|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Jamałgate [1] Author of this text: Witold Stanisław Michałowski
Polski odcinek Gazociągu Jamalskiego miał kosztować ca 2,8 mld USD i umożliwiać przetłaczanie nieco powyżej 65 mld m3 gazu rocznie. Po
zakończeniu budowy I nitki i poniesieniu kosztów dużo wyższych od założonych, gazociągiem przepływa zaledwie
1/2 ilości medium, na którą był projektowany. Udział budżetu naszego państwa w tej inwestycji, to nie tylko gwarancje bankowe na ca 350 mln USD, ale również
bardzo znaczące redukcje ceł i opłat za importowane do jego budowy rury,
urządzenia i materiały, zwolnienie z podatku VAT i skalkulowanie na symbolicznym
poziomie rekompensaty dla właścicieli gruntów. Nie zanudzając arytmetyką, należy
przyjąć, że w taki czy inny sposób budżet RP, czyli płatnicy podatków,
dofinansowali rosyjsko-niemiecki korytarz gazowy kwotą, którą szacunkowo można
ocenić na prawie dwa mld USD. W zamian otrzymaliśmy jedynie możliwość odebrania
‑ i to w miejscu nadzwyczaj niedogodnym — 2,88 mld m3 gazu, za który
oczywiście należy zapłacić. Żadna z inwestycji rurociągowych zrealizowanych w latach PRL na terenie Związku
Sowieckiego przez polskie firmy, nie przyniosła tak wielkich strat i nie została
zrealizowana na podobnie wasalnych warunkach.
| 1. Źródło: freedigitalphotos.net |
Budowany prawie
jednocześnie za kredyty Banku Światowego system kawernowych podziemnych
zbiorników gazu (PMG) w rejonie Mogilna, który docelowo ma kosztować nieco
powyżej miliarda USD, parę lat temu nie był w stanie zapobiec spadkowi ciśnienia w krajowej sieci gazociągowej po zamknięciu kurków na Białorusi. Okazało się, że
PMG Mogilno było potrzebne ale dla zapewnienia niemieckim klientom GAZPROMU
stabilnego ciśnienia w sieci. A durne Polaczki niech płacą. Chłopskie protesty
spowodowały, że na samym początku budowa gazociągu stanęła na wiele miesięcy.
Policja strzelała do rolników nie tylko gumowymi kulami. Opinia publiczna się
jednak obudziła. We Włocławku, przy udziale wojewody urzędującego we wspaniałym
gabinecie ze skórzanymi meblami ofiarowanym mu przez SGT EUROPOLGAZ SA, podjęto
próbę załagodzenia konfliktu. Odszkodowania za zajęcie pasa gruntów rolnych
powinny przecież być w wymiarze „europejskim". Wielokrotnie wyższe, niż
pierwotnie oszacowane przez usłużnych wobec sterowanego z Moskwy zleceniodawcy,
specjalnie z esbecko-partyjnego klucza dobieranych „rzeczoznawców". Paru z nich,
mniej sprytnych, skazano za pospolite
kanty. Szczególnie podejrzaną rolę odgrywało w tym czasie Towarzystwo Rozwoju
Infrastruktury ProLinea. Spółka GAZPROMU udzieliła mu lokum, a na czele
Towarzystwa stanął jej dyrektor ds. inwestycji — Jerzy Gładki, który nie krył
swojej zażyłości z różnego rodzaju osobnikami, chadzającymi na co dzień w ciemnych okularach. W krajach Europy Zachodniej z podobnymi problemami uporano
się już blisko pół wieku temu, uchwalając prawa, które w Anglii otrzymały nazwę
PIPELINE AUTHORITY ACT. Są dobre i społecznie akceptowane. O ile bowiem od czasu do czasu prasa podaje informacje,
jak to francuscy farmerzy na znak protestów przeciwko polityce rządu przeganiają
świnie przez Pola Elizejskie lub wysypują skrzynki pomidorów na autostrady, to
budowy rurociągów przez winnice nie oprotestowują. SGT EUROPOLGAZ wybrał
wzorowanie się na radzieckich rozwiązaniach, stosowanych w postępowaniu z kołchoźnikami. Efekty znamy. W „Sprawie dla reportera" przypomniano telewizyjne
relacje ze starć policji i nie mówiących po polsku „ochroniarzy" z mieszkańcami
wsi, przypadki strzelania do chłopów, broniących dostępu do swojej uprawianej od
pokoleń ziemi oraz interpelacje parlamentarne składane przez posła
Łopuszańskiego i b. premiera Olszewskiego. Opóźnienia z powodu blokad przyniosły
inwestorowi straty liczone w setkach milionów USD.
