|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture »
Feministyczny głos przeciw feminizacji form męskich [2] Author of this text: Katarzyna Paprzycka
Formuły ultrafeminizacji wydają się tak nierealistyczne, że można się w ogóle zastanawiać nad sensownością rozważań nad nimi. A jednak ich atutem jest to, że ukazują one w sposób wyraźny, jak opresyjny potrafi być język. Przecież gdyby realne było wprowadzenie tych formuł, to uznalibyśmy, że to kobiety biorą odwet na mężczyznach teraz ich na odmianę dyskryminując. W tym też drzemie wartość refleksji nad samą możliwością ultrafeminizacji. Z pragmatycznego punktu widzenia trudno się jednak oprzeć przekonaniu, że miast tak dalece rewolucjonizować nasz boguduchawinny język, będący spuścizną po naszych (m.in.) seksistycznych przodkach, lepiej byłoby już zamienić go na język, w którym rodzaje w ogóle nie występują. (Jak to było z tym Esperanto?…) Przeciwko twardej formule maskulinizacji natomiast przemawiają względy feministyczne. Proces feminizowania jest faktem językowym odzwierciedlającym zmieniającą się rzeczywistość. Trudno doprawdy wyobrazić sobie cofnięcie tego procesu i wyrugowanie z języka takich nazw jak lekarka , kucharka , sekretarka , nauczycielka , zwolenniczka , propagatorka .
Pewnym osłabieniem twardej formuły maskulinizacji byłoby uznanie, że proces feminizowania należy zatrzymać w punkcie, w którym się właśnie znajdujemy. Taka nieco osłabiona twarda formuła maskulinizacji wydaje się jednak również nie do utrzymania. Na jakiej to niby podstawie mielibyśmy rozróżnić te dwie grupy nazw – te, które mogą być poddane feminizowaniu i te, których nie wolno feminizować? Oczywiście nazwy mistrzyni kuchni , fizyczka , nauczycielka akademicka , członkini , ministra , sekretarka stanu , mecenaska itd. wydają się nam teraz dziwne, ale to wrażenie zniknęłoby, gdyby się upowszechniły. Być może twarda formuła maskulinizacji była opcją zanim zaczęto dokonywać feminizowania nazw męskich, ale wydaje się kompletnie arbitralna, gdy proces ten jest w toku.
Pozostają zatem trzy stanowiska: feminizacji – w formule twardej i miękkiej – oraz maskulinizacji w formule miękkiej. Postaram się pokazać, że wbrew pozorom z feministycznego punktu widzenia najlepsza jest miękka formuła maskulinizacji, ale tylko pod warunkiem, że nie przerodzi się w którąkolwiek z form feminizacji. „Pozory” biorą się stąd, że próbując w sposób feministyczny myśleć o języku, o jego niewątpliwie patriarchalnej genezie, nie doceniamy ról logicznych, w jakie uwikłane są pojęcia rodzajowo zróżnicowane. Język ma nie tylko funkcje denotacyjne (nie tylko odnosi się do rzeczywistości w taki a nie inny sposób skrojonej) i nie tylko funkcje konotacyjne (nie tylko przywołuje pewne skojarzenia), ale także funkcje inferencyjne – za pomocą języka wnioskujemy. Co więcej te funkcje nie są od siebie niezależne. Pozornie pożądane zmiany w denotacji nazw mogą mieć niepożądane konsekwencje dla ról inferencyjnych nowo skrojonych pojęć.
Przeciw twardej formule feminizacji, czyli czy psycholożka jest psychologiem?
Twarda formuła feminizacji nakazująca sztywne rozdzielenie nazw psycholog i psycholożka , tak, by tylko mężczyzn można byłoby określać mianem psycholog a tylko kobiety mianem psycholożka jest nie do zaakceptowania z tego prostego względu, że nie przewiduje nazwy neutralnej – dla osób zajmujących się psychologią. Propozycja ta musiałaby być zatem uzupełniona. Są przynajmniej trzy możliwości: (a) można uznać nazwę złożoną psychologowie/psycholożki jako nazwę neutralną, (b) można uznać nazwę psycholog za nazwę neutralną, (c) można w ogóle wyeliminować nazwę neutralną. Każda z w ten sposób powstałych trzech wersji twardej formuły feminizacji budzi poważne wątpliwości.
