|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Rzeki to kręgosłup kraju [1] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Furorę w internecie robi kolejna ckliwa eko-opowiastka: Oto najsmutniejsze zdjęcie jakie
dziś zobaczysz — tak niszczy się rzeki w Polsce: oto jak bezmyślnie wykarczowano
drzewa i roślinność nad urokliwą rzeczką w Kotlinie Kłodzkiej.
Otóż owa „urokliwa rzeczka" to
Bystrzyca Dusznicka, mała, ale bardzo groźna rzeka, która w czasie powodzi
stulecia zniszczyła słynne polskie uzdrowiska przez które przepływa: Polanicę
Zdrój oraz Duszniki Zdrój. Rwała wówczas asfalt, mosty oraz domy, w tym szereg
zabytków, jak Dworek Chopina. Po wielu latach od tamtych pamiętnych wydarzeń
udało się wreszcie ogarnąć projekt jej okiełznania: w zgodzie z normami unijnymi w oparciu o finansowanie Banku Światowego i UE, w oparciu o ekologiczny projekt
Programu Infrastruktura i Środowisko 2014-2020. Otóż owo miejsce nad ruinami
mostu kamiennego zostało oczyszczone nie w ramach nienawistnego niszczenia
urokliwych rzek, lecz w tym celu, by owa rzeczka nie niszczyła naszych uzdrowisk
tudzież Kłodzka. Owo miejsce — leżące pod nomen omen Szalajewem — będzie częścią
wielkiego
tzw. suchego zbiornika przeciwpowodziowego (119 ha,
pojemność retencyjna 10,7 mln m3), budowanego w latach 2018-2022 w celu ochrony
240 tys. ludzi mieszkających w polu rażenia Bystrzycy. Niniejsza dolinka tak
zostanie przebudowana, by w razie kolejnej powodzi woda nie zalała naszych
uzdrowisk, lecz rozlała się właśnie w tej okolicy. Wymaga to pewnej przebudowy
koryta rzecznego, więc drzewa te trzeba było wyciąć. Wymieniany jest tam grunt i kształtowane dno zbiornika. Wszystko odbywa się w zgodzie z rygorami unijnej
ekoreligii, więc w ramach pokuty za tę inwestycję Wody Polskie zobowiązane są do
nasadzeń kompensacyjnych o powierzchni nie mniejszej jak 9 ha, instalacji 96
budek lęgowych, 4 platform dla ptaków oraz 50 skrzynek dla nietoperzy.
Dolne zdjęcie wykonane zostało w okresie
przedwegetacyjnym (marzec 2019), co potęguje dramatyzm zmiany. W istocie cała
dolinka jest obecnie (czerwiec 2019) pięknie zielona i co istotne, pozostaje
zalesiona, czego na wykadrowanym ujęciu wcale nie widać:
Tak oto buduje się ekoreligijne uniesienia. Ekologia stała
się nową religią laicyzującego się Zachodu. W przeciwieństwie do
chrześcijaństwa, jest to religia o wyraźnym rysie antyhumanistycznym, czyli jest
ona typowym wykwitem dekadenckiej kultury schyłkowej.
Ludzkość jest chora...- komentują
tego rodzaju
eko-opowiastki.
Tzw. ekologia stała się instrumentem wojny informacyjnej w społeczeństwach zachodnich, nie ma dziś u nas żadnej znaczącej inwestycji bez
pałętających się wokół niej ekologów próbujących ją jeśli nie zablokować, to co
najmniej spowolnić.
Kwestia rzek jest istnym rojowiskiem zielonych bojowników.
Potęga Niemiec
pochodzi z regulacji Renu
Rzeki otóż są życiodajną esencją cywilizacji ludzkiej. Z gospodarczego wykorzystania rzek brała się siła państw i narodów. Do dziś
najsilniejsze państwa opierają się na rzekach. Potęga imperialna Wielkiej
Brytanii, Francji, Hiszpanii czy Portugalii wzięła się z podbojów zewnętrznych,
kolonialnych. Potęga współczesnego mocarstwa europejskiego — Niemiec — wzięła
się jednak z podboju wewnętrznego. Z okiełznania natury — z regulacji Renu.
