The RationalistSkip to content


We have registered
200.325.277 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2991 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Culture »

Koła historii. Kilka kartek z "Głosu Polskiego". II [3]
Author of this text:

Taki był właśnie cel gabinetu p. Ponikowskiego. Cel słuszny, któremu można tylko przyklasnąć. Z procesu jednak Smaragda przekonaliśmy się, albo częściowo przypomnieliśmy sobie, że ta zbawienna i pięknie pomyślana autokefalja została zbudowana pośpiesznie i bez oglądania się na materjał ludzki, z którego jej zręby się buduje. I stąd powstały tragiczne konflikty, w których wyniku mieliśmy śmierć metropolity Jerzego i dwanaście lat ciężkiego więzienia Smaragda.

Rząd p. Ponikowskiego spieszył się, a co „nagle, to jak mówią, po diable". Trzeba było więc dla uszczęśliwienia prawosławnych, usuwać z eparchji ich biskupów, więzić ich w klasztorach i deportować; trzeba było zawierać pakty z byle kim i byle jak, aby tylko pochwalić się, że „autokefalja stoi". Sam fakt, że w Polsce, w której tylu było męczenników za wiarę w walce z caratem, znaleźli się teraz męczennicy prawosławia, otoczeni aureolą deportacji, jak biskup Eleazar, Włodzimierz i Pantelejmon, już jest dostatecznym dowodem, że coś z tą „autokefalją" nie jest w porządku. Metropolita Jerzy, na którego energji rząd polski zechciał oprzeć gmach swojej polityki „prawosławnej", jak okazało się dopiero na śledztwie, był prezesem „Związku narodu rosyjskiego" i przyjacielem władyki Eulogjusza i z jego błogosławieństwem przybył do Polski.

Metropolita Jerzy dziwił się, że Naczelnik Państwa Piłsudski nie może sobie dać rady z opozycją. Niech bierze — mówił Jerzy — przykład ze mnie, ja dałem sobie radę, usunąłem wszystkich wrogów.

Można mieć wielki podziw dla energji i twardości charakteru nieboszczyka metropolity Jerzego, ale nie można powiedzieć, żeby ten z carsko-cerkiewnej szkoły wyrosły pasterz był odpowiedniem dla rządu polskiego narzędziem prowadzenia polityki w obcem środowisku prawosławnem. W rezultacie obecnie mamy autokefalję na papierze i anarchję w rzeczywistości. Jest cerkiew rządzona przez następcę i przyjaciela Jerzego, władykę Dyonizego, ale jest masa wiernych prawosławnych, którzy tęsknem okiem zerkają w stronę jedynego prawdziwego „głowy cerkwi" — patrjarchy Tichona. A przecież prawosławnych rosjan jest w Polsce niewielu; lwia część obywateli tego wyznania — to białorusini i ukraińcy, którzy mają jaknajmniej podstaw do tęsknoty za synodem moskiewskim. Musieliśmy narobić wiele błędów, ażeby podłoże dla takiej tęsknoty wytworzyć. W tem miejscu tło procesu Smaragda z Jerzym styka się bezpośrednio z nieszczęsną kwestją narodowościową.

Uczciwe rozstrzygnięcie spraw białoruskiej i ukraińskiej zaoszczędziłoby nam także większych kłopotów z autokefalją prawosławia. Jak w zegarku jedno kółko zaczepia w mechanizmie państwowym o drugie, jedne błędy rodzą inne i pociągają za sobą nowe kłopoty.

Zakończeniem sprawy Smaragda poza wyrokiem sądu winna być rewizja sprawy autokefalji prawosławia. Rząd powinien wysłuchać życzeń i pragnień wiernych prawosławnych w tej sprawie i uzgodnić z temi życzeniami swoją politykę. Jest to napewno możliwe i do osiągnięcia. Zyskanoby na tem jeden jeszcze wspólny front przeciw ewentualnej ofenzywie cerkiewno-religijnej, z którą przecież kiedyś Rosja taka lub inna przeciw Polsce wyruszy. [ 5 ]

Z Kościołem prawosławnym wiąże się jeszcze inna sprawa, będąca skutkiem niekonsekwencji postępowania władz polskich. Opisuje ją J. Mazurski w artykule p. t. „Pod opiekę cerkwi prawosławnej." [ 6 ]

W ostatnich latach, prasa, nie będąca na usługach klerykalizmu pisała nieraz o prześladowaniach, jakich doznaje gromada t. zw. Kościoła Narodowego księdza Andrzeja Huszny. Robiła ona starania o legalizację, ale nie mogła jej u rządu naszego uzyskać. Pociągało to przymusową dezorganizację stosunków rodzinnych, które w kraju naszym są związane z wyznaniem i pozostają w zależności od kleru. Wreszcie zmęczona swem bezprawnem położeniem i jego przykrymi skutkami gromada ks. Huszny przystąpiła do cerkwi prawosławnej na zasadzie pewnej autonomji i z zachowaniem swej nazwy Polskiego Kościoła Narodowego. Liczy ona około półtora tysiąca dusz.

Pisma klerykalne rzuciły się na buntowniczą gromadę i odsądzają ją od czci i sumienia za to, iż ta łączy się z prawosławiem.

Piszą one w takim tonie, jakgdyby prawosławie było uprzywilejowanem wyznaniem państwowem, a przystąpienie do niego było podyktowane, jak swego czasu przez rachuby materjalne. Inne pisma rozważają tę sprawę ze stanowiska polityki narodowej i albo wyrażają obawę, iż prawosławie robi u nas zdobycze, albo też upatrują dodatnią stronę tego połączenia w tem, iż stanie się ono czynnikiem polonizacji cerkwi prawosławnej.

