|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
The Bible » »
Definiowanie boga i człowieka w Księdze Rodzaju [2] Author of this text: Ryszard Paradowski
Są zatem w tekście dwie opowieści o stworzeniu, przy czym różnice między nimi nie sprowadzają się do
kolejności stwarzania; zresztą również znaczenie kolejności nie sprowadza
się do tego, że można dzięki temu same opowieści od siebie odróżnić.
Kolejność stwarzania rzutuje wprost na sposób widzenia i definiowania
„boga" w każdej z dwóch opowieści. Jeśli bowiem Bóg z opowieści
drugiej (tej o prochu itd.) stwarza w kolejności przez siebie w sposób
arbitralny ustalonej — stwarza człowieka (zresztą w tej roli tylko mężczyznę)
na pustym miejscu, tuż po stworzeniu „nieba i ziemi", potem dopiero rośliny,
po nich zwierzęta, a na końcu
kobietę, a w pierwszej stwarza wszystko w kolejności zgodnej z logiką, znaną
skądinąd, a mianowicie (z grubsza biorąc), z naukowego obrazu świata
(najpierw sprawy kosmiczne, potem rośliny, zwierzęta morskie i lądowe, małe i duże, a na końcu człowieka, zresztą tu (i tylko tu!) „na swój obraz",
to są to dwaj zupełnie różni „bogowie", skoro jeden z nich liczy się z jakimś wyższym wzorem, może z jakimś „prawem" („prawem przyrody"?),
albo wręcz z jakimś wyższym „dobrem", a drugi nie liczy się właściwie z niczym, a jedynym „prawem" jest jego własna wola. Trudno oprzeć się wrażeniu,
że pierwszy (ten od sześciu dni stworzenia) liczy się z jakimś wyższym
wzorem, uważając go za „zbożny" (a nawet być może, jak sugerują niektórzy,
wcale nie tworzy „z niczego"), drugi (ten od zakazu i grożenia śmiercią
za jego złamanie) sam decyduje o tym, co"zbożne".
Wydaje się oczywiste, że bogiem religii może być tylko jeden z nich, drugi
zaś jest jego wyraźnym zaprzeczeniem, chociaż słowo „bóg" oznacza
(i symbolizuje) każdego z nich.
Przejście od stwarzania świata do stwarzania człowieka jeszcze
bardziej uwypukla różnicę między
obydwoma „bogami", wprowadzając zarazem między nimi pewne rozróżnienie
pojęciowe.
W pierwszej opowieści Bóg stwarza, określając mianem „człowieka",
kobietę i mężczyznę, przy czym stwarza ich jednocześnie (a więc już choćby z tego powodu nie sugerując jakiejś szczególnej różnicy między nimi), nie
ustanawia żadnego hierarchicznego porządku w łączącej ich relacji i, co
szczególnie ważne, nie zabrania im „spożywania owoców z drzewa wiadomości
złego i dobrego", a więc nie nakłada na nich żadnych ograniczeń w kwestii
„poznania", a w istocie — samodzielnego rozstrzygania co dobre i złe.
Dostrzegamy to wszystko z łatwością, bo tym, co się szczególnie rzuca w oczy w drugim opowiadaniu, a co w sposób zasadniczy odróżnia „człowieka" z pierwszego opowiadania od „człowieka" z drugiego opowiadania (i,
ostatecznie, „boga" z pierwszego opowiadania od „boga" z opowiadania
drugiego), jest to, że w drugim człowiekiem jest tylko mężczyzna, relacja między
nim a kobietą jest hierarchiczna a porządek — autorytarny: o tym co dobre i złe
decyduje wyższy szczebel hierarchii, zabraniając pod groźbą śmierci „spożywania
owoców". Żeby nie było wątpliwości, że relacja między mężczyzną i kobietą jest hierarchiczna, kobieta stworzona zostaje (zresztą z drugorzędnego
kawałka ciała mężczyzny, a nie, jak on, ze szlachetnego, pierwotnego materiału — gliny [ 6 ])
dopiero po zwierzętach, je bowiem najpierw stworzył „Stwórca", kiedy
przejęła go współczuciem samotność mężczyzny. A co nie mniej ważne -
stworzył zwierzęta mężczyźnie „do pomocy", które to kryterium
zastosował następnie do kobiety, określając tym samym jej wartość -
pozwalając mężczyźnie określać jej wartość z pomocą tego kryterium. I co z kolei nie najmniej ważne — pozwalając mu każdorazowo określać pozycję
kobiety i zwierząt w hierarchii w zależności od ich aktualnej przydatności. Dlatego, w kulturze tradycyjnej,
czasem ważniejsza i cenniejsza jest kobieta, a czasem osioł [ 7 ].