Źródło: Rzeczpospolita
Warto podkreślić, że
Główny Urząd Nadzoru Budowlanego, odpowiadając na pytanie, czy Gazociąg
Jamał-Europa Zachodnia jest obiektem użyteczności publicznej, dał odpowiedź
negatywną. Wyjątkową wstrzemięźliwość informacyjną w wydawanych centralnie
środkach masowego przekazu na temat blokowania przez rolników budowy
największego gazociągu na świecie, przełamały dopiero publikacje „Nowego
Dziennika", wydawanego w USA. Byli tacy, którzy widzieli bardzo ważnego ongiś
generała Gromosława C., jak z wielką butelką koniaku drałował do gabinetu
redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej", aby wytłumić zainteresowanie
dziennikarzy tym tematem. Zostało to docenione. Bliska generałowi osoba
otrzymała dobrze płatny etat. Namówiłem rolników do zarejestrowania
Stowarzyszenia Jesteśmy w Europie
im. księdza Piotra Wawrzyniaka i dzięki
temu coraz skuteczniej bronili swoich
praw. Jest oczywistym, że każdy inwestor budowy magistrali rurociągowej w Polsce
powinien zaczynać swoją działalność nie od wynajmowania ochroniarzy czy
dyspozycyjnych rzeczoznawców, ale od znalezienia formuły porozumienia.
Godna uwagi jest opinia
Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej, przewidująca możliwość ustalenia
okresowej opłaty, celem zrekompensowania różnego rodzaju szkód i ciężarów
zawinionych przez inwestora. Opłata taka mogłaby być kalkulowana jako określony
procent wartości gruntu, na którym dokonywana byłaby inwestycja i waloryzowana
corocznie o wskaźnik inflacji, a więc możliwe byłoby uwzględnienie w tym
zakresie rozwiązań przyjmowanych przy analogicznych inwestycjach w państwach
Unii Europejskiej. Wyczerpanie przewidzianej prawem drogi odwoławczej,
przysługującej każdemu właścicielowi gruntów, przez które planowane jest
poprowadzenie rurociągu czy innej tzw. inwestycji liniowej, może zająć nawet do
5 lat. Dla każdego inwestora będzie to katastrofa. Liczącą na naszych ziemiach
już przeszło tysiąc lat łacińską tradycję cywilizacyjną wspiera gwarantowana
Konstytucją konieczność respektowania prawa do prywatnej własności ziemi. Jego
podstawowe definicje wywodzą się ze starożytnego Rzymu. Ci, którzy nie czytali
Konecznego czy Huntingtona i nie słyszeli o zasięgu śródziemnomorskiej
cywilizacji oraz jej wpływie na mentalność polskiego chłopa, a zajmują się
budową rurociągów, powinni nadrobić edukacyjne zaległości.
Marek Pol, jeden z głównych negocjatorów pakietu porozumień gazowych z Rosją, swego czasu zdobył
się na odwagę, i określił warunki na jakich je zawarto jako haniebne! Można to
przeczytać w Sprawozdani z 97 posiedzenia Sejmu RP z 17 lutego 2005, na s. 358.
Za ich patrona został uznany pewien już śp. geniusz biznesu. Niektóre gazety
określały watahy byłych ministrów i podsekretarzy stanu, pracujących u geniusza,
mianem chlewni czy też stajni. Dziennikarze musieli uważać. Geniusz biznesu
zwykł wynajmować do ochrony swoich dóbr osobistych autorytety moralne polskiej
palestry na miarę mecenasów Wendego i Falandysza. Sam nader skutecznie unikał
odpowiedzialności za przyczynienie się do strat budżetu RP, idących w dziesiątki
miliardów USD i poważne zaognienie stosunków z Rosją. O jego rzeczywistych
kwalifikacjach najlepiej świadczy fakt wystawienia na licytację monstrualnej
wielkości gmaszyska, wznoszonego na warszawskim Żoliborzu przy ulicy
Literackiej. Był tej budowy jednym z inicjatorów. Zaplanowano ją na siedzibę SGT
EUROPOLGAZ SA. Kamień węgielny betonowego monstrum poświęcił arcybiskup Sławoj
Leszek Głódź. Zdjęcia z ceremonii można było do niedawna obejrzeć na stronie
internetowej
www.europolgaz.com. Polscy podatnicy stracili kolejne kilkadziesiąt
milionów dolarów. Geniusz, jako prezes firmy będącej generalnym wykonawcą tej
inwestycji, wygrał w sądzie gigantyczne odszkodowanie od inwestora, u którego
był członkiem Rady Nadzorczej. Warszawski wymiar sprawiedliwości w tym przypadku
nie dopatrzył się konfliktu interesów.
„Wymiar" w Katowicach też swego czasu orzekł, że nie trzeba z dachów hal
sprzątać śniegu.
Prawie od samego
początku istnienia III Rzeczpospolitej trwają negocjacje gazowe z Rosjanami.
