|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religions and sects » Christianity » Protestantism
O kwakrach [1] Author of this text: Wolter
Z tomu: Listy o Anglikach, albo Listy filozoficzne (PIW, Warszawa
1953)
List pierwszy
Sądziłem, że nauka i historia tak niezwykłego ludu, jak kwakrowie, zasługuje na ciekawość rozumnego człowieka. Pragnąc zaczerpnąć wiadomości z pierwszego źródła, odwiedziłem
jednego z najznakomitszych kwakrów i zamieszkałych w Anglii, który przez trzydzieści lat trudnił się handlem, a potem chciwości swojej umiejąc nałożyć wodze, przestał
gromadzić fortunę i osiadł na wsi pod Londynem. Odnalazłem go w owej
samotni: mieszkał w domku małym, ale zbudowanym porządnie, a ochędóstwo stanowiło jedyną tej
siedziby ozdobę. Mój kwakier był czerstwym starcem, który nigdy nie chorował, gdyż nigdy chuciom ani niewstrzemięźliwości nie uległ; jak żyję, nie widziałem człeka równie szlachetnej i ujmującej postawy. Nosił, jak wszyscy jego współwyznawcy,
surdut bez fałdów na bokach, bez guzików na kieszeniach i rękawach oraz kapelusz z opadającym
rondem, taki sam, jakich używają nasi księża. Na widok mój nie zdjął kapelusza i zbliżył się do mnie nie zginając się wcale w ukłonach; więcej
jednak było grzeczności w otwartym i ludzkim wyrazie jego twarzy niźli w obyczaju wystawiania jednej nogi przed drugą i trzymania w ręce tego, co powinno okrywać głowę. „Przyjacielu, rzekł do mnie, widzę, żeś jest cudzoziemcem; jeśli mogę być ci w czymkolwiek przydatny, powiedz tylko.";
„Łaskawy panie, odparłem gnąc się w ukłonie i wysuwając nogę wedle naszego zwyczaju, tuszę,
że nie pogniewasz się na moją uzasadnioną ciekawość i raczysz, co będzie dla mnie wielkim honorem, objaśnić mnie w sprawach swojej religii.";
„Twoi rodacy, odpowiedział mi, mówią za wiele komplimentów i składają za wiele reweransów; alem nie spotkał jeszcze takiego, który podzielałby twoją ciekawość. Wnijdź i najpierw zjemy obiad." Wysiliłem się jeszcze na kilka nieudanych komplimentów, gdyż nie podobna wyzbyć się z miejsca swoich nawyków, a po skromnym i zdrowym posiłku, który rozpoczął się i zakończył modlitwą do Boga,
jąłem indagować mojego kwakra. Zacząłem od pytania, które dobrzy katolicy niejednokrotnie hugonotom stawiali. „Powiedzże mi, mój łaskawy i drogi panie, czy jesteś ochrzczony?";
„Nie, odpowiedział kwakier, i moi współwyznawcy także nie są ochrzczeni." „Jakże to, do diaska, podjąłem, nie jesteś więc pan chrześcijaninem?" „Mój synu, odparł łagodnie, nie przeklinaj, jesteśmy chrześcijanami i staramy się być dobrymi chrześcijanami.
Nie uważamy jednak, aby chrześcijaństwo zasadzało się na oblaniu komuś głowy zimną wodą i posypaniu tejże głowy szczyptą soli." „O, dobry Boże! podjąłem urażony tym bluźnierstwem, zapomniałeś
pan, że Chrystus był ochrzczony przez Jana?" „Przyjacielu, nie bierz imienia Pana Boga twego nadaremno, odparł poczciwy kwakier. Chrystus przyjął chrzest od Jana, lecz sam nigdy nie ochrzcił nikogo. Nie jesteśmy uczniami Jana, ale Chrystusa."
„Święta inkwizycja spaliłaby pana, biedaku! krzyknąłem. Pozwólże, na miłość boską, drogi panie, abym cię ochrzcił i uczynił chrześcijaninem." „Gdyby to tylko było potrzebne, żeby ustąpić twojej zachciance, odparł poważnie, wszyscy przystalibyśmy na to z ochotą. Nie potępiamy nikogo za to, że uznaje ceremonię chrztu, sądzimy jednak, że ci, którzy wyznają nieskalanie świętą i nieskalanie czystą religię, winni wstrzymywać się w miarę możności od żydowskich ceremonii." „A to coś nowego!
