|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Stalowa wola wybicia się na świeckość [1] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Ten tekst będzie
wyjątkowy. To nie przechwałki. Wyjątkowy, bo nie zdarza mi się za często pisać
pozytywnie o naszych politykach. Pozytywnie o politykach prawicowych nie
zdarzało mi się dotąd pisać w ogóle.
Prezydent Stalowej Woli, Andrzej Szlęzak, jest z pewnością
wyjątkowy. Podjął w czasie swego urzędowania kilka budzących uznanie decyzji,
cieszy się bardzo dobrą opinią jako dobry gospodarz swojego miasta. A jednak nie
chciałbym, aby ten tekst był odbierany jako pean na cześć prezydenta Stalowej
Woli, gdyż niektóre jego poglądy i działania kładą się cieniem na jego
niewątpliwych osiągnięciach. Głównym zamysłem tego tekstu jest więc nie hymn ku
czci, ale pokazanie, że można uprawiać twardą i skuteczną politykę względem
Kościoła i nie bać się o głosy poparcia. Pozytywny przekaz tego tekstu jest moim zdaniem kluczowy
dla rewolucji wyznaniowej w państwie. Mało kto chyba wierzy bowiem, że uległa i klerykalna polityka naszych władz wobec Kościoła wynika z tego, że są oni
gorliwymi katolikami i uważają, że promowanie Kościoła jest najlepsze dla
państwa. Decyzje klerykalne podejmowali także politycy, których trudno
podejrzewać o szczególną bigoterię. Główną przyczyną polskiego klerykalizmu jest
więc strach i niewiara w możliwość rządzenia wbrew zgodzie lokalnego proboszcza i biskupa. Strach ten jest oczywiście czasami uzasadniony, zwłaszcza jeśli jest
się złym politykiem, to wówczas poparcie kleru lub przynajmniej brak krytyki
jest często biletem do władzy.
Dziecko COP
Stalowa Wola to jedno z najmłodszych miast w Polsce, prawa
miejskie ma bowiem dopiero od 1945 r. Leży w jednym z najbardziej
sklerykalizowanych regionów Polski — w północnej części województwa
podkarpackiego. Kluczowy dla powstania miasta był projekt Centralnego Okręgu
Przemysłowego sprzed wojny, który przewidywał budowę Zakładów Południowych (Huta i Elektrownia) na terenie wsi Pławo. Wkrótce osiedla przyfabryczne zaczęto
nazywać Stalową Wolą, nawiązując tym do słów gen. Tadeusza Kasprzyckiego, który
projekt COP nazywał „stalową wolą narodu polskiego wybicia się na nowoczesność".
W tym przemysłowym mieście, które w ciągu 60 lat istnienia
mocno stanęło na nogach, Kościół znalazł swoje zacne miejsce. 7 kościołów
obsługuje ok. 60 tys. dusz. Ku chwale Pana grają sportowcy z
Katolickiego Klubu Sportowego „Victoria"
przy Bazylice Matki Bożej Królowej Polski. Nad formacją katolicką czuwają
placówki edukacyjne pod wezwaniem Jana Pawła II: dwa przedszkola, jedna
podstawówka, jedno gimnazjum, jeden zespół szkół i jedna uczelnia; nadto
katolickie gimnazjum i ogólniak (obraz ten psują przedszkola imienia Żyda
Brzechwy i wolnomyślicielki Konopnickiej, szczęśliwie jednak lokujące się przy
ulicach księży Skoczyńskiego i Popiełuszki).
Endecja unowocześniona
Andrzej Szlęzak (45 l.) jest historykiem z wykształcenia, a przed objęciem urzędu prezydenta miasta był pracownikiem samorządowym i radnym.
Początkowo związany z lokalnym PiSem, kiedy jednak po wyborach w 2002 r., gdy po
raz pierwszy został prezydentem, zawiązał nieformalną koalicję z lewicą, z partii braci Kaczyńskich został usunięty. W 2006 r. do władzy poszedł pod
szyldem SiP (komitet Samorządność i Praworządność) i hasłem „Jestem gruby,
jestem łysy, ale mam pomysły" — i zdeklasował kontrkandydatkę z PiSu, zdobywając w drugiej turze głosowania prawie 69% głosów (za to został zaproszony przez
Instytut Studiów nad Przywództwem Colegium Civitas z Warszawy, aby opowiadać
młodzieży o przywództwie w działaniu). Szlęzak nie jest z pewnością politykiem w amerykańskim stylu — ładnie wyglądającym przed kamerami z całą uśmiechniętą
rodziną. Jego uroda jest obiektem licznych złośliwych komentarzy na forach
internetowych. „To stary gbur i kawaler" — narzeka ktoś ze Stalowej Woli. Inny
moralista dodaje: „Powinien bać się Boga, bo przecież żyje w związku
niesakramentalnym".
