|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Subiektywna polemika z subiektywnym idealizmem [2] Author of this text: Abadonna
V
Za oknem pada deszcz. Właśnie w tej chwili. Widzę, jak pada deszcz. Część światła odbitego od krajobrazu za oknem wpada przez źrenicę mojego oka i tworzy odwrócony obraz na siatkówce. Obraz ten nerwem wzrokowym transmitowany jest do kory wzrokowej mojego mózgu i tam następuje jego dekodowanie. Impulsy biegną dalej drogami prawej i lewej półkuli poprzez corpus callosum do ośrodków wyszukujących zakodowane w mojej pamięci obrazy, fakty, skojarzenia i nazwy związane z oglądanym widokiem. I kiedy już zostanie obraz zdekodowany, skojarzony i nazwany — wiem, że pada deszcz. I teraz mogę już powiedzieć, że deszcz pada, a jeżeli za oknem rzeczywiście występuje zjawisko pogodowe zwane deszczem, to moje zdanie jest prawdziwe. Ale może mój mózg toczy nowotwór i jakiś glejak, albo oponiak uciska okolicę kory wzrokowej, przez co widzę deszcz, którego nie ma, albo w okolicy czołowej rozrasta mi się astrocytoma i wydaje mi się, że jestem super-hiper-prze-mądry i widzę właśnie wszystkie deszcze świata. Lecz może się naćpałem LSD i mój deszcz ma barwę fioletowo-pomarańczową (koniecznie w kropki), albo mam chorobę afektywną dwubiegunową w fazie manii i zaraz opowiem wam ile tego deszczu napadało w dowolnie wybranym okresie czasu i podam wynik w dowolnie wybranej jednostce z dokładnością do 6 miejsca po przecinku. A dlaczego akurat szóstego? A chcesz w ryja? A może mam depresję i niebiosa płaczą nad okrutnym światem, w którym wszyscy są podli? A w ogóle, to nie chce mi się z wami gadać i idę spać. Mogę mieć także schizofrenię i wtedy, zawsze kiedy pada deszcz, po moim ogrodzie biegają jednorożce. A jeżeli mam po prostu wadę wzroku i nie widzę deszczu, tylko rozmazany krajobraz, to wtedy mocno się zdziwię wychodząc z domu. Lecz to chyba dobrze, bo zdziwienie jest ponoć przyczynkiem do filozofii… Wiem! Wstanę od stołu, podejdę do okna i wystawię rękę – poczuję deszcz na skórze! No, ale jeżeli mam niedoczulicę, to nie poczuję! Więc wyjdę na zewnątrz – na pewno deszcz wtedy poczuję, usłyszę, posmakuję i może nawet powącham? Tylko, czy mając nowotwór mózgu, będąc naćpanym lub chorym psychicznie moje zmysły prawidłowo zweryfikują padanie deszczu za oknem?
A może zadzwonię do kumpla i zapytam o ten cholerny deszcz? A potem jeszcze do kilku innych, aby się upewnić? Niestety! Cierpiąc na schizofrenię słyszę nieistniejące głosy i widzę nieistniejących ludzi, więc skąd mogę mieć pewność, że telefon, rozmowa, kumple i deszcz nie są tworami mojej wyobraźni? Przecież każda osoba, czyli każdy umysł, w moim horyzoncie zdarzeń może być moją iluzją! Mało tego – każdy iluzoryczny umysł może mieć autonomię do granic absurdu – może być tak bardzo wolny, że mnie zabije (i wtedy ten morderca-alter-ego przejmie nade mną kontrolę lub umrę naprawdę jako obdarzony wieloma osobowościami organizm)…
A więc jak to jest z tym deszczem? Pada, czy nie pada?… A skoro nie mogę ufać swoim zmysłom, to czy mogę w swym sądzie zaufać sobie? A może powinienem zaufać deszczowi? Deszcz jednak może być iluzją… A krajobraz? Także może być iluzją… I kumple, i telefon, i dom, i może…. Ja? Wydaję się sam sobie, że jestem… Tu, w tym zmyślonym pokoju, za którego zmyślonym oknem pada nieistniejący deszcz…
Zamykam oczy i teraz odcinam się od tej iluzji świata wokół mnie. Nie patrzę na materię, która nie istnieje, a ona znika nie karmiąc już mojego mózgu kłamstwami. Nie czuję, nie słyszę, nie smakuję i nie wącham deszczu. I teraz już wiem, że deszczu nie ma. Bo nie widzę, jak pada deszcz. Właśnie w tej chwili. Za oknem nie pada deszcz…
VI
Czy wiecie, że wśród parzystokopytnych są gatunki, których noworodki wstają na cztery łapy w kilka chwil po urodzeniu, a kilka godzin później są w stanie podążać za stadem? A czy wiecie, że zanim wstanie dziecko mija rok? A wiecie, kiedy potrafi usiąść, kiedy odwrócić się na brzuszek? Kiedy podnosi główkę? Kiedy rączką po raz pierwszy znajduje u siebie nosek i usta? Albo kiedy zaczyna odróżniać obcych od swoich? A czy wiecie, jak bezbronne w tym czasie jest dziecko i jak kruche i delikatne jest jego życie?