wykrzyknąłem. Żydowskich ceremonii! No… No..." „Tak, mój synu, ciągnął kwakier, i to tak dalece żydowskich, że niektórzy Żydzi praktykują dziś jeszcze chrzest Jana. Zajmij się starożytnością, a dowiesz się, że Jan wznowił tylko obrządek istniejący od dawna wśród Hebrajczyków, podobnie jak pielgrzymka do Mekki istniała «wśród Izmaelitów. Jezus przyjął chrzest z rąk Jana, tak samo jak poddał się obrzezaniu; lecz i obrzezanie, i obmycie wodą winny zniknąć wobec chrztu Chrystusowego, owego chrztu z ducha, obmycia duszy, dzięki któremu ludzie dostępują zbawienia; toteż Jan będący wysłannikiem
pozwiedzał: «Jać was chrzczę wodą ku pokucie; ale ten, który po mnie przyjdzie, mocniejszy jest
niźli ja; któremu ja nie jestem godzien i sandałów nosić; ten was chrzcić będzie Duchem Świętym
i ogniem.» Paweł, wielki apostoł pogan, pisze w liście do Koryntian: «Chrystus nie przysłał mnie chrzcić, ale głosić ewangelię.» Paweł ochrzcił wodą
tylko dwie osoby, a uczynił to bardzo niechętnie; obrzezał Tymoteusza, ucznia swojego, inni zaś
apostołowie obrzezywali każdego, kto tylko sobie tego życzył. A ty jesteś obrzezany?" spytał mnie
kwakier. Odparłem, żem nie dostąpił tego zaszczytu. A więc widzisz, mój przyjacielu, tyś jest
chrześcijaninem nie będąc obrzezany, ja zaś nie będąc ochrzczony." Oto jak mój świątobliwy znajomy, postępując w sposób raczej powierzchowny, nadużywał paru wyjątków z Pisma świętego, które zdawały się przemawiać na korzyść jego sekty; zapominał w najlepszej wierze o setce innych wyjątków,
które twierdzenia owej sekty wniwecz obracały. Baczyłem pilnie, aby mu nie przeczyć, gdyż z entuzjastą nigdy nie wygrasz. Błądzi ten, kto mówi mężczyźnie o defektach jego kochanki,
pieniaczowi o słabych stronach procesu, który wytoczył, mistykowi o rozumnych argumentach. Dlatego
począłem zadawać inne pytania.
„A jeśli o komunię chodzi, rzekłem, jakże ją przyjmujecie?" „Wcale nie przyjmujemy", odparł. „Jak to! Nie ma u was komunii?" „Jest, ale tylko
komunia serc." I znowu przytocz ł mi Pismo święte. Wygłosił bardzo piękne kazanie
przeciw komunii i prawił długo w natchnieniu, chcąc mi dowieść, że wszystkie sakramenta są ludzkim wymysłem, a słowa „sakrament" ani razu w ewangelii nie napisano. „Wybacz mi moje nieuctwo, powiedział, ale nie pamiętam setnej części argumentów, jakimi
operuje moja religia; możesz je przeczytać w wykładzie naszej wiary, który skomponował pan Robert Barclay; to jedna z najlepszych książek, jakie kiedykolwiek wyszły z rąk ludzkich. Wrogowie nasi przyznają, że to wielce niebezpieczne dzieło; niezbity to dowód, jakie mądre." Obiecałem mu, że pomienioną rozprawę przeczytam, wtedy mój kwakier
uważał mnie już za nawróconego.
Następnie przedstawił mi w krótkich słowach racje, dla których istnieją w jego sekcie pewne osobliwości budzące u innych pogardę. „Przyznaj się, powiedział, żeś z trudem wstrzymał się od śmiechu, kiedym na twoje uprzejmości nie zdjął kapelusza i mówiłem do ciebie od razu: ty; a jednak wydajesz się zbyt wykształconym człowiekiem, żeby nie wiedzieć, że za czasów Chrystusa żaden z narodów nie ośmieszyłby się mówieniem komuś: pan. Zwracano się do cesarza Augusta: kocham cię, proszę cię, dziękuję ci; cesarz nie zniósłby nawet, gdyby mówiono do niego: pan — dominus. Wiele upłynęło czasu, zanim ludzie jęli przemawiać do siebie w liczbie mnogiej, mówić: wy,
zamiast: ty, jakby jeden człowiek miał podwójną postać, przywłaszczać sobie niedorzeczne i bezczelne tytuły: Jego Wysokości, Jego Eminencji, Jego Świątobliwości — jedne robaki ziemskie
obdarzają tytułami inne robaki ziemskie, zapewniając je z najpodlejszą obłudą, że jako
najpokorniejsi i najuleglejsi ze sług żywią dla nich głęboki szacunek. Toteż aby ustrzec się lepiej przed
tą wymianą kłamstw i pochlebstw, mówimy 'ty' zarówno królom jak i węglarzom, nie kłaniamy się nikomu, gdyż wobec ludzi żywimy tylko uczucie
miłosierdzia, a szanujemy jedynie prawa.