Ten jednak mediów nigdy nie unikał, mówić potrafi i umie
być innowacyjny. Za jego prezydentury powstała nowa kanalizacja i nowe drogi.
Cały czas w mieście trwają remonty i budowy. Wkrótce rusza budowa jedynego na
Podkarpaciu
turbo-ronda oraz budynek Politechniki
Rzeszowskiej.
Kiedy widmo załamania stanęło przed zakładami przemysłowymi
Stalowej Woli w związku z dużymi podwyżkami cen prądu, kroczył na czele
manifestacji w Rzeszowie przeciwko monopolistycznym podwyżkom opłat za energię
elektryczną.
Hasło wyborcze o pomysłach nie było palcem na wodzie
pisane. Jednym z jego najoryginalniejszych działań było zlikwidowanie
nieefektywnej straży miejskiej kosztującej miasto milion złotych rocznie. W ramach oszczędności na straży, można było zwiększyć liczbę patroli policyjnych.
„Oto najmądrzejszy prezydent w Polsce" — zachwyca się serwis Konserwatyzm.pl.
Jeszcze odważniejszym działaniem było postawienie na inwestycje w szkolnictwo
wyższe. Odważne, gdyż prawo przekazuje te sprawy na wyższy szczebel
administracyjny państwa. Brak zaangażowania gmin w te sprawy tłumaczy się zawsze
brakiem podstaw prawnych. „Taki
ośrodek przemysłowy jak Stalowa Wola musi mieć zaplecze naukowo-badawcze. Żeby
miasto się rozwijało, musi mieć wyższe uczelnie, profesorów, doktorów
habilitowanych, takich ludzi, którzy będą tu rozwijać najnowocześniejszą myśl
techniczną. Wyższe uczelnie od średniowiecza są jednym z najważniejszych
czynników miastotwórczych — mówi Szlęzak, i dodaje: — Dla nas to niezwykle
ważne. Miasta, które są dużymi ośrodkami akademickimi, wiedzą, z czego żyją, np. w Lublinie uczelnie są największymi pracodawcami." Projekt pod nazwą „Stworzenie
kompleksowej bazy naukowo-dydaktycznej i socjalnej dla uczelni wyższych w Stalowej Woli jako ośrodka intensyfikacji rozwoju gospodarczego i społecznego
Polski Wschodniej" został jednak zakwestionowany przez wojewodę podkarpackiego
oraz Regionalną Izbę Obrachunkową. „Prawa do rozwijania ośrodka akademickiego
będziemy bronić jak niepodległości" — zapowiedział Szlęzak, po czym poszedł do
sądu administracyjnego i sprawę wygrał — miasto może wydawać swoje środki na
uczelnie wyższe, orzekł sąd wojewódzki. Prezydent chce, aby lokalna baza
akademicka stała się impulsem do rozwoju nowoczesnej gospodarki. Mimo iż sam
jest historykiem z wykształcenia, stawia na twardą naukę: „W przyszłym roku
miasto będzie wypłacać stypendia studentom kierunków ścisłych i przyrodniczych.
Chcemy przyciągać ich także najlepszą bazą techniczną, a w przyszłości również i socjalną".
Z drugiej jednak strony, na swoją głowę ściąga liczne gromy, kiedy przypomina,
iż jest politykiem utożsamiającym się z dziedzictwem przedwojennej endecji.
W 2007 r. forsował wprowadzenie godziny policyjnej dla młodzieży (zakaz
przebywania po 22. poza domem bez opiekunów). Jeszcze więcej emocji wzbudził
jego pomysł radykalnego podwyższenia opłaty za przedszkola, co z pewnością nie
ułatwiłoby obojgu rodzicom pogodzenia pracy zawodowej z wychowywaniem dziecka.