Psychologowie/psycholożki jako nazwa neutralna
Można byłoby uzupełnić formułę twardą wymaganiem używania złożonego wyrażenia psychologowie i psycholożki , albo psycholożki i psychologowie . Taki wymóg byłby jednak samobójczy dla wersji twardej. Jedną z ukrytych dyrektyw używania języka jest ekonomia. Taka forma się po prostu nie przyjmie – podobnie, jak w języku angielskim nie przyjęła się forma his or her , a przecież w angielskim jest to dużo mniejszy problem, bo za wyjątkiem zaimków osobowych i niewielkiej ilości rzeczowników (businessman , chairman etc.) nie ma wyrażeń zróżnicowanych rodzajowo. Formy takie można stosować okazjonalnie, ale zdania w rodzaju: „Wykładające/wykładający tam badaczki/badacze i naukowczynie/naukowcy [...] są specjalistkami/specjalistami z danego zakresu [...]” [ 4 ] nie tylko wydają się niestrawne (już w języku pisanym, nie mówiąc o języku mówionym), nie tylko są tak zawiłe, że nie przekazują już właściwie żadnej treści, lecz co więcej wprowadzają kwestię empirycznej adekwatności takich zdań. Możemy się zacząć zastawiać np. jak takie zdanie powinno brzmieć, gdyby we wspomnianym ośrodku badawczym pracowały tylko i wyłącznie kobiety, albo prawie wyłącznie mężczyźni i jedna kobieta.
Psycholog jako nazwa neutralna
Biorąc pod uwagę obecny stan naszego języka nikt nie ma chyba wątpliwości, że osoby zajmujące się psychologią nazwać musimy psychologami . Jest to oczywiście kolejny przejaw głębokiego seksizmu naszego języka, a może raczej seksizmu współkształtującego dziewiętnastowieczną rzeczywistość, kiedy to wyłącznie mężczyźni mogli się zajmować psychologią czy jakąkolwiek inną dyscypliną naukową.
Połączenie tej propozycji wraz z formułą twardą wiąże się z przyjęciem i propagowaniem dwuznaczności terminu psycholog , a w konsekwencji z poważnym marginalizowaniem kobiet. Oto bowiem zbiór psychologów miałby się dzielić na zbiór psychologów i zbiór psycholożek . Można oczywiście zapytać, co jest złego w tym, że podzbiorem zbioru psychologów jest zarówno zbiór psychologów , jak i zbiór psycholożek . Zdarza się oczywiście – nawet w naukach ścisłych – że mamy do czynienia np. z relacjami bycia podzbiorem , które dzielimy na relacje bycia identycznym z oraz relacje bycia podzbiorem… – ale wtedy szybko dodajemy …właściwym . Czy jednak rzeczywiście w duchu feministycznym byłoby powiedzieć, że zbiór psychologów dzieli się na zbiór psycholożek i zbiór psychologów właściwych ?
Na dokładkę rozważmy jeszcze następujące wnioskowanie (będące adaptacją argumentacji feministek amerykańskich): [ 5 ]
Tylko psychologowie mają prawo prowadzić terapię.
Żadna psycholożka nie jest psychologiem.
Zatem, żadna psycholożka nie ma prawa prowadzić terapii.
Wnioskowanie to ma logicznie prawidłową formę – znaną z czasów średniowiecznych jako sylogizm Camestres w drugiej figurze. [ 6 ] Jest ono błędne tylko ze względu na ekwiwokację względem terminu psycholog – termin ten jest użyty w sensie obejmującym zarówno kobiety, jak i mężczyzn w przesłance pierwszej, lecz w przesłance drugiej występuje w innym sensie, mianowicie wykluczającym kobiety. Jest to właśnie ekwiwokacja, do której przyjęcia jesteśmy wręcz zachęcani przez zwolenników formuły twardej w omawianej wersji. A pamiętajmy, że nasz język używany jest nie tylko przez użytkowników z logicznie wprawnym okiem.
Bez nazwy neutralnej
Można byłoby się upierać przy wersji twardej bez jakiejkolwiek nazwy neutralnej. Ponownie jednak w praktyce konsekwencje tego typu rewolucji językowej mogłyby być dla kobiet opłakane.
