|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Philosophy »
Emmanuel Levinas i teoria mediów [2] Author of this text: Christoph von Wolzogen
Translation: Adam Gałamaga
Język jest
wyrocznią, powiedział już Heraklit, i tak samo pierwotnie jest on etosem, który
poprzedza rozum. Także Levinas wskazuje na to, iż (biologiczna) kwestia „walki o byt", która pojawiła się w XIX w. wraz z Darwinem, przykryła etyczny sens tego
związku z bytem, pomimo iż właściwie powinna była go zainicjować. Zależy więc
bardzo od tego, jak interpretuje się „naturalny obowiązek" owego głosu
skierowanego „ku drugim stworzeniom". Czy w głosie tym wyraża się naturalizacja
etyki, czy może raczej wzniesienie problematyki etyczno-komunikacyjnej ku
ekspozycji? Pierwszą możliwość nadmienia Herder, by zaraz ją odrzucić:
„Gdyby fizjologia zaszła tak daleko, że przedstawiałaby naukę o duszy, w co
mocno wątpię, wprowadziłaby do tego zjawiska niejeden promień światła z analizy
struktury nerwów, ale być może podzieliłaby je na pojedyncze, zbyt małe i niewyraźne sploty".
[ 9 ] Opłaca się jednak pozostać przy temacie nieco dłużej, bo te
naturalistyczne bezdroża (nadal) dominują teorię mediów i są związane z wyraźnie
instrumentalnym pojęciem komunikacji (a zatem i etyki). Mam na
myśli tak zwaną teorię o projekcji organicznej, według której narzędzie (medium)
jest przedłużeniem ciała, przy czym dochodzi do eksterioryzacji jego funkcji. Ta
teza niemalże natychmiast prowokuje zarzut, iż w rzeczywistości chodzi tu o problematyczny antropocentryzm i o wątpliwą utopię „eksternalizacji języka",
jaka leży u podstaw idei hipertekstualności. Podczas gdy jednak Andre
Leroi-Gourhan (1980) i Marshal McLuhan (1968) — którzy zwykle są nazywani
autorami tej koncepcji — wprowadzają hipotezę o (medialnym) poszerzeniu
physis po prostu jako hipotezę, nie uzasadniając jej przy tym, to u jej pomysłodawcy Ernsta Kappa argumentacja ukazuje się dużo bardziej
zróżnicowana i skomplikowana.
Główne założenie
Kappa jest właściwie proste: "Tak zwane «narzędzia» rzemieślnika, instrumenty
sztuki, aparaty nauki [...], nawet fale powietrza puszczone w ruch przez ludzkie
odgłosy i mowę, należą zgodnie z logiką do kategorii projekcji uformowanej przez
materię, którą — bez względu na to, czy podkreślona zostanie głównie physis
czy psyche, bądź też oba w monistycznym ujęciu — mogę nie popełniając
błędu nazwać projekcją organiczną".
[ 10 ] Interesujące u Kappa jest uzasadnienie „projekcji
organicznej", której metaforyczny charakter jest przez niego wyraźnie
podkreślony. Że chodzi tutaj w istocie nie tylko o kulturowo-historyczne, ale
także o etyczne bądź „semiotyczne" uzasadnienie teorii poznania, która ma
za przedmiot nie tylko pośredniczenie między tym, co wewnątrz i tym, co na
zewnątrz, ale także obcowanie z „techniczną oprawą", pokazuje już użycie
wyrażenia «narzędzie» (niem. „Zeug") w jego relacji do „myślącej i działającej
jaźni". Szczególnie interesujące jest przy tym użycie kinematycznego języka
znaków z cechami ekonomii myślenia
[ 11 ], którą Kapp wyraźnie odnosi do
dzieła A Method of Expressing by Signs the Action of Machinery wczesnego
pioniera komputeryzacji Charlesa Babbage’a.
W każdym razie
Kappa metoda „kinematycznego języka znaków" bądź „znikomego wyrażenia"
przypomina zwrot często używany przez Nietzschego: „przeciwieństwo nie jest
«niepoprawne» i «prawdziwe», ale "skróty znaków" w przeciwieństwie do samych
znaków. Istotne jest tworzenie form, które reprezentują wiele ruchów, istotne
jest wynalezienie znaków dla całych rodzajów znaków." Przy tym decydujące jest,
czy postrzega się w „znaku" Nietzschego tylko neurofizjologiczną „zasadę
niezróżnicowanego kodowania" (Johannes Müller), według której komórki nerwowe
kodują wprawdzie intensywność pobudzenia, ale nie jej jakość, czy też zarazem
(etycznie całkiem ważne) otwarcie intersubiektywnej przestrzeni (nie)rozumienia.
