The RationalistSkip to content


We have registered
204.978.832 visits
There are 7362 articles   written by 1064 authors. They could occupy 29015 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Culture »

O tym jak europejska oaza tolerancji została czarnym ludem fanatyzmu [1]
Author of this text:

Był taki kraj w samym środku Europy, który stworzył całą praktykę i teorię tolerancji religijnej, którą szczyci się dziś Europa. Był to kraj niechętny krucjatom i nieznający szału polowań na czarownice. Kraj, który przygarnął Żydów, gdy inni ich prześladowali. Kraj, który jako pierwszy chrześcijański zawarł pokój wieczysty z imperium muzułmańskim. Kraj, którego oświecony władca deklarował, że nie zamierza być panem sumień swoich poddanych ani że nie jest na tyle naiwny, by wierzyć, że z pokłutej hostii krew pociecze — w czasie, kiedy władcy europejscy za szczyt postępu pozwalającego im na zakończenie zabijania inaczej wierzących uznali zasadę „czyja władza tego religia".



Fot. Vladimir Archipov

Gdy kraj ten dostał się we władanie cudzoziemskich królów, którzy wnieśli weń politykę nietolerancji, ciężko zachorował i został rozgrabiony przez sąsiadów pod pretekstem wycinania nietolerancyjnego wrzodu Europy.

Jest to prawdopodobnie największy paradoks historii Polski.

Powinniśmy jednak umieć wyciągać lekcje z własnej historii, by nie być skazanym na jej powtarzanie. Trzeba też należycie zrozumieć czym była tzw. kwestia dysydencka, która w podręcznikach szkolnych opowiadana jest nieudolnie.

Dla dokonania rozbiorów Polski i wymazania z mapy kraju o wielowiekowej tradycji, zaborcy potrzebowali czarnego PR na Polskę. Nie tyle dlatego by inni mieli rzucić się nam z pomocą, ile po to, by usprawiedliwić przed opinią publiczną Europy tak jaskrawą ingerencję w losy nieagresywnego kraju, który w przeszłości wielokrotnie stawał w obronie całej Europy przed najazdami z zewnątrz. Wytworzenie negatywnego obrazu Polski stało się niezbędnym warunkiem całej operacji.

W poprzednich tekstach wskazywałem już, że największą tragedią historyczną była utrata rodzimej dynastii panującej i przejęcie władzy naczelnej przez zewnętrzne dynastie. Wazowie wnieśli do Polski całkowicie sprzeczną z naszą tradycją politykę religijną a ich polityka wojenna wycieńczyła kraj. Dzieło zniszczenia dokończyła polityka Wettynów. Tzw. noc saską opisuje się w kategoriach rozpasania i nieudolności, pomijając przy tym kluczową i nader czynną rolę królów saskich w zdruzgotaniu image Polski za granicą, co stało się przygotowaniem do operacji rozbiorowej.

Stanisław August powinien w naszej historiografii uchodzić za wielkiego patriotę, gdyż wszelkimi siłami starał się naprawić te szkody. Niestety, otatni rozdział wplątania Polski w nietolerancję napisały klasyczne operacje specjalne Rosji i Prus — to opłacani agenci utworzyli w Polsce stronnictwa religijne, które podjęły ostatnią bezpardonową walkę pomiędzy sobą.

Poniższy tekst przypomina ten proces.

Czym naprawdę była noc saska

Polska tolerancja była atutem Rzeczy­pospolitej, gdyż ciągnęli tutaj innowacyjni ludzie prześladowani za herezje w całej Europie. Sytuacja uległa zmianie po spolaryzowaniu Europy po Wojnie Trzydziestoletniej, która wprowadziła zasadę cuius regio eius religio. Religia zaczęła być wykorzystywana regularnie jako pretekst do interwencji międzynarodowych.

Ludzie prześladowani religijnie, emigrują z kraju, zasilając tym samym gospodarki kraju tolerancyjnego. Kiedy innowiercy zamiast emigrować, zaczęli zabiegać o ingerencję w sprawy Rzeczypospolitej — zmieniły się zasady gry.

Żaden inny kraj europejski nie sąsiadował wówczas z tak dużą liczbą różnorodnych religii. Żaden też nie toczył wojen przez cały wiek XVII z tak dużą liczbą innowierczych krajów. Noc Saska to właśnie przesunięcie wojen z dysydentami z poziomu międzynaro­dowego na poziom krajowy.

