|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture »
Dlaczego Czarna Śmierć oszczędziła Polskę [5] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Jeszcze w 1523 Mikołaj Hussowski w
Pieśni o żubrze pisze: „Pociski ja,
rzecz dziwna, nader ostre mam, Trucizną nasycone o tak dziwnej mocy: Ugodzon
nimi pada od najlżejszej z ran."
Czy jednak polskie piwo mogło zawierać tetracyklinę? By to
wiedzieć, trzeba by zrobić odpowiednie badanie kości z tego okresu.
Karczma polskaWarte podkreślenia jest, że już od czasów średniowiecza
Polacy wiązali swoje korzenie z kulturą sarmacką, czyli kulturą konnych
łuczników i polska tradycja picia piwa nader charakterystycznie splata się z tymi właśnie wątkami naszej kultury. Istnieje staropolski fenomen
karczmy polskiej. Kojarzymy ją
najprędzej z przygodami Pana Twardowskiego w Karczmie „Rzym". Karczma polska nie
była li tylko pubem, lecz swoistą instytucją: gospodą, restauracją, motelem,
giełdą wiejską, miejscem wesel, ludowych sejmików i narad. Były pierwszymi
powszechnymi instytucjami od najdawniejszych początków państwa polskiego,
wywodząc się z kultury przedchrześcijańskiej. W czasach piastowskich obecne w miastach i po wsiach. Kroniki polskie podają, że po śmierci Chrobrego „w żadnej
karczmie przez cały rok nie grano". Kazimierz Wielki wziął karczmarzy w szczególną ochronę prawną (1347). Gdy sieć kościołów była w Polsce słaba,
Kościół popierał karczmy, gdyż jako bezpłatne motele (płaciło się tylko za
jedzenie i picie) ułatwiały gromadzenie parafian także z odleglejszych regionów,
gdzie nie było kościołów; z czasem jak sieć kościołów się zagęściła, Kościół
począł je marginalizować, aż ok. XVII w. zaczęły tracić swój pierwotny charakter i zostały powszechnie przekazane w arendę Żydom. Jeszcze jednak w XVII w.
francuski podróżnik opisuje swoje zdumienie fenomenem karczmy polskiej i wskazuje jej sarmackie korzenie:
„O oberżach w Polsce nie ma się wyobrażenia. Podróżny jest
jednocześnie gospodarzem i gospodą. Bryka jego powinna być zaopatrzoną we
wszystko, w łóżko, żywność, naczynia, prowiant, kuchnię i kucharza. Po drogach,
któremi się przejeżdża, jedynym przytułkiem na wielkich traktach są wielkie
budynki, zwane karczmami, stawiane na jednaki model."
„Znajduje się tam rozległa stajnia we dwa rzędy, a wśród
niej miejsce na bryki; w końcu jej mieści się pokój z przyległą komorą, rodzajem
spichrza, w której gospodarz trzyma prowiant, siano i piwo… owych gospód jest
mnóstwo; napotykają się prawie co pół mili, każda większa wioska posiada je...
Znajdują się karczmy u wejścia, na skraju, w pośród lasów, na pustych polach i po prowincyach najmniej zaludnionych. Z tego względu nie ma się powodu krępować w podróży. Można tu drogę skracać, przedłużać do woli, znajdując wszędzie
nakrycie gotowe, gdy się chce wypocząć, bądź wieczorem, bądź rankiem. Jest to
jedyna wygodna rzecz dla podróżującego po Polsce. Magnat, bogaty kupiec,
człowiek dostatni, uważają owo rozwielmożnienie się karczem za rzecz dosyć
przyjemną, gdyż mając ze sobą powóz, żywność, łóżko są zawsze obsługiwani do
woli i według gustu, bez zależności od szynkarzy. Polacy nie mają lepiej u siebie we własnym domu, który w czasie podróży staje się wędrownym, z wyjątkiem
jedynie budynku. I dwór opuszczając jaką miejscowość, pozostawia po sobie tylko
gołe mury. Każdy zabiera ze sobą wszystko, jak z obozowiska i rozkłada go, gdy
się układa do spoczynku; zwyczaj zaczerpnięty przez owe ludy z obyczajów
starożytnych Sarmatów, którzy nie znali stałego mieszkania, zmieniając je
ciągle".
Sarmaccy łucznicy konni, fragment obrazu: Niccolo Viviani Codazzi, Pieter van Bloemen: Wjazd Michała Kazimierza Radziwiłła do Rzymu w 1680 r.
Polska mimo że posiadała mniejsze zagęszczenie, jednak
miała większą ruchliwość ludzi, za czym stała właśnie instytucja karczmy.
[ 14 ] Jeszcze w XVI w. Francuz Laboureur nazywa mieszkańców Rzeczypospolitej
najmobilniejszym narodem Europy (fr. les plus grands voyageurs de l'Europe).