Pojęcie
„kinematycznego znaku" Kappa i Nietzschego prowadzi w każdym wypadku
bezpośrednio do nielinearnego rozumienia języka i tym samym do metafory „sieci",
która wydaje się być dla zrozumienia medialności bardzo obiecująca. Nie wolno
jej jednak wyobrażać sobie, jak Kapp by powiedział, jako modelu „technicznej
oprawy", bo jeśli „sieć" zostanie zrozumiana jako n-wymiarowa matematyczna
przestrzeń, w którym słowa byłyby „węzłami" będącymi we wzajemnej relacji
poprzez liczbę negatywnie różniczkowych odnośników, to zarówno wymiar rozwoju,
jak i wymiar odsyłający, a zatem i relacja języka do świata pozostają
nieuwzględnione. Już Kant rozróżniał w swojej pracy o matematyku Kästnerze
pomiędzy „przestrzenią geometry" (których jest wiele), a przestrzenią
metafizyka, która jest właśnie tą przestrzenią, w której mogę określić jakieś
miejsce jako "moje miejsce", a także zakomunikować to innym.
Apologeci
idei hiperteksu chcieliby z kolei "jasno powiedzieć, że linearne pisma muszą
stać się jeszcze przedmiotem prac hermenautyków [!]"
[ 12 ] i ignorują przy tym w prosty sposób fakt, iż
teksty poddają się zasadniczo interpretacjom, a zatem są zdane na żywego
czytelnika, a nie na maszynę.
Jak
wygląda więc i jak mogłaby wyglądać idea dialogu opartego na wiedzy w epoce
cyfrowej? Frank Hartmann dzieli się w swojej Mediologii ciekawym
spojrzeniem: „Jaki jeszcze może być pożytek z umiejętności zapamiętania tysięcy
wersów, podczas gdy są one w każdym czasie w zasięgu ręki? Uczenie się na pamięć w celu identycznej reprodukcji wiedzy ostatecznie nie tylko kształci umysł, ale
też go obciąża, i może dlatego być postrzegane za wyraz brakującej kulturalnej
organizacji medialnej pamięci. W obliczu nowych medialnych technik pamięci
specyficzne zapominanie indywidualnie zachowanych zasobów wiedzy przedstawia
produkcyjną stratę indywidualnej pamięci: strata ta może zostać ujęta w relację z umożliwioną przez to wolnością. Ze względu na "technicyzację" pojemności nowy
człowiek, który tutaj powstaje, jest wprawdzie określany przez Serresa jako
„człowiek bez zdolności". Nowa kreatywność manifestuje się za to także w sposób
techniczny — na przykładzie sieci peer-peer bądź kolaboracyjnych platform do
uczenia się bądź pracy ukazuje się już zdecentralizowana, tematycznie dobrana
reorganizacja zasobów kultury poprzez powiązania. Gdy powstaje przestrzeń wiedzy o hipertekstualnej strukturze, to jego odpowiednio zdecentralizowanym
kulturalnym użytkowaniu nic nie stoi na drodze. Zapis wiedzy, która nie opiera
się na żadnym centralnym serwerze, jest przy tym prawie że niezauważonym skokiem
kwantowym do nowej kulturalnej topologii rozproszonej wiedzy."
[ 13 ]
Na tę
długą mowę myślącego o korzyści sofisty sceptyczny sokratyk odpowie raczej
krótko: ta nowa idea dialogu jest ujęta w obrazie, w fatalnym obrazie projekcji
organicznej. Za pomocą tego obrazu Ernst Kapp chciał — jak widzieliśmy — tylko
powiedzieć, że punktem wyjścia dla wszelkiej techniki jest ludzki dostęp, a nie hipostazacja wewnętrznej sieci na zewnątrz, która — jeśli staje się
samodzielna — obywa się bez człowieka. Jeśli któregoś dnia wirtualne biblioteki
zastąpią analogiczne zasoby książkowe odpowiadające zbiorczej zasadzie
pochodzenia, to zniknie tym samym warunek wiedzy, według którego trzeba
doświadczyć samemu. W ten sposób sieci stają się zbyteczne, bo nie ma
nikogo, kto by ich potrzebował. I przede wszystkim: nowy człowiek nie będzie
potrafił niczego znaleźć, bowiem brakuje mu decydującej kompetencji szukania,
według której, jak powiada Augustyn, trzeba w pewnym sensie już znaleźć, by móc
odszukać (co jednak dla Nowego Człowieka bez zdolności i pamięci nie jest
możliwe z definicji).
Krótko
mówiąc: sceptyczny sokratyk opowiada się za bezużytecznością, a zatem jak Hugo
von Hofmannsthal (1921) za drogą „od cyfry do wizji". Nie przeszkodziłoby mu
nawet, jeśli miałby niewiele bądź żadnych zdolności. Ale potrzebuje on do życia
jakiegoś doświadczenia, na przykład gdy spotyka kogoś pośrodku Moskwy (gdzie jak
wiadomo wciąż mieszka nowy człowiek socjalizmu) deklamującego (z pamięci!)
