Jak Franz ma on swoje zasady. I został aktorem „stojącym na straży porządku odnowionej Rzeczypospolitej — do samego końca, mojego lub jej"...
Całkiem niedawno zorganizowano wyjątkowo paskudną nagonkę na Lindę, deformując jego słowa o sytuacji w Łodzi, kiedy powiedział parę słów prawdy o tym, co
transformacja zrobiła z polskim przemysłem filmowym. Był w tym jedynie sentyment za dawną Łodzią, która była prawdziwą stolicą kulturalną Polski, po której
dziś zostały już smutne zgliszcza.
Po apogeum swego upadku sitcomowego, Linda obecnie odżywa jako ważny społecznie aktor. Nie wiecuje jak Kondrat, gdyż pracuje nad dwoma nowymi filmami,
które dadzą mu w 2016 wielki powrót.
Pierwszy z nich to Powidoki Andrzeja Wajdy, w którym wcieli się w głównego bohatera, Władysława Strzemińskiego, czyli pioniera konstruktywistycznej
awangardy lat 20. i 30. XX wieku, twórcę teorii unizmu. Film ten będzie miał niebanalną rolę dla dialogu polsko-rosyjskiego w tej przestrzeni w której
wychodzi nam to jak dotąd najlepiej — na poziomie kultury. Strzemiński to wybitny Polak, który w Polsce Ludowej sądzony był za odstępstwo od narodowości
polskiej na rzecz rosyjskiej (uczynił to z powodu żony), Katarzyny Kobro o korzeniach niemiecko-rosyjskich. Strzemiński w latach 1915-1922 był w czołówce
awangardy rosyjskiej, jednak powrócił do Polski. W okresie PRL znalazł się na zupełnym marginesie jako niepasujący to realizmu socjalistycznego. Jego
postać jest pomostem między Polską i niekomunistyczną Rosją. Będzie on spłatą długu kulturowego wobec Rosji za serial „Anna German. Tajemnica białego
anioła", który Rosjanie nakręcili na 30-lecie jej śmierci. W Strzemińskim i German losy Polski i Rosji splotły się w sposób niezwykły i konstruktywny — w
przeciwieństwie do nieudanych jak dotąd splotów politycznych. Warto pamiętać, że przy wszystkich naszych konfliktach politycznych i gospodarczych, ten
rosyjski serial o najwybitniejszej naszej śpiewaczce — o korzeniach niemiecko-rosyjskich, która została Polką z wyboru, odmalował Polskę tak afirmatywnie,
że nasza kinematografia, zgangrenowana pedagogiką wstydu, może się przy tym czerwienić ze wstydu. Powidokami Wajda może stworzyć dzieło lustrzane
kulturowo.
Nim jednak zobaczymy Lindę wyłuskującego społeczeństwu polskiemu polskie skarby kulturowe międzywojnia, aktor odzyska swoją twarz prawdziwego twardziela
polskiego kina — odegra główną rolę w nowym Pitbullu Patryka Vegi. Ze zwiastuna można wnosić, że będzie to mocna rzecz. Śledząc dotychczasowe
dzieła kryminalne Vegi — zwłaszcza dawnego „Pitbulla" i „Służby specjalne", można się spodziewać, że film będzie także mocno osadzony w realiach. Reżyser
zapewnia, że dotarł do prawdziwych gangsterów, dzięki czemu zamierza „pokazać świat w zupełnie inny sposób". „Pitbull — nowe porządki" zobaczymy już w
styczniu.
Franz, Olo i Nowy żyli charakterologicznie w transformacyjnym życiu Lindy, Kondrata i Pazury. Można to naturalnie wyjaśniać czystym przypadkiem, ale
znacznie sensowniej brzmieć będzie wyjaśnienie psychologiczne.
Psy stały się kultowe nie dzięki warsztatowi, lecz dzięki umiejętności odczytania przez twórców nastrojów zbiorowych, które dalekie już były od
strzelistości i idealizmu. Był to czas kurew, złodziejów i rozsypujących się więzów społecznych na poziomie elementarnym, rodzinnym. Czas w którym kobiety
porzucały idealistów dla kanalii, które odnosiły sukces w czasach chaosu, w których lojalność jest jedynie barierą. Dzięki Psom mężczyźni rozpoznawali
swoją tęsknotę do prawdziwej męskiej przyjaźni, kobiety mogły zobaczyć, że mężczyzna, który w nowej rzeczywistości nie odniósł sukcesu materialnego, może
być bardziej pociągający niż ten, któremu wyszło. Psy zdejmowały winę z jednostek, pokazując jak chora i patologiczna rzeczywistość nastała.
Niebywały sukces Psów więcej mówił o społeczeństwie, niż ówczesne dziamgolenie medialnych ekspertów od społeczeństwa. Losy Kondrata, Lindy i Pazury stały
się swoistą miniaturą socjologiczną dla działaczy Solidarności. Problemem stało się to, że postawa Ola zdominowała życie polityczne w Polsce, postawa
Franza została natomiast zepchnięta na margines. Zbyt wielu działaczy Solidarności przystosowało się do głęboko chorej sytuacji społecznej. Interes i
wygodę osobistą przedłożyli nad dawne ideały.
Zmiany społeczne w Polsce wyraźnie przyspieszają. Ballada o Janku Wiśniewskim otrzymała swą drugą młodość w
wykonaniu Kazika Staszewskiego, czyli twórcy, który uniknął roli grajka systemowego czy innego Idola.
Wyrazem tego jest napięta sytuacja polityczna w kraju. Charakterystyczne jest, że obecnie elity i mniejszościowi beneficjenci systemu III RP wylegają
gromadnie na ulice, nie rozumiejąc zupełnie wściekłości i frustracji ludu, który nie stanie masowo w obronie konstytucji, która scementowała status quo,
które wypchnęło z kraju młode pokolenie z prowincji.
Nie ma nic bardziej tragikomicznego w obecnej sytuacji aniżeli scena w której Olo z przejęciem deklamuje na ulicy „My, Naród Polski… dla dobra Rodziny
Ludzkiej", choć kilka lat temu cynicznie wyznawał społeczeństwu, że ma w dupie granie dla społeczeństwa, woli bowiem grać dla banku, bo daje mu to przyjemne
życie, a tylko to jest najważniejsze — nasze osobiste dobre samopoczucie.
Z drugiej jednak strony patrzę na to z sympatią, choć widzę w tym nie tyle obronę demokracji, co przyspieszoną reedukację wspólnotową naszych elit.
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.