The RationalistSkip to content


We have registered
204.322.025 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Friedrich Nietzsche - Antychryst

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"
  »

Demokracja partycypacyjna [1]
Author of this text:

Hasło demokracji partycypacyjnej (lub uczestniczącej) staje się w ostatnim czasie coraz popularniejsze także w Polsce. Powołuje się na nie coraz szersze grono osób, w tym polityków. Działa ono jak magiczne zaklęcie — rzucone, kompletnie nie zmienia realiów, za to na zasadzie wytrychu ma wpuścić do grona postępowców i modernizatorów. Deklaracje mogą pozostawać bez pokrycia. Zrozumienie sedna pojęcia jest nadal nikłe, a znaczenie uczestnictwa obywateli i obywatelek w rządzeniu bardzo rozmyte. Najbardziej charakterystycznym tego przykładem jest casus prominentnego polityka partii uznawanej na polskiej scenie politycznej za lewicową, który zadeklarował, że w jego ugrupowaniu są wdrażane mechanizmy demokracji partycypacyjnej. To samo w sobie pokazuje skalę nieporozumienia, jednak fakt, że ten sam polityk w jakiś czas później został bezpardonowo usunięty przez wąskie gremium swoich kolegów z zarządu partii, świadczyć może o tym, na ile jego deklaracje odległe były od rzeczywistości.

Współczesna demokracja przedstawicielska, będąca siostrą bliźniaczką liberalizmu, przeżywa poważny kryzys, który nie powinien dziwić nikogo, kto wie jakimi zasadami kierowali się jej ideowi fundatorzy jak John Locke czy Stuart Mill. Obaj opowiadali się przeciwko równości obywateli, preferując odpowiednio zamożniejszych i wykształconych. Przez dziesięciolecia głosu wyborczego pozbawione były kobiety, robotnicy, całe skolonizowane narody. Mimo procesu emancypacyjnego, który umożliwił po latach walk uczestnictwo w wyborach do władz państwowych, regionalnych i samorządowych wszystkim bez względu na płeć, pochodzenie, rasę, etc, i pomimo prób przełamania hegemonii liberalizmu w sferze zarządzania gospodarką, zasady podziału na możnych i bezwolnych funkcjonują nadal w zakładach pracy i firmach.

Proces upowszechnienia praw wyborczych (np. Kuwejt przyznał prawo wyborcze kobietom w 2005 r.) przeciął się z procesem koncentracji władzy w rękach organów wykonawczych oraz presji lobby korporacyjno-biznesowego, co owocuje brakiem zaufania obywateli i obywatelek do redystrybucyjnej funkcji państwa, a co za tym idzie masowym spadkiem frekwencji wyborczej — absencja wyborcza staje się sposobem na de-legitymizację panującego ustroju.

Coraz powszechniejsze jest przekonanie, że stoimy przed dylematem: albo ostatecznie będziemy musieli pożegnać się z utopią powszechnej równości i legalizmu oraz powrócić do przedrewolucyjnego modelu utrzymywanych przymusem i przemocą nierówności, albo przełamiemy impas poprzez zwiększenie ilości demokracji w demokracji. Przykładem pierwszej tendencji są próby forsowania quasi-praw, umów międzynarodowych wyznaczających fatalne deregulacyjne standardy. Najgłośniejszym ostatnio przykładem jest ACTA (Anti-Counterfeiting Trade Agreement), negocjowana w wąskim kole wtajemniczonych decydentów, objęta tajemnicą, konsultowana jedynie z potencjalnymi beneficjentami umowy. Przeciwny kierunek rozwoju demokracji postaram się opisać w tym artykule.

Najważniejszym i niezbywalnym elementem partycypacji jest możliwość decydowania przez obywateli i obywatelki o odprowadzanych do budżetu pieniądzach (budżet partycypacyjny). Nie chodzi ani o proste konsultowanie decyzji samych władz, nie chodzi także o możliwość ubiegania się o subwencje, czy granty jak w przypadku organizacji pozarządowych, lecz o realne, oparte na deliberacji określanie celów na jakie mają być wydane pieniądze. Realne — oznacza, że decyzja podjęta przez obywateli i obywatelki co do redystrybucji kwot budżetowych jest wiążąca dla władz i nie może być przez nie zmieniona. Oparta na deliberacji - co oznacza, że wymiana argumentów służyć ma nie konfrontacji, a doskonaleniu i edukacji. W demokracji przedstawicielskiej, choć wymaga to meta-konsensusu co do rozwiązania ustrojowego, decyzje szczegółowe podejmowane są na zasadzie proporcjonalnej, a nie większościowej, czy przez aklamację.