Puszkina. Czy adepci sieci zapomnieli (Nietzsche jeszcze o tym wiedział), że na
początku sztuki jest ból, przed którym najnowocześniejsza medycyna wciąż stoi
przed zagadką? I czy zapomnieli oni, że język jest „przeżywaniem" świata, ze
względu na które średniowieczni scholastycy mówili o „smakowitym poznaniu" (sapida
scientia)? Prekursorzy nowej sieci chcieliby tymczasem języka bez
cierpienia, czystego jak kryształ. Ja jednak przypominam słowa Nietzschego o tym, że najbardziej szalonym „być może" jest zniesienie cierpienia, zniesienie
„zła bytu". I przypominam o opisie człowieka przez Herdera jako „zwierzęcia
uzdolnionego w język" (zoon logon echon): „Zdaje mu się, że swobodniej
oddycha, dając upust szalonemu, dręczącemu uczuciu; wydaje się, że wraz z westchnieniami pozbyło się części bólu, a przynajmniej z pustego przestworza
wchłonęło w siebie nowe siły do przezwyciężenia go, napełniając jękiem głuche
cyklony."
Do czego
zmierzam powołując się na Levinasa pozwala się być może najlepiej przedstawić za
pomocą centralnej myśli Nietzschego, w której Werner Stegmaier słusznie widzi
właściwą pointę jego działa, a która w zdumiewający sposób antycypuje główny cel
francuskiego filozofa:
"W
komunikacji między indywiduami stale istnieje niebezpieczeństwo wzajemnej
obrazy, zarówno poprzez zrozumienie, jak i poprzez niezrozumienie.
Nietzsche rozumie tę komunikację przez pryzmat cierpienia, cierpienia
wynikającego z jednej strony z zostaniem zrozumianym, z drugiej strony z pozostaniem niezrozumianym. Logicznie patrząc jest to aporia; zamiast tego używa
on języka etyki: 'trzeba przyznać swoim przyjaciołom możliwość nierozumienia'.
Relacja, która od początku nie charakteryzuje się rozsądkiem, ale zranieniem,
jest także od początku relacją etyczną. Domaga się ona i wymaga
etyki. Nie wymaga jednak ona etyki w postaci uzasadnienia ogólnych norm, przeciw
którym Nietzsche skierował głównie swoje pisma polemiczne, ale etyki w relacji
inter-indywidualnej. Jest ona, w perspektywie znaków, etyką użycia
znaków."
[ 14 ]
Tak jak
Nietzschemu nie chodzi Levinasowi o (wymagające uzasadnienia) aspiracje uznania
pomiędzy indywiduami — bo są one wobec wzajemnie zadanych ran już spóźnione -,
ale zupełnie fundamentalnie i radykalnie o narażenie (eks-pozycję), jakie
przedstawia słowo; już samo człowieczeństwo jako takie jest narażeniem, ponieważ
oznacza ono — jako interpersonalność — niemożliwość nie-mowy. To właśnie jest
„naturalny obowiązek", o którym mówi Herder — słowo „dźwięczy, wzywa echo
podobnie czującej, nawet wtedy, kiedy nie ma żadnej".
1 2 3 Dalej..
Footnotes: [ 10 ] Kapp,
Ernst: Grundlinien einer Philosophie der Technik [1877], Düsseldorf,
1978. [ 11 ] Termin
„ekonomia myślenia" (niem. „Denkökonomie") jako charakterystyczny dla różnych
odłamów pozytywizmu określa, podobnie jak tzw. brzytwa Ockhama, możliwie dużą
redukcję pojęć metafizyki (przyp. tłum.). [ 12 ] Bolz,
Norbert: Am Ende der Gutenberg-Galaxis. Die neuen Kommunikationsverhältnisse,
Monachium 1993, s. 222. [ 13 ] Hartmann,
Frank: Ansätze einer Medientheorie der Kulturwissenschaften, Wiedeń 2003,
s. 181. [ 14 ] Stegmaier,
Werner: Nietzsches Zeichen, w: Nietzsche-Studien, tom 29 (2000),
s. 45 i 65. « (Published: 02-02-2010 )
Christoph von Wolzogen Urodzony w 1948 roku, profesor filozofii na Uniwersytecie im. J. W. Goethego we Frankfurcie nad Menem. Doktorat i habilitacja o Martinie Heideggerze. Recenzent "Frankfurter Allegemeine Zeitung", "Die Welt" oraz "Neue Züricher Zeitung". Uznawany za jednego z najwybitniejszych znawców filozofii Emmanuela Levinasa w Niemczech. Liczne prace z zakresu teorii relacji, neokantyzmu, filozofii dialogu i teorii mediów. W 2002 roku założył poradnię filozoficzną o nazwie Denkberatung. | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7118 |
|