|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Articles and essays »
Koń trojański w Kościele Author of this text: Katarzyna Guczalska
Mój tekst
Co
oznacza abdykacja papieża? wzbudził ożywioną i merytoryczną dyskusję, w której ciężar komentarzy dotyczył spraw dla religii fundamentalnych. A że
rozumu w dyskusji przybywa, a nie ubywa — wiemy o idei papiestwa, prawie
kanonicznym i Duchu Świętym więcej, a nie mniej. I to jest sukces. Pod wpływem
dużej ilości listów i komentarzy, pragnę jedynie uściślić i rozwinąć
nieco własne stanowisko.
Biblia, czy prawo kanoniczne?
Zadziwiła
mnie obrona prawnego wymiaru papiestwa. W Kościele obecne były zawsze dwa
wymiary, jednak — jak widać — ich dialektyka traci współcześnie swój impet.
Jeden nurt podkreślał prawny charakter Kościoła, a drugi — jego
mistyczno-sakramentalny (nadprzyrodzony) wymiar. Oba nurty składały się na pełny,
harmonijny i przekonujący obraz instytucji zanurzonej, co prawda, w materii,
jednak pośredniczącej w kontakcie z Transcendencją.
Co z tego, że
rezygnacja (renuntiatio) jest
przewidziana w kodeksie prawa kanonicznego? Dla chrześcijanina Biblia jest
podstawą do jakiejkolwiek dyskusji, a nie prawo kanoniczne takiego czy innego
wyznania. Prawo kościelne skonstruowane jest w ten sposób, że na wszystko
znajdziemy w nim casus. Obrona prawa
kanonicznego jest jedynie dowodem na to, że w Kościele katolickim przedkłada
się myślenie prawne, nad myślenie biblijne.
Czy katolik może
zaprzeczyć, że urząd papieski jest udzielony (podobnie jak to w było w przypadku Piotra) przez Boga? Tradycja katolicka pragnie przekonać wątpiących,
że to właśnie źródłowo osadzony w Bogu urząd jest przekazywany następcom. Istota „sprawy
katolickiej" tkwi właśnie w sukcesji apostolskiej. Albo sukcesja ta ma
miejsce, albo nie.
Namaszczenie
Duchem Świętym przypisywane przez katolików papieżowi jest dawane przez Boga
raz na całe życie. Duch Święty nie wydziela swojej łaski od dnia, do dnia,
czy od godziny do godziny. W Biblii od namaszczenia Duchem Świętym można
oddzielić się jedynie grzechem, a nie złożeniem urzędu. Jeśli zatem
przyjmiemy katolickie rozumienie papiestwa, to nie można zrezygnować z bycia
„drugim świętym Piotrem", a jeśli z tego urzędu można zrezygnować,
to nie jest się „drugim świętym Piotrem". W takim jednak przypadku
rację ma Luter i protestanci w rozumieniu papiestwa jako zwykłego urzędu.
Nie twierdzę,
że instytucja papieża unieważnia się w ramach procedur prawa kanonicznego.
Papiestwo unieważnia się swoją „urzędowością" i umownością,
choć deklarowano, że jest ono „czymś więcej" — niezbywalnym darem
Boga (namaszczeniem). Na „urzędowość" instytucji papiestwa wskazał w XVI wieku Marcin Luter, a w XXI wieku — Benedykt XVI.
Zaistniała
sytuacja ewokuje szereg ciekawych pytań: czy po konklawe będzie dwóch następców
Apostoła Piotra sobie równorzędnych (w sensie formalnym — ok., w sensie
duchowym — sprzeczność)? Jaki jest właściwie status ex-świętego Piotra?
Czy z perspektywy pozaprawnej można uznać, że papież popełnił grzech,
skoro „odciął" się od boskiego namaszczenia? Co się stanie, jeśli
rządy nad kościołem przejmie kiedyś kolegium kardynalskie — mogą być
przecież jakieś trudności z wyborem papieża — albo tak kiedyś po prostu będzie,
że rządzić będzie kolektyw? Czy w takim wypadku, wszyscy ci panowie będą -
uwaga — „drugimi świętymi Piotrami"?