W 1717 konstytucja sejmowa odebrała dysydentom prawo pu­bli­cz­nego sprawowania nabożeństw oraz budowy nowych świątyń w miastach królewskich. Instrukcja trocka z 1750 zakazywała nadawania innowiercom urzędów, starostw, hibern. Akty te nie można kategorycznie potępiać, gdyż miały one uzasadnienie w ówczesnej polityce innych państw, a dysydenci w rzeczy samej stali się instrumentem „dobrosąsiedzkich" ingerencji. Problemem było co innego — celowe ignorowanie bezprawnych ekscesów na tle religijnym oraz ferowanie jaskrawo niesprawiedliwych wyroków.

Kwestię dysydentów w Polsce często przedstawia się jako bezzasadne formułowanie czysto politycznych nacisków na równouprawnienie polityczne innowierców, choć nie był to wcale ówczesny standard europejski. Prawa polityczne były tylko jednym z postulatów, nie zawsze występującym. Podstawą było dążenie do odzyskania utraconych praw religijnych, zwrotu świątyń, możliwości praktykowania innowierczej religii. Zestawienie wszelakch krzywd i pretensji innowierców wobec Polski zawiera publikacja wydana w 1767 w Londynie zatytułowana Reflections on the affairs of the dissidents in Poland.

Szymon Askenazy pisze, że kwestia dysydencka była „jednym z gwoździ do trumny Rzeczypospolitej". Sprawa dysydencka jest przykładem świadomego użycia religii jako społecznego ładunku wybuchowego, w precyzyjnie zaplanowa­nym interesie politycznym przez pozbawionych skrupułów ateistów (rozbiorów dokonali monarchowie oświeceni, zdystansowani do re­ligii). Dostrzeżenie w tym wirtuozerii powinno być traktowane jako szczepionka przed ponownym przechodzeniem tej samej choroby w przyszłości.

Czym była sprawa dysydencka? Planowym wybuchem fanatyz­mu religijnego skierowanym do wewnątrz, który zniszczył organizm nosiciela. Król Stanisław August stał się dla fanatyków wcieleniem najgorszego diabła, w pewnym momencie chcieli nawet postawić pomnik carycy za usunięcie tego szatana. Innym objawem tego auto­destruktywnego szału było wściekłe darcie i deptanie reformator­skiego projektu prawa na forum polskiego sejmu.

Dlaczego należy w tym widzieć sterowaną autodestrukcję a nie przejaw kolejnej wojny religijnej? Autorom kwestii dysydenckiej nie chodziło bowiem o obronę praw mniejszości religijnych w Rzeczy­pospolitej, lecz o to, by fanatycy katoliccy rozbili i sparaliżowali państwo. Jakże wymowny jest fakt, że główny wykonawca tego pro­jektu, ambasador Rosji w Warszawie, Nikołaj Repnin, zorganizował najpierw partię innowierczą (konfederacja słucka dla Litwy, na czele której postawił kalwinistę Jana Jerzego Grabowskiego, i to­ruńska — dla Korony, z luteraninem Jerzym Wilhelmem Goltzem na czele), a następnie katolicką odpowiedź na nią — konfederację radomską (23 czerwca 1767), której przywódcą uczynił Karola Stanisława Radziwiłła Panie Kochanku.



Fragment powieści Waldemara Łysiaka syntetycznie ujmujący politykę ościennych mocarstw wobec Polski w XVIII wieku

Umocnienie innowierców w Rzeczypospolitej nie tylko nie było prawdziwym celem zabiegów wokół kwestii dysydentów, było ono wręcz skutkiem niepożądanym. Minister spraw zagranicznych Rosji, Nikita Panin, pouczał Repnina, by uważał, by jego działania faktycz­nie nie umocniły polskiego innowierstwa (list z 25 sierpnia 1767).

Fryderyk II w 1766 pisał do swego posła, by wręcz zaangażował się potajemnie w torpedowanie równouprawnienia różnowierców. Kunszt tego spisku politycznego przejawiał się nie tyle w uczynieniu z polskiego kleru i polskich klerykałów nieświadomych wykonaw­ców interesów zaborców. Większym jeszcze osiągnięciem było wciągnięcie do tej „gry o tron" papieża Klemensa XIII, dla którego sprawa dysydentów w Polsce była jednym z kluczowych elementów pontyfikatu. Oświeco­nym zaborcom nie należy jednak przypisywać zbyt wiele, nie wszystko było elementem ich planu.

