The RationalistSkip to content


We have registered
199.555.537 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2991 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Friedrich Nietzsche - Antychryst
Kubek z rybką Darwina
« Articles and essays  
Religijność po białorusku [1]
Author of this text:

Nie wszyscy sobie zdają sprawę, że kościół w Polsce był w latach 1944-90 zdecydowanie na pozycji uprzywilejowanej w stosunku do kościołów w innych krajach bloku wschodniego. Mimo narzekań (jakie to polskie) nie tylko nikt kościołów nie zamykał, ale w tysiącach budowano nowe. Rozrastały się też klasztory i seminaria duchowne. Religia nie była u nas dobrem niedostępnym.

Zupełnie inaczej było na terenach Białorusi. Tu wprawdzie praktyki religijne nie były oficjalnie zabronione i zakazane, jednak uczestniczenie w nich mogło narazić na nieprzyjemności nawet przeciętnego, zwykłego człowieka. Wiele kościołów i cerkwi zamieniono na magazyny, hale fabryczne lub zwyczajnie wysadzono w powietrze. Widziałam ruiny wysadzonej w 1961r w powietrze cerkwi i kościoły, w których do niedawna były hale fabryczne i magazyny środków chemicznych...

Rok 1991 oznacza dla Białorusinów nie tylko własne, niezależne państwo. To nawrót religijności. Religia nagle staje się dobrem pożądanym i nieznanym. Symbolem wolności. Wolności wyboru. Kraj nagle stał się niejako „ziemią obiecaną" dla różnego rodzaju religii i sekt. Nie tylko prawosławia i katolicyzmu. Różnego rodzaju sekt z całego niemal świata. Oficjalnie utrzymują się z ofiar . Państwo do ich działalności nie dopłaca, ale i nie utrudnia. Na rzecz organizacji religijnych przekazywane są różne obiekty — głównie zabrane kiedyś obiekty sakralne, ale blaszany barak przekazany z przeznaczeniem na kaplicę też widziałam. Sprzedawana jest ziemia, ale bez szaleństw. Normalnie, po obowiązujących cenach, nie za przysłowiowy grosz i nie o obszarze pół miasta...

Masowo budowane są cerkwie, kościoły, klasztory, domy modlitw i spotkań, a nawet meczety. Zwłaszcza w małych miejscowościach cerkiew i kościół stawiane są naprzeciw siebie, po przeciwnych stronach tego samego placu. Zgoda — znakiem czasów? Nie wiem. Co ciekawe — budowane często z funduszy otrzymanych zza granicy. Państwo na to pozwala. Czy słusznie? I tak i nie. Dla wielu jest to symbol wolności i demokracji. Zostaje drobne ale...Nie mnie jednak o tym sądzić...

W cerkwiach i kościołach tłoku nie zastałam. Przeważają ludzie starsi. Do sekt, które dla wielu są symbolem czegoś nowego i nowoczesnego ciągnie podobno sporo młodzieży . I to wykształconej, miejskiej. Czego Tam szukają? Mogę tylko przypuszczać. Czy pozostaną tam na długo? Nie sądzę. Mimo wszystko za wiele w nich przywiązania do tradycji. Lokalnej tradycji. A ta, przykładowo u mormonów uczących angielskiego, jest zupełnie odmienna...

Społeczeństwo — nawet to religijne i praktykujące bardzo dokładnie patrzy duchownym na ręce. Obserwuje, krytykuje. Wytyka zachłanność i postępowanie niezgodne z głoszonymi zasadami.. Jadąc autobusem z Litwy przez Białoruś byłam świadkiem rozmowy, jaka się na ten temat wywiązała. Oj, dostało się, dostało po równo i duchownym prawosławnym i katolickim. Prawosławnym — za zachłanność. Katolickim dodatkowo jeszcze za „rozwiązłe życie", niezgodne z zasadą celibatu. A więc nic nowego pod słońcem. Dla katolickich księży z Polski Białoruś to miejsce, w którym w pewnych sprawach muszą szczególnie się pilnować. I w większości pilnują się. Nawykli do skromnego, oszczędnego życia Białorusini nadmiernego przepychu i rozrzutności by im nie wybaczyli.

