|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Gorąca debata na zimnej północy Author of this text: Sławomir Budziak
W tym samym czasie, gdy w Polsce przebiega burzliwa debata z ateistycznymi plakatami w tle, przez Norwegię przetoczyła się debata z jednej
strony odmienna, albowiem nie dotycząca bezpośrednio religii, ale z drugiej
strony mająca pewne punkty styczne, bo wychodząca z wartości oświecenia. Owa
debata stanowi pretekst do zapoznania się z racjonalizmem i irracjonalizmem w wydaniu skandynawskim, które z kilku powodów zasługują na nasze
zainteresowanie. Po pierwsze, warto dodać niuansów do obrazu kraju, który w ostatnich latach stał się drugim domem dla rosnącej grupy Polaków, kraju długo
wywołującego jednolite skojarzenia ze spektakularną przyrodą i dobrobytem a ostatnio obecnego w mediach głównie w związku z masarką dokonaną przez
Andersa Breivika na wyspie Utøya.
Po wtóre, dobrze jest zapoznać się z inicjatywami racjonalistów spoza granic
Polski, bowiem mogą okazać się inspirujące.
Tytułem wstępu można powiedzieć,
że Norwegowie to zeświecczony naród. Wprawdzie w odróżnieniu od Polski
luterańska Norwegia do niedawna — a konkretnie do maja tego roku — miała
zapisaną w konstytucji państwową religię, ale pozostaje faktem, że na
przestrzeni dziesięcioleci tak aktywnych jak i formalnych członków kościoła
konsekwentnie ubywa. Ów ubytek notuje się skrupulatnie, a dane udostępnia na
stronach internetowych Kościoła Norwegii. Naturalnie trzeba wspomnieć o istnieniu środowisk ewangeliczno-protestanckich oraz religijnych wspólnot
reprezentujących zgoła inny obraz religijności niż główny nurt społeczeństwa w Norwegii i będących swego rodzaju reliktem przeszłości. Norweska scena
polityczna ma też swych chrześcijańskich demokratów z marnymi 5,5 %
procentami poparcia. Innym zdecydowanie nieświeckim elementem społeczeństwa
jest muzułmańska mniejszość (ok. 3.3% ludności kraju wg danych z 2008). Tym
niemniej główny nurt społeczeństwa pozostaje zdecydowanie świecki.
Tyle tytułem zarysowania krajobrazu religijnego społeczeństwa norweskiego. Tak się jednak składa, że o ile świecki charakter społeczeństwa i dobrobyt z reguły nie sprzyjają rozwojowi wybujałej religijności, to same w sobie nie gwarantują niepodzielnego panowania racjonalistycznych cnot:
krytycyzmu i sceptycyzmu. Od kilku lat z zainteresowaniem przyglądałem się
wysiłkom norweskich humanistów, sceptyków i wolnomyślicieli na polu swego
rodzaju „humanistycznej ewangelizacji" społeczeństwa oraz szerzenia
standardów racjonalizmu. Wprawdzie Norwegii nikt nie kojarzy z zabobonem, a jednak działacze ruchów humanistyczno-racjonalistycznych mają pełne ręce
roboty, bowiem przestrzeń publiczna pęka w szwach od wykwitów myśli
alternatywnej i różnych form szarlatanerii. Zapnijcie pasy, oto krótka
przejażdżka po alternatywnej Norwegii.
Według Centrum Informacyjnego Terapii Alternatywnych blisko połowa Norwegów
poddała się jakiejś formie alternatywnej terapii w ciągu ostatniego roku. Środki
wydane na najróżniejsze niekonwencjonalne metody szacuje się na ponad 1,5
miliarda koron rocznie. W ocenie norweskiego Urzędu Statystycznego rynek tego
typu usług zwiększył się o ponad 50% w porównaniu z latami 90. W norweskich
mediach często pojawia się księżniczka Märtha Louise wykształcona jako
fizjoterapeutka, ale najlepiej znana z propagowania cudownego uzdrawiania (healing)
oraz bliskich kontaktów z aniołami i duchami zmarłych. W szranki z nią może
śmiało stawać Joralf Gjerstad (znany także jako Snåsamannen) brylujący w mediach norweski jasnowidz, znachor oraz lokalny polityk i autor książek, który
rzekomo uzdrowił tysiące ludzi. Gjerstad odrzucił dotychczas propozycje
przetestowania swych zdolności w sposób obiektywny i buduje swoją popularność
na anegdotach. Gjerstad został odznaczony srebrnym orderem królewskim w uznaniu zasług. Których konkretnie? Tego nigdy nie pojąłem. Jednym z popularnych alternatywnych norweskich portali jest Nyhetsspeilet.no stanowiący
kwintesencję najbardziej obłąkanych teorii konspiracyjnych począwszy od
klasycznego repertuaru (chemitrails czy Iluminati) a skończywszy na gorączkowym
poszukiwaniu drugiego i trzeciego dna ataków Breivika z lipca 2011.