Opisy sprawy dysydenckiej często oscylują wokół sugestii, że była ona wymysłem wrogów Polski. Tymczasem problem był realny. Faktem jest, że w latach poprzedzających podniesienie kwestii dy­sy­denckiej, w Polsce eskalowały się ekscesy antyprawosławne i anty­protestanckie, które były konsekwentnie podsycane przez papiestwo oraz saskiego króla. Były to zjawiska od początku prowo­kowane, ale faktem jest, że pretekst zaistniał w pełnej krasie.

Miały wówczas miejsce akty burzenia zborów i innego rodzaju zajścia antyprotestanckie. Tymczasem prawa protestantów były przedmiotem międzynarodowych zobowiązań Polski (Pokój oliwski, 1660), stwarzając tym samym pretekst do ingerencji ze strony Prus. Należy jednak podkreślić, że nie tylko przyszli zaborcy podejmowali wówczas interwencji w Polsce w sprawie praw dysydentów, ale i Szwecja, Dania, Anglia.

Dostatecznym ostrzeżeniem powinna być dla Polaków sprawa tumultu toruńskiego z 1724, kiedy jedna z wielu burd religijnych zakończyła się bardzo surową reakcją polskiej władzy centralnej, która uznała wyłączną winę luteranów za tumult w którym doszło do znieważenia figury maryjnej, za co na śmierć skazano kilkanaście osób, w tym protestanckiego burmistrza miasta. Sprawa odbiła się szerokim echem międzynarodowym, szczególnie w Prusach i Anglii. Miała wtedy miejsce interwencja zagraniczna w Polsce w związku z ochroną dysydentów. Anglia rozważała wówczas nawet zbrojną in­terwencję w Polsce w obronie dysydentów. W literaturze angielskiej uważa się, że sprawa tumultu toruńskiego przyczyniła się do umoc­nienia niechęci do katolicyzmu w Anglii.

Całą winę za to zajście trzeba przypisać królowi Augustowi II Mocnemu, którego państwo nie działało, który jednak w trybie błys­kawicznym doprowadził do sądowego mordu na protestantach. Bez względu na winę, skazanie tylu osób na karę śmierci było jaskrawo niesprawiedliwe. Był to ewidentny sabotaż wizerunkowy wobec Polski ze strony jej marionetkowego króla osadzonego siłą na polskim tronie. W ten sposób Sakson wpisał się w dawną politykę Wazy prowadzenia Rzeczypospolitej na kursie kolizyjnym. Najpierw w okresie Wazów (dynastia luterańska) neofici ciągali Polaków do wojen ze wszystkimi innowiercami wokół, następnie w okresie Wettynów (dynastia luterańska) neofita mordował rodzimych protestantów w imieniu Rzeczypospolitej. Król w żadnym razie nie był fanatykiem religijnym i doskonale musiał zda­wać sobie sprawę zarówno z konsekwencji krajowych takiego roz­strzygnięcia, jak i międzynarodowych. Polska straciła wówczas twarz.

Po sprawie toruńskiej wzięto się tymczasem za prawosławnych. Biorąc pod uwagę rosnący wpływ Rosji na sprawy wewnętrzne Rzeczypospolitej w XVIII w. oraz przyznanie Rosji prawa do opieki nad prawosławnymi w Polsce na mocy traktatu pokoju wieczystego pomiędzy Polską a Rosją (1686), ekscesy te stawały się nie tylko awanturnictwem religijnym, ale i cennymi prezentami dla polityki rosyjskiej.


1 2 Dalej..
 See comments (26)..   


«    (Published: 23-02-2015 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Mariusz Agnosiewicz
Redaktor naczelny Racjonalisty, założyciel PSR, prezes Fundacji Wolnej Myśli. Autor książek Kościół a faszyzm (2009), Heretyckie dziedzictwo Europy (2011), trylogii Kryminalne dzieje papiestwa: Tom I (2011), Tom II (2012), Zapomniane dzieje Polski (2014).
 Private site

 Number of texts in service: 952  Show other texts of this author
 Number of translations: 5  Show translations of this author
 Newest author's article: Oceanix. Koreańczycy chcą zbudować pierwsze pływające miasto
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 9807 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)