|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
The Bible » »
(Nie)dosłowność Biblii [1] Author of this text: Lucjan Ferus
Czyli
tak źle i tak nie dobrze.
Motto:
"Jakże więc możesz
sobie wyobrazić, że w Biblii
posiadasz coś
„pozytywnego, trwałego, niezmiennego"?
/../
Każda epoka czyta Biblię tylko dla siebie; każda
epoka
ma
własną, tylko przez siebie zrobioną Biblię".
Ludwik Feuerbach Wybór pism.
Niniejszy
artykuł jest kontynuacją tekstu „Dosłowność Biblii", który w zamyśle
był polemiką z niektórymi komentarzami p. Moralewicza, do jednej z moich
publikacji. I o ile w tamtym starałem się przedstawić logiczne konsekwencje,
jakie niesie za sobą dosłowne odczytywanie i rozumienie Biblii, to w tym pragnę pokazać
efekty, wynikające z niedosłownego odczytywania i rozumienia Biblii. Jednym słowem to, o czym pouczył mnie ów Czytelnik w swoim poście: „Ludzie nie są powołani do własnego interpretowania Pisma św.,
bo trzeba na nie patrzeć właśnie w Tradycji /../ Ważne aby uwzględnić
kontekst całej Księgi, oraz Piecioksiągu, a jeśli chodzi o rozumienie tego
tekstu przez Kościół, trzeba także uwzględnić treść mów Jezusa".
Biorąc
więc pod uwagę światłe rady owego studenta teologii, postaram się uwzględnić w tym tekście Tradycję Kościoła rzymsko-katolickiego, jak i jego nauczanie
dotyczące tego aspektu (czyli właściwej interpretacji Biblii) jego dziejowej
misji. Uprzedzam jednak z góry, iż po spełnieniu tego postulatu, zaczyna nam
się jawić prawdziwy horror przemieszany z komedią. I o ile w poprzednim
rozumieniu Biblii można by tłumaczyć Boga Jahwe z jego „wpadek", iż
chciał w istocie dobrze, ale mu nie wyszło, gdyż dzieło, którego się podjął
przerosło jego ograniczone możliwości
(patrz jego cechy, wyszczególnione w tamtym tekście) — to w tym przypadku już
nie jest to możliwe.
Bowiem
najwięksi myśliciele chrześcijaństwa, nazywani Doktorami i Ojcami Kościoła
katolickiego, odkryli w owym Bogu cechy, o jakich chyba jemu samemu się nie śniło i w
związku z tym, trudno byłoby znaleźć ich potwierdzenie na stronach Pisma św.
(co prawda Jahwe przechwala się czasem swoją „wszechmocą" i „możliwościami",
lecz żadne z jego działań nie świadczy o tym, iż je posiada). Otóż wg
tych religijnych autorytetów, Bóg Jahwe jest Bogiem
Absolutem, występujący pod postacią Trójcy św., czyli Bóg Ojciec, Syn
Boży i Duch św., i posiada atrybuty świadczące, iż jest on :
Wszechmocny,
wszechwiedzący, wszechobecny, nieskończony w czasie i przestrzeni (czyli bez
początku i bez końca), jedyny, nieskończenie miłosierny, idealnie
sprawiedliwy sędzia, stworzyciel wszystkiego; nawet praw rządzących Wszechświatem,
transcendentalny, niematerialny, niezmierzony, jest Prawdą i Mądrością,
niezmienny sprawca zmian, najwyższe dobro, nieomylny, absolutna inteligencja,
jest Miłością, z siebie i w sobie najszczęśliwszy, ocean spokoju, jest światłością
wiekuistą, jest początkiem, trwaniem i końcem wszelkich rzeczy, życiem prawa i porządku, władcą moralności, istotą najwyższą i jedyną, podobną do
siebie, niepodobną do wszystkich rzeczy pozostających poza nim, które są
tylko Jego stworzeniami, istotą samoistną, absolutnie nieskończoną, która
zawsze była i zawsze będzie, dla której nie ma nic przeszłego, ani nic
przyszłego (jest zawsze teraz), istotą niepojętą, która jest wszelką
doskonałością pod każdym możliwym względem — jednym słowem: BÓG -
IDEAŁ — ABSOLUT. (wg Logika wiary, kard
J. H. Newman, oraz 100 dowodów na
istnienie Boga, ks. Bp dr Z. J. Kraszewski).