Pięknie proces ten opisał David Blackbourn w książce
The Conquest of Nature: Water,
Landscape, and the Making of Modern Germany. Opowieść o regulacji Renu jest
opowieścią o tym, jak Niemcy zostały stworzone jako naród.
Zaczyna się ona w okresie Fryderyka Wielkiego, który w połowie XVIII w. zaczął to dzieło od osuszania wielkich bagien Oderbruch (dosł.
Bagna Odrzańskie). W ramach tego projektu Odra została skrócona o 15 mil. Na
początku XIX w. Ren między Bazyleą a Wormancją został skrócony z 220 do 170 mil, a więc prawie o jedną czwartą swej długości. Wykonano dziesiątki skrótów,
zlikwidowano wiele wysp. Ołtarz boga wina Bachusa stojący pośrodku Renu w Bacharach przetrwał wieki chrześcijaństwa — zburzony został dopiero w XIX w., by
nie przeszkadzał w żegludze. W efekcie pozyskano mnóstwo nowego obszaru ornego.
Wskutek głębokich zmian ekologicznych regionu zniknęła malaria. Były też
oczywiście i koszty, ale korzyści znakomicie je przekraczały: to dzięki tym
projektom stworzona została potęga Niemiec.
W czasach regulacji Renu kraje nadreńskie były najbiedniejsze, a że przy okazji były to kraje najbardziej katolickie, stąd w początkach XX w. Max Weber wysnuł, że bogactwo Niemiec bierze się z „protestanckiej etyki pracy". Koncepcja okazała się błędna, gdyż w kolejnych dekadach po uregulowaniu Renu najbogatsze stały się właśnie kraje nadreńskie — Bawaria i Szwabia. Dziś najbogatsze więc landy to landy katolickie, ale nie dlatego są najbogatsze, że katolickie, lecz dlatego, że najmocniej z uregulowanym Renem związane.
Niemiecka potęga gospodarcza tak mocno zależy od Renu, że
aktualne spowolnienie gospodarcze, które się u nas głosi od pewnego czasu, w związku z groźbą recesji w Niemczech, związane jest właśnie z niedyspozycją
Renu, czyli z jego pogarszającą się żeglownością związaną z niskim stanem wody.
Business Insider opublikował w tym roku tekst zatytułowany:
Najpotężniejsza
rzeka Europy wysycha, najpewniej powodując recesję w Niemczech. Tak, naprawdę.
Niemcy mają świetną sieć dróg oraz kolei, jednak nie mogą się one równać z transportem rzecznym. Według Niemieckiego Federalnego Instytutu Hydrologii,
transport towarów z Rotterdamu do Bazylei rzeką jest
tańszy o 40% niż koleją. To
rzeka daje siłę gospodarczą. Dlatego nazywają Ren „ekonomiczną linią życia". The
New York Times nazywa Ren
linią
życia Niemiec.
Naturalnie, histerycy klimatyczni głoszą, że era transportu
rzecznego dobiega końca, „bo globalne ocieplenie". Globalne ocieplenie wyjaśniać
ma także problemy Renu. Bloomberg snuje taką narrację: Globalne Ocieplenie
powoduje „zagładę" alpejskich lodowców, które zasilają Ren, a które od 1973
mogły się zmniejszyć o ok. 35%, tymczasem od 1985 roku letnia głębokość Renu w porcie Kaub spadła o kilkanaście procent.
Jest to kolejny
przykład uzasadniania poprawnych politycznie koncepcji za pomocą pseudonaukowych
teorii żerujących na pozornych korelacjach. Jak wykazały bowiem
badania
Międzynarodowej Komisji Ochrony Renu, w której partycypują kraje leżące nad
Renem oraz Unia Europejska: „W czasie pierwszej połowy minionego stulecia okresy
niskiej wody na Renie były zdecydowanie
obfitsze. Natężenie przepływu było niższe a okresy niskiego przepływu
trwały dłużej niż w ostatnich 50 latach. Przeświadczenie, że niska woda zdarza
się obecnie częściej niż w przeszłości jest błędne". Jaki natomiast jest związek
przyszłego stanu Renu ze zmianami klimatu? Jak podaje
ten
sam raport: zmiany klimatu mogą spowodować wzrost Renu do 10% lub spadek do
10%. Uśredniając: związek oscyluje w okolicach zera.
