|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Młodzież - światło narodu? Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Czy przyszłość naszego narodu jest jednoznacznie świetlista?
Czy ci, co mają być tą przyszłością jasno ją widzą? Z pewnością młody człowiek
szybciej się przystosowuje do zmian niż wychowankowie komunizmu, łatwiej jest
mu zaakceptować brutalny rynek. Ale okres transformacji rodzi wiele niebezpieczeństw, z którymi nie wszyscy sobie radzą. Lecz ci co sobie nie radzą, nie załamują
się jak ludzie starsi. Zaczynają tworzyć własną moralność, własne wzorce. Niestety
często te postawy wyraźnie odbiegają od aksjologii reszty społeczeństwa lub
są wręcz aspołeczne. Możemy wyróżnić trzy główne rodzaje takich postaw:
1. "Być cool" to znaczy nie angażować się w nic, żyć na luzie, olewać tradycyjne hierarchie, być swoim własnym bogiem, tworzyć
swoje własne prawa. Człowiek cool w nic nie wierzy, ale to go nie martwi,
bo on do niczego nie dąży, niczego nie potrzebuje. W życiu szuka jedynie przyjemności a drugiego człowieka dostrzega o tyle, o ile może mu tej przyjemności dostarczyć.
2. Gorszą odmianą tej postawy jest "pusta" agresja.
Prominentem jest tutaj instytucja „fanklubu" piłkarskiego a wyróżnikiem — szalik i kij bejsbolowy. Głównymi miejscami upustu agresji młodych są mecze (miasto) i dyskoteki (wieś), lecz ostatnio „mentalność kibica" wyległa na ulice (przede
wszystkim w większych miastach). Najcięższe nawet przestępstwa często są popełniane z nudy, dla zabawy. Młodzi mordercy „odkryli" łatwe ofiary: taksówkarzy i in.
Przyczyny narastania agresji młodzieży są zróżnicowane. Bardzo dużą rolę przypisuje
się X Muzie. Filmy i programy dla dzieci, nawet tych najmłodszych, epatują
przemocą, uczą nieodpowiedzialności (trudno o film bez happy endu) i agresywności.
W naszym życiu agresja staje się wszechobecna. Jest obecna i wśród policjantów i w rodzinie, a nawet wśród wychowawców i pedagogów. Kiedy
brak opieki terapeutycznej, nie ma możliwości schronienia się przed dramatyczną
sytuacją w domu, wtedy pozostaje ulica, gdzie u kolegów można znaleźć oparcie,
akceptację i jakąś formę wyrażenia siebie. Funkcje wychowawcze domu i szkoły
przejmuje ulica. Błyskawiczna degradacja środowiska rodzinnego, często także
finansowa, pociąga za sobą degradację psychiczną.
Można również stwierdzić, że została zaprzepaszczona wychowawcza
funkcja szkoły, która oprócz zagadnienia poziomu inteligencji wychowanków (a
często i tym się nie przejmuje) nie dostrzega żadnych innych problemów młodego
człowieka. A jak już dostrzeże to nieraz jest jeszcze gorzej. Najczęściej zaczyna
się od słów Jak ja chodziła(e)m do szkoły to..., i przywoływane są mundurki,
tarcze i strach przed nauczycielem, następnie wprowadza się „sprawdzone" metody
wychowawcze komunizmu (terror, bezwzględne posłuszeństwo i porządek, wzajemny
dystans, domniemanie winy, nieufność, nieomylność belfrowska, ustępująca nieraz
tylko boskiej, tępienie indywidualności i unifikacja). A przecież młodzież to
są przyszli wyborcy. Jeśli będą tak wychowywani, jak dotychczas, to będą wybierać
Tymińskich. Wychowuje się ludzi, którzy zepsują ten wielce niedoskonały system
jakim jestdemokracja, będą podatni na populizm, na demagogię, ludzi szukających
rozwiązania problemów w dyktaturze, tęskniących za tym, by ktoś nimi kierował,
ktoś za nich myślał, ktoś dawał. Oczywiście zdarza się bardziej
twórcze podejście do problemu wychowania. Są to tzw. nauczyciele z powołania,
ale to rzadkość.
Ostatecznie, kiedy dom, szkoła i Kościół tracą autorytet,
młodzi zaczynają poszukiwać. Stąd ucieczki do wspólnot, grup nieformalnych,
sekt. Nie można przyjmować, że jest to jednoznacznie złe i trzeba to zwalczać, w końcu istotną cechą demokracji jest wolny wybór jednostki i pluralizm wartości, i póki nie koliduje to z interesem innych jednostek, musi być akceptowane
(czego wielu szafarzy prawdy zdaje się nie dostrzegać, a przecież The truth
is out of there jak zwykł mawiać pewien aktor). Oczywiście stwarza to pewne
zagrożenia, które jednak często są wynikiem nieskuteczności wymiaru sprawiedliwości.
