|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Catholicism » Beliefs and doctrine » Saints
Jan z Dukli - święty z czasów wojen z Moskwą o Ruś Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Jan, będący za życia franciszkaninem (niejednej reguły),
urodził się, co zrozumiałe, w Dukli; jakkolwiek nie wiadomo kiedy, jednak przyjęto
rok 1414; jakkolwiek nie wiadomo w jakiej rodzinie, przyjęto, iż w pobożnej,
"gdyż zazwyczaj z takich rodzin pochodzą ludzie wielcy i święci". Swoją
kaznodziejską 'karierę' związał ostatecznie z Lwowem. Umarł życiem niemęczeńskim w Roku Pańskim 1484, przedtem sakramentami świętymi opatrzony. Po dwustu pięćdziesięciu
latach uczyniono go błogosławionym patronem Polski i Litwy, a blasku świętości
dodał mu Jan Paweł II, w czasie jednej z pielgrzymek do Polski.
Żywot, czyli życiorys świętegoŻyciorys świętego, czyli tak zwany żywot ma zawsze ten feler,
iż historia święta jest zasadniczą osnową wydarzeń nieświętych, tedy dotrzeć w niej do rzeczywistości jest drogą pełną pułapek i niedomówień. Z tym większą
ostrożnością przystąpię do przedstawienia jego życiorysu, nie żywota.
Rodzice jego, dukielscy mieszczanie, byli dość bogaci, gdyż
posłali go do Krakowa na Uniwersytet Jagielloński "na nauki". Studiów
nie dokończył i nie dotrwał do święceń kapłańskich. Być może powód nie był chlubny,
lecz zakrywa się to mówiąc, iż na ich ukończenie zabrakło funduszy (widać rodzice
przecenili swój majątek). Pozostaje mu więc wrócić do rodzinnego miasteczka,
niestety — bez uprawnień kapłańskich. Nie widział jednak siebie w roli mieszczanina
i "nie zabiera się do żadnej pracy mieszczańskiej" (Koneczny). Oczywiście
święty bąków zbijać nie może, mówi więc tradycja, że "pełen żalu z powodu doznanych zawodów", tudzież "przejęty żarem powołania duchowego",
postanowił zostać pustelnikiem na kilka lat, pędząc wstrzemięźliwe życie w jaskini
nieopodal rodzinnej miejscowości.
Kiedy uznał, iż nadszedł czas zakończyć eremickie posty i umartwiania udał się wprost do Lwowa, gdzie przywdział sukienkę franciszkańską:
braci mniejszych konwentualnych. Okazało się, iż był nader rezolutnym braciszkiem,
czyli jak to się mówi w żargonie katolickim: "dał się poznać jako człowiek
wielkiej modlitwy, mądrości i pokory", czego nie wytrzebił w nim pustelniczy
żywot, dostąpił więc wysokich funkcji zakonnych: gwardiana, przełożonego, tudzież
kustosza kustodii ruskiej.
Kaznodziejskie zasługi Jana były niemałe. "Czując potrzebę
ekumenizmu", jak o nim piszą, był zdolnym łowcą dusz, które przywracał do
jedności z kościołem; nie mniejszym był też wrogiem herezji i apostazji. "W
kazaniach był gorliwym i szczęśliwym, co się dowodnie pokazuje z niemałej liczby
odszczepieńców, do Kościoła Rzymskiego przyłączonych za jego pracą. A nabarziej
gdy był we Lwowie kaznodzieją, Syzmatykom [prawosławnym] i Ormianom odszczepieństwo
dusze zabijające , na oczy wyrzucał, i onych do jedności Kościoła prowadził." [ 1 ].
Jak dodaje inny hagiograf: "Pod tym względem wyprzedził swoją epokę" [ 2 ].
Dla pełni zasług na tym polu "nawracał ich jeszcze po śmierci" (Feliks
Koneczny). Albowiem na jego grobie działy się cuda, których doświadczali na
równi katolicy, jak i Rusini i Ormianie (po których równie cudowna dokonywała
się ich katolicka transformacja). Ten typ 'ekumenizmu' — prozelityzm na ziemiach
prawosławnych — jest szczególnie ceniony w Rzymie; nie tylko dawniej, ale i dziś. Zasługa warta aureoli...
Około roku 1463 zbrzydła mu dotychczasowa reguła, ze św.
Franciszkiem związana tylko nazwą. Dziesięć lat wcześniej zadomowiła się w Polsce
obserwancka [ 3 ]
grupa franciszkanów, "gdzie jeszcze pilniej przestrzegano reguły św. Franciszka"
(ojcowie bernardyni), ciesząca się większym poparciem polskich panujących. Regułę,
którą rozpropagował na naszych ziemiach Jan Kapistran, upodobał sobie Jan, gdyż
"ubóstwa św. wielki był miłośnik". Oba franciszkańskie odłamy nie cierpiały
się jednak na tyle [ 4 ],
iż nie mógł swobodnie przejść do bernardynów (jak zwano w Polsce obserwantów
franciszkańskich). W nowej regule zakochał się jednak na zabój, jak powiadają
bernardyni: czytając ich regułę aż się popłakał z rozrzewnienia. Mus był tedy
wielki przejść do obserwantów. Uciekł się do podstępu: językową dwuznacznością
wprowadził w błąd prowincjała w czasie jednej z uczt odbywających się we Lwowie,
który udzielił mu swej zgody, jak się później już dowiedział: zgody na zmianę
reguły. Gdy oszustwo wyszło na jaw, żądano aby wracał. Z formalną zgodą prowincjała,
niewiele się tym przejął.