W prasie ogólnokrajowej zaistniał jako „rasista", po tym, jak zaoferował
finansowanie lokalnej drużyny sportowej pod warunkiem, że będą tam grali
wyłącznie Polacy. Wyjaśniał wówczas: „Nie
chcę, aby pieniądze, dodam duże pieniądze jak na możliwości miasta — poszły na
utrzymanie paru Amerykanów lub Chorwatów. Bo oni pograją rok, pobawią się i wyjadą ze Stalowej Woli. Dysponujemy pieniędzmi podatników, dlatego nie powinny
być one zmarnotrawione na jednorazowe utrzymanie obcokrajowców, ani na
jednoroczne utrzymanie się w lidze. Tylko winny być wydane sensownie i perspektywicznie. Czyli powinny umożliwić naszym koszykarzom, szkolącym
się w Stalowej Woli grę w najwyższej lidze i zdobywanie umiejętności. Bo jeśli
nie będą grać, tylko — jak do tej pory nasi zawodnicy — podawać piłki, to
38-milionowy naród nadal nie będzie w stanie wychować trzydziestu koszykarzy
potrafiących grać na światowym poziomie."
— Nie jestem rasistą! — zarzekał się przy tym. — Mam to gdzieś, jak ktoś tak o mnie mówi. Jestem endekiem, dla mnie liczy się kompetencja i przywiązanie do
polskości.
Jest jednak o tyle nietypowym endekiem, że potrafi się sprzeciwiać „narodowym
świętościom". Kilka tygodni temu znów głośno było o nim w prasie ogólnopolskiej — jako jedyny prezydent ostro sprzeciwił się kultowi Powstania Warszawskiego. W odpowiedzi na wojewódzki nakaz, wniósł do wojewody o zwolnienie go z obowiązku
hołdu dla Powstania:
"Z przykrością muszę poinformować Pana, że uważam za oburzające powiązanie
uczczenia syrenami alarmowymi rocznicy wybuchu Powstania warszawskiego z obligatoryjnymi ćwiczeniami systemów alarmowych. Nie waham się nazwać takich
działań jako manipulacji rodem z PRL.
Jest to zmuszanie metodami administracyjnymi do czczenia kolejnej katastrofy
militarnej i politycznej w naszych dziejach. Który normalny naród buduje swoją
tożsamość na klęskach?
Uważam to za niedopuszczalne od strony działań prawnych i wysoce szkodliwe ze
względu na kształt naszego patriotyzmu. Nasz region związany jest z tradycją
Centralnego Okręgu Przemysłowego, który był przedsięwzięciem pokazującym rozmach i skuteczne działanie dorównujące najnowocześniejszym rozwiązaniom technicznym i organizacyjnym na świecie.
W oparciu o taką tradycję chcemy budować nasz patriotyzm. Z niej możemy być
dumni zarówno wobec siebie jak i świata, a nie z szaleńczych zrywów od początku
skazanych na bezprzykładną katastrofę militarną, polityczną i humanitarną.
Powstanie warszawskie nie buduje w świecie obrazu Polski jako kraju, w którym
myśli się racjonalnie i działa skutecznie."
Prawo i sprawiedliwość w działaniu
Jeszcze większym wyzwaniem był lokalny Kościół katolicki.
W ubiegłym roku, w związku z jubileuszem Centralnego Okręgu Przemysłowego z którego zrodziło się miasto, biskup Andrzej Dzięga, ordynariusz sandomierski,
wymyślił ustanowienie miejskiego odznaczenia „Pater Urbis" (ojciec miasta), i aby daleko nie szukać, zaproponował od razu przyznanie tych tytułów dla ojca
świeckiego (Eugeniusza Kwiatkowskiego) oraz duchowego — swojego pomocnika, bpa
Edwarda Frankowskiego. Ponieważ w Radzie Miasta dominuje PiS, więc życzeniu
biskupa stało się zadość i odtąd za swojego „ojca" stalowowolanie mają jednego z czołowych fanów Radia Maryja.
Nowy „Pater Urbis" musiał najwyraźniej dojść do wniosku, że skoro jest on
jedynym żyjącym „ojcem miasta", toteż na jego barkach leży prowadzenie mieszczan
zarówno w sprawach duchownych, jak i świeckich. Mając na względzie to, że
Kościół bezskutecznie od czasu upadku komuny zabiega u władz świeckich o przyznanie atrakcyjnej działki pod budowę ósmego już kościoła, biskup Frankowski
postanowił sprawę definitywnie zakończyć. W tym celu nie udał się na władz
miasta, jak to było nim został uznany za „ojca miasta", ale do ludu.
1 2 Dalej..
« (Published: 21-09-2009 Last change: 09-12-2010)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 6812 |
|