Dariusz Kraszewski ze Stowarzyszenia Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich wymienia 7 zasad fundujących demokrację partycypacyjną:

1) To instrument umożliwiający bezpośrednie decydowanie obywatelom i obywatelkom o wielkości i podziale budżetowych pieniędzy.

2) Zerwanie władzy ze stereotypem na temat swojej nadrzędnej funkcji, dobra wola ze strony demokratycznych przedstawicieli — wiąże się to nie tylko z jakością współpracy. Wprowadzenie mechanizmów partycypacyjnych umożliwiają m.in. przepisy o finansach publicznych oraz art. 5 i 51 ustawy o samorządzie gminnym z 1990 roku, a także §8.2 rządowego Paktu dla Kultury, gdzie czytamy: „Rząd, we współpracy z samorządami, przygotuje warunki prawne dla pilotażu w zakresie tworzenia tzw. budżetów partycypacyjnych w planach finansowych jednostek samorządu terytorialnego, w których wydatki ustalają mieszkańcy". Niektórzy krytycy zwracali uwagę, że jest to ograniczenie dominującej w prawie europejskim zasady mandatu wolnego. Należy jednak zauważyć, że demokracja partycypacyjna nie wprowadza w zamian mandatu imperatywnego, umożliwiającego odwołanie przedstawiciela władz przed upływem kadencji, lecz jest pewną innowacją, która z tej przyczyny wyprzedza regulacje prawne. Na korzyść budżetu partycypacyjnego można przywołać także poparcie ze strony konferencji Habitat II, przygotowanej przez ONZ w 1996 roku w Istambule, która uznała partycypację za dobrą praktykę, która obniża poziom ubóstwa i podnosi poziom edukacji.

3) Władze muszą poinformować, w jakiej wysokości zarezerwowano pieniądze do parcelacji w ramach obrad obywatelskich, w przeciwnym razie grozi to rozczarowaniem obywateli brakiem efektów ich zaangażowania, gdyby po całym cyklu decyzyjnym okazało się, że wybrane cele nie mogą być zrealizowane.

4) Cykliczny i ciągły proces — analiza dotychczasowych przykładów realizacji budżetu partycypacyjnego wskazuje na sukcesywny wzrost zainteresowania tym rodzajem zarządzania budżetem. Następuje ważny proces edukacyjny, podwyższenie poziomu kompetencji obywateli, także komunikacyjnych.

5) Uczestnictwo - stworzenie przestrzeni dla wszystkich aktywnych mieszkańców i mieszkanek gminy, by ich zaangażowanie miało bezpośredni wpływ na budżet.

6) Jasne i klarowne procedury — tak, by każdy przystępując w dowolnym momencie do cyklu budżetowego miał jasność na jakim etapie znajdują się głosowania, określenie celów i ich realizacja.

7) Monitoring i ewaluacja — kontrola działań powinna odbywać się na każdym etapie cyklu, podsumowanie zrealizowanych projektów powinno być dostępne przed kolejną turą zgłaszania i głosowania propozycji budżetowych.

Oczywiście demokracja partycypacyjna niejedno ma imię i drogi do niej są różne, tak jak i późniejsza jej realizacja. Wynika to z prostego faktu, że w różnych zakątkach świata występują odmienne lokalne uwarunkowania, a model partycypacyjny nie ma być sztywnym gorsetem szytym na jeden rozmiar, zgodnie z polityką one fits all, lecz elastyczną formułą, w której mogą się odnaleźć zarówno meksykańscy Indianie, mieszkańcy wielkich metropolii Ameryki Południowej, jak i mieszkańcy małych miasteczek Starego Kontynentu.