Uff, tyle tytułem szybkiej przejażdżki
tą barwną stroną Norwegii. Jako remedium na zawroty głowy przedstawmy
oponentów myślenia oderwanego od rzeczywistości. Filarami racjonalizmu są:
— Istniejące od 1956 roku Stowarzyszenie
Humanistyczno-Etyczne z internetowym czasopismem Fritanke.no (Wolna Myśl) i Humanist.no (Humanista)
-Związek
Skepsis (Sceptycyzm) który powstał jako przeciwwaga dla rosnącej
popularności idei spod znaku okultyzmu i New Age. Skepsis jest związkiem
niezależnym, ale powiązanym z CSICOP i ECSO (Skeptics in Europe).
Istnieją też inne inicjatywy czy to w postaci podkastów czy też blogów. Do
tych ostatnich zalicza się blog Unfiltered Perception, który podbił norweską
blogosferę, a którego autor oprócz konwencjonalnej palety bzdur ze szczególną
namiętnością rozprawia się z pseudomedycyną i homeopatią.
Nic bodaj nie narobiło takiego
szumu jak kampania Ingen liker å
bli lurt (Nikt nie lubi, kiedy się go oszukuje) oraz świeża produkcja
norweskiej telewizji państwowej NRK — Folkeopplysningen
(dająca się przetłumaczyć jako oświecenie czy też oświata powszechna lub
ludowa). Te dwa przedsięwzięcia
stanowią najnowszą odpowiedź na swoisty sen rozumu i brak krytycyzmu w przestrzeni publicznej. Bowiem kiedy bardzo wysoko postawiony funkcjonariusz
policji Hanne Kristin Rohde przyznaje na łamach prasy, że znachor — wspomniany
wyżej Gjerstad — uzdrowił jej syna i podsumowuje „On ma zdolności
(ponadnaturalne) i nic mnie nie przekona, że tak nie jest", sceptyczne umysły
czują się sprowokowane. Oto wysoki przedstawiciel instytucji państwowej, która
ma za zadanie mozolne dochodzenie do prawdy, badanie poszlak i dowodów i wyciąganie
wniosków, zaczyna od z góry powziętego wniosku i oświadcza, że nic nie
zmieni jej zdania! A przecież ów incydent spada raczej do kategorii symptomów
niż odosobnionych dziwactw.
„Nikt nie lubi, kiedy się go oszukuje" to społeczna kampania i rękawica
rzucona wszelkiej maści szarlatanom żerującym na łatwowierności, która
wystartowała w marcu 2011 pod egidą Stowarzyszenia Humanistyczno-Etycznego.
Mimo, że od początku podkreśla się, że akcja nie jest wymierzona przeciw
religijnym przekonaniom jako takim, wielu w odruchu obronnym nie zrozumiało jej
prostego przekazu dającego się podsumować jako „myślcie i nie dajcie się
zrobić w konia". W ramach swojej działalności inicjatywa reaguje na
nieudokumentowane stwierdzenia, rozpowszechnia materiały oświatowe, pozyskuje
do propagowania swojego przesłania znane twarze i jest obecna w mediach
elektronicznych.
Jakiś czas później, bo w lipcu
2012, na froncie pojawiły się posiłki w postaci programu „Folkeopplysningen".
Prowadzący program fizyk imieniem
Andreas Wahl przygląda się krytycznym okiem zalewowi alternatywnych ofert,
medycynie niekonwencjonalnej i różnym bezpodstawnym stwierdzeniom.
