The RationalistSkip to content


We have registered
204.380.952 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 The Bible » »

Dosłowność Biblii [2]
Author of this text:

W Nowym Testamencie jest wyraźnie napisane: „Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga; nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił" (Ef 2,8,9). Oraz: „Ja wyświadczam łaskę komu chcę i miłosierdzie nad kim się lituję. (Wybranie) więc nie zależy od tego, kto chce lub o nie się ubiega, ale od Boga /../ A zatem komu chce okazuje miłosierdzie, a kogo chce czyni zatwardziałym" (Rzym 9,15-18). Jest tam jeszcze jedno ważne zdanie: „Kto bowiem umarł, stał się wolny od grzechu" (Rzym 6,7). Pośmiertna kara (czy też zapłata) nie wchodzi więc w rachubę, skoro śmierć uwalnia nas od grzechów. Jakiż więc sens ma ofiara Jezusa odkupująca nasze grzechy, skoro sama nasza śmierć już nas od nich uwalnia?

Zatem ta odwieczna ważna rola religii, której zadaniem jest jakoby prowadzić ludzi właściwą drogą życia, tak aby doprowadzić ich do zbawienia, jest warta „psu na budę", jak mawiała moja babcia. Po co te wszystkie wyrzeczenia, cierpienia fizyczne i psychiczne, pozbawianie się tak wielu radości życia, narażanie na szwank własnego zdrowia i życia — skoro to wszystko i tak nie ma żadnego znaczenia w tym ostatecznym rozrachunku, którym jest zbawienie lub potępienie człowieka przez Boga? Bardzo dobrze przedstawił paradoksalność tego teologicznego problemu L. Feuerbach:

„Jeżeli Bóg jest sam pojednawcą człowieka z Bogiem, Bogiem Zbawcą zmazującym grzechy i uszczęśliwiającym ludzi, to nie może człowiek zmazywać swoich grzechów, być zbawcą samego siebie — a wobec tego wszystkie tzw. uczynki zasług, które czyni człowiek, wszystkie cierpienia i umartwienia jakie nakłada na siebie, aby zmazać swoje grzechy, pojednać się z Bogiem, pozyskać sobie łaskę i błogosławieństwo boże, są daremne i nic nie znaczące — daremne i błahe są różaniec, posty, pielgrzymki, msze, odpusty, mnisi kaptur i welon zakonnicy. "Gdybyśmy mogli zmazać grzech uczynkami i dostąpić łaski, to krew Chrystusa byłaby przelana bez potrzeby i przyczyny".

„Gdyby grzechy nasze miały być nam odpuszczone z racji naszego żalu, to byłaby to nasza zasługa, a nie boska". Te dwie rzeczy wzajem się nie znoszą i nie mogą być razem: wierzyć, że przez Chrystusa bez naszej zasługi dostępujemy łaski Boga i utrzymywać, że musimy ją zyskać także przez uczynki. Bowiem gdybyśmy mogli sami na to zasłużyć, to nie potrzebowalibyśmy do tego Chrystusa /../ Łaska albo zasługa; łaska znosi zasługę, zasługa znosi łaskę /../ A zatem musisz trzymać albo z Bogiem albo z człowiekiem, albo wierzyć w Boga i wątpić w Boga, jednocześnie żebrać o jego łaskawe wsparcie i posiadać własne dobra, być zarazem sługą i panem /../ Jeżeli Bóg jest istotą, która aktywnie działa dla człowieka w imię jego zbawienia i szczęścia, to aktywność człowieka na rzecz samego siebie jest zbędna. Czyn Boga znosi mój czyn" (L. Feuerbach Wybór pism).

Tak ten teologiczny problem wygląda od strony ludzi myślących. Dlatego właśnie kapłani, teolodzy, apologeci i religijni myśliciele wymyślają te wszystkie skomplikowane powody (metodologie), aby odwieść wiernych od dosłownego odczytywania i rozumienia „bożego przekazu", którym wg nich ma być wyłącznie Biblia. Jest to jednak jedno z największych zakłamań tejże religii (i nie tylko tej), bowiem pokazuje ono dobitnie i ponad wszelką wątpliwość, iż to rzekome „słowo boże" jest w istocie słowem człowieka o wyobrażeniu swego boga. Człowieka na dodatek bardzo ograniczonego w rozwoju, tak cywilizacyjnym, kulturowym jak i umysłowym.

Są to bowiem wyobrażenia wędrownych pasterzy kóz o swym plemiennym bogu, żyjących parę tysięcy lat temu, uświęcone kulturową tradycją, której to religia nadała rangę Prawdy Objawionej. Nic dziwnego więc, iż anachroniczny i infantylny wizerunek ich antropologicznie pojmowanego boga w żaden sposób nie pasuje do umysłowości współczesnych ludzi, nawet tych wierzących bezgranicznie i bezrefleksyjnie. Należało więc wymyślić skomplikowane uzasadnienia, aby zniechęcić wiernych do indywidualnych prób zrozumienia tego — pożal się boże — „słowa bożego". Czy jednak ktoś jeszcze (oprócz ślepo wierzących) daje się na to nabrać? Pozostawiam odpowiedź na to pytanie przyszłym teologom i kapłanom, bo to jest kwestia ich „być albo nie być", a nie umysłów wolnych od tych pseudo problemów quasi moralnych.

I aż dziwnym może się wydawać, że w czasach, kiedy nie grozi nam już za niewiarę w te bzdury, ani stos, ani tortury, ani nawet wyrwanie języka jak onegdaj bywało, a tylko enigmatyczne piekło na końcu dziejów ludzkości (które wg współczesnych duszpasterzy jest tylko przejawem nieobecności duchowej Boga u zatwardziałych grzeszników) — tak wielu ludzi, z pozoru mądrych i oczytanych daje się jeszcze na to nabierać. Ale cóż,.. jak mawiał Karol Darwin: „Wielka jest siła uporu, która każe tkwić w błędzie".

Jakoś nikomu z wierzących nie daje do myślenia fakt, iż Biblia wywodzi się z kultury i religii żydowskiej (judaizmu), że dotyczy w głównej mierze początków i historii (mitycznych, ale jednak!) narodu żydowskiego, że opisany w niej syn Boga Jahwe (stwórcy całego wszechświata, ponoć) jest Żydem z krwi i kości (obrzezany, a jakże!), a jego matka jest Żydówką, jak i wszyscy jego uczniowie (apostołowie). Nie daje im też do myślenia fakt, iż Bóg Jahwe, który we wstępie do Dekalogu, mówi: „Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli" (Wj 20,2) — jest także i naszym Bogiem, chociaż to nie nas wywodził z niewoli egipskiej. Naprawdę nie ma to żadnego znaczenia dla wyznawców naszej religii?

Zapewne jest mnóstwo ludzi o mentalności niewolnika, którzy bez świadomości istnienia ich Pana, tracą poczucie bezpieczeństwa i sensu życia. Lecz prawdą jest także, że istnieje (w każdych czasach) mnóstwo duchowych pasterzy, którzy nieustannie muszą zabiegać o to, aby mieć liczne stado owieczek do ich duchowego „wypasania" i materialnego „strzyżenia". Jak mawiał Tomasz Becket: „Kościół nie lubi owiec, które nie pozwalają się strzyc swoim pasterzom". I to owi pasterze uczynią wszystko co tylko możliwe, aby ten stan rzeczy trwał jak najdłużej, a najlepiej ZAWSZE.


1 2 
 Comment on this article..   See comments (104)..   


«    (Published: 09-11-2013 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Number of texts in service: 130  Show other texts of this author
 Newest author's article: Słabość ateizmu
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 9408 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)