W 380 tysięcznym Witebsku, który jest stolicą katolickiej diecezji czynne są 4 parafie katolickie, skupiające 400 -500 rodzin każda,( a więc bez rewelacji) 8 cerkwi prawosławnych, molenna staroobrzędowców, kaplica grekokatolicka, domy modlitwy adwentystów dnia siódmego, baptystów, zielonoświątkowców. W sumie kilkanaście różnych wspólnot wyznaniowych. Na ulicach, podobnie jak w Polsce „polują" Świadkowie Jehowy, wręczając wydane po białorusku swoje gazetki. Na normalnym osiedlu — blokowisku w dziesięciopiętrowym bloku, na ósmym piętrze, w normalnym mieszkaniu mieści się kuria, a na siódmym — mieszka biskup. Byłam zarówno w Kurii jak i w urządzonym ze smakiem, ale bez przepychu mieszkaniu biskupa (Polaka, absolwenta seminarium we Włocławku), który nie czuje się wcale pokrzywdzony, że musi jeździć windą z innymi mieszkańcami. Uważa to za normalne i pewnie głupio by się czuł odizolowany w pałacu...

W Pińsku, w małym, drewnianym domku , otoczonym ogródkiem mieszka kardynał- senior Kazimierz Świątek. Sam zajmuje się kwiatami, a o domku, który jest naprawdę skromny mówi „Przecież mi jednemu nic więcej nie potrzeba". A więc można. Inni duchowni nie zawsze biorą z nich przykład.

Kościoły i związki wyznaniowe prowadzą często różnorodną działalność. O przedstawicielach amerykańskich sekt, uczących języka angielskiego już wspominałam. W Postawach, przy plebanii katolickiej, istnieje coś na kształt schroniska turystycznego. Mieszkałam tam, a im wcale nie przeszkadzało, że goszczą u siebie osobę niewierzącą. Wieczorne rozmowy „o wszystkim" też były ciekawe. Normalni ludzie, wykonujący swój zawód. Zawód, nie powołanie, ani żadne wzniosłości...

W Mińsku, w podziemiach położonego w samym centrum „Czerwonego Kościoła" znajduje się sala widowiskowa na 300 miejsc, biblioteka, sale prób ośmiu chórów (w tym trzech polskich ,"cywilnych", wcale nie kościelnych). Przed kościołem — plac zabaw dla dzieci, z huśtawkami, zjazdami, kratką do wspinania. Ani śladu po tym, że budynek do niedawna był magazynem środków chemicznych.

W wiejskich parafiach handluje się miodem, ziołami.

Klasztory prawosławne to miejsca szczególne. Przeciętnego człowieka przeraża reguła, obejmująca nierzadko milczenie, a przede wszystkim prawie 200 dni ścisłego postu. Ciężka praca też jest niemal normą. Forma umartwienia rodem niemal ze średniowiecza. Ale o dziwo — nowe klasztory powstają. Niektóre zajmują się rzeczami bardzo dziwnymi. Do takich należy prawosławny klasztor w Chmielewie, niedaleko Brześcia. Powstał w 2000 roku. Wcześniej znajdowała się tu pustelnia. Przeor, ojciec Serafin jest egzorcystą. Egzorcystami mają też być zakonnicy. A jest ich 18. Żyją we wspólnocie, ale oddzielnie. W murowanych, krytych czerwoną dachówką domkach, wzniesionych w dodatku własnymi rękami. Tylko do budowy pierwszych sprowadzili podobno dwóch specjalistów, którzy nauczyli ich zasad murarki i budownictwa. Dalej już (podobno) poszło łatwo. Ci, co się nauczyli, uczyli następnych i uczyć będą kolejnych. Większość prac wykonywano bez pomocy maszyn i mechanizacji, siłą własnych mięśni i pomysłowości. Traktowali to jako swego rodzaju pokutę...

Zostać mnichem nie jest łatwo. Szeroko pojęty nowicjat trwa tu 6 lat. Pierwsze trzy wprawić mają zarówno do obowiązków religijnych jak i pokory i posłuszeństwa, wykonywania najbardziej niewdzięcznych zadań. Kandydat ma zapomnieć kim był. Stawać się elementem wspólnoty. Posłusznym i bezwolnym. Następne trzy — wyższy etap wtajemniczenia- wiąże się ze stopniowym wrastaniem we wspólnotę. Przez cały czas nowicjusz jest bacznie obserwowany. Dopiero po tym okresie przełożony decyduje o dopuszczeniu kandydata do święceń. Dzień mnicha też wydaje się mało interesujący. Godzina 6-pobudka. Po niej modlitwa a później zajęcia. W specjalnym grafiku rozpisano, co kto tego dnia ma robić. A zajęć nie brakuje. Klasztor jest w ciągłej rozbudowie. Budowane są nowe domki. Do tego dochodzi praca we własnej pasiece, ogrodzie, gospodarstwie rolnym. Dzięki temu klasztor jest samowystarczalny żywnościowo. Około południa mnisi zbierają się na obiad. Po obiedzie znów praca, godzina odpoczynku. Kolacja. O 9 wieczorem modlitwa i po niej, o 11 w nocy można iść spać. I tak ciągle. Bez zmian i przerwy.

