|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Małachowski: Byliśmy jak barany czyli Prywatyzacja.PL [2] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Przykładowo, Polska miała nadzwyczajnie rozwiniętą kolej i koleją była silna, co zresztą była efektem słabości samego ustroju, który miał
gospodarkę za słabą na zaspokajanie minimalnych potrzeb komunikacyjnych w oparciu o indywidualne środki transportu, jak było to na Zachodzie. Kiedy więc
na Zachodzie zaczęto dostrzegać problem przerostu indywidualnych środków
transportu, to Polska wpadła w pułapkę utożsamienia kolei z siermiężnością
zbankrutowanego ustroju. Psychologicznie był to proces całkowicie zrozumiały. By
mu zapobiec potrzeba byłoby mężów
stanu na czele rządów, albo choć znacznego udziału reemigrantów zachodnich,
którym powiodło się w biznesie. Tymczasem wprowadzono dla nich ograniczenia
polityczne. Tym samym władza została zdominowana przez dawnych wyjadaczy i natchnionych intelektualistów, którzy byli dyletantami gospodarczymi, często
jeszcze na dodatek bezkrytycznie wierzącymi w dobre rady wszelakich grup
interesu, zacierających ręce na łatwą rozgrywkę rynkową. Wszystko to, co było szczególnie silne w PRL, łatwo
uznane zostało za jego element, czyli przeżytek, kiedy tymczasem to na ogół były
jedyne atuty dawnego ustroju, które pozwoliły mu trwać przez tak długi czas. Nie
mając jeszcze nowej gospodarki, zaczęliśmy od wyburzania resztek starej. Powstał z tego „kontrolowany chaos": idealne warunki pracy rekinów rynkowych i proroków.
Kontrolowany chaos „transformacji", skutecznie zniechęcił duże rzesze do
interesowania się gospodarką i polityką. Główna uwaga i emocje zaczęły się
koncentrować na tym, w czym każdy mógł się czuć specjalistą, co dawało się
łatwiej pojąć : sprawy obyczajowe, światopoglądowe, religijne. Im bardziej
sprawy gospodarcze wstrząsały, im więcej ujawniało się afer, tym ważniejsze
stawały się wojny o pietruszkę, tym większa utrata gospodarki przez
społeczeństwo, które coraz bardziej traciło pamięć tego, że w dawnym buncie,
walka ekonomiczna i polityczna rozegrała się ponad podziałami światopoglądowymi.
Dziś może wydawać się dla nas zdumiewające, że w tych pierwszych latach
po obu stronach „dziwnych wojen" stawały setki tysięcy a nawet miliony osób.
Wojny o pietruszkę zawsze prowadzą do nikąd, dlatego są idealnym instrumentem
polityki dziel i rządź. Prawdziwe
wojny o nasze miejsca do życia rozgrywają się wyłącznie na poziomie gospodarki,
mediów i pozostającej krok za nimi — polityki.
Jako że początek naszej transformacji przypadł już na
okres popularności ekonomii inkluzywnej na Zachodzie, więc i w naszym
prawodawstwie wprowadzono pewne ogólne hasła na jej rzecz i parawanowe
rozwiązania.
W 2013 sieć restauracji The Saxton Group (50 placówek, 2 tys. pracowników) ogłosiła całkowite przejście na własność pracowniczą
Naczelnym jednak hasłem stało się: Prywatyzacja lekiem na całe zło!
Jakoby dramatycznie potrzebowaliśmy zagranicznych kapitałów, by nasza gospodarka
mogła ruszyć z kopyta.
Kazus polski:
Expol
Kłody kładzione są nie tylko przed załogami chcącymi
przejmować firmy, ale i przed funkcjonującymi od lat firmami pracowniczymi.
Przykładem Przedsiębiorstwo Robót Komunikacyjnych w Lublinie
EXPOL S.A.
„Społeczność pracownicza" odkupiła wywodzące się ze struktur PKP
przedsiębiorstwo w 1998. Firma się rozwinęła, weszła na rynek czeski, gdzie
posiada wysokie udziały w spółce PBK-EXKOL Trutnov s. r. o. W 2004
powołała Oddział Budownictwa Telekomunikacyjnego i weszła na rynek
telekomunikacyjny.
Realizowała duże inwestycje, np. Systemy automatycznego sterowania ruchem
kolejowym, ekologiczna Myjnia Wagonów w Małaszewiczach, modernizacji linii E-20
wg standardów FIDIC , czyli międzynarodowych standardów inżynierskich wymaganych
przy realizacji kontraktów na zlecenie Banku Światowego i programów unijnych.