Oczywiście,
rezygnacja papieża, istnienie dwóch papieży, a nawet całej grupy papieży,
jest możliwe i całkowicie do przyjęcia, jeśli przyjmiemy, że cała ta
„układanka" jest jedynie
prawną konstrukcją, umową religijną, podobną do umowy społecznej, a nie nadprzyrodzonym namaszczeniem dokonanym przez Boga (Chrystus oznacza
„namaszczony"). Podobnie, śluby zakonne są konsekracją, jednak można
ją bez problemu „zmyć", ponieważ to tylko taka umowa. Analogicznie
jest w przypadku małżeństwa, które jest również jedynie umową. Skoro
papież mógł zrezygnować z tak prominentnego urzędu, a dodatkowo wszyscy go
za to chwalą, to tym bardziej można zrezygnować z instytucji małżeństwa.
Co prawda, wpajano ludziom, że Duch Święty zobowiązuje do trwania w małżeństwie
do końca swoich dni, jednak bezproblemowa i powszechna akceptacja casusu rezygnacji papieskiej pokazała, że nie jest to prawda.
Skoro ludzie chcą się rozwieść, to należy im rozwód dać, zwalniając ich z dożywotniego zobowiązania. Analogicznie do „emerytowanego papieża",
rozwodników należy chwalić za jednostkową odpowiedzialność i nazywać
„emerytowanym mężem" i „emerytowaną żoną"
(przypomnijmy, że w teologii protestanckiej małżeństwo nie jest
sakramentem). Niech zatem punktem odniesienia dla wszystkich urzędów i instytucji kościoła katolickiego stanie się teraz chwalebna rezygnacja
Benedykta XVI.
W takiej to właśnie
perspektywie, w której ludzie wymyślają sobie różne instytucje, obrzędy i słowa, na przykład: „Chrzest", „Sakrament" (ich liczba
jest różna, czyli umowna), „Duch Święty", „Ojciec Święty",
czy „Wasza Świątobliwość" — papiestwo jest zwykłym urzędem, tracąc
swój niepowtarzalny i nadprzyrodzony charakter.
Widać już
jasno, że określenie „misja Piotrowa" to jedynie przenośnia, bliska
języka poezji. To kwestia uczuć, wiary i wyobrażeń. Wierni sobie coś wyobrażali i Benedykt XVI sobie coś wyobrażał… Emerytowany papież powiedział na
ostatniej audiencji, że „czuł się jak św. Piotr na barce". I już
się tak nie czuje.
Dochodzi do
tego również inny problem. Idea papieża unieważnia się również jako
symbol zaniku aktywności duchowej w ramach Kościoła katolickiego. W okresie
pontyfikatu Benedykta, w Niemczech, co roku z Kościoła odchodziło ok. 100 000
ludzi. Kiedy Kościołem zarządzał Jan Paweł II, chrześcijan w Europie ubywało, a nie przybywało. Przybywa osób, których nie tylko nie interesuje historia Kościoła,
prawo kanoniczne, czy encykliki papieskie, lecz w ogóle Kościół jako taki.
Chrześcijaństwo rozwija się dzisiaj na gruncie innych kultur. Nie są to żadne
złośliwości — takie są fakty.
Zaparcie się i zdrada Boga
W tekście Co
oznacza abdykacja papieża? twierdzę, że rezygnacja papieża z urzędu
jest gestem Piotrowym. Porównanie to wywołało duże emocje, chociaż w stwierdzeniu tym nie ma niczego kontrowersyjnego. Przeciwnie, w figurze tej
zawarta treść budująca i pozytywna. Zaparcie się Boga nie jest tym samym co
zdrada Boga. Piotr zaparł się Boga, lecz — co istotne — do Boga powrócił.
