|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Anatomia kolorowych rewolucji czyli hybrydowa historia Europy Środkowej [7] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
W istocie jednak był to najgorętszy okres finalnego demontażu kluczowego dla
Bułgarii projektu Nabucco, a zaraz potem projektu South Stream.
Etap
rosyjski bułgarskiej wiosny (luty-maj 2013) związany był z pogrzebaniem
projektu Nabucco.
Etap
amerykański stylizowany na Euromajdan (czerwiec 2013-czerwiec 2014) — z grzebaniem South Stream. W istocie były to jedynie dwa etapy tej samej wojny
hybrydowej przeciwko tranzytowej roli Europy Środkowej. Bułgarska Wiosna zgasła
wraz z zablokowaniem South Stream. Bułgarska Wiosna to największe oszustwo
społeczeństwa bułgarskiego, które tuż przed jej wybuchem aspirowało do dużego
awansu geopolitycznego, a zakończyło degradacją.
Rząd Oreszarskiego nie upadł jednak od owych protestów, lecz bezpośrednio przez
South Stream. 4 czerwca 2014 na szczycie
G7 Barroso oznajmił, że
Komisja Europejska wszczyna przeciwko Bułgarii procedurę o naruszenie traktatów
(infringement procedure) — za poparcie dla South Stream. Dlaczego Komisja nie
wszczęła analogicznej procedury przeciwko Niemcom za poparcie dla Nord Stream? I dlaczego nie wszczyna takiej procedury
za popieranie Nord Stream II?
Odpowiedzi na te pytania pozwolą zrozumieć kto i co jest dziś głównym problemem
Unii Europejskiej.
5 czerwca koalicjant Oreszarskiego, partia mniejszości tureckiej zerwała
koalicję, wzywając do nowych wyborów. 6 czerwca 2014 ambasador USA w Sofii
zapowiedział, że bułgarskie firmy zaangażowane w South Stream mogą zostać
uderzone sankcjami. Rząd Oreszarskiego
upadł
przez South Stream.
W 2016 nastąpił jednak zwrot polityczny w Bułgarii. Wybory prezydenckie wygrał
antyestabliszmentowy Rumen Radew, były dowódca sił powietrznych Bułgarii, który
wypłynął politycznie w kontekście swego oporu wobec wygaszania potencjału
obronnego kraju (nie chciał się zgodzić, by to inne państwa NATO miały strzec
przestrzeni powietrznej Bułgarii, co uznał za upokarzające).
Według brukselskich centralistów — naturalnie! — wybory prezydenckie w Bułgarii
oznaczają jej antyunijny oraz prorosyjski zwrot. Radew jest prorosyjski,
ponieważ nie popiera kolorowej rewolucji na Ukrainie oraz zamierza we współpracy z Rosją budować drugą elektrownię atomową w Bułgarii. Tyle że w swoją pierwszą
podróż zagraniczną wybiera się nie do Moskwy, lecz do Brukseli i wyraźnie
podkreśla, że reprezentuje opcję euroatlantycką. To już Andrzej Duda był
bardziej antyunijny, ponieważ do Brukseli wybrał się dopiero w swoją ...13-tą
podróż zagraniczną.
W rzeczywistości Radew jest nie tyle prorosyjski, jak się go opisuje, lecz
probułgarski. Bułgaria odrobiła węgierską lekcję. Radew jest pierwszym od
rozpadu ZSRR prezydentem niezależnym, spoza partii. Oficjalnie był jednak
popierany przez socjalistów, ale wybrany został także głosami nacjonalistów oraz
mniejszości tureckiej. Stoi więc za nim całe spektrum polityczne, co daje mu
szanse bycia prezydentem wszystkich Bułgarów.
Fala decentralizacyjna Zachodu
W moim przekonaniu to, co się obecnie dzieje na Zachodzie najlepiej opisuje
pojęcie decentralizacji. Nie jest to odwrót od Zachodu. Nie jest to bynajmniej
kwestionowanie zachodnich wartości (przeciwnie). Jest to jedynie odwrót od
brukselsko-waszyngtońskiej polityki centralizacji całego Zachodu. To owa
centralizacja — dokonywana pod sztandarami bardzo wybiórczo rozumianych praw
człowieka — była pogwałceniem zachodnich wartości. Tych w szczególności, które
legły u fundamentów UE, czyli idei pomocniczości. Owa decentralizacyjna fala
bierze się z prostego faktu, iż antynarodowa centralizacja zbankrutowała.
