The RationalistSkip to content


We have registered
204.981.931 visits
There are 7362 articles   written by 1064 authors. They could occupy 29015 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Reading room » Publishing novelties

Zamykanie oczu na mizoginię [2]
Author of this text:

Translation: Małgorzata Korszewska

Pouczające jest porównanie z międzynarodowym gniewem skierowanym na apartheid. Ucisk czarnych był kiedyś obrazą dla sumienia świata. Kiedy jednak chodzi o ucisk kobiet, stwierdzamy, że Organizacja Narodów Zjednoczonych straciła sumienie i wspiera ideologie ich ciemiężców. W 1990 roku ministrowie spraw zagranicznych krajów muzułmańskich zakwestionowali pierwszą linijkę Deklaracji Praw Człowieka ONZ-u, zastępując pierwsze, żarliwe stwierdzenie, że „Wszyscy ludzie rodzą się równi pod względem swej godności i swych praw" kairską Deklaracją Praw Człowieka, która oznajmia, że „wszyscy ludzie są poddanymi Boga". Deklaracja ONZ-u mówi, że każdy jest uprawniony do przewidzianych w niej praw i wolności „bez względu na jakiekolwiek różnice". Deklaracja kairska mówi, że prawa mogą być ograniczone z "powodów nakazanych przez szariat". Nic w tej deklaracji nie powstrzymuje przed wymuszonymi małżeństwami małych dziewczynek lub karą śmierci za apostazję, homoseksualizm i zdradę „honoru" rodziny.

Organizacja Narodów Zjednoczonych, jak najdalsza od walki przeciwko temu bezpośredniemu atakowi na prawa kobiet, zgodziła się z tym i rozważała ideę, że krytycy szariatu są winni „zniesławiania religii". Na Zachodzie pytanie „Czy feminizm jest martwy?" jest ulubionym tematem kółek dyskusyjnych, ale rzut oka wokół pokazuje, że nadal cieszy się dobrym zdrowiem. Nie chcę niedoceniać panującego nadal seksizmu, różnicy płac i trudności pracujących matek, ale wszędzie tam, gdzie kobiety mają wolność, ich sprawa posuwa się do przodu. Ujmując ten postęp w jednym zdaniu: obecnie w świecie rozwiniętym jest polityczną niemożliwością dla przywódców partii na lewicy i na prawicy wyłączenie kobiet ze swoich gabinetów.

Równocześnie jednak arcybiskup Canterbury może wzywać, by prawo szariatu narzucić muzułmańskim kobietom w Wielkiej Brytanii, w bezpiecznym przekonaniu, że kobiety-księża w jego kościele zaaprobują to. Podobnie, były przewodniczący sądu najwyższego, Lord Phillips, wzywa do szariatu w meczecie East London Mosque, a brytyjskie prawniczki nie przypomną mu, że ten meczet jest centrum Dżamaat-i-Islami, organizacji, która w Indiach twierdzi, że mężowie, którzy wyrzucili swoje żony z domu, nie mają żadnego obowiązku płacenia im alimentów.

Emancypacja kobiet jest niezbędna i zasadnicza dla białoskórych kobiet w Londynie, ale nie dla brązowoskórych kobiet w Lahore. Albo, żeby przejść z poziomu globalnego na lokalny, emancypacja kobiet jest niezbędna i zasadnicza dla białoskórych kobiet z Hampstead i Highgate, ale nie dla brązowoskórych kobiet w Bethnal Green i Bow.

Kiedy się ich naciska, typową reakcją na oskarżenie o obojętność jest protest hipokryty z Zachodu, że oczywiście nie popiera kary więzienia dla ofiar gwałtu. To prawda, ale jej się także nie przeciwstawia. Ich złą wolę widać we wciskaniu karty moralnej równoważności z samego spodu talii. Po raz pierwszy zobaczyłem, jak triumfalnie machała nią Germaine Greer w 1993 roku, oświadczając, że próby zakazania obrzezywania dziewczynek są „atakiem na tożsamość kulturową". W jej umyśle nie było żadnej różnicy między religijnymi tradycjonalistami przemocą zmuszającymi ośmiolatkę do poddania się wycięciu łechtaczki i warg sromowych, a amerykańskim nastolatkiem, dobrowolnie poddającym się przekłuwaniu ciała, by wepchnąć tam kolczyk. „Skoro punk w Ohio ma prawo do operacji genitaliów, to dlaczego kobieta w Somalii ma nie mieć tego samego prawa?" pytała autorka Kobiecego eunucha, kiedy usprawiedliwiała kastrację dziewczynek. Wówczas uważałem, że Greer jest bezgraniczną przekorą, która powie wszystko, by ściągnąć na siebie uwagę. Powinienem był to traktować poważniej. W latach, które upłynęły od tego czasu, jej kazuistyka stała się dominującym sposobem argumentacji. Nie wszędzie: nadal można znaleźć pryncypialne, feministyczne komentarze Kathy Pollitt z „Nation" lub Joan Smith z „Independent on Sunday". Laurie Penny, z nowego pokolenia feministek radzi mi, żebym zajrzał do Internetu, gdzie znajdę kampanie powstrzymania Home Office przed deportacją do mizoginistycznych tyranii kobiet starających się o azyl. Niemniej, choć poczyniłem wszystkie zastrzeżenia, uparty fakt pozostaje faktem: potraktowanie Benson i Stangrooma przez liberalny główny nurt dalece nie jest aberracją.

