|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Magia rzeczywistości i jej cuda [1] Author of this text: Richard Dawkins
Translation: Piotr J. Szwajcer
Co to jest rzeczywistość, co to jest magia?
Rzeczywistość to wszystko, co istnieje. To oczywiste, nieprawdaż? Niestety, nie do końca. Jest
kilka problemów. Co na przykład z dinozaurami, które kiedyś istniały, ale dziś
już ich nie ma? Co z gwiazdami, które znajdowały się tak daleko, że nim ich
światło do nas dotarło, one dawno już zgasły?
No dobrze — do
dinozaurów i gwiazd wrócimy jeszcze we właściwym czasie, na razie zaś zastanówmy
się, skąd w ogóle wiemy, że coś istnieje. Nawet tu i teraz. Cóż, przede
wszystkim nasze pięć zmysłów — wzrok, węch, dotyk, słuch i smak — bardzo mocno
się stara, by przekonać nas, że różne rzeczy są w pełni realne: skały i wielbłądy, świeżo skoszona trawa i właśnie zmielona kawa, papier ścierny i aksamit, wodospady i dzwonki do drzwi, cukier i sól. Czy jednak chcemy uznawać
za realnie istniejące tylko to, co potrafi wykryć któryś z naszych zmysłów?
Gdyby tak było,
jak moglibyśmy się przekonać o istnieniu odległych galaktyk — tak dalekich, że
nie da się ich dostrzec nieuzbrojonym okiem? Co z bakteriami — zbyt małymi, by
dało się je dojrzeć bez potężnego mikroskopu? Czy galaktyki i bakterie mamy
uznać za nieistniejące tylko dlatego, że normalnie nie da się ich zobaczyć?
Skądże — potrafimy wzmocnić nasze zmysły rozmaitymi instrumentami, na przykład
teleskopami (by zobaczyć galaktyki) i mikroskopami (jeśli chcemy obejrzeć
bakterie). Teleskopy i mikroskopy są nam znane, wiemy, jak działają, dlatego
możemy się nimi posłużyć jako rozszerzeniem ludzkich zmysłów — w tym akurat
przypadku zmysłu wzroku — i być pewnym, że wszystko, co w ten sposób udaje się
nam zobaczyć, istnieje naprawdę.
A co z falami
radiowymi? Czy istnieją? Nie wykryjemy ich za pomocą oczu ani uszu, ale znów
odpowiednie przyrządy (na przykład odbiorniki telewizyjne) przekształcają fale
radiowe w sygnały, które da się zobaczyć i usłyszeć. Tak więc, choć nie widzimy
ani nie słyszymy fal radiowych, wiemy, że są one elementem realnego świata.
Wiemy też, jak działają radioodbiorniki i telewizory, podobnie jak rozumiemy
zasadę funkcjonowania mikroskopów i teleskopów i dzięki temu możemy za ich
pomocą tworzyć obraz tego, co istnieje — realnego świata, rzeczywistości...
Radioteleskopy
(podobne do teleskopów, ale pracujące w zakresie promieniowania rentgenowskiego)
ukazują nam gwiazdy i galaktyki trochę tak, jakbyśmy patrzyli na nie innymi
oczyma. To też sposób na lepsze widzenie rzeczywistości.
Tekst jest fragmentem pierwszego rozdziału najnowszej książki Richarda Dawkinsa: Magia rzeczywistości, wydanej w polskimn przekładzie przez wydawnictwo CiS, pod patronatem medialnym Racjonalisty. |
Wróćmy jednak
do dinozaurów. Skąd wiadomo, że niegdyś przemierzały Ziemię? Przecież ani nigdy
żadnego nie widzieliśmy, ani nie słyszeliśmy, przed żadnym też nie musieliśmy
uciekać. Niestety, nie dysponujemy wehikułem czasu, który mógłby nas przenieść w czasy, kiedy żyły te wspaniałe zwierzęta. Możemy jednak pomóc naszym zmysłom w inny sposób — są skamieniałości, a te da się zobaczyć nawet gołym okiem. Co
prawda, skamieniałości nie biegają ani nie skaczą, ale ponieważ rozumiemy, w jaki sposób powstały, możemy się z nich sporo dowiedzieć o tym, co działo się
przed milionami lat. Rozumiemy, w jaki sposób woda wraz z rozpuszczonymi w niej
minerałami przesączała się do wnętrza zwierzęcych ciał zalegających w warstwach
skał i błota. wiemy, jak minerały wytrącały się z wody i krystalizowały, atom po
atomie zastępując te, z których ciała były zbudowane, i tworząc jakby ich
kamienny odlew. Znów zatem, choć nie widzieliśmy dinozaurów na własne oczy, to
jednak, posługując się pośrednimi dowodami, odkryliśmy, że takie zwierzęta
kiedyś istniały, a świadectwa tego są już dostępne naszym zmysłom: możemy ich
dotknąć i da się je zobaczyć.