Kim (czym) jest ten Bóg, ustanawiający hierarchię i zasadę
arbitralnego decydowania przez wyższy szczebel o tym co dobre i złe, a za człowieka
uznający jedynie mężczyznę? I kim (czym) jest tamten Bóg, stwarzający,
jako człowieka, zarówno kobietę jak i mężczyznę, nie różnicujący ich
hierarchicznie, a więc nie ustanawiający władzy mężczyzny nad kobietą, nie
zabraniający im (pod groźbą śmierci!) samodzielnego rozstrzygania o tym co
dobre? Na pewno nie jest to
ten sam „bóg".
Dwa
pojęcia człowieczeństwa i „obraz Boży"
Przede wszystkim warto zauważyć, że tylko człowiek z pierwszego
opowiadania, a więc kobieta i mężczyzna (człowiek jako jedność kobiety i mężczyzny),
stworzony został „na obraz Boży", tylko kobieta i mężczyzna, stworzeni
jednocześnie i nie usytuowani względem siebie hierarchicznie i zdolni do
samodzielnego rozstrzygania o tym, co dobre i złe, są „obrazem Bożym",
gdy tymczasem o żadnym „obrazie Bożym" nie czytamy w związku ze
stworzeniem tylko mężczyzny w roli „człowieka", w związku z zakazem
samodzielnego definiowania dobra czy
przydaniem człowiekowi do pomocy kobiety. Biorąc jednak pod uwagę, że każdy
twórca przejawia się i realizuje w swoich wytworach, możemy przyjąć na
chwilę, że również ten „człowiek" stworzony został „na obraz Boży",
skoro ten, który go stworzył, nazwany został „bogiem". Ale jakże inny to
„bóg" i jak odmienny to „obraz". Tam równi sobie (albo lepiej: traktujący
się nawzajem jak równi) mężczyzna i kobieta, tu — mężczyzna, przyznający
kobiecie jako takiej „uniwersalny" status pomocy domowej; tam swoboda
rozstrzygania przez nich bez oglądania się na wyższy szczebel hierarchii o tym co dobre, tu — groźba kary śmierci za próbę tego rodzaju.
Tak więc „bóg" to ktoś, kto się liczy z wyższym wzorem, ale też
ktoś, kto się nie liczy z niczym, albo coś, czyli symbol kogoś
takiego. „Bóg" to człowiek, składający się z kobiety i mężczyzny,
albo inaczej — relacja między równymi sobie kobietą i mężczyzną, i człowiek,
sprawujący „naturalną" władzę nad kobietą, powiedzmy ogólnie — nad
innym człowiekiem. I tu warto zwrócić uwagę, że, zgodnie z wyraźnie wyrażoną
intencją opowiadania, człowieka hierarchicznego i zależnego (człowieka jako
relację między szczeblami hierarchii) stwarza wprawdzie „Bóg", ale jednak
nie stwarza go na „obraz Boży", „obraz Boży" jako symbol tego co
uniwersalne, tego co absolutne, odnosi
się wyłącznie do człowieka niehierarchicznego i wolnego. I jeszcze wyraźniej:
człowiek hierarchiczny, funkcjonujący w ramach relacji panowania i posłuszeństwa,
nie jest tym co absolutne, ale tym, co względne. Zważywszy na to, że relacja
panowania i posłuszeństwa jest podstawową wartością, zasadą i relacją
religii (a już na pewno religii, dających Biblii swoją religijną
interpretację), Biblia wydaje na religię wyrok: religijny obraz świata nie
jest „obrazem Bożym", religijny obraz świata nie jest absolutny, jest
partykularny [ 8 ].
Ale to tylko wstępne rozdanie ról: „boga", który, jako najwyższy
szczebel hierarchii, pretenduje do roli absolutu, pozwalając i nakazując każdemu
szczeblowi hierarchii pełnić rolę (mniejszego) absolutu w stosunku do
szczebla niższego, i „boga", który jest relacją, i który (jako
„obraz") oznacza, że absolutem jest sama relacja [ 9 ],
zresztą zarówno hierarchiczna, jak i nie hierarchiczna, oraz „boga",
wyniesionego ponad nich obu w pojęciu „obrazu", będącego absolutem par
excellence, w której to roli nie występuje jednak nic trzeciego, ale jeden z nich — „bóg" relacji niehierarchicznej. „Obraz Boży" jest właśnie
tym terminem, który odróżnia boga porządku niehierarchicznego od boga
panowania i posłuszeństwa. Bóg biblijny, oznaczający zarówno porządek
hierarchiczny, jak i niehierarchiczny, a zarazem prymat ogólny tego
niehierarchicznego porządku (odmiennie niż to ma miejsce w rozstrzygnięciach
religijnych, które odwrotnie ujmują relację między porządkami [ 10 ]),
jest więc raczej czymś w rodzaju „boga filozofów", niż „Boga"
religii.
1 2 3 4 Dalej..