Kiedy Ayan Hirsi Ali opublikowała książkę Niewierna, jej opis ucieczki do Europy przed przymusowym małżeństwem i okaleczeniem genitaliów, jej obrona wartości liberalnych, w które kiedyś wierzyli, oburzyła „liberalnych" Europejczyków. Chociaż Ali potrzebowała ochroniarzy, żeby bronili jej przed islamistycznymi zamachowcami, Timothy Garton Ash szydził, że jest ona „oświeceniową fundamentalistką", podczas gdy Ian Buruma oskarżał ją o absolutyzm. Maryam Namazie, irańska marksistka na wygnaniu, która rozpoczęła kampanię „Jedno prawo dla wszystkich" w sprzeciwie wobec arcybiskupa i przewodniczącego sądu najwyższego, opowiada mi, że doświadcza wszelkich odmian zachodniej dwulicowości. Kiedy argumentuje za demonstrującymi w Teheranie, skrajna lewica mówi jej, że służy interesom amerykańskiego imperializmu — „Teraz rewolucja jest reakcyjna" — wzdycha. Kiedy ostatnio pojawiła się w BBC, żeby argumentować, iż burka jest kaftanem bezpieczeństwa zaprojektowanym tak, by zaznaczyć kobietę jako prywatną własność mężczyzny, prezenter powiedział jej, że jest „ekstremistką". Z ponurą nieuchronnością krytycy Does God Hate Women? powiedzieli, że ateistyczny liberalizm Bensom i Stangrooma jest równie fundamentalistyczny, jak religia twardogłowych, którą książka potępia.

Zostawmy jednak to, że krytycy nie potępiają na równi mizoginistów, homofobów i inkwizytorów, ale poświęcają całą swoją polemiczną energię na potępianie tych, którzy to robią. Zastanówmy się, czy ta równoważność da się utrzymać. Jeśli porzucisz ateizm, żadna ateistyczna siła policyjna nie pójdzie w ślady policji religijnej w Arabii Saudyjskiej i nie zaaresztuje cię. Jeśli zdecydujesz, że nie wierzysz już dłużej w równość płci i mówisz, że Bóg stworzył mężczyzn, by dominowali, nikt nie pozwie cię przed sąd równości. Jeśli przestaniesz wierzyć w wolność słowa i zaczniesz argumentować na rzecz cenzury, żaden „oświeceniowo fundamentalistyczny" sędzia nie ukarze twojej apostazji wyrokiem śmierci. W zeszłym miesiącu w Newsnight odbyła się dyskusja na 20-lecie fatwy ajatollaha Chomeiniego i Germaine Greer — tak, nadal ona — wyraziła opinię, że Rushdi powinien był usunąć „obraźliwe" urywki z Szatańskich wersetów. Pisarze mają taką nadzwyczajną władzę, powiedziała z szeroko rozwartymi oczyma i tonem, jakby jej zapierało dech, że „morderstwo mogłoby im ujść na sucho". Nikt w studio nie pomyślał, żeby jej powiedzieć, iż człowiek, któremu uszło na sucho zamordowanie tłumacza i wydawcy Rushdi’ego — Chomeini, zmarł we własnym łóżku.

Azar Nafisi podała najlepszy powód odrzucenia takiej obojętności wobec władzy prawdziwych tyranów. Autorka książki Reading Lolita in Teheran uciekła z Iranu ajatollahów do Bostonu w Massachusetts, niedaleko od Salem, miejsca procesów czarownic w XVII wieku. Zamiast silnego ruchu, poświęconego wyzwoleniu kobiet, znalazła na amerykańskich kampusach rasistowskie dysputy, upierające się, że kultura i religia wymaga podporządkowania się kobiet. „Bardzo mnie razi na Zachodzie, kiedy ludzie — być może w dobrych intencjach lub z postępowego punktu widzenia — powtarzają mi: 'To jest ich kultura'. To jest jak powiedzenie, że kulturą Massachusetts jest palenie czarownic. Po pierwsze, istnieją aspekty kultury, które są rzeczywiście naganne i powinniśmy przeciwko nim walczyć. Po drugie, kobiety w Iranie i Arabii Saudyjskiej nie lubią być kamienowane na śmierć".