Nie
wiem doprawdy skąd ci wielcy myśliciele i Ojcowie Kościoła wzięli te
wszystkie cechy Boga Absolutu; na pewno nie z Pisma św., ani też zapewne z obserwacji jego wielce ułomnego dzieła. Jego stwórcę można by o wszystko
podejrzewać, tylko nie o to, iż jest Bytem absolutnie doskonałym, mającym
nieskończone i niczym nie ograniczone możliwości działania. Ale to ich
problem, nie mój.
Jakie
są więc ich konsekwencje w
odczytywaniu i rozumieniu Biblii? Otóż w kontekście powyższych cech bożych zupełnie
inaczej należy rozumieć boski plan Opatrznościowy, odnoszący się do
jego stworzeń — ludzi. Bóg, który ma nieskończone i niczym nie ograniczone
możliwości działania i który wie wszystko o swym dziele na nieskończenie długi
czas wcześniej, nim cokolwiek w nim zaistniało (dla niego jest zawsze
teraz), nie może popełniać żadnych błędów.
Także jego stworzenia nie mogą go
czymkolwiek zaskoczyć, uczynić cokolwiek wbrew jego woli, lub sprzeciwić mu
się w czymkolwiek. Będąc jednocześnie
w każdym miejscu przestrzeni i w każdym momencie czasu, wiedząc wszystko wcześniej
co ma nastąpić w jego dziele — ponieważ to on jest jedynym sprawcą
wszystkich wydarzeń (jak autor piszący powieść) — taki Bóg sprawuje nad
swymi stworzeniami władzę absolutną (sprawowaną także „od wewnątrz" ich umysłów).
Taki Bóg nie musi reagować na skutki, skoro może nie dopuścić do zaistnienia ich przyczyn. Nie musi więc karać,
gdyż karze tylko ten, kto nie może zapobiec karygodnemu czynowi; karanie
stworzeń byłoby świadectwem jego bezsilności i ułomności.
Zatem jedyne rozsądne wytłumaczenie w tej sytuacji będzie takie, iż wszystko
co kiedykolwiek zaistniało w dziele bożym, jak i wszystko co istnieje i będzie
istniało, oraz wszystko to co się wydarzyło, wydarza obecnie i wydarzy w przyszłości jest zgodne z wolą tego
Boga. Jak zatem w kontekście powyższego, powinno się odczytać i zrozumieć
boży plan Opatrznościowy, opisany w Biblii? Skoro Bóg naprawdę ma takie cechy, jakie przypisują mu ci bogobojni i uczeni
mężowie, to wszystko musiało się zacząć dużo, dużo wcześniej niż ten
nieszczęsny epizod w raju z udziałem pierwszej pary ludzi. Św. Tomasz z Akwinu, tak to ujął: „Ponieważ wszystko co jest stworzone, zaistniało
zgodnie z myślą bożą, przeto idea podporządkowania wszystkiego jednemu
celowi, powinna istnieć od całej wieczności w umyśle bożym".
Jakiż
to mógł być jeden cel, któremu Bóg
podporządkował wszystko w swym
dziele? Zbawienie ludzkości od grzechów? Ośmielam się w to wątpić i postaram się uzasadnić swoje wątpliwości. W Nowym Testamencie jest bardzo
znamienny fragment dotyczący Jezusa: „On był wprawdzie przewidziany przed
stworzeniem świata, dopiero jednak w ostatnich czasach się objawił"
(1P1,20). Okazuje się więc, iż Syn boży był przewidziany
przez Boga na Odkupiciela i Zbawiciela ludzkości, na długo, długo przed
tym zanim powstał świat i zanim człowiek
„sprzeciwił" się w raju swemu Bogu. Czy to nie dziwne?
Oczywiście,
że nie, jeśli się weźmie pod uwagę atrybuty Boga; będąc wszechwiedzącym
wiedział już nieskończenie wcześniej jak potoczą się wydarzenia w rajskim ogrodzie, a będąc wszechmocnym miał
absolutną pewność, że wszystko odbędzie się zgodnie
z jego zamysłem. Otóż Bóg z racji swych nieskończonych możliwości mógł stworzyć istoty tak doskonałe,
aby w każdych możliwych okolicznościach wypełniały jego wolę (jeśli już
mu tak bardzo na tym zależało). Istoty, które nie dostąpiły by upadku i związanego z nim grzechu pierworodnego. Takie, aby nie
trzeba było ich zbawiać w jakikolwiek sposób i z kogokolwiek udziałem. Mógł,
ale tego nie uczynił. Zamiast tego stworzył istoty pragnące wolności i samostanowienia o swym losie, chcące w dosłowny sposób
realizować swoją wolną wolę, którą
dostali od swego Stwórcy.
