myślicieli rozpatrywało problem śmierci – szczególnie, kiedy w kulturze europejskiej zakorzeniło się chrześcijaństwo – przez pryzmat wiary.
Pominąwszy różnorodność stanowisk starożytnych, z których kilku za chwilę przywołam, jedynie Spinoza [ 1 ] był mi w pewnym sensie pomocny, gdyż zalecał cieszenie się życiem i nie myślenie o śmierci. Co do jego pierwszego stwierdzenia to byłem i jestem zawsze jak najbardziej za, jednak drugie, sugerujące by nie myśleć o zbliżającym się końcu własnej egzystencji bardzo mi nie odpowiadało. Takie stawianie sprawy wyglądało bowiem na odłożenie, a nie rozwiązanie problemu.
W miarę upływu lat i lektur uznałem unicestwienie czekające człowieka za naturalny bieg rzeczy, a rozwodzenie się nad tym, co miałoby być po śmierci (w sensie przejścia w zaświaty) za językowe nadużycie polegające na używaniu słów mających przecież swoje znaczenie (oraz konsekwencje z tego wypływające) tylko dzięki odnoszeniu ich do jedynego znanego nam świata. Dlatego mówienie o „życiu po śmierci” to nic innego jak przeniesienie narzędzi tego świata do opisu czegoś niedoznanego (ateista może powiedzieć: nieistniejącego) co jest oderwaniem słów od ich znaczenia, a więc zabiegiem zupełnie nieracjonalnym. Tak, powoli padał cały sztafaż mający na celu przekonywanie do życia pozagrobowego.
2
Wszystko zostaje – z braku innej – po tej stronie, o czym doskonale wiedzieli już starożytni filozofowie. Genialnie uchwycił tę prawdę na przełomie VI i V wieku p.n.e. Parmenides wskazując ludzkiemu rozumowi – jeżeli chce odkrywać prawdę – właściwą drogę badań. Ujął to w swoim bodajże najsłynniejszym stwierdzeniu: byt jest i nie może nie być; nie-byt nie jest i nie może w żaden sposób być. Tym samym odpowiedział – zaryzykuję tu twierdzenie – na wszystkie pytania i wątpliwości zawarte w rozprawach filozoficznych, teologicznych i (nomen omen) Bóg wie jeszcze jakich, dotyczących nadziei na istnienie jakiegokolwiek świata prócz naszego. Jego zdaniem to, co istnieje jest jedyną rzeczą, którą można pomyśleć, analizować i opisywać – o której w ogóle można mówić. Zaś to, co nie istnieje, nie można w żaden sposób pomyśleć, a co dopiero poznać.
Z kolei pluraliści twierdzili, że ludzie uważając, iż coś rodzi się lub umiera, nie widzą we właściwy sposób problemu, gdyż w przyrodzie narodziny są tylko łączeniem się niezniszczalnych elementów, a śmierć ich ponownym rozdzieleniem.
Sporo również może dać poznawanie rozumienia boskości oraz relacji między bogami a ludźmi zawartej w kulturze starożytnych Greków. Bogowie, jako zrodzeni z tego samego świata co ludzie, są nakłaniani przez tych ostatnich, by razem z nimi pełnili różne funkcje dla dobra polis . Można powiedzieć, że ci pierwsi mają za zadanie opiekować się poszczególnymi państwami-miastami i wspomagać wysiłki śmiertelnych w codziennych dążeniach do zapewnienia miastu dobrobytu. Tak więc, obie te sfery funkcjonują blisko siebie, niczym wspomagający się sąsiedzi. Ci drudzy z kolei, odwdzięczają się składaniem rytualnych ofiar. Każdy ojciec rodziny może spełniać taką posługę, co wiąże się z brakiem jakieś wybranej, wtajemniczonej grupy (kapłani) do nadzorowania społeczności. Możliwość ta eliminuje ludzką słabość do nabierania przekonania o poczuciu misji, a więc i nadużywania „boskiej rękojmi” do partykularnych interesów. W owych czasach człowiek nie rodził się napiętnowany jakimś grzechem pierworodnym, nie obowiązywał go też żaden przepis (dekalog) nakazów i zakazów dany przez bóstwa, który należało przestrzegać pod groźbą wiekuistej kary. Mimo tego cywilizacja grecka trwała i nie mamy żadnych danych o tym, że była ona bardziej niemoralna niż społeczeństwa późniejsze, funkcjonujące „pod nadzorem” jedynego, nieomylnego Boga i jego przedstawicieli.