W pewnym sensie
również teleskop działa jak wehikuł czasu. Gdy patrzymy przez teleskop, widzimy
światło, a światło potrzebuje czasu, by dotrzeć do naszych oczu. Nawet kiedy
przyglądamy się przyjacielowi, widzimy jego twarz taką, jaką była w przeszłości,
bo przebycie tak niewielkiej odległości też zajmuje światłu jakiś ułamek ułamka
sekundy. Dźwięk porusza się znacznie wolniej od światła i to dlatego podczas
burzy błyskawicę widzimy wcześniej, niż słyszymy grzmot. Podobnie się dzieje,
gdy obserwujemy z większej odległości drwala przy pracy — widzimy, jak uderza
siekierą w pień, a dźwięk uderzenia dociera do nas dopiero po chwili.
Światło porusza
się tak szybko, że zwykle zakładamy, iż wszystko dzieje się właśnie w momencie,
gdy to widzimy. Z gwiazdami jednak jest inaczej. Nawet Słońce dzieli od nas
osiem minut świetlnych, więc gdyby nagle wybuchło (a byłby to koniec naszej
cywilizacji), przekonalibyśmy się o tym dopiero po ośmiu minutach! Jeśli chodzi o naszą najbliższą gwiazdę, czyli Proksimę Centauri, to w 2012 roku widzimy ją
taką, jaka była w 2008. Galaktyki to skupiska wielu gwiazd. Ta, w której żyjemy,
to Droga Mleczna. Gdy obserwujemy przez teleskop jej najbliższą sąsiadkę, czyli
Andromedę, przyrząd ten — niczym wehikuł czasu — przenosi nas w przeszłość,
ponieważ ukazuje nam obraz sprzed dwóch i pół miliona lat. Korzystając z Teleskopu Hubble’a, możemy obejrzeć słynny Kwintet Stefana. To pięć galaktyk,
które zderzają się ze sobą. Tyle że my widzimy, jak to wszystko wyglądało 280
milionów lat temu! Gdyby istniała tam cywilizacja dysponująca wystarczająco
potężnym teleskopem, by obserwować naszą planetę, w tej chwili jej uczeni
śledzić by mogli poczynania odległych przodków naszych dinozaurów.
Czy jednak
gdzieś tam, może daleko we Wszechświecie istnieje rozumne życie? Cóż,
przynajmniej do tej pory żadnego przedstawiciela pozaziemskiej cywilizacji nie
widzieliśmy ani nie słyszeliśmy. Czy zatem obcy to część rzeczywistości? Nikt
tego nie wie, ale wiadomo przynajmniej, co pewnego dnia mogłoby nas przekonać o ich istnieniu. Gdybyśmy kiedyś znaleźli się wystarczająco blisko któregoś z nich, zapewne powiedziałyby nam o tym nasze zmysły. Może zresztą uda się
wynaleźć dostatecznie silny teleskop, by obce cywilizacje zobaczyć stąd, z Ziemi? Może nawet nasze radioteleskopy wychwycą kiedyś komunikat, który
mogłaby nadać tylko obca inteligencja? W każdym razie musimy pamiętać, że
rzeczywistość nie składa się tylko i wyłącznie z tego, o czym już wiemy, ale
również ze wszystkiego, co istnieje, a czego jeszcze nie znamy i co poznamy
dopiero w przyszłości, gdy — kto wie — będziemy już potrafili budować lepsze
instrumenty wzmacniające nasze zmysły.
Atomy na
przykład zawsze istniały, ale jesteśmy tego pewni dopiero od niedawna i bardzo
prawdopodobne, że również nasi potomkowie będą wiedzieli o wielu rzeczach,
których istnienia my możemy się dziś nawet nie domyślać. Na tym właśnie polega
cud i radość nauki — na odkrywaniu nowych rzeczy. Oczywiście nie oznacza to, że
powinniśmy wierzyć we wszystko, co
tylko da się pomyśleć. Są miliony różnych rzeczy, które bez kłopotu potrafimy
sobie wyobrazić, choć raczej na pewno nie istnieją — wróżki i skrzaty, krasnale i hipogryfy. Zawsze trzeba mieć otwartą głowę, ale należy też pamiętać, że
jedyny dobry powód, by uznać, że coś istnieje, to twarde, realne dowody, że tak
rzeczywiście jest.
Modele, czyli
testowanie wyobraźni
Jest też nieco
mniej oczywista metoda, za pomocą której naukowcy próbują dowodzić, że coś
istnieje naprawdę, nawet gdy żaden z naszych pięciu zmysłów nie potrafi tego
wykryć. Posługują się wówczas „modelem" tego, co może być, a taki model da się
już testować. Wyobrażamy sobie — lub odgadujemy, jak kto woli — co takiego
mogłoby istnieć. To właśnie nazywamy modelem. Potem rozważamy (często za pomocą
obliczeń matematycznych), co powinno się wydarzyć (zwykle wykorzystując do tego
przyrządy pomiarowe), jeśli nasz model jest prawidłowy. Na koniec zaś
sprawdzamy, czy rzeczywiście coś takiego się dzieje. Model, o którym tu mowa,
może być repliką wykonaną z drewna albo z plastiku, wyliczeniami na papierze
albo symulacją komputerową. W każdym przypadku przyglądamy się takiemu modelowi
bardzo dokładnie i przewidujemy, co
powinniśmy zobaczyć, usłyszeć itd. (często na skalach pomiarowych), jeżeli jest
on prawidłowy. Wreszcie przychodzi kolej, by sprawdzić, czy te przewidywania są
prawidłowe. Jeżeli są, to prawdopodobieństwo, że model trafnie odzwierciedla
rzeczywistość, rośnie. Projektujemy więc nowe eksperymenty, czasem też
poprawiamy i udoskonalamy model, by przetestować i potwierdzić kolejne pomysły.
