|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Zalew katolickiej propagandy czyli nowe średniowiecze i jak na nie reagować Author of this text: Piotr Napierała
W
Europie Zachodniej i w Ameryce upolityczniona religia się cofa (w USA wielu
deklaruje jeszcze, iż są bardziej wierzący niż są, bo jest to niestety część
tzw.: American Creed — prawo do wyznawania dziwacznych poglądów), w Niemczech prawdopodobnie za 30 lat będziemy widzieć starcie ateistycznych lub sceptycznych
Niemców z politycznym islamem
(wahający się Niemcy, zobaczywszy CZYM może być religia, zupełnie z niej
zrezygnują); będzie to starcie między ideą:
„po co komu meczety", a ideą: „meczet w każdej wiosce". Do nas
islam dotrze później i jego starcie się z dogorywającym katolicyzmem może być
ciekawe.
Sytuacja
jest bardzo prosta. Ci co nie lubią książek, mają Internet, a tam dowiedzą
się jeśli nie o tym, że istnieli Hume i Voltaire, to o tym, że nawet Locke był
za gnojeniem ateistów (na równi z katolikami), i o inkwizycjach (nie wiem czemu
zawsze gada się tylko o tej hiszpańskiej, przecież istniała ona też w krajach włoskich, w Holandii — okupacyjna Filipa II, Portugalii i w indyjskim
Goa, może jeszcze coś przeoczyłem, a i bez niej szło się czasem na stos lub
szafot). Zobaczą również, że KrK poleca kobietom KKK (Kinder-Kueche-Kirche),
czyli by kobiety pełniły rolę producentek dzieci, podobnie zresztą jak polecają to członkowie
innego KKK (Ku-Klux-Klan); zobaczą
też, że KrK sprzeciwia się właściwie wszystkiemu; homoseksualizmowi (choć
geje to bardzo znacząca część kapłanów tego Kościoła), innym wiarom (ekumenizm to
ściema), aborcji (nawet u zgwałconych kobiet), eutanazji (nawet tym, których
życie jest jednym pasmem cierpienia), a do niedawna nawet transfuzji krwi (świadkowie
Jehowy nadal się temu sprzeciwiają), oraz, że KrK najzwyczajniej w świecie kłamie
dla forsy i udowodnienia, że armia kościelnych nierobów (w Polsce 50 tysięcy — taki Konin!) jest potrzebna. Mówią oni; Bóg istnieje (może i tak, i co z tego?) ergo piekło i niebo też (chyba tylko w biblijnych bajach i komentarzach
do niej pisanych w epoce przed nauką), że oficjele Watykanu to głos Boga na
ziemi (hmmm, a dlaczego nie pastorzy lub bramini? A może nawet ateistyczni profesorowie,
skoro Bóg dozwala istnieć temu co jak zobaczył było/jest dobre...). Dowiedzą
się, że Kościół to tylko
forsa, nic innego. Gdyby KrK został zlikwidowany, dziesiątki
tysięcy ludzi często nie umiejących nic innego robić, i w ogóle niechętnych
pracy, musiałoby się przekwalifikować. Nawet
jeśli piekło istniałoby, to jaki argument ma KrK, że to on ma rację w tych
piekielnych sprawach ? Żaden.
Ludzie
KrK lubią mówić o agresywnym ateizmie, tymczasem ja uważam, że zalew
aroganckich książek prokatolicko-prokościelnych, dotyczących wszystkich
dziedzin życia, i omamienie ludzi tą pseudo-literaturą jest tak wielki, że
umiar i spokojny intelektualizm sceptyków i racjonalistów, wygląda przy tym
zalewie, jak — mówiąc językiem Salvadore Dalego — Voltaire przy nosorożcu
(symbole odpowiednio najwyższego
wyrafinowania i brutalizmu). Myślę, że antyklerykałowie powinni rzeczywiście
zrobić antykościelną krucjatę, taką o jakiej robienie już nas oskarżają.
Choćby by dać im możliwość porównania, co jest intelektualną delikatną
krytyką, a co antyklerykalną krucjatą.
By
zrobić taką (anty)krucjatę trzeba by:
-
publicznie deklarować niewiarę i wyrażać wątpliwość czy np. msza dla całej firmy to dobry pomysł.
Publicznie mówić, że wiara jest źródłem pocieszenia, a więc jest dla słabych,
lub dla zbłąkanych.
-
walczyć o uznanie, iż obecna moralność bardziej opiera się na ideach
Locke’a i Voltaire’a niż Biblii, w razie czego pokazując fragmenty tej
ostatniej np. o sprzedaży córki w niewolę.
-
nie nazywać funkcjonariuszy Watykanu inaczej jak Watykańczykami i (gniewnymi)
dziewicami, skoro oni nazywają sceptyków niedowiarkami i bolszewikami
-
podkreślać faty np., że w USA prawie nie ma wierzących noblistów i niewierzących
więźniów-morderców.