Nie komentuję czyichś wyborów. Zastanawia mnie jedno — co naprawdę pchnęło zdrowych i w większości młodych mężczyzn do takiego wyboru? Dla ilu jest to rzeczywiście droga wybrana samodzielnie i świadomie, dla ilu - kolejny przystanek? To pytanie zostaje jednak bez odpowiedzi.

W pobliżu Nowogródka, w miejscowości Łowczyca, na terenie tatarskiego cmentarza znajduje się meczet i grób muzułmańskiego świętego Kontusa. To miejsce, z którym wiąże się piękna tatarska legenda. Łowczyca jest dla muzułmanów białoruską Mekką, celem pielgrzymek,. Społeczność tatarska nie jest na tym terenie taka znów nieliczna...

Na obrosłym wszelkimi legendami Polesiu, religia chrześcijańska miesza się z reliktami wierzeń przedchrześcijańskich, przesądami. Tu zawsze prawda historyczna mieszała się z bajką, chrześcijaństwo z pogaństwem i trwa to właściwie do dziś.. Na przydrożnych krzyżach i krzyżach cmentarnych spotyka się zawieszone haftowane ręczniki, fartuszki, kolorowe wstążki i skrawki barwnych materiałów. To nie swoista ozdoba. To żywa i aktywna pozostałość pogańszczyzny. Dary dla duchów opiekuńczych dróg, pól i domostw, aby zapewnić sobie ich przychylność. Chrześcijańska forma „przekupstwa" świętych, mająca spowodować, że modlitwy będą wysłuchane. Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek?

Badania Góry Zamkowej w Turowie prowadzono też bardzo ostrożnie. Ślady znajdującego się cmentarzyska przedchrześcijańskiego obfotografowano, opisano i...zasypano z powrotem. Czyżby zadziałał irracjonalny strach przed spełnieniem się legendy mówiącej, że zakłócanie spokoju zmarłym tam pochowanym spowoduje uwolnienie się „zarazy" od której wymrą mieszkańcy?

Turów, stolica potężnego kiedyś Księstwa Turowskiego i siedziba prawosławnej diecezji, to na mapie wierzeń i obyczajów miejsce szczególne. Ponoć nad miejscowością ukazuje się na niebie świetlisty krzyż . Widzieć go mogą tylko wybrani...Nie należę do wybranych.

Turów prowadzi chyba pod względem legend związanych z prawosławiem. Nawet charakterystyczne Turowskie kamienne krzyże przypłynęły podobno same w XII wieku rzekami z Kijowa. Rzecz w tym, że musiałyby płynąć najpierw Dnieprem a później Prypecią pod prąd! Technicznie niemożliwe? W legendzie wszystko jest możliwe, a Turowianie (i nie tylko) święcie wierzą, że tak właśnie było.

Kolejna legenda wiąże wydarzenia obecne z żyjącym w latach 1120-1170 mnichem i kucharzem biskupim Marcinem Turowskim. Umierając powiedział podobno „Grób mój utracicie, a ja po wiekach wam go pokażę i służyć będę". Na cmentarzu, na lekkim zboczu zaczął się w 2003 roku podobno wyłaniać z ziemi, „rosnąć", XII wieczny kamienny krzyż. Połączono to z legendą, okrzyknięto spełnieniem cudu...Widziałam i krzyż (właściwie płasko położony kamienny krzyżyk około 40 x 40cm wielkości) i samo miejsce, do którego wędrują całe pielgrzymki. Widziałam i wydeptaną ziemię i kolana wiernych, bo wielu z nich obchodzi w koło całe miejsce na kolanach, dotykając równocześnie krzyża. Rośnie. Przy takiej liczbie przesuwających się na kolanach wiernych — będzie rosnąć! To jest pewne!


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Armia Wyzwolenia Madonny
O Wielkiej Bulbie

 See comments (2)..   


« Articles and essays   (Published: 12-08-2009 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Krystyna Kukucka
Nauczycielka, wieloletnia działaczka ZHP.

 Number of texts in service: 4  Show other texts of this author
 Newest author's article: Boże(?) Narodzenie
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 6730 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)