Okazała się nieefektywna: to przez nią Europa zostaje w cywilizacyjnym tyle
wobec Azji, a w efekcie cały krąg euroatlantycki traci swoją przewagę wobec
kręgu euroazjatyckiego.
W prasie centralistów (zwanych dla niepoznaki liberalnymi demokratami) tego
rodzaju zwrot opisywany jest jako „prorosyjski". W istocie jest to identyczny
zwrot jak ten w Polsce, na Węgrzech, w Macedonii, w USA, w UK, w Bułgarii, a za
chwilę także w reszcie krajów — jest to zwrot decentralizacyjny, ale w żadnym
razie nie antyzachodni. Nie jest to zwrot ex definitione prorosyjski, choć takim
się może dopiero okazać — w razie izolacji regionalnej.
W prasie centralistów każdy kto nie jest centralistą opisywany jest jako
prorosyjski. Najtrudniejszym retorycznie zadaniem jest wpisywanie najbardziej
antyrosyjskiego antycentralisty — Kaczyńskiego, choć i tutaj Gazeta Wyborcza i Tomasz Lis głoszą, że PiS działa na rzecz Rosji.
Oto są interesy Rosji w Europie — aktualna sieć gazociągów rosyjskich. Na rzecz Rosji działają ci, którzy wspierają rozwój tej sieci. Przeciwko — ci, którzy dążą do realizacji priorytetów dywersyfikacji
Decentralizacyjne przewroty w poszczególnych krajach zachodnich tylko w takich
okolicznościach stają sie prorosyjskie, w jakich kraje te zostają izolowane w zachodniej wspólnocie. Gruewski nie jest fanem Putina, lecz izolowana Macedonia
naturalnie musiałaby się zwrócić w kierunku Rosji. Wbrew propagandzie Trump nie
jest prorosyjski, lecz jeśli na czele Unii będzie stało trio
Juncker-Schulz-Tusk, które będzie dążyło do izolowania USA, to Trump siłą rzeczy
będzie w jakiejś mierze musiał prowadzić politykę prorosyjską, gdyż jeśli Unia
odwróci się od Ameryki, wówczas dla głównego amerykańskiego wyzwania, jakim jest
konkurencja z Chinami, Ameryka będzie potrzebowała Rosji i będzie gotowa do
dużych ustępstw na jej rzecz. Alternatywą dla USA może się wówczas stać
porzucenie batalii z Chinami na rzecz batalii z Niemcami i Rosją. Do takiego
wariantu swoich amerykańskich przyjaciół
przekonują
Brytyjczycy: by zrealizować swoje obietnice Trump powinien wypowiedzieć wojnę
handlową nie Meksykowi, nie Chinom, ale Niemcom. W rzeczywistości
aktualnie rządząca w Brukseli ekipa, która zamienia UE w
nowy
Związek Radziecki, jak ujął to Emir Kusturica, jest najlepszym „agentem Kremla" — przez nich bowiem kraje odchodzące do tej polityki centralizacji, skazywane są
na paktowanie z Rosją na jej zasadach.
Szczęśliwie jednak, im większa jest ta decentralizacyjna fala, tym trudniej jest o izolację „rebelianckich krajów". Pozostaną tylko próby ich paraliżu poprzez
kolorowe rewolucje, czyli pseudorewolucje społeczne.
Im szybciej dokona się decentralizacja UE, tym lepiej. Centraliści powinni przegrać
możliwie szybko, ponieważ stanowią śmiertelne zagrożenie dla projektu Unii
Europejskiej i dla procesu integracji europejskiej.
Na tym właśnie polega imperatyw prorosyjskiej polityki sił
antyestabliszmentowych na Zachodzie. Jeśli kraje te nie będą musiały — z pewnością nie opuszczą zachodniego kręgu na rzecz wschodniego.