Prowadziły je też przez cały czas praktycznie te same osoby. Do tego grona
zaliczali się wysocy urzędnicy państwowi: Henryk Goryszewski, Marek Pol oraz
Kazimierz Adamczyk. Ten ostatni będąc tak mądrym, że
„aż szkoda go było na ministra"- szybko zmienił sztandary i został
prezesem… SGT EUROPOLGAZ. Taka metamorfoza u bardzo wielu biznesmenów budziła w społeczeństwie wątpliwości natury etycznej. Szefem Rady Nadzorczej tej spółki
został z czasem b. zastępca naczelnika służby bezpieczeństwa prezydenta Rosji -
Sergiej Łukasz. Po ujawnieniu jego zdjęcia, czeczeńscy uciekinierzy twierdzili,
że rozpoznają w nim czekistę, pułkownika FSB, odpowiedzialnego za masakrę
ludności w Starej Sundży. Wówczas używał innego
nazwiska.
Końcowy protokół z negocjacji, wbrew oczekiwaniom, nie rozpoczął procedur anulowania niekorzystnego
dla strony polskiej pakietu porozumień gazowych, zawartych w dniu 25 sierpnia
1993 w obecności prezydentów Wałęsy i Jelcyna. NIK od lat dysponuje ekspertyzą
prof. dr Eugeniusza Piontka, uznawanego w Warszawie i Brukseli za wybitnego
znawcę prawa handlowego i traktatowego. Z ekspertyzy tej wynika, że
porozumienia są w zasadzie tylko listami
intencyjnymi. Nigdy nie były
ratyfikowane przez Sejm RP i zawierają poważne błędy prawne, które już dawno
powinny je uczynić nieważnymi. Dlaczego tak się nie dzieje? Spróbujmy
odpowiedzieć na to pytanie. Zacznijmy od samego początku. Od wiekopomnej wizyty
prezydenta Borysa Jelcyna w Polsce. Wtedy właśnie miała zapaść decyzja o wycofaniu garnizonów Armii Czerwonej z terytorium suwerennej Rzeczpospolitej i… o poprowadzeniu przez Polskę gigantycznego gazociągu z północno-syberyjskich
złóż, znajdujących się na terenie okręgów Chanty-Mansyjskiego i Jamalsko-Nienieckiego do Europy
Zachodniej. Nie wiadomo, czy te dwa tematy były dyskutowane łącznie i czy były
niejako od siebie uzależnione. Jan Parys, ówczesny minister obrony, przyznawał,
że tak. Ale tylko w prywatnym gronie. Opinia publiczna w owym czasie bez
szemrania przyjęłaby do wiadomości, że pozbycie się sowieckich garnizonów
kosztować musiało sporo. Niemcy wyłożyły miliardy marek na zbudowanie mieszkań
dla sołdatów. My zapłaciliśmy wielekroć więcej. Najwyższy czas powiedzieć o tym
społeczeństwu otwarcie. W połowie 1993 r. w imieniu grupy inżynierów, z którymi
założyliśmy Polskie Stowarzyszenie Budowniczych Rurociągów, wystąpiłem do
Najwyższej Izby Kontroli o powołanie zespołu, który mógłby zapobiec zagrożeniu,
jakim stanie się gazowy korytarz Rosja-Niemcy, oraz nieuzasadnionemu
uszczupleniu dochodów budżetu RP o kwoty rzędu wielu dziesiątków miliardów
złotych. Pięć lat później na posiedzeniu Komisji Gospodarki Sejmu zreferowałem
zakres koniecznych zmian i korekt do pakietu „nieporozumień" gazowych. Różnego
rodzaju nieprawidłowości, zaistniałe przy budowie Gazociągu Tranzytowego były
również szeroko omawiane rok później, na posiedzeniu Sejmu. I nic...
1 2 3 4 5 Dalej..
« (Published: 07-08-2013 )
Witold Stanisław MichałowskiPisarz, podróżnik, niezależny publicysta, inżynier pracujący przez wiele lat w Kanadzie przy budowie rurociągów, b. doradca Sejmowej Komisji Gospodarki, b. Pełnomocnik Ministra Ochrony Środowiska ZNiL ds. Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery Karpat Wschodnich; p.o. Prezes Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Rurociągów; członek Polskiego Komitetu FSNT NOT ds.Gospodarki Energetycznej; Redaktor Naczelny Kwartalnika "Rurociągi". Globtrotter wyróżniony (wraz z P. Malczewskim) w "Kolosach 2000" za dotarcie do kraju Urianchajskiego w środkowej Azji i powtórzenie trasy wyprawy Ossendowskiego. Warto też odnotować, że W.S.M. w roku 1959 na Politechnice Warszawskiej założył Koło Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli. Biographical note Number of texts in service: 49 Show other texts of this author Newest author's article: Kaukaz w płomieniach | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 9168 |
|