Istnieją dziesiątki argumentów przeciwko złej idei relatywizmu kulturowego, ale „kobiety w Iranie i Arabii Saudyjskiej nie lubią być kamienowane na śmierć" może je wszystkie zastąpić. Niemniej ta zła idea trwa, nienaruszona i dominująca, z powodu głębokiego samolubstwa w rozwiniętych społeczeństwach. Ma ona trzy postaci: moralną, ekonomiczną i fizyczną. Ludzie, którzy są obiektem represji, zauważają aurę moralnej wyższości, gdy tylko zachodni liberałowie odmawiają im poparcia ze względu na „respekt" wobec kultury ich zastraszającej. Liberalni relatywiści są pod tym względem prawdziwymi spadkobiercami swoich imperialistycznych przodków. Gdy kiedyś ludzie Zachodu odmawiali praw niższym rasom, które praw nie miały, bo były rasowo niedostosowane do cieszenia się wolnością, obecnie odmawiają ich różnym rasom, bo przez przypadki historii i geografii są niedostosowane do korzystania z wolności, które biali ludzie Zachodu uważają za oczywiste, lub do radzenia sobie ze skomplikowanymi argumentami, z którymi ludzie Zachodu radzą sobie z łatwością.

Rzadko dyskutuje się ekonomiczne podstawy samolubstwa, ponieważ — paradoksalnie — pomógł je stworzyć feminizm. Ruch wyzwolenia kobiet wyzwolił przede wszystkim kobiety z wyższej klasy średniej. Zamiast radzić sobie, posiadając jeden hojny dochód, już zamożne rodziny zaczęły otrzymywać dwa, jeśli mogły znaleźć służących opiekujących się ich dziećmi i domem. Ktoś musiał sprzątać i opiekować się i nawet jeśli mężczyzna był gotowy w pełni brać udział pracach domowych — do czego, uczciwie mówiąc, większość mężczyzn nie była gotowa — nadal nie wystarczało godzin dnia, żeby połączyć dom z wymagającymi i dającymi satysfakcję karierami męża i żony. Jak zauważyła spostrzegawcza autorka amerykańska Caitlin Flanagan w eseju How Serfdom Saved the Woman's Movement, marsz kobiet przez instytucje zatrzymałby się, gdyby globalizacja, wojna, bieda i upadek muru berlińskiego nie dostarczyły armii biednych migrantów, gotowych wziąć na siebie niewdzięczną pracę w domu i opiekę nad dziećmi. „Nowych imigrantów nie spotykała w porcie dobrze zorganizowana i politycznie wpływowa grupa amerykańskich kobiet, zdecydowana poprawić dolę swojej płci — pisze ona — ale równie duża armia wykształconych kobiet z kwitnącymi karierami, które potrzebowały opieki dla swoich dzieci i sprzątaczki do swoich domów. Jakakolwiek dwuznaczność kwestii białych kobiet zatrudniających ciemnoskóre kobiety do zrobienia za nich gównianej roboty po prostu zanikła".

Jest godne ubolewania, ale nie zaskakujące, że przez ostatnie 20 lat widzieliśmy stygnięcie wiary w potrzebę uniwersalnej emancypacji. Większość kobiet na szczytach społeczeństwa zależy od taniej, na ogół cudzoziemskiej siły roboczej. To samo dotyczy ich partnerów, którzy korzystają z podwójnego dochodu. W tej sytuacji zgoda na wiarę, że kultura skazuje pewne kobiety na służebność, jest domową wygodą, tym bardziej, kiedy głośne występowanie przeciwko temu jest niebezpieczne.


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Krytyka traktowania ofiar gwałtu przez ulemów
Stalowa wola wybicia się na świeckość

 See comments (7)..   


« Publishing novelties   (Published: 21-09-2009 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Nick Cohen
Brytyjski dziennikarz i komentator polityczny, obecnie jest publicystą tygodnika "The Observer", występuje często jako komentator telewizyjny, pracuje również dla magazynu "Standpoint".

 Number of texts in service: 23  Show other texts of this author
 Newest author's article: Kto się boi przyznać, że boi się islamizmu?
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 6811 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)