Zastanówmy się nad pytaniem „Czy psycholożka jest psychologiem?”. Chyba nikt, komu w zasadzie trafne wydają się intencje feminizmu, nie chciałby odpowiedzieć przecząco. Według omawianej wersji formuły twardej, trzeba byłoby odpowiedzieć na to pytanie przecząco.
Oczywiście zwolennicy tej wersji formuły twardej wiązaliby swą negatywną odpowiedź na to pytanie ze swoistą legislacją językową. Pytanie to bowiem musielibyśmy rozumieć jako pytanie „Czy psycholożka jest psychologiemM ?”, gdzie indeks ‘M’ ma przypominać, że termin psycholog M występuje w zrewidowanym zgodnie z omawianą wersją twardej formuły feminizacji sensie, a mianowicie odnosi się tylko do mężczyzn zajmujących się psychologią. Być może też moglibyśmy się nauczyć żyć z takimi stwierdzeniami. Jeśli rozumielibyśmy je dobrze, to rozumielibyśmy, że choć kobiety nie mogą być psychologami M , to kobiety mogą być psycholożkami – z faktu, że kobiety nie mogą być psychologami M nie wynika bowiem to, że kobiety nie mogą zajmować się psychologią. Warto podkreślić, jak wraz ze zmianą denotacji i konotacji pojęcia psycholog (na psycholog M ) zmieniają się jego role inferencyjne – przecież używając naszego pojęcia psycholog utrzymujemy to wnioskowanie: gdyby było tak, że kobiety nie mogą być psychologami , to znaczyłoby to, że nie mogą zajmować się psychologią.
1 2 3 Dalej..
Footnotes: [ 4 ] Przykład został zaczerpnięty z tekstu Wilka [2006]. [ 5 ] Do mniej więcej lat 70. używano rzeczownika man w dwóch znaczeniach – odpowiadających polskiemu człowiek oraz polskiemu mężczyzna . W ramach publicznej debaty wszczętej przez ruch feministyczny, rozpoznany został fakt, że użycia tego rzeczownika w pierwszym sensie jest seksistowskie. Nie można używać jednodźwięcznych symboli All men are rational do wyrażenia tak różnych treści jak: Wszyscy ludzie są racjonalni. Wszyscy mężczyźni są racjonalni. gdyż w pewnych kontekstach takie użycia mogą potęgować wykluczenie kobiet. Problem ten jest pięknie zilustrowany następującym wnioskowaniem: Only men are rational. No woman is a man. So, no woman is rational. Mimo że forma tego wnioskowania jest logicznie prawidłowa, to powyższe wnioskowanie jest obarczone błędem ekwiwokacji. Feministki podkreślały właśnie, że dopuszczając użycie man jako człowiek ułatwiamy pojawianie się takich i bardziej subtelnych form wykluczania kobiet. Wnioskiem w tej debacie było zarzucenie używania man w tym sensie i zastąpienie go wyrażeniem human . Istotnie – przynajmniej w języku akademickim – ten ogólny sens wyrażenia man jest już archaizmem, czego niestety nie wiedzą liczni polscy tłumacze. [ 6 ] Inne przykłady tej formy rozumowania to np.: “Tylko koty miauczą. Żaden pies nie jest kotem. Zatem: żaden pies nie miauczy.”, “Tylko chomiki mają torby polikowe. Żaden szczur nie jest chomikiem. Zatem: żaden szczur nie ma toreb polikowych.” itd. « (Published: 08-07-2009 )
Katarzyna PaprzyckaUr. 1967. Profesor filozofii, wykłada epistemologię w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Studia z filozofii ukończyła na Uniwersytecie Harvarda, doktorat z filozofii działania obroniła w Instytucie Filozofii Uniwersytetu w Pittsburgu. Uczyła się również w prestiżowym walijskim United World College of the Atlantic. Następnie wykładała filozofię na Uniwersytecie w Południowym Missisipi. W 2005 r. obroniła rozprawę habilitacyjną pt. "O możliwości antyredukcjonizmu" na Uniwersytecie Warszawskim. Pracuje obecnie jako adiunkt w Zakładzie Epistemologii IF UW (specjalizacje: filozofia umysłu, filozofia psychologii, filozofia nauki, epistemologia, logika). Redaktor naczelny serii książkowej Poznań Studies in the Philosophy of the Sciences and the Humanities (Amsterdam, New York: Rodopi). Mama Kalinki i Ani. Private site
| All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 6662 |
|