|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Articles and essays »
Nie jest jeszcze tak źle Author of this text: Stanisław Pietrzyk
Buszując
ostatnio po dżungli medialnej, choć poprawniej byłoby buszować po buszu,
natrafiłem na lamenty imć Cejrowskiego Wojciecha nad opłakanym stanem edukacji w III RP. Profetyczne jego wizje, jakoby
ta upadła rodzić miała już wkrótce ino samych debili nie napawa nadmiernym
optymizmem, choć zapomniał ten Pan — lub świadomie przemilcza fakt, że onegdaj
bywało gorzej. Szczególnie wtedy, kiedy ta istotna dla kondycji ludzkiej
dziedzina znajdowała się w rękach towarzyszy
Ignacego Lojoli („Ad majorem Dei gloriam", co dobitnie wskazuje na cel
edukacji). Pan Cejrowski wiedzieć o tym powinien choćby z racji swego
wykształcenia i szczególnego przywiązania do wiary jedynej zbawczej katolickiej.
Osobnik ten, znany z wyjątkowego zacietrzewienia w stosunku do epoki
dyktatu jedynie słusznej ideologii pogubił się nieco, bo przecież On,
rocznik 64, edukował się w PRL-u czyli w czasach tak przez siebie
znienawidzonych. I chwali tamten poziom tresury umysłowej. Ze zrozumiałych
oczywiście względów. W przeciwnym razie musiałby zanegować wartość swoich
świadectw zdobytych w tamtych czasach
niesłusznych. Jakkolwiek po części przyznaję się do podobnego widzenia, choć z zupełnie innej perspektywy, to jednak pozwolę sobie zwrócić uwagę zatroskanemu
Cejrowskiemu, że nie taki diabeł straszny, jak On sam go maluje.
Kierunek, w jakim toczy się edukacja, powinien go
cieszyć. Po pierwsze sprzyja tworzeniu stada
osobników niezdolnych do samodzielnego myślenia, o co zawsze zabiegało tak
bliskie mu środowisko pasterskie. Z historii bowiem wiadomo, jak miłe przewodnikom duchowym były czasy
wszechogarniającej ciemności, w której jak na lekarstwo było umysłów światłych, a tym ową światłość często przedwcześnie i w sposób dalece nienaturalny gaszono.
Po drugie: „Jak trwoga, to do Boga" i „Gdy rozum śpi, budzą się demony".
Więc byłyby tłumy w kościołach a egzorcyści na podorędziu. Po trzecie:
ogólnie niski poziom edukacji przy jednoczesnym szerokim dostępie do
rozmaitych, często egzotycznych i dziwnych kierunków, a także łatwość w zdobywaniu różnych certyfikatów, świadectw i licencji powoduje, że wzrasta liczba obywateli z dyplomami, których
wartość niestety bywa mierna.
Wprawdzie krytykując obecny poziom edukacji
zapomina się o współczesnym natłoku
informacji i mnogości ich źródeł, przy których dawne czasy pod tym względem jawić się muszą jako mizerne i ubogie, lecz pamiętać należy, że jest to skutek gwałtownej ekspansji
naukowo-technicznej i coraz szerszego dostępu do mediów elektronicznych. Panta
rei, jak miał mawiać znany presokratyk z Efezu, a nurt jest coraz bystrzejszy,
więc tak chyba być musi. Ogrom wiadomości docierających w każdej niemalże chwili
do większości z nas przewyższa póki co
zdolność percepcji, więc takie są tego efekty.
Troszkę za daleko odbiegłem od
tematu, jakim miała być frustracja Cejrowskiego Wojciecha, w kierunku próby
analizy samego zjawiska skądinąd całkiem normalnego w świecie współczesnym. Pan
Cejrowski pomimo swych dyplomów i kształcących podróży nie wyzbył się ani krzty
rozmaitych, typowych dla skrajnej prawicy fobii. Nadal jego wypowiedzi są kseno- i homofobiczne. Nadal obraża wszystkich wokół, którzy nie podzielają jego
światopoglądu co, biorąc pod uwagę szlachetny cel, jaki przyświeca tego typu
audycjom (mam na myśli te podróżnicze), odnosi skutek odwrotny od zamierzonego,
umacniając tylko podziały i tworząc bariery.