Dziecko śpi. Niemowlak może spędzić kilka-kilkanaście godzin na dobę w fazie REM. A to bardzo, bardzo dużo zważywszy, że w tej fazie snu kryją się upiory…
W krajach rozwiniętych SIDS jest najczęstszą przyczyną zgonów dzieci w wieku poniemowlęcym. Dotyczy 40-60% przypadków wszystkich zgonów niemowląt zdarzających się w wieku 1-12 miesięcy i jest definiowany jako nagły zgon niemowlęcia lub dziecka z nieznanych przyczyn, niewyjaśnionych badaniem pośmiertnym, historią choroby ani analizą okoliczności śmierci. Dzieci znajdowane są zwykle na ranem już bez życia, z wyraźną sinicą, czasem grymasem bólu na twarzy, często z otwartymi ustami. Większość z nich okazuje ślady walki – dzieci są często owinięte pościelą, małe piąstki zaciskają się na prześcieradełku, na policzkach widać zaschnięte ślady łez. W jamie ustnej można spotkać treść wymiotną wskazującą na aspirację i bezdech… Nagła śmierć łóżeczkowa wcale nie jest taka nagła… I jest pełna cierpienia…
Jak na razie jedyną skuteczną profilaktyką SIDS jest umieszczenie w łóżeczku dziecka elektronicznej niańki z czujnikiem bezdechu i umiejętność udzielenia pierwszej pomocy w razie włączenia się alarmu. A to może się zdarzyć o czwartej na ranem w październikową noc. Wyobraźcie sobie — padało przez cały dzień i było zimno – nużąca, senna pogoda, nic, tylko spać… Co dwie godziny płacz – przewijanie, mycie, karmienie, przebieranie, odświeżanie, wieczorna kąpiel i sprzątanie. I jeszcze trzeba coś samemu jeść, samemu się umyć i przebrać. I pewnie coś zrobić w domu. I tak od wielu dni, tygodni. Jak automat, jak w letargu. I teraz na granicy czujnego snu przenikliwy, przerażający dźwięk alarmu! Wyje, że moje dziecko nie oddycha już od ponad 15 sekund! I teraz wszystko zależy ode mnie! I nie wolno sobie odpuścić! Nawet na chwilę… Trzeba mieć bardzo silne poczucie rzeczywistości, kiedy po kolejnych, jedynie dwóch godzinach snu w październikową noc, o czwartej nad ranem włączy się alarm…
A kiedy niemowlak nie śpi, to najczęściej płacze… Płacze, ponieważ nie potrafi się inaczej komunikować. Płacze, ponieważ jest głodny – tylko, że głód interpretuje jak dolegliwość, jak ból brzuszka. Płacze, bo się najadło i teraz ma kolkę po jedzeniu. Płacze, bo ma wcześniaczą niewydolność wpustu i zarzuca treścią żołądkową do przełyku – zaraz będzie ulewać. Płacze, bo mu gorąco. Płacze, bo mu zimno. Płacze, bo ma mokro. Mokro czyli nieprzyjemnie, co także może interpretować jak ból, gdy jest zaniedbane i ma odparzone pachwinki. Płacze, bo wsadziło sobie palec do oka i ma podrapane rogówki, bo mamusia nie obcinała paznokietków. Płacze, bo jest brudne i spocone, bo ma wysypkę, bo wysypka zaczyna się paprać i cieknie, bo ma awitaminozę i dodatkowo zajady, bo jest odwodnione, bo ma gorączkę i boli je gardełko i nie może przełykać. I płacze, bo całymi godzinami nie widzi matki… Ani nikogo innego…
Bo gdy tak płacze i płacze, i nie pozwala spać, to wiecie jak działa na nerwy? A uciszenie takiego bachora nie jest prostą sprawą! Sam krzyk czy opierdol nic nie daje, a szarpanie i potrząsanie nie wystarcza – tylko się skrzywi i dalej się drze! Trzeba walnąć! I to nie byle jak, bo kiedy uderzyć je za słabo to dalej będzie ryczeć, tylko jeszcze głośniej! Więc trzeba przypieprzyć z całej siły, by przestało się drzeć! A potem jeszcze raz (dla pewności), bo jak nie będzie miało odbitej na sino ręki na łbie, to nie będzie cicho! Pierdolony bachor – tylko drzeć się i srać potrafi – i tak zasra całe życie!
