|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
O humanizmach i dwudzielnym pniu humanitaryzmu [4] Author of this text: Jerzy Drewnowski
Trudno z
tych powodów o edukację etyczną oderwaną od
ideologii, gospodarki i polityki. Rzecz w tym, że
nie jest dobrze, jeśli nie wiemy od
dziecka tego na przykład, jak wielkie szkody w społeczeństwie, w miejscu pracy, w rodzinie, w klasztorze, w każdej
niemal zbiorowości niosąze sobą
stosunki zależności o charakterze hierarchicznym. A nie trzeba tu już, od
ubiegłego wieku, przełamywania
silniejszych barier poznawczych: znane w świecie eksperymenty psychologiczne
unaoczniają choćby tę prawidłowość, że
nie wystarczy wychować kogoś na przyzwoitego człowieka, by nie był on zdolny do
wielkich podłości, gdy zacznie sprawować władzę w hierarchicznie zorganizowanej
społeczności. Jakże naiwnie brzmią w tym kontekście „nauki społeczne",
zatroskane o dobro człowieka, a abstrahujące od tego typu sprawdzalnej wiedzy!
Kiedy na dodatek obstają przy konserwowaniu wiary w etyczne zalety
hierarchicznych porządków w stosunkach między ludźmi! Nic dziwnego, jeśli
humanitaryzm lub miłość bliźniego budowane na takich wiarach kojarzą się tak
często z górnolotnym pustosłowiem.
Daleko jednak od takiego odczucia do
szerszego zainteresowania etyką sprawniejszą. Humanitaryzm kondycjonalistyczny, mając takie ambicje,
chce być doktryną przede wszystkim
wartościującą, lecz zarazem opisową. Nie zamierza przy tym ignorować ścisłych
zależności, jakie łączą wiele etycznych wartościowań od opisowo wyrażanych
rozpoznań rzeczywistości. Byłby tu kontynuacją tego wszystkiego, w czym już od
dawna istnieje — w akcentujących praktykę teoriach filozoficznych i światopoglądach, w nauce, w deklarowanych i realizowanych wzorcach osobowych,
jak też, implicite, w wielu instytucjach życia społecznego.
W warstwie teorii chce być czymś w rodzaju ekonomii
politycznej, tyle że skoncentrowanej na dynamice postaw etycznych.
Byłby zarazem ekonomią polityczną
pojmowaną — mimo swego tylko etycznego charakteru — o wiele szerzej niż po
marksistowsku, ze znacznie szerszym
rozumieniem i polityki, i ekonomii.
Rozumianych jako partnerki relacji
zachodzących między zasobami energii a tymi czynnikami, które te zasoby
wykorzystują, zwłaszcza jako organizmy
żywe, ale też jako systemy do żywych podobne.
Humanitaryzm taki stanowiłby etykę, jak w intencjach Arystotelesa, z aspiracjami do całościowości, mimo skupienia na sprawach ludzkich.
Rozpatrywałby zasoby energii nie tylko
materialne, lecz także
informacyjne, emocjonalne, wyobraźniowe i wiele im podobnych. Byłby, innymi
słowy, skromnym etycznym odpowiednikiem tej wartościująco-opisowej wiedzy
gospodarczo-politycznej, z której korzystają polityka i kapitał rozumiane
węziej, jak w zwykłym użyciu.
Wszystko to brzmi może bardzo naukowo, lecz dotyczy w gruncie rzeczy spraw względnie łatwo pojmowalnych, dających się wyrazić w sposób
potoczny. Na przeszkodzie upowszechnianiu takich ujęć etyki stoją nie tylko
niedostatki etycznej oświaty i oświaty w ogóle. Przeszkodą nie mniej istotną
jest tu także zawłaszczanie etyk przez autorytarne religie. Rzecz jasna, w szczególności tam, gdzie humanitaryzmowi przeciwstawiają miłość bliźniego
spojoną z obowiązkiem plenienia grzechu. Ale także przez to, że katalogi
grzechów, cnót i dobrych uczynków — z odpowiednimi sankcjami — zdecydowanie wolą od sprawdzalnych dróg socjalizacji
człowieka.
8. Wobec
religijności innego typu.
Skłonność ludzi etycznie wrażliwych do humanitaryzmu naiwnego bywa wiązana
ze światopoglądem religijnym niewątpliwie słusznie. Nie miałby jednak
uzasadnienia pogląd, wedle którego ludzie wierzący i religijni do tego, co
nazywamy tu kondycjonalizmem, skłanialiby się tylko na zasadzie wyjątku. Przeczą
takiemu mniemaniu nastawienia poznawczo-etyczne szeroko rozpowszechnione w mniej
religijnych krajach świata, gdzie także
ludność wierząca ufa raczej
racjonalnie zbudowanym dobrostanom społecznym niż spontanicznym odruchom
serca, miłosierdziu i miłości. Nie
wykluczone jednakże, że w krajach częstszego chodzenia do kościołów sprawa ma
się bardzo podobnie, a różnica polega raczej na tym, iż brak tam silniejszych
tradycji, ułatwiających dostrzeganie różnic między etykami.