Korektę zachowań trzeba by zacząć od organizowania odpowiednich
zajęć. "Młodzi ludzie mają naturalny pęd do aktywności i jeżeli się jej właściwie
nie skieruje, to zrodzi ona agresję" (Ewa Winnicka). Mamy pozamykane domy
kultury, opustoszałe popołudniami szkoły i boiska okupowane przez amatorów taniego
wina (w przerwach między wojnami kibiców), a przy tym brak pozytywnych wzorów i programów kształtujących uczucia wyższe, współczesna literatura dla młodzieży
występuje w szczątkowej postaci. Może wtedy nie byłyby potrzebne specjalne godziny
policyjne dla młodzieży (sławetne akcje „Małolat"), które mądre głowy stosują
jako prewencję przeciw przestępczości nieletnich, wychodząc z założenia, że
porządny młody obywatel po 22. — śpi. A jakże! — jak karać to solidarnie wszystkich.
Dobry czy zły — nieważne — potencjalny morderca i gwałciciel. Czy tak ma wyglądać
skuteczna prewencja? Jak ktoś będzie chciał zgwałcić — i tak zgwałci, a walcząc z nudą może dodatkowo to potraktować jako wyzwanie. „Zakazany owoc" zawsze kusił.
Jak tak dalej pójdzie to w telewizji będziemy oglądali regularne
bitwy między kibicami szachistów, pływaków, graczy golfa, polityków (chociaż
te już są), a stacje telewizyjne będą konkurować o wykup praw do relacji z procesów
sądowych na których siedmio-dziesięciolatków będzie się skazywać na dożywocie
za morderstwa, zbiorowe gwałty itd. Może tak ma być? Może przeznaczeniem kapitalizmu
jest zinstytucjonalizowanie agresji, morderstwa i perwersji: ludzie żeby nie
umrzeć z nudów będą potrzebowali swoistych igrzysk, tak jak w starożytnym Rzymie,
ponieważ seriale o życiu wyższych sfer wyczerpią swą moc prospołeczną (wypełnianie
czasu między pracą a snem lub tylko między jednym snem a drugim)? Kiedy seriale
się już 'wypalały' przywleczono kolejną nędzę — Big Bradery i inne ohydne klony
tegoż pomysłu… Ale należy być optymistą (ja tak siebie nazywam). Politycy
nam mówią: Europa nas ucywilizuje. Lecz ja twierdzę, że jak się sami nie ucywilizujemy
to nic nas nie ucywilizuje. I tu wypłynął kolejny poważny problem: właściwego
samookreślenia narodowego...
3. No i w końcu "człowiek sukcesu" (przez zawistnych
zwany kapitalistą lub po prostu wyzyskiwaczem) — jest to ktoś,
kto od wczesnego dzieciństwa planuje swoją karierę. Robi to na zasadzie: cel
uświęca środki. A cele są dwa (najczęściej idące w parze): kapitał i władza.
Kapitał i władza nie jako środki do zaspokojenia jakichś wyższych celów, lecz
jako cele same w sobie. Fetyszyzacja pieniądza i libido dominandi stają
się ważnymi wyznacznikami międzyludzkich stosunków młodej generacji. Istotą
problemu tych ludzi jest to, że w człowieku potrafią dostrzegać tylko poszukiwacza
zysku i zarobku, a „zapominają", że jest on także nosicielem cech człowieczeństwa,
wśród których godność zajmuje poczesne miejsce. Efektem tego jest atomizacja
społeczeństwa i ...większe kolejki u psychologów (u nas jeszcze nie tak powszechne,
ale...)
Postawy te nie wykluczają się wzajemnie i są ukierunkowane
na ten sam cel — osiągnięcie maksimum przyjemności w życiu (hedonizm XX-tego
wieku). Mało jest wzorców postaw nastawionych na 'duchowość' człowieka, doskonalenie
osobowości. W budowaniu sfery duchowej młodego człowieka niepomaga również
Kościół, który stał się „głównym moralizatorem kraju", o coraz bardziej materialistycznym
wizerunku. Młodym brakuje więc tradycyjnie pojmowanych autorytetów. Autorytetem
zastępczym może stać się każdy — piosenkarz, aktor — słowem ktoś, kto często
pokazuje się w mediach. Młodzi ludzie często są „bez wyrazu", „nijacy", „typowi",
„zglobalizowani". Nie dzielą się już na grupy różnie postrzegające świat i siebie w tym świecie (wyjątki od normy oczywiście się zdarzają). Wolą prostsze podziały
(np. wg firmy spodni). Czy naszą przyszłością jest społeczeństwo common people?
[1998]
« (Published: 06-07-2002 Last change: 27-05-2006)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 998 |
|