To o tyle istotne, że FIDIC też jest elementem walki z polskimi firmami
budowlanymi. Jest to więc firma o dużym doświadczeniu przy budowach kolejowych i wielu specjalistycznych kwalifikacji.
Jej atutem była terminowość. W 2011 firma została
wpuszczona w tunel na Kunickiego w Lublinie przez macherów z PKP i lubelskiego
samorządu. Odtąd realizująca przez lata wiele ważnych inwestycji kolejowych
firma zatkała się. Mieli obniżyć
drogę pod tunelem, bo władze stwierdziły, że dobrze byłoby do centrum miasta
wpuszczać największe pojazdy. Pod jezdnią była jednak wielka plątanina sieci
(m.in. wodociągowej), której istnienia wcześniej nie wykazano. Przez miesiące
smagano jednak nieszczęsnego wykonawcę, który wdepnął w tę minę. Wyżywały się
dzielnie lokalna prasa jak i GW, która w maju 2013 mogła wreszcie ogłosić:
„Wykonawca porzucił prace bez wyjaśnienia". Wyjaśnienia nie może dać, bo mu tego
zabrania umowa z macherami. A że wykonał 60% prac ze zlecenia na 24 mln to
zapewne nieźle na tym popłynie, o ile nie zostanie wysadzony z siodełka. Po
reputacji też mocno uderzono, bo przy każdym z bardzo wielu artykułów na ten
temat stale grasowali tzw. oburzeni mieszkańcy, którzy przeciwko świetnie dotąd
funkcjonującej firmie ciskali wszelkim łajnem (Gołym
okiem widać, że ta firma to zupełne dziadostwo. itp.).
Prywatyzujmy!
Niedorzecznym jest założenie, że władza, która źle
zarządza, będzie potrafiła lub będzie chciała dobrze prywatyzować. Polityczne
nadanie we władzach przedsiębiorstw państwowych nie jest złe samo w sobie, bo
były i takie „nadania", które były znacznie wydajniejsze niż niejeden prywatny
menedżment. Prywatyzacja to dobry
kierunek gospodarki, tyle że sprzedawanie przedsiębiorstw ważnych dla gospodarki
musi się dokonywać nie w oparciu o zasadę kto da więcej, tylko o zasadę: kto
gwarantuje lepsze perspektywy i lepszy rozwój przedsiębiorstwu.
Jeśli przykładowo w kolejce do zakupu np. elektrowni
staje polska firma górnicza, to generalnie wiadomo, że zrobi ona wszystko, aby
elektrownia dobrze prosperowała i się rozwijała. Jeśli do zakupu polskiej huty staje koncern międzynarodowy
zajmujący się ciężkim przemysłem, to w razie powodzenia polski pracownik będzie
odciążał także „lepsze kraje": w sytuacji załamania koniunktury redukuje się
produkcję w Polsce a nie w lepiej rozwiniętym kraju.
No i wreszcie przy prywatyzacji nie można dopuścić do „wrogiego przejęcia" czyli
do sprzedaży konkurencji, zwłaszcza zagranicznej. Konkurent bardzo często ma
bowiem interes w tym, aby zamknąć zakupiony zakład, o ile wcześniej posiadane
przezeń moce produkcyjne są w stanie zaspokoić dodatkowy popyt. Planujący wrogie
przejęcie nie zawsze jest jawny, często bowiem obleka się w anonimową grupę
kapitałową (np. 'fundusz inwestycyjny', 'korporacja finansowa' itp.).
Polska prywatyzacja odbyła się „bez trzymanki", tzn. bez
takich elementarnych zabezpieczeń, które dążyłyby do sprzedaży „w dobre ręce".
Sprzedawano nie tylko anonimowym grupom kapitałowym, ale i jawnie występującej
konkurencji. Dlatego tak wiele prywatyzowanych później upadło albo stało się
polem absurdalnych (z punktu widzenia polskiej gospodarki i społeczeństwa) cięć
kosztów. W konsekwencji zamiast wzmocnić gospodarkę
-
osłabiła ją.
Konstytucja RP wskazała wyraźnie kierunek transformacji
gospodarczej, który w zakresie prywatyzacji oznacza tworzenie przede wszystkim
spółek pracowniczych: Rzeczpospolita
Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli (art. 1),
Podstawą ustroju gospodarczego RP jest
społeczna gospodarka rynkowa (art. 20). Znamienitym wyrazicielem tego
kierunku był w Polsce inż. Krzysztof Dzierżawski, główny ekspert Centrum im.