Co więcej, trudno zaprzeczyć, iż racjonalizm i racjonalistyczna refleksja nad warunkami godziwego życia bywają niesprzeczne lub
prawie niesprzeczne z religijnością. Świadczy o tym między innymi
intensywnai szeroka do niedawna recepcja tak zwanej europejskiej teologii
wyzwolenia w Niemczech. Jeśli nawet
tendencja ta uległa ostatnio osłabieniu, wart uwagi pozostaje sam ów fakt
koegzystowania religijności z wyraźnie kondycjonalistyczną percepcją etyki i problemów społecznych. Bywa na pewno również tak, że zaangażowanie etyczne jest
czynnikiem pierwotnym emocji religijnej, a myślenie o Bogu z troski o cudze sprawy czerpie główny napęd.
Dzięki odniesieniom do wyższych instancji troska taka
podlega waloryzacji, jawi się jej nosicielowi jako mniej subiektywna,
odporniejsza na lekceważenie. W warunkach okrzepłej tradycji racjonalistycznej
mechanizm taki nie musi oznaczać
znaczniejszych ograniczeń poznawczych.
Irracjonalność wiary w duchowy czynnik boski podlega daleko idącej redukcji,
polegając nieraz wyłącznie na emocjonalnej deifikacji wybranych wartości
etycznych, układających się spontanicznie we wzór osoby. Wbrew opiniom o irracjonalności wszelkiej mistyki bywa to przy tym wiara o cechach
mistycznych, i zarazem sprężona z silną potrzebą działania rozumnego.
Programy etyczne takie, jak w europejskiej teologii wyzwolenia, bywają kojarzone z nurtami myśli
humanistycznej. Przy założeniu
nieidentyczności humanizmu i humanitaryzmu byłoby to wszakże nieprecyzyjne i mylące. Przykładem — humanistyczne hasło „nic ponad człowieka":
wyznawcy teologii wyzwolenia nie mają
żadnego specjalnego powodu, by je uważać za ważne dla swej religijności. Nie
nurtuje ich to hasło choćby dlatego, że mimo identyfikowania z boskością tego,
co piękne i dobre, nie umieszczają Boga ponad ludźmi. Wolą podkreślać raczej to,
że żadne ludzkie dobro etyczne nie realizuje się inaczej
niż przez człowieka, na którego „oczy, usta i ręce" Bóg jest niejako
zdany. W tymże duchu za jeden z istotnych sposobów jego bytowania uznają solidarne relacje międzyludzkie i odpowiednie stosunki społeczne. Przyjąwszy taką relacyjną ontologię, obywają się
całkowicie bez pojęć góry i dołu, ziemi i nieba.
Lgnąc do Boga bez rozważania jego mocy, ulegają przede
wszystkim, jeśli nie wyłącznie, sile jego piękna. Znajdując w nim pobudkę
do rozumnego zajmowania się innymi ludźmi,
generują w sobie także sympatię dla
własnej osoby. Myśląc lub mówiąc o tych sprawach, nie przeczą
niesprzeczności takiej teologii z niektórymi odmianami agnostycyzmu lub ateizmu, nie bronią też tezy, iżby tego
rodzaju religijność była czymś z gruntu innym niż
pewnego typu wrażliwość etyczna, niż swoisty, bo ostrożny i samokontrolny, zapał. Jeśli mieliby
określić szczególny charakter takiej religijności, nie zapomnieliby zapewne o przepaściach, które ją dzielą od „religii politycznych" -
hierarchicznych i przez to nieludzkich. Świeckość, niekościelność
czy deklarowany racjonalizm takiej
religii nie miałyby tu znaczenia.
Jak widać, mamy tu do czynienia ze zjawiskiem
nieobojętnym zarówno dla charakterystyk religii i religijności, jak i dla
sposobu charakteryzowania humanitaryzmu. Podobieństwo krytycznego humanitaryzmu
do wyzwolonej prospołecznej etyki
religijnej uzmysławia dodatkowo jego
różnicę w stosunku do humanizmów jako skupionych głównie na modelu osoby.
Nazywanie jakiejś rzeczy humanistyczną w zjawiskach
czy postawach religijnych może budzić rozterkę
także z tej racji, iż jest
to przymiotnik używany do podkreślania, iż coś ma charakter świecki,
niekościelny, niereligijny.