Piotrowe zaparcie się Boga wiązało się z poczuciem winy i od początku
znajdowało zrozumienie w oczach Chrystusa. Po zmartwychwstaniu Jezus
zrehabilitował Piotra i przywrócił mu jego misję, zadając trzykrotnie
pytanie: czy mnie kochasz? A wcześniej sam zapowiedział jego błąd, ale też
powiedział: Szymonie, gdy się nawrócisz umacniaj twoich braci. Po zaparciu się,
Piotr całym swoim życiem świadczył o Bogu. Zaparcie się Boga można uznać
wręcz za coś pozytywnego, za coś, co nadało dynamikę wszystkim późniejszym
działaniom Apostoła. W mojej interpretacji, oznacza to, że rezygnacja papieża,
podobnie jak Piotrowe zaparcie się Boga, może być źródłem pozytywnej
energii, początkiem transformacji instytucji papiestwa i Kościoła, co jest
współcześnie zadaniem koniecznym i nieuniknionym.
Trzeba pamiętać,
że pozytywna zmiana w życiu Piotra miała swoje źródło w poczuciu winy.
Niczego takiego nie widać jednak ani u papieża, ani piewców jego chwalebnej
rezygnacji. Można zaryzykować stwierdzenie, że problem Kościoła polega na
jego samozadowoleniu. We współczesnym Kościele katolickim w ogóle nie widać
dynamiki działań wypływających z wyrzutów sumienia, czy potrzeby
odpokutowania win (których jest wiele). Przeciwnie, w warstwie retorycznej w Kościele
zawsze wszystko jest w porządku (od czego jest, na przykład, niezawodne prawo
kanoniczne?), chociaż afera goni aferę, chociaż pogłębia się rozdźwięk
pomiędzy tym, co głosi Chrystus, a tym, co głosi kler. Brak przyznania się
do błędu jest równoznaczny z brakiem transformacji duchowej, który przekłada
się z kolei na brak sensownych i długofalowych planów na przyszłość — nie w sensie politycznym, lecz sensie duchowym.
Piotr zaparł
się Boga. Zaparcie się Boga jest czymś innym niż zdrada Boga. Mowa o zaparciu się Boga jest namysłem nad możliwością rozwoju dynamiki
religijnej. Luter mówił natomiast o zdradzie Chrystusa (papież jest
Anty-Chrystem, Nie-Chrystusem), dlatego odciął się radykalnie od starego Kościoła i założył nowe wyznanie. O zdradzie Boga mówiły również ofiary
molestowania seksualnego, mając na myśli zbyt późną ingerencję Jana Pawła
II i Benedykta XVI w dawno nabrzmiały w Kościele problem. Takie głosy nie są
współcześnie rzadkie. Zdrada Boga nie polega dziś na torturowaniu i zabijaniu heretyków, czy kobiet. Współcześnie polega ona na pozbawieniu
ludzi autentycznej i wiarygodnej przestrzeni doświadczania i przeżywania Boga.
Wielu teoretyków
głowi się nad przyczynami sekularyzacji Europy. Powodów tej sytuacji można
podać wiele. Żyjemy dzisiaj w czasach indywidualistycznych, dlatego każdy sam
musi sobie odpowiedzieć sobie na pytanie czy zdrada Boga ma dziś miejsce i na
czym ona polega. Jedni powiedzą, że żadnej zdrady nie widzą, inni będą
akcentowali zdarzenia z historii Kościoła, inni sprawy współczesne. Dla kogoś
zdrada Boga może polegać na świadomym utrzymywaniu instytucji, wydzielającej
Boga za zasługi i przestrzeganie dyskusyjnej etyki katolickiej. Dla kogoś może
ona polegać na utrzymywaniu skostniałych przekonań dotyczących spraw
obyczajowych, na przykład środków antykoncepcyjnych, czy celibatu (a nie są
to sprawy bagatelne, ponieważ prowadzą one do nieuchronnej hipokryzji w Kościele).
Za zdradę Boga w kościele można uznać krzywdę tych, których Jezus
najbardziej ukochał: molestowanych i gwałconych dzieci. Zdrada może polegać
na zamianie kontemplacji Boga w uprawianie polityki i ochronę własnych interesów,
itd.