VII
Depresja poporodowa dotyka około 10-20% rodzących, więc nie należy do najczęściej występujących zaburzeń psychicznych związanych z porodem. Około 80% kobiet po porodzie cierpi na irracjonalną zmienność nastrojów zwaną Baby Blues, który jest spowodowany zmęczeniem, zmianą trybu życia związaną z opieką nad dzieckiem lub/i zmianami hormonalnymi i może się objawiać płaczliwością, drażliwością, hipochondrią, bezsennością, zaburzeniami koncentracji oraz bólami głowy. Baby Blues jest męczące, lecz niegroźne – depresja poporodowa natomiast przyjmuje wiele postaci i jest labilna…
Tuż po porodzie jest dużo do zrobienia. Z jednej strony połóg wymaga leżenia (lub powrotu na pole), z drugiej jest do spełnienia cała masa nowych obowiązków, które początkowo cieszą. Jednak bardzo szybko pojawia się zmęczenie. Nie ma już czasu na wielogodzinne pogaduchy z psiapsiółką, na serial w telewizji, na całodniowy rajd po butikach. Nawet poczytać nie ma czasu (no, chyba że „Świat Dziecka” lub „Mamo to ja”), zresztą nie chce się. Po kilku dniach każda chwila spokojnego snu jest na wagę złota… I tak, powoli horyzont zdarzeń ulega zawężeniu. Już nie istnieje świat wielkiej mody, sztuki i polityki. Pobliskie butiki są odległe, jak odległe są pozostałe kontynenty. Plany na wakacje są obce, jak istoty z innej planety. Kino staje się pustym słowem. Przyjaciele kojarzą się z infekcją przenoszoną drogą kropelkową, a sklepy z pampersami, herbatkami i oliwką. Świat zamyka się w czterech ścianach i pojawia się smutek…
Rutyna, smutek bez powodu. Płaczliwość, drażliwość, nerwowość, a po nich zmęczenie, brak energii, zaburzenia łaknienia i snu. I znów niepokój, coraz częstsze napady paniki… Narasta spowolnienie intelektualne i pogorszenie pamięci. Niska samoocena. I te denerwujące trudności w koncentracji! I coraz większa rutyna i smutek, a po nim obojętność, coraz bardziej oziębła, i wypalające uczucie beznadziejności i bezradności…
Świat się zamyka i nawet ta rzeczywistość w czterech ścianach staje się coraz bardziej iluzoryczna. To ostatnia chwila, by zacząć się leczyć! Bo można zacząć się zastawiać, czy muszę przewijać pieluszki teraz – nic się nie stanie, jak je zmienię wieczorem. A może prześpię się jeszcze chwilkę – nakarmię później, wykąpię jutro. Niech tylko się już nie drze!
A frustracja rodzi agresję. Dramaty rozgrywają się w samotnych mieszkaniach, z których nikt nie wychodzi przez kilka dni i do których nikt nie puka. Z pozaciąganymi zasłonami w oknach. Z długim płaczem dziecka, które całymi godzinami nie widzi matki, ani nikogo innego…
Czasem słychać krzyki i uderzenia, po których płacz nasila się, a czasem gwałtownie cichnie. Lecz epizody agresji stają się coraz rzadsze i jeżeli dziecko wciąż jeszcze żyje, to płacze coraz częściej, a potem stale, lecz ciszej, już tylko popłakuje. Coraz ciszej i ciszej, aż zupełnie zobojętnieje i przestanie być słyszalne…
1 2 3 4 5 6 Dalej..
« (Published: 05-07-2009 )
Abadonna Lekarz, specjalista medycyny ratunkowej, oraz pracownik naukowy. | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 6656 |
|