Te i im podobne fakty dowodzą, że wielkie kultury mogą doskonale funkcjonować bez pręgierza, jakim obarczyły ludzkość późniejsze czasy, a co za tym idzie również sposób w jaki Hellenowie radzili sobie ze śmiercią dawał wiele do myślenia. Dla nich nie było to przejście do innego świata, w którym czeka piekło, czyściec lub raj. Opisy miejsca podziemnego filozofowie traktowali, jako nie sprawdzone opowieści ludowe, do których dodawali własne przemyślenia.
Oto kolejny fragment (114d) z platońskiego Fedona, podsumowujący przedstawione wcześniej w nim losy duszy po śmierci ciała: Że rzeczy mają się dokładnie tak, jak je opisałem, tego żaden rozsądny człowiek nie będzie twierdził z pełnym przekonaniem, ale to, że prawda o naszych duszach i o miejscach ich pobytu jest – z racji nieśmiertelności duszy — albo taka, jak ją przedstawiłem, albo bardzo podobna, stanowi, jak myślę, pogląd nader stosowny, jego zaś przyjęcie warte jest ryzyka . – Dzisiejsza nauka bez cienia wątpliwości wyjaśnia z czego zbudowana jest Ziemia i zapewne uczeni nie odnaleźli w jej wnętrzu państwa zmarłych.
Z kolei Arystoteles w ogóle odrzucał możliwość przetrwania indywidualnej duszy. Wraz z ciałem umierały jej elementy odpowiedzialne za poruszanie, odczuwanie oraz odbieranie wrażeń. Jedyne, co według niego, ewentualnie mogłoby przetrwać to ta jej część, którą zwiemy rozumem: Co się jednak tyczy rozumu władzy teoretycznej (myślenia) to nie ma dotąd nic jasnego; jest to jednak, jak się zdaje zgoła inny rodzaj duszy, który sam jeden jest w stanie istnieć po oddzieleniu od ciała jako istota wieczna od rzeczy zniszczalnej. (Arystoteles, O duszy, 413b)
Zauważmy jak ten fragment jest skonstruowany. Jeśli czegoś sprawdzić się nie da, to Filozof posiłkuje się zwrotami: nie ma dotąd nic jasnego (…) jak się zdaje (…). Wskazuje to na najwyższego lotu próbę filozofowania. Dzięki takiej ostrożności – Platon (jak widzieliśmy) w podobnej sytuacji użył zwrotu: …żaden rozsądny człowiek nie będzie twierdził z pełnym przekonaniem… – osiągnięcia współczesnej nauki [ 2 ] nie niweczą trudów tych wybitnych myślicieli. [ 3 ] Dla jasności podkreślmy jeszcze, że to, co odróżnia ludzi od siebie, zawarte jest, zdaniem Arystotelesa, w ciele i duszy zniszczalnej, czyli w tym, co umiera wraz z człowiekiem, a nieśmiertelny rozum jest boski i bezosobowy, czyli wspólny wszystkim ludziom.
Wśród myślicieli późniejszego okresu (hellenistycznego), mamy postać Epikura twierdzącego za Demokrytem, że ciało i dusza człowieka zbudowane są wyłącznie z atomów, na które po śmierci się one rozpadają. Co do nieuchronnego końca ludzkiej egzystencji w Liście do Menojkeusa napisał: Staraj się oswoić z myślą, że śmierć jest dla nas niczym, albowiem wszelkie dobro i zło wiąże się z czuciem; a śmierć jest całkowitym pozbawieniem czucia.
Dodajmy jeszcze, że w tamtejszej kulturze panowało ogólne przekonanie, iż wraz z wydaniem ostatniego tchnienia kończyło się całe życie, a poszczególne jednostki trwały tak długo, jak pamięć o nich w danym społeczeństwie. W porównaniu z baśniowymi pomysłami monoteistów skromniejsze to, ale też o wiele bardziej konkretne. Takie podejście do spraw bogów, życia i śmierci pomaga nabrać dystansu – szczególnie w „przygniecionej” chrześcijaństwem Polsce – do spraw ostatecznych.