Jak bardzo w tym działaniu różni się W.C. od wielkiego podróżnika i dziennikarza Antoniego Halika, zauważy każdy, kto oglądał cykle podróżnicze tego
ostatniego (i Elżbiety Dzikowskiej w ostatnich latach eskapad) i te z Cejrowskim w roli globtrotera (ostatnio per pedes i na bosaka). Różnica między nimi polega
przede wszystkim na stopniu poszanowania odrębności kulturowych i sposobie
przedstawiania różnic między kulturami
zachodu a tymi, które z różnym powodzeniem widzom obaj
przybliżali. Jakkolwiek nie mam
nic przeciwko samym programom Pana W.C., to jednak sposób przedstawiania
odrębności i inności jest — delikatnie
mówiąc — daleki od doskonałości. Przemilczę też brak rzetelności dziennikarskiej i lekceważący stosunek do faktów. Halik z atencją zagłębiał się w struktury egzotycznych kultur, niczym anatom
analizował organizmy często prymitywnych społeczności, by wzbogacić wiedzę
antropologiczną , socjologiczną i etnograficzną
wszystkich zainteresowanych oraz znosić bariery i podziały.
Wszystko, co robił, robił dla swoich
czytelników i widzów. A Cejrowski Wojciech? No cóż, ostatnio buddystów
potraktował w typowy dla siebie sposób, dowodząc
przy okazji swojej niewiedzy i głębokich uprzedzeń.
Wszędzie i zawsze podkreśla wyższość
kultury chrześcijańskiej — choć ta figura retoryczna
winna być postrzegana raczej jako
oksymoron, jeśli znamy kryminalną historię chrześcijaństwa.
Swego czasu, nie tak dawno zresztą, słyszałem jak grupa
rodzimych pielgrzymów wracając z jasnogórskich peregrynacji prowadziła żywą dyskusję obficie okraszaną kpinami i niewybrednymi epitetami pod adresem muzułmanów pielgrzymujących do fragmentów
brody Mahometa w Topkapi w Stambule. Byłem tym z lekka poirytowany, choć z drugiej strony śmieszyło mnie, że wznoszący modły do kawałka pomalowanej deski
drwią z tych, którzy robią to samo przed kopą włosów z brody swego proroka. Do
takiej kategorii typów ludzkich, z grubsza rzecz ujmując,
zaliczyłbym
Cejrowskiego. Jeśli nie zmieni swoich
poglądów, jeśli nadal będzie tak tolerancyjny, jak do tej pory — niewielu
potomnych zapamięta Go jako podróżnika. A Halik? Podobno „Kolumb odkrył Amerykę,
kiedy ścigał się z Halikiem. Indianie się zarzekali, że pierwszy był Halik".
A tak niejako na marginesie tych lamentów Pana W.C. należałoby oddać mu
sprawiedliwość przynajmniej w kwestii matematyki. Sobotni (21.04.), tragiczny
dla jednego z uczestników finał wędkowania z pokładu łodzi rybackiej jest chyba
rzeczywiście przykładem braków w edukacji matematycznej. O ile jest prawdą
oczywiście, jakoby motorówka ratownicza z SAR nie wypłynęła, bo ktoś doszedł do
wniosku, że kuter Halny i tak jest już w drodze do portu więc nie ma potrzeby
wysyłać jednostki. Jak wynika z informacji medialnych,
szyper kutra rybackiego, na którego pokładzie zasłabł jeden z uczestników
wyprawy wędkarskiej, powiadomił o tym Morskie Ratownicze Centrum Koordynacyjne w Gdyni. Według dziennikarskich relacji jednostka ratownicza SAR nie wyszła w morze, bo kuter był już niedaleko od portu. Nie wiem jak było w rzeczywistości a mając bardzo ograniczone zaufanie do dziennikarzy nie będę wyciągał żadnych
wniosków. Hipotetycznie jedynie założę, że gdyby tak było, jak wynikało z fragmentu przytoczonej wypowiedzi kogoś występującego w imieniu MSPiR,
świadczyć by to mogło o tym, że zbyt mało było zadań z matematyki
mówiących o zależności czasu od prędkości. No bo gdyby jednostka ratownicza,
poruszając się z prędkością ponad 30 węzłów, wypłynęła w kierunku kutra,
poruszającego się z prędkością 7 węzłów, byłaby w trakcie udzielania pomocy
medycznej zanim kuter dopłynąłby do nabrzeża, gdzie czekała karetka
reanimacyjna. Z podanych informacji wynika, że 59-letni wędkarz z Wielkopolski
zmarł krótko przed wpłynięciem kutra do portu.
Jakkolwiek w tytule napisałem, „nie jest jeszcze tak źle", to jednak mam
coraz częściej wrażenie, że jest tak, jak z tym gościem spadającym z dachu
drapacza chmur, który po drodze cieszył się, że to jeszcze tak daleko.
« (Published: 24-04-2012 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7972 |
|