Dla nas punkt ciężkości tej sprawy leży gdzieindziej i doprawdy jest pożałowania godnem, iż opinja nasza niemal zupełnie go pomija.

Gromada Kościoła Narodowego przystąpiła do cerkwi prawosławnej, aby przez nią uzyskać opiekę prawa, o którą napróżno kołatała u naszych władz państwowych. A przecież konstytucja nasza zapewnia wszystkim obywatelom wolność religijną, artykuł 115-ty wyraźnie zapowiada: „Kościoły mniejszości religijnych i inne uznane związki religijne rządzą się same własnemi ustawami, których uznania państwo nie odmówi, o ile nie zawierają postanowień sprzecznych z prawem."

Władze nasze nie znalazły w przepisach Kościoła Narodowego nic sprzecznego z prawem, a pomimo to nie przyznały mu legalizacji. Z jakiej racji, na jakiej legalnej podstawie?

Nietrudno odgadnąć motywy, które je do tego skłoniły. Kościół Narodowy stanowi w ich mniemaniu odszczepieństwo od panującego katolicyzmu; jakże rząd może je uprawniać i zmniejszać w oczach mas powagę istniejącej władzy kościelnej, której odszczepieństwo to nie uznaje? Co innego, gdyby chodziło o przejście z katolicyzmu na jakieś inne wyznanie, mające określoną i uznaną pozycję w państwie. Istnieje przecież w Polsce wolność religijna i wolno każdemu przechodzić ze swego wyznania na inne. Ale władza świecka nie może uprawniać rozłamów i secesji, nie może uznawać w nich nowego kościoła i wyznania...

Tak zapewne myśli współczesny zwolennik i obrońca „ładu i porządku", ale nie tak rzecz pojmuje nasza konstytucja. Zawarta w niej jasno i niedwuznacznie wolność sumienia ma znaczenie o wiele szersze, niż niekrępowana możność wybierania sobie jednego z pięciu czy sześciu uznanych w państwie wyznań. Władzy świeckiej zgoła nie przysługuje prawo określania, co stanowi „prawdziwe wyznanie", mające prawo do legalizacji, a co herezję, czy odszczepieństwo. Przytoczony powyżej artykuł konstytucji obiecuje legalizację każdej organizacji wyznaniowej, „o ile nie zawiera postanowień sprzecznych z prawem".

Otóż w stosunku do wyznawców Kościoła Narodowego została u nas pogwałcona zasada wolności sumienia i jednocześnie jedna z kardynalnych podstaw konstytucji marcowej. Uporczywem ignorowaniem potrzeb religijnych pewnej gromady obywateli popchnięto ją do kroku rozpaczliwego, który naszej praworządności oraz kulturze państwowej wystawia nader niepochlebne świadectwo. Jakkolwiek zawiniły w tej sprawie rządy poprzednie, nie sądzimy, iżby mógł się w danym razie uchylać od odpowiedzialności rząd obecny, który już od dwóch miesięcy stoi u steru i ma być rządem sanacji i naprawy państwa. Sprawa, o której mowa, stanowi poważny przyczynek do dzisiejszych sporów o stosunek rządu i sejmu, o rolę i odpowiedzialność obu tych władz. W danym razie przez całe lato rząd nie spełniał swego wyraźnego obowiązku i ignorował konstytucję. Czy dlatego, iż był skrępowany przez sejm? Nie słyszeliśmy nic o tem. Nie słyszeliśmy również, aby rząd dzisiejszy, który otrzymał nadzwyczajne pełnomocnictwa i okazuje ambicje działania i za siebie i za sejm zrobił cośkolwiek w tej sprawie.

W każdym razie ludzie, którym leży na sercu praworządność i dobro obywateli mogą zapytać: czy istnieje u nas wolność sumienia i co robi rząd, aby ją faktycznie zapewnić?

Kilka dni po tym artykule, w cytowanej gazecie ukazała się notatka:

Polski kościół prawosławny ma już trzeciego księdza. W ubiegłą niedzielę u metropolity prawosławnego Djonizego odbył się obrządek przejścia jeszcze jednego księdza katolickiego na prawosławje, mianowicie księdza Stanisława Zacharjasiewicza. Obecnie polski kościół prawosławny ma więc już trzech księży, licząc księdza Husznę i Pietruszkę. [ 7 ]

Wydarzenia następnych lat, najpierw Wielkiego Kryzysu, potem przewrotu majowego i narastającego antysemityzmu, zepchnęły problematykę obu tych Kościołów na dalszy plan.


1 2 3 
 Comment on this article..   See comments (2)..   


 Footnotes:
[ 5 ] "Głos Polski", 1924-10-01 R.7 Nr 269, cyt. wg: http://bc.wimbp.lodz.pl/Content/34968/Glos_Polski1924_nr269a.pdf
[ 6 ] "Głos Polski", 1926-08-14 R.9 Nr 222, cyt. wg: http://bc.wimbp.lodz.pl/dlibra/publication/37129?tab=1
[ 7 ] "Głos Polski", 1926-08-24 R.9 Nr 232, cyt. wg: http://bc.wimbp.lodz.pl/dlibra/publication/37129?tab=1

«    (Published: 11-06-2013 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Jerzy Neuhoff

 Number of texts in service: 97  Show other texts of this author
 Newest author's article: Paradoks
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 9020 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)