Starożytni, mimo braku całej „maszynerii”, w którą uzbrojona jest współczesna nauka, zaskakująco dobrze radzili sobie z nazywaniem rzeczy po imieniu. Oczywiście jak to bywa u wszelkiego rodzaju prekursorów, także owi pionierzy racjonalnego myślenia mieli w swoich propozycjach domieszki funkcjonujących ówcześnie przesądów. Na szczęście nie ma w ich teoriach tego przygnębiającego poczucia winy i zniewolenia, które później pojawiło się u filozofów chrześcijańskich.
Umysłowość grecka doszła do trzech trafnych, moim zdaniem, wniosków na długo potem zapomnianych wskutek narodzin i ekspansji monoteizmu: przyczyna świata (arche ) znajduje się w nim, rozum świata (logos ) również zawarty jest w świecie i wreszcie bogowie czy bóg [ 4 ] jako że ze świata powstali, to i w nim bytują. Takie widzenie spraw nie jest, jak chcą niektórzy zwolennicy chrześcijaństwa, przejawem naiwnej, ale realistycznej postawy wobec życia.
1 2 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Nie sposób przy okazji nie wspomnieć o współczesnych filozofach umysłu, których ze wszech miar warto czytać, jednak przytaczanie ich poglądów rozsadziłoby ramy niniejszego artykułu. [ 2 ] Dusza jako efekt procesów mózgowych. [ 3 ] U filozofów chrześcijańskich, wiedzionych butną pewnością swojego wyznania, niestety nie znajdujemy już takich sformułowań, co wskazuje, że swoje przemyślenia o wiele bardziej opierali na wierze niż rozumie… I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby mienili się oni wyłącznie teologami, a nie filozofami. [ 4 ] Wyraz „bóg” piszę z małej litery, gdyż w świecie kultury greckiej zawierał się on w o wiele ważniejszym dla Hellenów określeniu boskości uosabiającej moce czy siły przyrody i nie miał żadnych odniesień do cech nadanych mu w religiach monoteistycznych, które prócz formułującego się wtedy judaizmu jeszcze nie istniały. Gwoli przypomnienia dodam, że mimo iż Mojżesz żył w XIII w p.n.e., to przypisywana mu Tora zawiera bardzo niewielki ustny lub pisemny rdzeń jego myśli, a jej aktualna treść była rozbudowana i teologicznie pogłębiona stosunkowo późno. Przypuszcza się, że stało się to ok. V w p.n.e., czyli w czasach akme filozofii greckiej, by zyskać ostateczny kształt ok. 350 roku p.n.e. Co do samej idei Boga jako innego od całego świata a zatem i jego stwórcy, zaczęła ona kiełkować w tradycji judaizmu wprawdzie trochę wcześniej (VI w p.n.e., w tekstach przypisywanych Deutero-Izajaszowi), jednak jako pomysł małego narodu żyjącego na obrzeżu wielkiej cywilizacji greckiej była szerzej kompletnie nieznana. « (Published: 05-07-2009 )
Jacek KozikUr. 1955. Ukończył studia na Wydziale Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Na łamach prasy zadebiutował blokiem wierszy w 1982, w „Przeglądzie Tygodniowym”. Swoje wiersze drukował także w „Tygodniku Kulturalnym”, „Miesięczniku Literackim”, „Literaturze” i „Poezji”. Jednocześnie jego poezje pojawiły się w drugim obiegu, w warszawskim „Wyzwaniu” i wrocławskiej „Obecności”. Zbiory wierszy: „Tego nie kupisz” (1986), „Matka noc” (1990), „Ślad po marzeniu” (1995). Jego słuchowiska i wiersze były emitowane także na antenie Polskiego Radia. Uczył w szkołach podstawowych i gimnazjum, dla którego ułożył program „Korzenie kultury europejskiej”. Uczył także w liceum etyki i filozofii. Jego artykuły ukazywały się w specjalistycznych periodykach „Edukacji Filozoficznej”, „Filozofii i Sztuce” oraz w „Filozofii w Szkole”. Mieszka w Nowym Jorku Biographical note Number of texts in service: 15 Show other texts of this author Newest author's article: Duszne niedouczenie | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 6654 |
|