-
skoro KrK mówi o „promowaniu homoseksualizmu" i cywilizacji śmierci, to my
musimy mówić o cywilizacji śmierci za życia, i spychaniu gejów na margines,
skoro oni mówią o neobolszewizmie, to trzeba, jak Hitchens mówić nie o faszyzmie, lecz zawsze o katolickim totalitaryzmie (katolikami byli i Hitler i Franco, i Salazar, i Pinochet)
-
nie nazywać wojen religijnych, etnicznymi. Nie ma czegoś takiego jak wojna
etniczna w dzisiejszych czasach. Za rozbuchanego nacjonalizmu XIX wieku bywały,
ale teraz już nie. Chorwat i Serb to ten sam naród.
-
okazywać szacunek ludziom, ale nigdy religii, kiedy jest niebezpiecznie milczeć,
kiedy bezpiecznie krytykować.
-
uświadamiajmy ludziom, że gdyby KrK nie był „święty", to już dawno
zdelegalizowano by go jako organizację zbrodniczą.
-
przypominać oczywisty fakt, że historia KrK (skupiam się na nim, bo
protestanckie kościoły są — poza tymi baptystycznymi w USA — raczej
spokojne i znają swoje miejsce, judaizm to skansen, prawosławie się zupełnie
skompromitowało bo połowa patriarchów donosiła NKWD, a islam to dla Polski
jeszcze nie problem). Najpierw co prawda chrześcijanie mieszkali w katakumbach
(gdzie prawdopodobnie utrzymywali się także i z drobnych kradzieży, bo
katakumby to było tradycyjne rzymskie schronienie rabusiów tropionych przez
sebacarię), potem jednak cesarze stanęli po ich stronie (Julian Apostata to
niestety tylko dwuletni epizod, i prawdopodobnie zabili go chrześcijanie) i zaczęli niszczyć prawdziwych Rzymian, najpierw miejskich (ze strachu lub
oportunizmu wielu np. urzędników przechodziło na
chrystianizm), potem wiejskich (paganus — „wieśniak"), mamy też kilkusetletnie walki sekt chrześcijańskich w samym Rzymie, czyli dziesiątki małych wojen domowych, po czym walki soborów z herezjami, potem Rzym się kończy, ale niewolnictwo zostaje, by zamienić w feudalizm (konserwa Chesterton twierdzi, że póki było nieco ziemi gromadzkiej,
była wolność...), lub handel „zwierzętami" — bo za zwierzęta chrześcijanie z krajów kolonialnych uważali zwykle murzynów, inteligencję
tworzyli z początku ludzie KrK i mnisi, którzy przechowali, ale też przekłamali,
przesiali i odpowiednio do wymogów propagandy dozowali idee starożytnych,
potem mamy krucjaty i tu wstrzymałbym się nawet z krytyką, bo była to
bardziej kwestia polityki międzynarodowej niż samej tylko wiary, potem
pierwsza udana herezja — luteranizm, i walka za pomocą armat tam, gdzie
powinno się rozmawiać argumentami (rozumiem,
że Państwo Kościelne sponsorowało walkę z Turkami, choć szkoda, że na siłę i nawet wtedy, kiedy ci zachowywali się jak trzeba) potem powstają liberałowie,
którzy maja dość wojen religijnych i po raz pierwszy trzeba czegoś więcej
niż odmienności poglądów, by kogoś móc zabić, potem mamy rewolucję 1789
roku, która niestety wielu przeraziła tak, że wrócili ku starym mitom uznając
starca z demencją nieomylnym starcem z demencją, potem mamy bolszewizm, który
walczył z religią (metodami topornymi i anty-intelektualnymi), ale sam też nią
był i też nie przyjmował krytyki, i nazizm, którego kolebką były katolicka
Bawaria, pomysłodawcą katolik z Austrii, a podłożem — chrześcijański
antyjudaizm no i tak dochodzimy do epoki
zakazów transfuzji krwi...
Dopiero
wtedy można by mówić o jakiejś równowadze między propagandą katolicyzmu a racjonalistyczną obroną. Zauważcie, że nie mówiłem o zrywaniu krzyży ze ścian,
chociaż oburzyło mnie kiedy wywieszone symbole religijne przez Ruch Palikota
zostały zdjęte przez pisowców, albo platformowców, w każdym razie klerykałów,
tak że został tylko krzyż w wersji „jedynej słusznej", przy czym obraził
mnie jako sceptyka fakt roztrzaskania symbolu otwartego atomu — symbolu wiedzy i walki z ciemnotą. Może powinno się
wpisać jego nietykalność do konstytucji...