Jeśli przewidywania były błędne, to albo w ogóle odrzucamy model, albo go
modyfikujemy i sprawdzamy ponownie.
Przykład? Dziś
już wiemy, że geny — czyli jednostki dziedziczenia — zbudowane są z DNA. Wiemy
też całkiem sporo o samym DNA i o tym, jak działa. Nie da się jednak zobaczyć,
nawet za pomocą bardzo potężnych mikroskopów, jak dokładnie taki DNA wygląda.
Całą wiedzę o DNA zdobyliśmy okrężną drogą — wymyślając i sprawdzając kolejne
modele tej cząstki.
Tak naprawdę to
właśnie dzięki pracy na modelach naukowcy całkiem sporo dowiedzieli się o genach
na długo przed tym, nim ktokolwiek w ogóle usłyszał o DNA. Zaczęło się to
jeszcze w XIX wieku, kiedy austriacki mnich Gregor Mendel w przyklasztornym
ogrodzie rozpoczął wielki eksperyment z hodowlą grochu zwyczajnego. Mendel
hodował bardzo dużo tych roślin i skrupulatnie liczył, pokolenie po pokoleniu,
ile mają kwiatów i jakiego koloru oraz jaki groch się rodzi — gładki czy
pomarszczony. Sam nigdy nie widział ani nie dotknął żadnego genu. Mógł tylko na
własne oczy uważnie obserwować kwiaty oraz nasiona i liczyć
je. Ale wystarczyło, że wymyślił model,
którego elementem było coś, co dzisiaj nazwalibyśmy genami (on sam nazywał to
inaczej), i obliczył, że jeśli model jest dobry, to — krzyżując groch o gładkich i o pomarszczonych nasionach — powinien wśród mieszańców otrzymać trzy razy
więcej nasion gładkich niż pomarszczonych. I to przewidywanie Mendla się
sprawdziło.
Nie wdając się w szczegóły, najważniejsze w całej opowieści jest to, że Mendlowskie „geny" były
wytworem jego wyobraźni — nie mógłby ich zobaczyć nawet pod mikroskopem, ale
wystarczyło, że mógł obserwować, ile w jego hodowli pojawi się gładkich, a ile
pomarszczonych nasion. Zliczywszy je, wiedział już, że znalazł — choć tylko
pośredni — dowód na to, że jego model trafnie opisuje zjawiska zachodzące w realnym świecie. Później naukowcy zmodyfikowali nieco metodę Mendla, zajęli
się też innymi organizmami (choćby muszkami owocowymi zamiast grochem) i zdołali
dowieść, że geny upakowane są w określony sposób na „niciach", które nazywamy
chromosomami (my, ludzie, mamy 46 chromosomów, muszki owocowe — osiem). Testując
rozmaite modele, naukowcy mogli nawet badać, w jakiej kolejności geny ułożone są
na chromosomach — i wszystko to było możliwe, zanim jeszcze przekonaliśmy się,
że geny zbudowane są z DNA.
1 2 3 Dalej..
« (Published: 12-09-2012 Last change: 13-09-2012)
Richard Dawkins Wybitny ewolucjonista, profesor Uniwersytetu w Oxfordzie. Urodził się w 1941 roku w Nairobi. Autor książki Samolubny gen, w której nadał nazwę i spopularyzował koncepcję George’a C. Williamsa, a która rzuciła nowe spojrzenie na przyczyny i sposoby ewolucji. Koncepcja ta umożliwiła lepsze niż kiedykolwiek wcześniej zrozumienie i wytłumaczenie motywów ludzkich (i zwierzęcych) zachowań, na gruncie zarówno biologii molekularnej, jak i psychologii ewolucyjnej. Najważniejsze jego publikacje: Samolubny gen (The Selfish Gene, 1976); Ślepy zegrarmistrz (The Blind Watchmaker, 1986); Fenotyp rozszerzony. Dalekosiężny gen (1982); Rzeka genów (River Out of Eden, 1995); Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa (Climbing Mount Improbable, 1996); Rozplatanie tęczy (Unweaving the Rainbow, 1998), The Ancestor’s Tale (2004), Bóg urojony (God Delusion, 2006), The Greatest Show on Earth (2009) Więcej informacji o autorze Biographical note Private site
Number of texts in service: 75 Show other texts of this author Newest author's article: Wykorzystywanie seksualne dzieci i nieporozumienia wokół moich wspomnień | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 8338 |
|