Kiedy więc Bóg poddał ich tej dziwnej próbie w raju, wybrali
to, co było im bliższe, to co już mieli wpisane głęboko w swoje
natury: sami chcieli wiedzieć czym jest dobro i zło i samemu o tym
decydować, nie opierając się na zewnętrznym autorytecie. Czy to znaczy, że
Bóg się pomylił w swych założeniach w stosunku do ludzi? Nie przewidział, że tak się zachowają? Nie wiedział, że będą kuszeni przez jego własne stworzenie (które
sam obdarzył umiejętnością mowy i uczynił przebieglejszym od innych), i że
ulegną jego pokusom? Nie przypuszczał, iż okażą się aż tak niedoskonali? Naprawdę nie wiedział tego wszystkiego?
O,
nie! Nie w przypadku Boga Absolutu, posiadającego te wszystkie atrybuty, które
wcześniej wymieniłem. Czyż na właściwą odpowiedź nie naprowadza nas sama
religia, przedstawiając w orędziu wielkanocnym liturgiczną modlitwę Kościoła
kat., w której znajduje się taki oto fragment: „O zaiste konieczny był
grzech Adama, który został zgładzony śmiercią Chrystusa! O szczęśliwa
wina, skoro ją zgładził tak wielki Odkupiciel!". Cóż to może oznaczać?
Ależ dosłownie to: konieczny był
grzech Adama, aby zaistniał odkupiciel
tego grzechu u ludzi! A, że został nim akurat Syn Boga, który to wszystko
wymyślił i wprowadził w życie, nie dziwi wcale, prawda?
Pewien
znakomity biblista i historyk starożytności tak objaśnia ten teologiczny
fenomen: „Otóż jeszcze przed "założeniem świata", Syn boży zawarł z Ojcem wieczne przymierze, na mocy którego zgodził się umrzeć za ludzkość,
gdyby zaszła taka potrzeba". Co to znaczy „potrzeba" w kontekście Boga
Absolutu? Jedyną jego „potrzebą" jest jego własna wola
i nic poza tym. Nie może być żadnej
zewnętrznej potrzeby, która by przymuszała Stwórcę do podjęcia jakiejś
decyzji lub działania. Absolutnie żadnej! No i to: "Syn boży zgodził
się umrzeć za ludzkość". Jakby w grę nie wchodziło żadne
inne rozwiązanie tego problemu. I to w kontekście wszechmocnego Boga! Rozumiecie już na czym polega zakłamanie tego
problemu?
Opierając
się na tym, co mówi sama religia o sobie (choć nie jest to zbytnio
eksponowane) i mając na uwadze logiczne konsekwencje
bożych atrybutów, oraz trzymając się niemalże bajkowej konwencji tych
religijnych mitów, nie musiało się to odbyć dokładnie w ten sposób, ale
mogło:
Zanim Bóg zabrał się
do stwarzania świata, umówił się ze swoim Synem, iż podzielą się rolami w tym jego dziele. Rolą Syna będzie naprawa
zakłóconego ładu w dziele jego Ojca, przywrócenie właściwego porządku i początkowej doskonałości. Natomiast rolą Ojca — stworzenie takich warunków,
aby jego Syn miał co naprawiać.
Aby tak się stało, ów doskonały ład w dziele bożym musiał zostać
zakłócony w taki sposób, by nie wyglądało to na celowe i z góry
zaplanowane działanie boże. Najlepiej więc odpowiedzialnością i winą za zaistniały stan rzeczy (zło w dziele bożym) obarczyć samo stworzenie, które i tak jest na tyle prymitywne,
iż nie pojmie istoty sprawy, a nawet jak pojmie, to i tak nie uwierzy. I stało
się wszystko dokładnie tak, jak Bóg zaplanował wcześniej (to ten cel, o którym
pisał św. Tomasz, któremu Bóg miał podporządkować całe swoje dzieło).
Można więc śmiało stwierdzić, iż Bóg nie tyle, że nie zrobił nic aby zapobiec
niepożądanemu początkowi rodzaju ludzkiego, ale wręcz odwrotnie: uczynił
dokładnie wszystko aby człowiek rodził się z grzeszną naturą i zło wzięło
we władanie całą ludzkość.
1 2 Dalej..
« (Published: 16-11-2013 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 9428 |
|