Proces decentralizacji Zachodu rodzi oczywiście realne ryzyka wykolejenia
integracji poprzez ulegnięcie retoryce nacjonalistycznej w wydaniu
izolacjonistycznym. W procesie decentralizacji budzą się oczywiście różne dawne
konflikty, które są rozgrywane przez siły zewnętrzne zainteresowane wykolejeniem
procesu integracji europejskiej. W tym kontekście może niepokoić deklaracja
prezydenta Radewa, iż chciałby on, aby Bułgaria odzyskała rolę lidera Bałkanów. W wariancie pesymistycznym, zbyt bliskiego związku politycznego z Rosją mogłoby
to wiązać się z kwestionowaniem granic i dążeniem do odzyskania historycznych
ziem (a Bułgaria miałaby co odzyskiwać).
Wariant taki jest jednak realny tylko w sytuacji skrajnej izolacji Bułgarii, co
jest bardzo mało prawdopodobne. Bułgaria jako lider Bałkanów w żadnym razie nie
musi się bowiem wiązać z kwestionowaniem granic. Bułgaria jest dziś mocnym
kandydatem na naturalnego lidera Bałkanów, ponieważ mimo unijnego demontażu
energetycznego wciąż jest silna energetycznie. Posiada sporą elektrownię atomową i jest dziś jednym z nielicznych eksporterów energii w regionie, dzięki czemu
odgrywa ważną rolę dostawcy energii w regionie Europy Południowej, a sektor
energetyczny stał się jednym z głównych sektorów gospodarki. Bułgaria eksportuje
ok. 20% produkowanej energii — do Grecji, Turcji, Serbii i Macedonii. Poprzez
dalszy rozwój energetyczny Bułgaria więc może stać się naturalnym liderem
Bałkanów.
Obok tych procesów decentralizacji zachodzą oczywiście próby jej wykolejenia
poprzez ewidentne prowokacje pseudonacjonalistyczne.
Podopalanie beczki bałkańskiego prochu: kto forsuje rozbiór Macedonii
Dana Rohrabacher z amerykańskiej Partii Republikańskiej, przewodniczący
podkomisji ds. Europy, Eurazji i zagrożeń w Komisji Spraw Zagranicznych Izby
Reprezentantów, na antenie telewizji Vizion Plus
oznajmił
Albańczykom, że Macedonia „nie jest państwem" i powinna być podzielona
„pomiędzy Kosowo oraz Bułgarię lub jakiekolwiek inne państwo". Macedonia
zareagowała oburzeniem zarzucając kongresmenowi rozpalanie „nacjonalistycznej
retoryki" i destabilizowanie Bałkanów. W odpowiedzi na krytykę byłego ambasadora
Macedonii w USA, kongresmen napisał na Twitterze, że była to sugestia adresowana
do mieszkańców Macedonii: jeśli nie mogą się dogadać, niech się podzielą na dwa
państwa tak jak Czechy i Słowacja. Jest to ewidentne podpalanie beczki
bałkańskiego prochu, które zradykalizuje Albańczyków, którzy od lat stanowią w macedońskiej polityce języczek u wagi, który obecnie paraliżuje powołanie nowego
rządu.
W co gra Rohrabacher i czy jest to gra nowej administracji amerykańskiej? Taki z pewnością jest zamysł, by wplątać nową administrację w bardzo niebezpieczne
mieszanie w bałkańskim kotle. Rohrabacher był wymieniany jako kandydat na
sekretarza stanu w rządzie Trumpa i jest bardzo aktywny w naszym regionie. W ubiegłym roku stał na czele grupy kongresmenów, która odwiedziła Polskę i spotkała się z Kaczyńskim. Rohrabacher jest jednak nie tyle głosem Trumpa, co
Putina. Jest on osobistym przyjacielem prezydenta Rosji i znany jest jako
wyraziciel
punktu widzenia Kremla w amerykańskiej polityce.
1 2 3 4 5 6 7 8 Dalej..
« (Published: 10-06-2017 Last change: 11-06-2017)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 10124 |
|