Adama Smitha, który w latach 70. kierował budową największej elektrowni wodnej -
w Żarnowcu. Tymczasem górę wzięła „szkoła gdańskich liberałów", która obmyśliła
Program Powszechnej Prywatyzacji, wniesiony przez rząd Hanny Suchockiej i uchwalony w trybie biegunkowym. Polegał on na tym, że utopiono w piętnastu
„funduszach inwestycyjnych" ponad 500 przedsiębiorstw państwowych. Niektóre
firmy, które pracownikom udało się wyrwać z łap
menedżmentu, dziś funkcjonują jako
liderzy polskiego biznesu. Olbrzymią większość rozdziobano. A Lewandowski dziś
komisarzuje Unii. W 2013 skasowano „narodowe fundusze" . Tusk duma też nad
skasowaniem OFE, wprowadzonym przez Buzka na przełomie mileniów jako jeszcze
lepszy „wynalazek" niż NFI. Buzek miał zaszczyt przez 2,5 roku kierować
Parlamentem Europejskim, jako pierwszy spoza Starej Unii.
Kazus polski:
Orzeł Biały na Kajmanach
Specyficznym przykładem spółki NFI był Orzeł Biały z Bytomia. W latach 1858-1989 była to huta cynku i ołowiu. Później przeszli na
przetwarzanie (recykling) zużytych akumulatorów. Kilka lat po wcieleniu do NFI, w 2002, uruchomiona zostaje rafineria ołowiu, a rok później zostali przekazani
do tymczasowej spółki Polskie Przedsiębiorstwo Ekologiczne, które zajęło się
wprowadzeniem jej na giełdę, co nastąpiło w 2007.
Orzeł Biały był wówczas
pierwszą i największą firmą zajmującą się
recyklingiem zużytych akumulatorów ołowiowych w Polsce. Zakłady spółki
wytwarzają: ołów surowy, ołów miękki i stopy niskoprzetworzone, stopy antymonowe
oraz stopy wapniowe. W przypadku tych ostatnich, Orzeł Biały jest ich czołowym
producentem na terenie kraju. Odbiorcami produkowanego przez Spółkę ołowiu
rafinowanego są najwięksi krajowi i światowi producenci akumulatorów. -
zachwalał Dom Maklerski IDMSA.
W 2008
celebrowano 150-lecie firmy w czasie którego
prezes podkreślał szczególny związek z pracownikami i ich szczególne znaczenie
dla przedsiębiorstwa: „W Orle Białym pracują Ślązacy — z dziada pradziada -
związani z ołowiem. Im nie trzeba wiele tłumaczyć — bo wiedzą wszystko i często
znacznie więcej niż niejeden technolog z Warszawy… Pracownicy znają się na
swojej pracy, osiągnięcia spółki są ich zasługa. Kiedy się spotykają pracownicy
wydziału hutniczego, rafinerii ołowiu oraz inżynierowie z agend naukowych — to
zawiązuje się dyskusja, strony się wzajemnie poprawiają. Wkładają dokładnie tyle
samo do technologii i ich opracowywania. Jest to połączenie potężnego potencjału
instytutu. Instytut Metali Nieżelaznych jest jednym z najlepszych instytutów w Europie — i mamy szczęście, że znajduje się akurat w Polsce. Wdraża technologie,
które w Niemczech są problematyczne i pracownicy tego Instytutu — w połączeniu z naszą doświadczoną kadrą — tworzą rzeczy, których może nam pozazdrościć Zachód".
Zachód nie tylko pozazdrościł, ale i „zastawił sidła".
Kilka miesięcy później ukazał się komunikat o tym, że Przedsiębiorstwo
Ekologiczne sprzedało Orła Białego firmie Desislava Investments (dziś NEF
Battery Holdigs) z siedziba w Luksemburgu, który jest kontrolowany przez AIG
Capital Partners Inc. w ramach AIG New Europe Fund II, LP (AIG NEF II) — specjalizujący się w rynkach transformujących Środkowej i Wschodniej Europy.
Było nerwowo, Puls Biznesu pisał: Fundusz
zastawił sidła na Orła. Prezes narzekał, że udało im się po zaniżonej cenie w wyniku luki polskiego prawa. A samo przejęcie stało się możliwe dzięki
przejęciu przedsiębiorstwa ekologicznego, o czym nie pomyśleli. Do tego dochodzą
gry personalne (niektóre osoby zasiadały we władzach ekologicznych, a następnie
AIG). I tym sposobem Orzeł Biały odfrunął
do raju na Kajmany, z błogosławieństwem UOKiKu. I na dobrą sprawę nie wiadomo kto go posiada, ale wiadomo, kto go dogląda w imieniu właścicieli: Pierre Mellinger, były urzędnik francuskiego ministerstwa
finansów, w Polsce doglądający także Czerwonej Torebki.
1 2 3 Dalej..
« (Published: 15-07-2013 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 9108 |
|