Rashomon,
wybieraj zdradę, która Ci odpowiada!
Nieoczekiwana
reformacja w Kościele
Nawet jeśli
inne rezygnacje z urzędu papieża miały miejsce w historii Kościoła — nie ma
to dziś żadnego znaczenia. Nikt o nich nie pamięta i nie wie czym były
spowodowane. Musimy stawiać diagnozy i pytania dotyczące wyzwań i czasów współczesnych.
W kontekście
„sprawy polskiej": Benedyktowi XVI nie udało się odpolitycznić
polskiego Kościoła i wysubtelnić polskich biskupów, chociaż nikt nie ma o to do niego pretensji, ponieważ sami Polacy nie mają pomysłu na Kościół
poza-polityczny. Dodatkowo, Benedykt to papież-intelektualista (oznacza to:
wycofany i chłodny człowiek), starzec, który jakoś nie posiadł „umiejętności
rządzenia". Pontyfikatu Benedykta XVI nie można również uznać za
„niesamowitą próbę racjonalnego uzasadniania wiary" (o. Tomasz
Dostatni), gdyż wiary nie da się racjonalnie uzasadnić. Papież ten przejdzie
do historii jedynie jako „drugi święty Piotr", który przestał być
„drugim świętym Piotrem". Jest to pozbawione sensu, lecz zgodne z prawem kanonicznym.
Z punktu
widzenia konserwatywnego katolicyzmu konsekwencje rezygnacji papieża są
negatywne, ponieważ Ratzinger osłabił ideę papiestwa. Z wydarzenia tego
powinni się natomiast cieszyć katolicy o nastawieniu anty-monarchicznym,
demokratycznym i pro-reformacyjnym. Można powiedzieć, że na naszych oczach
papiestwo przybiera inną formę — adekwatną do wyzwań nowej ery. W rezygnacji
zawiera się oczekiwanie jakiejś odnowy w ramach katolicyzmu, której sam
Benedykt XVI nie podołał (diagnoza brzmi zatem: jest źle). Można widzieć w czynie papieża — analogicznie do Piotrowego zaparcia się — możliwość podjęcia
dynamicznej ewangelizacji na nowych zasadach. Można tu dostrzec pozytywną
energię zmiany, która może (lecz nie musi) kościół zmienić — jeśli nie
dziś, to w innej dekadzie, czy stuleciu. Na rezygnację papieża nie można
bowiem patrzeć, ograniczając się do wąskiego punktu widzenia. Historii Kościoła
nie można mierzyć życiem jednego pokolenia. Zmiany zresztą już się dokonują.
Kościół katolicki po cichu protestantyzuje się zwłaszcza w Niemczech i Austrii. Ludzie coraz bardziej polegają na własnym sumieniu i rozumie, a coraz
mniej na zaleceniach proboszcza, biskupa, czy papieża.
Współczesnemu
Kościołowi najbardziej ciążą dwie idee: papiestwo i celibat. Jest to wielki
paradoks, ponieważ idee te są jednocześnie fundamentalne dla zachowania tożsamości
katolickiej. Chcąc, nie chcąc, Benedykt XVI sprotestantyzował (zdemokratyzował,
zliberalizował, zdemonarchizował, zdesakralizował) papiestwo. Teraz w kolejce
czeka celibat.
Co się stało,
to się nie odstanie. Decyzja papieża przywodzi na myśl sabotaż, czyn
prowokacyjny i wywrotowy. W rezygnacji Benedykta XVI najbardziej interesująca
jest nie starcza niedołężność i jednostkowa odpowiedzialność, lecz -
podkreślam to raz jeszcze — dywersyjność samego aktu. Papież nieoczekiwanie
okazał się być koniem trojańskim, „piątą kolumną" w Kościele
katolickim. Ratzinger to nie Włoch, to nie Polak, lecz Niemiec przesiąknięty
duchem Reformacji — przy całym swoim konserwatyzmie.
« (Published: 28-02-2013 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 8783 |
|