Ubieramy się trochę inaczej niż ogół, gdyż odmienne suknie przywodzą nam ciągle na myśl, żebyśmy się od reszty ludzi różnili. Inni noszą oznaki swojej godności, a my nosimy oznaki pokory
chrześcijańskiej; stronimy od publicznych zabaw, spektaklów i gry, albowiem uważalibyśmy się za
godnych pożałowania, gdybyśmy serca, gdzie Bóg mieszkać winien, głupstwem napełniali; nie składamy nigdy przysiąg, nawet w sądzie; naszym
zdaniem nie wolno w nędznych ludzkich sporach kalać
imienia Pana nad Pany: Jeśli musimy stanąć przed sądem, a stajemy tylko w cudzej sprawie, gdyż
sami nie prowadzimy nigdy procesów, dajemy świadectwo prawdzie mówiąc tylko:
'tak' lub 'nie', sędziowie zaś wierzą nam na to proste słowo, podczas gdy tylu chrześcijan na Ewangelię
krzywoprzysięga. Nie chodzimy nigdy na wojnę: nie dlatego, abyśmy się śmierci bali — przeciwnie,
błogosławimy tę chwilę, która połączy nas z Bytem Bytów — ale z tej racji, że nie jesteśmy ani
wilkami, ani tygrysami, ani ogarami, tylko ludźmi, chrześcijanami. Nasz Bóg, który nakazał nam miłować nieprzyjacioły i cierpieć bez szemrania, nie życzy sobie, jesteśmy tego pewni, abyśmy przeprawiali się przez morze celem wyrzynania braci naszych dlatego, że mordercy, odziani w purpurę i wystrojeni w czapki na dwie stopy wysokie, werbują obywateli waląc dwiema pałeczkami w dobrze napiętą oślą skórę. A kiedy po wygranych bitwach cały Londyn jarzy się od iluminacji i niebo płonie od bengalskich ogni, kiedy powietrze rozbrzmiewa modłami dziękczynnymi, kiedy biją dzwony, grają organy i huczą działa, my cierpimy tylko w milczeniu nad rzezią, co stała się tego publicznego wesela przyczyną."
List drugi
Taką mniej więcej rozmowę przeprowadziłem z tym osobliwym człowiekiem; alem jeszcze większego doznał zdziwienia, kiedy najbliższej
niedzieli zaprowadził mnie do swojego kościoła. Kwakrowie mają w Londynie wiele kaplic, a ta, do której poszedłem, mieści się
blisko owej słynnej kolumny zwanej „pomnikiem". Gdy wszedłem za swoim przewodnikiem, zastałem już wiernych w komplecie. W kościele było około czterystu mężczyzn i trzystu kobiet; kobiety zasłaniały lica wachlarzami, mężczyźni mieli na głowach ogromne
kapelusze, wszyscy siedzieli pogrążeni w głębokim milczeniu. Przeszedłem środkiem kościoła, lecz nikt nie podniósł na mnie oczu. Cisza trwała kwadrans. Wreszcie jeden z mężczyzn powstał, zdjął kapelusz i westchnąwszy parę razy, wygłosił częściowo
ustami, a częściowo przez nos rodzaj kazania będącego stekiem banialuk zaczerpniętych, jak mniemał z Nowego
Testamentu, których ani on, ani jego współwyznawcy nie rozumieli wcale. Kiedy mówca
strojąc najróżniejsze grymasy zakończył swój piękny monolog i kiedy wierni, już to zbudowani, już to ogłupieni, rozeszli się do domów, spytałem. mojego kwakra, jak to się dzieje, że najmędrsi z nich takie brednie ścierpieć mogą. „Musimy je tolerować, odparł mi na to, gdyż nie możemy wiedzieć, czy ten, kto wstaje, żeby przemawiać, jest opętany szaleństwem, czy też natchniony przez Ducha Świętego; nie mając tej pewności wysłuchujemy wszystkich cierpliwie, dozwalamy zabierać głos nawet kobietom. Bywa, że natchnienie ogarnia parę naszych dewotek jednocześnie, i wtedy dopiero świątynia Pańska napełnia się prawdziwym wrzaskiem." „Nie macie więc księży?" spytałem. „Nie, mój przyjacielu, odparł kwakier, i wybornie na tym wychodzimy. Nie daj Boże, abyśmy zuchwalstwem powodowani zlecili komuś, żeby w niedzielę z pominięciem wiernych Ducha
świętego otrzymywał! Dzięki Bogu, jesteśmy jedynymi ludźmi na świecie, którzy nie mają kapłanów. Chciałżebyś, aby nam odjęto tak szczęśliwe wyróżnienie? Mieliżbyśmy oddawać dziecię najętym mamkom, skoro nie brak
mleka dla niego? Owe tajemnice zapanowałyby wprędce nad domem naszym, gnębiąc i matkę, i dziecko. Bóg powiedział: «Darmoście wzięli, darmo dawajcie. Znając te słowa, czyż pójdziemy kupczyć ewangelią, sprzedawać Ducha
świętego, a ze społeczności chrześcijańskiej czyż kram uczynić mamy? Nie
dajemy pieniędzy czarno odzianym ludziom, aby wspomagali naszych biedaków, grzebali zmarłych i napominali wiernych; nazbyt są nam te święte obowiązki drogie, byśmy przekazywali je innym."
1 2 3 Dalej..
« Protestantism (Published: 12-07-2002 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 1054 |
|