Światowym prekursorem demokracji uczestniczącej jest Brazylia. Lawinowe zainteresowanie partycypacją nastąpiło wraz z upadkiem dyktatury wojskowych w latach '80 i wprowadzeniem nowej konstytucji oraz wygranych wyborach przez lewicę. Najgłośniejszym przykładem takiego rozwiązania jest oczywiście budżet 3,5-milionowej aglomeracji brazylijskiego miasta Porto Alegre. Jest to najstarszy, modelowy i wprowadzony przy częściowym wsparciu władz budżet partycypacyjny. Ale nie jedyny. Największym obszarem na jakim wprowadzono tego typu rozwiązanie jest południowobrazylijski stan Rio Grande do Sul, a także inne wielkie jednostki miejskie jak Belo Horizonte (2,4 mln mieszkańców), czy Recife (1,5 mln). W tym ostatnim, budżet partycypacyjny wprowadzony został w 2001 roku, do udziału w procesie decyzyjnym uprawnione są osoby powyżej 16 roku życia, ale wydzielono również osobny budżet dla dzieci i młodzieży. Pod koniec dekady w budżecie partycypacyjnym Recife aktywnie uczestniczyło około 10 tysięcy osób, a w samych głosowaniach budżetowych ponad 80 tysięcy. Realizowanych było ok. 600 projektów. By wesprzeć mieszkańców w procesie wyłaniania projektów, poza tradycyjną pisemną formą komunikacji, otworzono call-center, a także wprowadzono możliwość głosowania on-line.

Jak to wygląda na gruncie polskim?

Śmiałe, choć nadal nie uwieńczone sukcesem działania odbywają się w Poznaniu. Tam kilka lat temu kwestia budżetu uczestniczącego została wniesiona do publicznej dyskusji przez lokalną sekcję Federacji Anarchistycznej oraz Kolektyw Rozbrat (wywodzący się z poznańskiego squatu). Oddolny nacisk anarchistów i anarchistek, którzy połączyli swoje siły z kilkunastoma stowarzyszeniami i organizacjami miejskimi (w tym Stowarzyszeniem My, Poznaniacy, które uzyskało w ostatnich wyborach samorządowych 10% poparcie, a mimo to, zgodnie z arytmetyką wyborczą, nie wprowadziło swoich ludzi do rady miejskiej) — zaowocował po pierwsze popularyzacją tego modelu, po drugie zgłoszeniem kilkudziesięciu poprawek do budżetu miasta w 2010. Liczne poprawki podobnym wysiłkiem zostały uwzględnione także w 2011 roku (obejmowały one niestety tylko 0,7% wartości budżetu i nie wpłynęło to na jego strukturę). Prezydent Grobelny w obliczu nadchodzącego kryzysu i coraz większego zadłużenia miasta, chcąc niejako rozproszyć odpowiedzialność za wydatki, zaczął również szafować hasłem uczestnictwa mieszkańców w rządzeniu miastem — jednak rozwiązanie proponowane przez niego, to po prostu sondaż deliberatywny, bez uwzględnienia realnego wpływu mieszkańców na decyzje polityczne miasta (czy dofinansowywać stadiony, czy inwestować w żłobki i budownictwo komunalne). Konflikt trwa, coraz bardziej świadomi mieszkańcy chcą realnego wpływu na wydatki miasta, prezydent oczekuje raczej symbolicznego rytuału, którym będzie mógł osłonić niepopularne decyzje własne. Co ciekawe, poznańska „opozycja permanentna" przypomina drogę do demokracji uczestniczącej przebytą przez społeczność 10-tysięcznego włoskiego miasteczka Spezzano Albanese, w którym od lat '70 rozwijał się ruch anarchistyczny i anarcho-syndykalistyczny ruch związków zawodowych USI. W 1992 roku na bazie organizacji społecznych powstała Oddolna Federacja Municypalna, która stanowi miejski „rząd cieni", podejmując wraz z mieszkańcami decyzje na temat kierunków rozwoju miasta, a następnie prowadząc głośne kampanie nacisku na władze samorządowe na rzecz realizacji postulatów zgromadzeń municypalnych Federacji.

Zajrzyjmy na nasze małopolskie podwórko


1 2 3 Dalej..


«    (Published: 01-09-2012 Last change: 02-09-2012)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Łukasz Dąbrowiecki
Absolwent Wydziału Filozofii UJ, pracuje jako grafik. Miejski aktywista, współpracownik organizacji pozarządowych (m.in. PSR), propagator partycypacji społecznej, zainteresowany rozszerzaniem i ochroną sfery publicznej.

 Number of texts in service: 5  Show other texts of this author
 Latest author's article: Ogrody za wysokim murem. Ogrody klasztorne Krakowa
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 8307 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)