Jak widać na poniższym wykresie dla portu w Kaub, okresy
niskiej wody w przeszłości były znacznie większe niż obecnie:
Innymi słowy: wbrew medialnym mitom, Ren nie wysycha, lecz
fluktuuje.
Istnieje oczywiście
możliwość przezwyciężenia naturalnych okresów niskiej wody w rzekach: trzeba je
regulować w szczególności poprzez projekty retencjonowania wody.
Warto tutaj dodać, że pogorszenie właściwości żeglownych
Renu z ostatnich lat może być także związane z natrętnie forsowaną koncepcją
„renaturyzacji rzek", która została sprowadzona do tezy, że rzeki mają służyć
rybom a nie człowiekowi. Istnieje oczywiście możliwość pogodzenia obu interesów,
poprzez budowę w okolicach tam stosownych przejść dla ryb migrujących. Niemniej
hasło „renaturyzacji rzek" w wydaniu ekoreligijnym jest tylko pretekstem do
forsowania antyhumanistycznej ideologii degrowth. W Polsce jej popularyzatorem
jest prof. Tomasz Mikołajczyk, ekspert WWF, który
głosi,
że w renaturyzacji chodzi o „odsunięcie działalności człowieka od rzeki".
Projekty budowy nowych tam nazywa „demonicznymi planami". Otóż w 2012 ów
profesor za wzór renaturyzacji stawiał nam właśnie Ren, gdzie „zburzono 60
progów i zapór". Zaledwie kilka lat później o tym „zrenaturyzowanym" Renie
ekonomiści piszą, że może on być kluczową przyczyną recesji w Niemczech.
Antyrozwojowe nowe ruchy religijne muszą mieć swoje konsekwencje: potęga Niemiec
została zbudowana dzięki regulacji Renu. Jego deregulacja może okazać się drogą
do obalenia niemieckiej siły.
Niemcy to jednak państwo poważne. Wystarczyło, by widmo
recesji zajrzało im w twarz, by przypomniano sobie, gdzie leżą trzewia
niemieckiej siły: w 2019 rząd zapowiedział, że koniec z burzeniem tam, czas na
ich budowanie,
ogłaszając
jednocześnie wielkoskalowe prace regulacji Renu poprzez budowę nowych zapór i śluz.
Na
stronie
Federalnego Ministerstwa Transportu i Infrastruktury Cyfrowej, rząd zapowiada,
że nie tyle nie zamierza wycofywać się z eksploatacji dróg wodnych w związku z mitycznym ich „wysychaniem", lecz zamierza inwestować w dalszą ich ekspansję.
Projekt obejmuje nie tylko nową regulację Renu, ale i modernizację kanału
łączącego Odrę z Hawelą (opodal Cedyni), na którym budowana jest nowoczesna
podnośnia statków (wielka wanna do której wpływają statki, by pokonać różnicę
poziomów 36 m).
Budowana podnośnia statków
Ponowna regulacja arterii rzecznych konieczna jest jeszcze z jednego powodu: w ostatnich dekadach dynamicznie zwiększyła się wielkość
statków rzecznych. W przypadku Renu statki, które powstawały pół wieku temu jako
duże, dziś są już jednymi z mniejszych, więc siłą rzeczy w okresach naturalnie
niższych poziomów rzek, zwłaszcza na odcinkach „zrenaturyzowanych", mogą się
pojawiać problemy z żeglownością, których nie notowano nigdy dotąd.
Hydroinżynieria może jednak i z tym sobie poradzić. Kwestia jest tylko taka, czy
wybieramy drogę rozwoju czy antyrozwoju. Niemcy, jak wspomniałem, będą znów regulować Ren.
1 2 3 4 Dalej..
« (Published: 03-01-2020 Last change: 04-01-2020)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 10278 |
|