Obie inicjatywy nadepnęły na odcisk środowiskom alternatywnym wywołując
falę złości, polemiczną wojnę na portalach społecznościowych, burzliwe
dyskusje na łamach największych dzienników, a nawet skargę do norweskiego
odpowiednika KRRITV ze strony rozwścieczonego stowarzyszenia homeopatów.
Przypomina to wojenkę, wytoczoną przez środowiska katolickie w reakcji na
ateistyczne plakaty w polskich miastach.
Skąd taka nadwrażliwość na
krytykę z perspektywy racjonalizmu oraz nauk ścisłych? Osobiście odnoszę
wrażenie, że norweskie społeczeństwo konsensusu, w którym dość długo
ton
dyktowali lewicujący humaniści ze swoją niechęcią wobec nauk ścisłych
oraz strachem przed „biologizmem" [ 1 ] stanowi żyzną glebę dla takich postaw
obronnych. W tym przypadku problemem numer 1 mogło być samo postawienia sprawy
na ostrzu noża, nijak niemające się do ducha kompromisu, zaś problemem numer
2 mogło być wymierzenie ciosu swoistemu relatywizmowi, który zadomowił się
świadomości społeczeństw zachodu. W myśl owego relatywizmu stwierdzenie, że
istnieją z jednej strony pobożne życzenia a z drugiej fakty, z jednej strony
idee lepsze a z drugiej gorsze, teorie wypróbowane jak i te których nic nie
potwierdza, traktuje się jako przejaw autorytarnego myślenia. Ot taka
postmodernistyczna, kontrkulturowa konwencja myślenia. Tym można tłumaczyć,
że na tę racjonalistyczną ofensywę zareagowały tak broniące swego terenu
środowiska alternatywne jak i intelektualiści broniący tego rozmytego,
dwuznacznego obrazu świata, tej postmodernistycznej zasady nieoznaczoności.
Na zakończenie pokrzepiający przykład tego, że tupnięcie nogą i powiedzenie „basta" może zadziałać i pokrzyżować plany siewcom bzdur
pasożytującym na ludzkiej naiwności. Nie tak dawno temu Norwegię raczył
odwiedzić (w cudzysłowie) „Dr" Robert Young, hochsztapler i promotor tzn.
diety zasadowej lub alkalicznej. Young to człowiek, który ma swój własny
przepis na walkę z m.in. rakiem czy cukrzycą i był oskarżony o praktykowanie
medycyny bez stosownej licencji w 1995. Ku swojemu rozgoryczeniu musiał odwołać
trzy z czterech wystąpień na swym norweskim tournée. Porady zdrowotne
udzielane przez Younga w ramach jego cynicznej działalności są na tyle
niebezpieczne, że środowisko sceptyczne podniosło rwetes, który poskutkował.
„Oczerniony" dobroczyńca pohukiwał i groził podaniem oszczerców do sądu, ale
na razie skończyło się na pustych pogróżkach.
Tę krótką przejażdżkę po norweskim polu bitwy między rozsądkiem i mrzonkami, wypada zakończyć zapytaniem, czy podobne inicjatywy na skrzyżowaniu
tradycji oświeceniowych i ochrony konsumenta nie wyszłaby na zdrowie Polakom?
Od lat słyszę argument, że znormalnienie Polaków to kwestia czasu, kwestia
wymiany pokoleniowej. Tymczasem ten nie tak odległy, bogaty i nowoczesny kraj
dowodzi jako żywo, że ani zamożność społeczeństwa, ani dostęp do
technologii i informacji, ani wreszcie swoiste religijne zobojętnienie — choć
same w sobie są upragnione — nie przynoszą nam gwarancji, że wartości
racjonalizmu staną się wartościami panującymi w życiu publicznym.
Footnotes: [ 1 ] Pouczające w tym kontekście były
potyczki, które toczono kilka lat temu w środkach przekazu po emisji programu
Hjernevask (Pranie mózgu), który
to wziął na tapetę klasyczny spór o naturę i wychowanie (nature and nurture) i skonfrontował z jednej strony poglądy reprezentantów nauk społecznych,
psychologów czy też reprezentantów tzn. gender studies a z drugiej wyniki
badań np. neurobiologów czy biologów ewolucyjnych. Przy tej okazji obnażona
została niezrozumiała niechęć, a nawet pogarda przedstawicieli nauk społecznych
wobec nauk przyrodniczych. « (Published: 18-11-2012 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 8507 |
|