Trzeba z ludźmi bezrefleksyjnie religijnymi rozmawiać ich językiem (są to ludzie
nienawykli do prawdziwej wiedzy i krytyki, bo ogłupieni propagandą KrK); otwórz
oczy, zobacz — tu ksiądz-pedofil, ten żyje z kochanką, tu zajęli
bezprawnie grunt itd. — robią to chyba tylko dziennikarze „Faktów i mitów", a powinni robić wszyscy sceptycy przez cały czas. Dlaczego taki
nacisk kładę na wyrównanie? Otóż wątpię, by ludzie rozsądni w naszym
kraju wiedzieli co się tu drukuje i z jak wielkim zalewem upolitycznionego
religiantyzmu mamy do czynienia. Dlatego podam tu nieco pierwszych z brzegu
przykładów; autorami w większości są księża, a książki jakie podaję
udają poważne, będąc w rzeczywistości zlepkiem kłamstw i propagandy.
Czytając:
„Modlitwę mieczy" dowiemy się, że „Chrześcijanie musieli czasem podnieść
miecz w swojej obronie", choć sztandarowym przykładem „obrony" jest tam
atak na Palestynę w ramach krucjat. Z kolejnej pozycji dowiemy się, że Wojtyła był wielkim znawcą miłości… seksualnej, kolejne książka
to dzieło nawróconego innowiercy, jakimi KrK tak lubi się chwalić, choć
traci wiernych nawet w Ameryce Południowej; zlepek pobożnych życzeń i półprawd.
Co
jest takiego wyjątkowego w śmierci facetów w sukienkach, że ich śmierć
jest nazywana męczeństwem, podczas gdy jak kule SS-mana trafią kogo innego,
to jest to zwykła śmierć? Wojna przeciwko Jezusowi, to książka typu dzieł
Henryka Pająka; czyli „Och, och, KTO ZA TYM STOI????!!!!!" (oczywiście
wiadomo; masoni, Bilderberg itd. itp.). Zabawne, jak można walczyć z facetem,
który zmarł 2 tys. lat temu, czy mówimy o wojnie przeciw Marksowi, lub
Voltaire’owi? Dla porównania
francuska, laicka książka o przesądach, katolicyzmu jako przesądu en gros
jednak nie podaje...
Książka o duchowości małżeńskiej, jest bardzo zabawna, jest o typowa próba wciśnięcia
duchowości à la KrK do problemów czysto psychologicznych, co może tylko dołożyć
problemów przeżywającej kryzys parze. Kolejnej książki o uwolnieniu duchowym
nawet nie komentuję, Brat Morris uznaje za stosowane podzielić się swoją
wersją naśladowania z Chrystusa (kurczę, a ja myślałem że w Biblii wszystko jest — ile można bazgrać tych komentarze do jednej księgi?)
Śmieszy mnie jak 60-letni parafianin mówi „ojcze" do 35-letniego klechy, tak
samo śmieszy mnie jak wczorajsi inkwizytorzy sprzedają miłość, niczym podżegacze
sowieccy sprzedawali „pokój".
Boniecki
to idol „Wyborczej", co pokazuje tylko, że jest to gazeta klerykalna, chociaż
liberalnie. Wyszyński uważa za stosowne mieszcząc w głowach polskim dziewczętom,
które chyba lubią być poniżane, skoro czytują dzieła spódnicowych męskich
ultra szowinistów (co z kapłaństwem dla kobiet?), Albert Marvelli ponoć jako
chłopiec świadomie został rycerzem chrystusowym, i prowadził „głębokie
życie duchowe, bez którego nie można mówić o pełni życia" — cóż
nigdy nie zaliczył panienki, to mu zostały smęty nad losem świata. Kolejna książka
wyraża wdzięczność Bogu za przywrócenie egzorcyzmów… tam gdzie potrzebny
psycholog wzywa się księdza, jedne z nich prawie załatwił psychicznie matkę
mojego kolegi, która miała depresję i pseudo-religijne wizje.
Kolejno;
biografia bandziora, propagandowa okładka pięknych świeżych dziewcząt a w
środku religijne męskie rojenia, apologia KrK (ciekawe czy ktoś kiedyś
napisał apologię liberalizmu — książkę o takim tytule? I postchrześcijańska
księga SF (pisałem już dużo o strachach na Lachów inspirowanych przez obawę
wobec nauki).
Ostatnia
grupa książek zamieszczona jest tu niejako „na odtrutkę", dla
udowodnienia, że nie wszystkie księgi o religii i KrK są propagandowymi (choć
nawet biblioteki naukowe nie potrafią lub nie chcą ich odpowiednio przesiać),
od lewej u góry; znakomita książka o sekularyzacji, o ukrywaniu pedofilii w KrK,
książka teologiczna o herezji jako zarzucie prawa kanonicznego (choć
Galileusza uwięziliby i bez paragrafu) i o partii Ratzingera w ramach KrK -
dobra polityczna księga.
Bądźmy
wiec twardsi, nie dajmy się kłamstwu i pomóżmy prawdzie. Wspomagajmy odruchy myślenia u ogłupionych bezczelną propagandą katolicką,
podając wymienione wcześniej argumenty. Bądźmy bezczelni tak jak oni! Prawda
jest po naszej stronie i oni to wiedzą.
« (Published: 14-07-2012 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 8190 |
|