9. Jeszcze o nazwach i ich znaczeniach. Wybór „humanitaryzmu", z odpowiednimi
przymiotnikami, zamiast bardziej
wieloznacznego „humanizmu" nie znaczy
wcale, iż wybrana nazwa w pełni
zadowala. Nie czyni tego choćby z racji swej nieporęczności,
gdyby zawierała o jedną zgłoskę mniej,
byłaby o wiele wygodniejsza. Zauważmy przy okazji, że bliska jej znaczeniowo
niemiecka „Humanität", podobnie jak francuska „l'humanité" są wolne od tej wady,
lecz nie mniej wieloznaczne niż
polski "humanizm". Nieco krótsze i wyrazistsze terminy dają się utworzyć od niektórych słów łacińskich i greckich,
niestety ze względu na swe z niczym nie kojarzące się brzmienia nie stwarzają
szans na wprowadzenie ich w obieg. Również zakorzeniona w sanskrycie „ahimsa"
nie załatwiałyby sprawy — niepodatna na tworzenie przymiotnikowych i czasownikowych derywatów w językach europejskich. Zresztą i ona wymagałaby
dodawania odpowiednich przymiotników, jeśliby miała akcentować zainteresowanie
warunkami optymalnego współistnienia ludzi. Takie
synonimy, jak „efektywna dbałość o prawa bytowe ludzi i zwierząt" byłaby już -
rzecz jasna — opisowym ekwiwalentem terminu.
Nie pozostaje chyba nic innego, niż tylko przyjęte lub
proponowane znaczenia podstawowych nazw podawać skrupulatnie. I raczej czynić to
za często niż zbyt rzadko. A także — zwracać uwagę na inne możliwe ich
rozumienia, przypominając, o czym się mówiło. Na przykład podkreślać lub
rozwijać to, co wyżej nie zostało rozwinięte, iż proponowane pojęcie etycznego
kondycjonalizmu — niezależnie od słusznych skojarzeń z troską o sprawiedliwszy
ustrój społeczny -nie ogranicza
uwagi do zewnętrznych warunków optymalizacji życia,
że, jak zasygnalizowano, obejmuje
również emocje i nastawienia etyczne.
Kondycjonalizm tak pojmowany przetwarzałby w problem
naukowo-badawczy także samą ową ideologiczną opozycję dwóch głębokich wiar
metaetycznych: tej, wedle której do humanitaryzacji współżycia ludzi wystarczy
zasadniczo bardziej „ludzki" system polityczno-gospodarczy, oraz jej
nieustępliwej indywidualistyczno-konserwatywnej
przeciwniczki, która chce, by o wszystkim decydował wybór przez jednostkę odpowiednich wartości etycznych:
żądając rozpoznawania rzeczywistej roli danego czynnika, kazałby każdy typ
sytuacji badać oddzielnie.
Pytanie końcowe.
Wśród poruszonych lub dotkniętych wyżej kwestii nie brak takich, w których wyrobienie sobie dojrzalszego sądu wymaga jeszcze czasu.
Należy do nich
pytanie o konsekwencje
dokonanych przeciwstawień dla modelu
humanitarystycznej etyki. Tu z kolei
niepokoi szczególnie owa różnica
kierunków patrzenia, dzieląca humanizmy od humanitaryzmu w sensie wzorczych
postaw życiowych. To znaczy humanistyczną dbałość o jakość własnego umysłu i etosu, jak w programie rzymskiej „humanitas",
od humanitarystycznej koncentracji uwagi na
potrzebach lub zagrożeniach innych istot. Konkretnie, trzeba by się zdecydować,
czy te odmienne postawy należałoby traktować przede wszystkim jako
konkurencyjne, czy raczej jako komplementarne, wspierające się wzajemnie.
1 2 3 4 5 Dalej..
« (Published: 17-02-2013 )
Jerzy DrewnowskiUr.1941, historyk nauki i filozof, były pracownik PAN, Akademii Lessinga i Uniwersytetu Technicznego w Cottbus, kilkakrotny stypendysta Deutsche Forschungsgemeinschaft i Biblioteki Księcia Augusta w Wolfenbüttel. Współzałożyciel Uniwersytetu Europejskiego Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Pracował przez wiele lat, w Polsce i w Niemczech, nad edycją „Dzieł Wszystkich” Mikołaja Kopernika. Kopernikowi, jako uczonemu czynnemu politycznie, poświęcił pracę doktorską. W pracy habilitacyjnej zajął się moralną i społeczną samoświadomością uczonych polskich XIV i XV wieku. Od 1989 r. mieszka w Niemczech, wiele czasu spędzając w Polsce - w Jedlni Letnisku koło Radomia, gdzie wraz ze Stanisławem Matułą stworzył nieformalne miejsce spotkań ludzi duchowo niezależnych z kraju i zagranicy. Swoją obecną refleksję filozoficzną zalicza do „europejskiej filozofii wyzwolenia”. Nadaje jej formę esejów, wierszy i powiastek filozoficznych. Private site
Number of texts in service: 24 Show other texts of this author Newest author's article: Niezapomniane oko Polifema. Opowiadanie dla licealistów | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 8754 |
|