Footnotes: [ 6 ]
„Proch ziemi" to właśnie glina, wysuszona na pył pod działaniem słońca. [ 7 ] Odpowiednie przykazanie dekalogu, zaczynające się od słów „nie
będziesz pożądał…", ustanawia zasadniczo jednakową wartość
kobiety i osła [ 8 ] Może to na pierwszy rzut oka wprowadzać pewne zamieszanie pojęciowe,
bo albo religiami są te systemy światopoglądowe, dla których posłuszeństwo i hierarchia stanowią fundament aksjologiczny, zaś pozostałe (o ile takie
istnieją), a same nazywają się religiami, religiami nie są, albo
religiami są tylko te ostatnie. Wydaje się, że przyjęcie drugiego rozwiązania
zmuszałoby do uznania, że zbyt wiele systemów uważających się za
religijne religiami nie jest. Wyjściem jest jeszcze rezygnacja z merytorycznego kryterium, przesądzającego o nazwie i definicji, i powrót
do podejścia fenomenologicznego. Jest ono niewątpliwie wygodne dla
religii, usuwa bowiem w cień wątpliwości co do rzekomo uniwersalnego
(„absolutnego") charakteru jej systemu aksjologicznego. Ostatecznie więc
wspomniane zamieszanie wynika nie tyle z „nadmiernej" precyzji pojęciowej,
ile z przypisywania sobie przez religie statusu prawdy absolutnej. [ 9 ] Ściśle rzecz biorąc, absolutem, albo raczej, odpowiednio, połową
absolutu, jest z filozoficznego punktu widzenia zarówno relacja
hierarchiczna jak i niehierarchiczna między składającymi się na relację
stronami (podmiotami itp.) relacji. Nawiasem mówiąc, „absolutem", jeśli
zachować w filozofii to pojęcie, a co do tego nie ma jakichś zasadniczych
przeciwwskazań, może być tylko relacja, żadne „jedno" bowiem nie może
istnieć inaczej, jak tylko w relacji z jakimś innym „jednym". Operacją,
która ma uprawdopodobnić takie osobne istnienie (w szczególności takie
istnienie Boga) jest twierdzenie, że „człowiek jest niczym" („Bóg
jest wszystkim, człowiek jest niczym"), bo ostatecznie w koniecznej
relacji z nim istnieje Bóg już to jako przedmiot wiary człowieka
religijnego, już to jako przedmiot poznania teologa, już to jako symbol
kulturowy będący przedmiotem poznania kulturoznawcy. Religioznawstwo, nie
tylko wyznaniowe, ale również to, które pragnie uchodzić za naukowe,
przedmiotem definicji Boga nie
czyni całości, czyli koniecznej relacji
(jednej z trzech wymienionych powyżej), ale, zupełnie jak teologia,
„samego" Boga, chociaż relacjami (np. Bóg — świat), również się
zajmuje, ale przecież zajmuje się nimi również teologia, nie odnosząc
ich jednak do samej definicji Boga. Zob np. Bóg, w: Religie świata.
Wierzenia, bogowie, święte księgi. Encyklopedia PWN, Warszawa 2006,
s.119 i n. Tym bardziej
definiowaniem Boga w oderwaniu od koniecznej relacji zajmuje się
„filozofia religii". Zob. np. B. Davies, Wprowadzenie do filozofii
religii, Warszawa b. r. w.; K. Ward, Bóg. Przewodnik błądzących, Poznań
2006; J. Schmidt, Teologia
filozoficzna, Kęty 2006. [ 10 ] Por. Ewangelia wg św. Mateusza, gdzie zasada posłuszeństwa
(zwanego tu „miłowaniem Boga") jest absolutna („najważniejsza"), a zasada wzajemnego wymagania równego traktowania („miłowania bliźniego
jak siebie samego") rzekomo „równa temu", a w rzeczywistości -
względna (nie obejmuje podmiotu najwyższego i podmiotów od niego
pochodnych, a więc w istocie wszystkich podmiotów, będących wyżej od
nas w „absolutnej" skądinąd hierarchii). Mt 22, 36-39. Zob. też
pierwsze przykazanie chrześcijańskiego dekalogu. « (Published: 29-03-2012 )
Ryszard ParadowskiFilozof (metafizyka, filozofia kultury, filozofia polityczna), rosjoznawca, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, Instytutu Ameryk i Europy, gdzie jest zastępcą dyrektora do spraw nauki i wykłada filozofię i filozofię kultury. Ostatnio opublikował książkę „Metafizyka i kultura. Repetycje kartezjańskie”, Wydawnictwo Centrum Studiów Latynoamerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2011 i artykuł Religia jako ideologia, w kwartalniku: Środkowoeuropejskie Studia Polityczne (1/2012, Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu). Number of texts in service: 9 Show other texts of this author Latest author's article: W sprawie projektu Preambuły do Konstytucji Unii Europejskiej | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7899 |
|