|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Philosophy »
Dobro i zło z optymalistycznej perspektywy Author of this text: Norbert Paprocki
Mój ostatni tekst o Adamie i Ewie oraz wnioskach na temat dobra i zła
spotkał się z niezrozumieniem. Dziś jednak rozumiem, dlaczego- moja
perspektywa nie była jeszcze uzupełniona o inne, równie ważne wątki.
Uważam, że obwinianie boga za zło, albo też próba wykazania na gruncie
teologicznym, że zło istnieć musi, albo, że bóg za nie nie odpowiada, są równie
śmieszne i jałowe. Taki punkt wyjścia należy odrzucić z tego
fundamentalnego powodu, iż bóg, jako istota abstrakcyjna, jest istotą, której
przypisuje się szereg wewnętrznie sprzecznych wobec siebie atrybutów i wszelkie jego „działania" wymyślone w Biblii nie mogą przez to
zostać zinterpretowane według właściwego klucza. Bóg jest w zasadzie
wewnętrzną sprzecznością sam w sobie, ponieważ uchodzi w imaginacji za stwórcę
kosmosu złożonego z dychotomii najróżniejszego rodzaju. Moralność
natomiast, jako produkt ewolucji i w formie rozwiniętej, nasze ludzkie, wewnątrzgatunkowe
kategoryzowanie zjawisk, ludzi i ich czynów, jest wpisana w nasze geny- a zatem
nie sposób ocenić, czym byłby „świat bez zła", czy „jest ono
nieodzowne", „czy dobro potrzebuje zła". Nie sposób, gdyż
musielibyśmy spojrzeć na te dylematy spoza perspektywy ludzkiej.
Teologia mówi o „boskiej perspektywie", lecz perspektywa boska mieści w sobie cały świat, który generalnie nie zabiega o rozterki żyjących nań
istot. Moralnością zainteresowani są sami ludzie, z przyczyn specyficznej
ewolucji gatunku Homo Sapiens. Moralność zaczęła się wtedy, gdy nasz
praprapraprzodek, prawdopodobnie z bardzo odległego czasowo gatunku, „wczuł
się" w cierpienie bliźniego osobnika.
Jednak baza teologiczna zawsze
pozostaje bazą jałową i nic nam nie daje. Czy, hipotetycznie, hipotetyczny bóg
mógłby stworzyć świat idealny? Nie! Hipotetyczny bóg jest zagmatwanym,
niespójnym konstruktem hipotetycznym, który nic nie tłumaczy. „Idealny
świat" jest niemożliwy, gdyż powstał wskutek dynamiki, chaosu.
„Prawa", które wszechświatem rządzą, to nic innego, niż sieć
wzajemnych zależności i ich specyfiki między obiektami. W naszej
nomenklaturze to prawa, ponieważ są w danych warunkach powtarzalne. Tzw.
harmonia to po prostu oczekiwany przebieg danej współzależności w standardowych warunkach. Im głębiej zajrzeć w te „prawa", obecnie
skończywszy na kwantach czy kwarkach, nie uświadczymy w nich niczego, co
powiedziałoby nam nieco o moralności, sensie życia, czy pięknie. Zobaczymy
jedynie kolejne, trudniejsze do usystematyzowania sieci relacji między cząsteczkami.
Dobro i zło nie zostały stworzone. Dobro i zło to mierniki szczęścia i cierpienia oraz ich subiektywne stopniowanie. Nasze mózgi byłyby durne,
gdyby nie historia ewolucyjna najeżona walką z wyzwaniami rzucanymi przez tzw.
chaos, przez drapieżną i obojętną resztę natury, w tym pewnych pobratymców
gatunkowych. Nasze skonsolidowane dążenie do dobra, a więc optymalizacji
wszystkiego ze wszystkim w celu zminimalizowania kraks na życiowej drodze pełnej
skrzyżowań, to droga do ćwiczenia intelektu zamiast hartowania ducha. Hart
ducha jest wartością adaptacyjną, przydatną w warunkach trudnych. Rozum
jednak, rozumiany jako konglomerat logiki, wyobraźni i empatii, jest narzędziem o wiele lepszym, ponieważ to on zmienia czy też rzeźbi warunki, zaś duch
dostosowuje się jedynie. Optymalizacja ostateczna polega na optymalnym zgraniu
się rozumu z „duchem", przy czym rozum musi pełnić rolę kierowniczą.
W takim układzie historyjki biblijne jawią się słusznie jako strata
naszego cennego czasu. Dobro i zło? Czy cierpienie jest cnotą? Nasza natura
jest naturalnie pogodzona z cyklami upadków i wzlotów, zła i dobra,
cierpienia i szczęścia. Na celu zawsze jednak mamy szczęście, zaś
pokonywanie barier na drodze do niego, jest jako gonitwa za króliczkiem
Playboya, ważnym szczęścia dopełniaczem. Wszelkie nurty teologiczne i filozoficzne zatem, które z cierpienia jako takiego tworzą cnotę i cel
ziemskiej wędrówki, które próbują uzasadnić istnienie dobra i zła jako
darów, są albo bezproduktywne, albo destruktywne, osiadłe na statyce
prostackich rozróżnień pozbawionych szerszych horyzontów w dynamicznym i coraz mocniej dynamizującym się świecie.
Dobro i zło to nasi nieodłączni
kompani w naszych genotypach widoczni i w fenotypach, na zewnątrz. Nie możemy
się od nich oderwać, nie da się wyznaczyć w chronologii ich wyłonienia się.
Da się nimi natomiast racjonalnie pokierować w kierunku zoptymalizowanego świata
zamiast utopii opartych zawsze na idealizmach powstałych w głębokiej
niewiedzy przodków. Nie wróży to apokalipsy, końca świata. Raczej koniec tego świata,
który znamy. Wróży to kierowanie atawistycznych instynktów siły w stronę
rywalizacji na projekty i pomysły (co wszak już się dzieje) oraz pielęgnowanie
empatii, która nigdy nie ulegnie dezaktualizacji, ponieważ dostrzeganie bodźców
negatywnych i pozytywnych zawsze jest naszą podstawą, a empatia to po prostu
odruch zauważenia tego u innych ludzi. Cykl tekstów Pana Andrzeja
Koraszewskiego dostatecznie dobrze wyjaśnił „pochodzenie dobra i zła".
Sądzę, że wniosek z nich taki, iż współodczuwanie jest swoistym pniem,
rozgałęziającym się na nasze złożone życie i jego perypetie. Rozum temu
nie zaprzecza, ba, on współgra. Owo współgranie, kompatybilizacja i optymalizacja, jest pieśnią przyszłości. Optymalizm jako alternatywa dla
idealizmu, jest tą szerszą perspektywą, która powinna rzucić światło dosłownie
na wszystko, zostawiając w cieniu mity w rodzaju Księgi Rodzaju.
| See other sites:
|
« (Published: 16-03-2013 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 8828 |
|