Piwo, a zwłaszcza jego prostszy przodek — kwas chlebowy,
jest napojem charakterystycznym dla mobilnych kultur łuczników konnych. Ludy
mocniej osiadłe mogą lepiej kontrolować stan lokalnych ujęć wody. Ludy mobilne
nie mogą polegać na wodzie, stąd preferowane napoje fermentowane. Najprostszym
niskoprocentowym kwasom wystarczył dzień ogrzewania i dzień fermentacji, by
można było pić. Za najstarsze słowa słowiańskie uważa się określenia dwóch
ulubionych napitków mieszkających w Europie Środkowej Hunów:
medos oraz
kamon, czyli miód i piwo. Z nieco
wcześniejszego edyktu cesarza Dioklecjana dowiadujemy się, że
kamon to była nazwa piwa pochodzącego z Dalmacji (dziś Chorwacja).
Polacy w średniowieczu nie pili raczej niefermentowanych
napojów. Jak bowiem podają badacze, w okresie średniowiecza szlachcic wypijał
dziennie 2-3 litry piwa oraz ok. 1 litra miodu, chłopi- 1-1,5 litra piwa i ok.
0,5 litra miodu. W gorącym okresie prac polowych pito dodatkowo kwas chlebowy.
To ilości wystarczające za całodzienny napój. Powszechnie przypisywano tym
napojom właściwości zdrowotne. Czy zatem mogły zawierać unikalne substancje
antybakteryjne, które chroniły przed wieloma chorobami? To wielkie pole
badawcze. I nie chodzi jedynie o tetracyklinę.
Dobre bakterie
Istnieje szereg hipotez wyjaśniających nadzwyczajną
śmiertelność Czarnej Śmierci, która nigdy dotąd się nie powtórzyła. Według
jednej teorii mieliśmy do czynienia z wyjątkowo zjadliwą mutacją Y. pestis,
która w późniejszych falach już nie występowała. Według drugiej, związane to
było z dużą skalą chorób współistniejących: ówczesna ludność była tak
wyniszczona biologicznie i osłabiona lichą dietą, że okazała się wyjątkowo
nieodporna na infekcję. Dobrze odżywiona ludność polska okazała się
odporniejsza. Piwo mogło mieć w tym swój udział.
Swoistym pięknem natury jest fakt, że leki na najbardziej
zabójcze bakterie i wirusy znajdują się w ziemi, która nas żywi. Szczególna
tutaj rola promieniowców, które odgrywają
istotną rolę w użyźnianiu i mineralizacji gleb, szczególnie więc obfite są w glebach torfowych, oborniku czy kompostach, wykorzystywanych zwłaszcza dawniej
do nawożenia upraw. Najważniejszymi dla nas promieniowcami są Streptomyces,
które nie tylko wzbogacają glebę wiążąc azot atmosferyczny, ale i wytwarzają aż 5 tys. antybiotyków przeciwbakteryjnych, przeciwgrzybowych
oraz przeciwnowotworowych (wszystkie promieniowce — łącznie 6 tys. antybiotyków
oraz związków antywirusowych).
To właśnie Streptomyces są źródłem leków stosowanych dziś do leczenia dżumy.
Poza wspomnianą tetracykliną, podstawowym antybiotykiem jest streptomycyna
(która leczy dżumę i gruźlicę). Wytwarzana jest ona przez bakterię Streptomyces
griseus. Ewolucja tak nas ukształtowała, że nasze nosy są jednymi z najdoskonalszych detektorów owych bakterii. Otóż S. griseus po połączeniu z wilgocią wydziela aerosol zwany geosminą co znaczy z gr. „zapach ziemi". Nasz
nos wyczuwa ją nawet przy koncentracji 5 cząstek na bilion, czyli jesteśmy na
nią bardziej wrażliwi niż rekin na krew! Odorek antybiotykowej bakterii jest dla
nas jednym z najpiękniejszych, najbardziej odurzających zapachów natury. Jest to
zapach ziemi roszonej delikatnym deszczem lub
zapach wiosny (budząca
się po zimie ziemia daje nam wystrzał geosminy). Naturalnie najmocniej będzie
wyczuwalny tam, gdzie gleba jest najbogatsza w antybiotykowe bakterie. Można
więc powiedzieć, że umiemy wyniuchać swoje lekarstwa. Może dlatego ewolucja
uczyniła nas tak wyczulonymi na aromat promieniowców?
W analizie Czarnej Śmierci pozostał nam do rozważenia czynnik genetyczny.
CDN.
1 2 3 4 5
Footnotes: [ 14 ] Tadeusz Chrzanowski,
Karczmy i zajazdy polskie, 1958. « (Published: 29-04-2020 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 10284 |
|