|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Za wschodnią granicą Author of this text: Krzysztof Sykta
Ostatnie dni przynoszą nam kolejną zmianę sytuacji w rejonie Donbasu. Jeszcze dwa tygodnie temu siły rządowe ASO, w ramach przejęcia inicjatywy na wszystkich frontach, były bliskie zwycięstwa. Oddziały otoczone w kotle południowym (te, które nie uciekły do Rosji) przedarły się na zachód i z marszu zajęły ufortyfikowane i dotąd niezdobyte wzgórze (kurhan) Saur-Mogiła, zapewniające kontrolę strategiczną nad całym południowym odcinkiem frontu. W ramach nowej taktyki siły ukraińskie postanowiły rozbić państewko separatystów na dwie części uderzając w rejonie miast Debalcewe i Krasnyj Łucz.
Punktem zwrotnym operacji wojskowej było zestrzelenie 17 lipca boeinga malezyjskich linii lotniczych, którego szczątki spadły właśnie w sam środek między DRL i ŁRL zaskakując „separatystów" i obniżając w sposób znaczący ich morale. Zestrzelenie boeinga, który dziwnym trafem znalazł się nad rejonem najcięższych starć było niczym ukraińskie 9/11, bo oto obywatele całego świata znaleźli się wśród ofiar i cały niemalże świat poza Kubą, Abchazją i Wenezuelą potępił bojowników przypisując im, w zasadzie bez jakichkolwiek dowodów, rolę sprawczą. Okazało się też, że czarne skrzynki samolotu mogą trafić do Holandii w ciągu kilku dni a polscy „eksperci", teraz nagle zmienili zdanie o 180 twierdząc, że bez wraku i oryginałów czarnych skrzynek nie da się wyjaśnić katastrofy. Przy okazji, minął już ponad miesiąc od katastrofy i świat jakby nabrał wody w usta. Nikt nie krzyczy (poza Hofmanem i Kowalem) o kolejnych sankcjach, USA nadal nie przedstawiło żadnego dowodu przeciwko Rosji, w świat poszły zdjęcia z kadłubem przeszytym jak sito, ot temat umarł. Był boeing, nie ma boeinga.
Patrząc na efekty (cui bono) ktoś mógłby postawić tezę, że za zestrzelenie malezyjskiej maszyny odpowiadały (pośrednio lub bezpośrednio) siły rządowe, bo to one dzięki temu niezwykłemu zbiegowi okoliczności przystąpiły do szturmu na pozycje rebeliantów a sami separatyści-terroryści nie wiedzieli za bardzo co się dzieje i w zasadzie po co Rosjanie mieliby strzelać do samolotu pasażerskiego obracając cały świat przeciwko sobie? No właśnie. Historia false flag operations nie ogranicza się wyłącznie do zajęcia radiostacji gliwickiej i jest tak długa jak historia prowadzenia wojen. Praktycznie każda większa wojna poprzedzona była operacjami wywiadu, mającymi dostarczyć odpowiedni casus belli. By nie szukać daleko: do tej pory nie znaleziono mitycznej broni masowego rażenia Saddama Husseina, a przewrót w Iranie w 1953 r. odbył się po tym jak agenci CIA w przebraniu komunistów wysadzali budynki rządowe w Teheranie (Operacja TP-Ajax). Mossadeqh popełnił ten błąd, że postanowił znacjonalizować brytyjskie kompanie naftowe, operujące w Iranie. Podobny błąd popełnił Janukowycz, nie podpisując umowy stowarzyszeniowej z UE. Kilkumiesięczne, „spontaniczne" protesty połączone z ostrzałem snajperskim (w wyniku którego przypadkiem zginęło kilkudziesięciu funkcjonariuszy Berkutu) przyniosły „obalenie reżimu" spod władzy oligarchy, dzięki czemu inni oligarchowie na czele z królem czekolady Poroszenko mogli zacząć cieszyć się władzą. Pierwszym krokiem nowej, niezależnej władzy było „bezwarunkowe" podpisanie umowy z IMF. Warto w tym momencie przypomnieć jeszcze jedno zdarzenie poprzedzające rewolucję: 17 grudnia 2013 Janukowycz odrzucił hojną ofertę IMF zakładającą wzrost cen gazu dla zwykłych mieszkańców (bo dotowanie cen paliw prowadzi do zwiększonej emisji CO2) i podpisał umowę z Putinem na sprzedaż obligacji wartych 15 mld $. Miesiąc później Janukowycza już nie było, a jego miejsce zajął Jaceniuk (były wiceprezes Narodowego Banku Ukrainy, taki ichniejszy Belka) a prezydentem wybrano Petro Poroszenko (były przewodniczący rady… Narodowego Banku Ukrainy). Całkowity zbieg okoliczności. Dwóch bankowców na czele państwa.
Jak już wspomniano, w ramach nowej taktyki siły ukraińskie postanowiły rozbić państewko separatystów na dwie części i omal się to im udało. Omal, bo ofensywa ugrzęzła w kluczowym punkcie i dwie nacierające fale wojsk nie zdołały połączyć się z sobą i po raz kolejny wojska, które bez należytej osłony poszły za daleko znalazły się w kotłach otoczone ze wszystkich stron. W międzyczasie Putin urządził spektakl z „białym konwojem", który przemierzał stepy i knieje, zmierzając spod Moskwy do Donbasu, a pod plandekami świeciło pustkami. I kiedy cały świat wpatrywał się w ten mityczny konwój, a Ukraińskie władze co chwila sugerowały, że żywność skierowana jest do powstańców, a pod naczepami w zasadzie to nie ma żywności tylko pochowani komandosi i czołgi, w okolicach morza Azowskiego ruszyły zagony pancerne „separatystów" rozbijając w pył południowy odcinek frontu i kierując się na Mariupol. Putin w białym konwoju niczego nie musiał ukrywać bo rosyjskie wojska praktycznie codziennie szmuglują kolejne działa, czołgi i uzbrojenie do Ługańska. Bez rosyjskiego wsparcia „powstanie" upadłoby po kilku dniach. Więc o co chodziło z białym konwojem? Być może o to, by odwrócić uwagę. Kiedy siły ukraińskie szukały podstępu, separatyści w połączeniu z regularnymi wojskami szykowały się do kontrnatarcia. Sama ofensywa w niedzielny wieczór też nie jest przypadkowa. We wtorek (26 sierpnia) w Mińsku odbędzie się spotkanie na szczycie Putin — Poroszenko. Sukcesy rebeliantów mają „zmiękczyć" władze Ukrainy i nakłonić do ustępstw.
Za naszą wschodnią granicą mamy więc do czynienia w zasadzie z otwartą wojną, gdzie obie strony udają, że nic się nie dzieje. 50 rosyjskich czołgów ot tak wjeżdża sobie na Ukrainę. I co na to Ukraina? Oficjalnie nikt nikomu wojny nie wypowiada, toczy się kolejna „dziwna wojna" tego świata...
« (Published: 26-08-2014 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 9720 |
|