Stracił na tym o tyle, że u bernardynów nie dostąpił tak
wysokich funkcji zakonnych jak u konwentuałów. Pozostało mu więc życie świątobliwe i umartwiania: "Na modlitwach i bogomyślności, nocne trawić wczasy, to jego
szczególna uciecha, łzy rzęsiste wylewać, czy za swoje, czy za innych winy,
wesele serdeczne było. Najświętszej Pannie Matce Boskiej starając się wszelkim
sposobem przysłużyć, po kilkakroć na dzień Godzinki do niej odprawował (...)
Milczenie ściśle zachował, wiedząc, że wielomówność obejść się nie może bez
grzechu; a jeżeli co mówił, to tylko w rzeczach poważnych, osobliwie duchownych, i o Panu Bogu" (Skarga, op.cit., s.61-62)
Rejestr cudów ma obfity: do XIX wieku zdążył wskrzesić 16
osób (Jezus: tylko 3...), a inne 74 cudownie uzdrowić (np. mieszkance Lwowa
przywrócił wzrok, choć nie zechciał sobie samemu tego uczynić, kiedy pod koniec
życia oślepł). Pomniejszych znaków dał bez liku, kilkakroć interweniował też w czasie wojennych bitew (zwłaszcza z prawosławnymi).
Życie po śmierci, czyli droga do świętości
Jego kult, podobnie jak i innych osobistości 'nawracających'
prawosławnych, rozgorzał w latach rywalizacji Rzeczpospolitej z Moskwą o wpływy
na Rusi i wojen polsko-rosyjskich w pierwszej połowie XVII w. "Na tle przyspieszonego i tak wielostronnego ruchu religijnego miała się polityka polska zrywać dalej
do wielkiego dzieła, żeby na świątyniach w Carogrodzie zatknąć na nowo krzyż"
(F. Koneczny). Jak piszą bernardyni na swojej internetowej stronie: "Czasy
jakie nastąpiły po śmierci św. Jana wpłynęły korzystnie na szybki rozwój kultu.
Wojny domowe, napady tatarskie, wojny z Turcją i Moskwą niosły zawsze z sobą
dużo nieszczęść dla miejscowej ludności. Przy słabej obronie orężnej, pozostawała
nierzadko jedynie wiara w opieką Bożą." Od tego czasu czyniono starania o uświęcenie wielebnego Jana. Sprawa miała wszelkie widoki powodzenia, lecz
niestety zawierucha wojenna, tak dobroczynna dla kultu Jana, okazała się szkodliwa
dla bernardyńskich kies. Zbiednieli na tyle, że o aureoli dla współbrata mogli
już zapomnieć. "Ale nie mieszajmy niecnie i nachalnie dymu kadzideł z podłym
zapachem mamony" (Z. Mikołejko)
Lepsze czasy miały przyjść za Sasa: kiedy się je, pije i popuszcza pasa. Duchowieństwo znów podjęło starania na rzecz brata Jana, czym
zyskali sobie poparcie nieudacznego Augusta III Sasa. Sejm Rzeczypospolitej,
który jak wiemy nie był wówczas zdolny do niczego, cierpiąc na przewlekłą impotencję
ustawodawczą, był jednak zdolny do wyartykułowania swej woli uświęcenia Jana z Dukli. [ 5 ]. W roku 1733 zostaje błogosławiony przez papieża Klemensa XII. Nie poprzestano
na tym. W roku 1739 na skutek uporczywej agitacji polskiego kleru ogłoszono
go patronem Polski i Litwy. Aby tradycji stało się zadość, musi mieć stale Polska
patronów paradoksalnych: Jan z Dukli, który najpewniej przez większość swojej
kaznodziejskiej działalności przepowiadał Ewangelię w języku niemieckim dla
niemieckiego mieszczaństwa Lwowa [ 6 ],
zostaje patronem polskim. Tak samo jak modlił się polski lud do innego patrona — św. Stanisława, który spiskował z Niemcami przeciwko królowi polskiemu, tak
samo modlił się do Jana z Dukli, który był nie polskim lecz niemieckim kaznodzieją.
Skutki były wymowne: niewiele lat potem Polska zaczęła się rozpadać, rozrywana z inicjatywy ...Niemców. Na chwałę Bożą, gdyż Klemens XIV stwierdził, iż to
zgodne z interesem religii było.
Dzieła dokończył Jan Paweł II, który w czasie swej pielgrzymki
do Polski ogłosił w Krośnie, iż błogosławiony Jan z Dukli jest odtąd świętym
Janem z Dukli, co miało miejsce dnia 10 czerwca Roku Pańskiego 1997.
6 grudnia 2013 Sejm RP, większością 390 głosów, podjął uchwałę o ustanowieniu 2014 Rokiem św. Jana z Dukli.
Footnotes: [ 1 ] ks. Piotr Skarga SJ, Żywoty Świętych..., Wiedeń 1859, Nakładem Księgarni oo. Mechitarzystów, T.2, s.62 [ 2 ] A. Stasiuk, Dukla, Czarne 1997 [ 3 ] Obserwanckie grupy w zakonach oznaczają odłamy opowiadające się za wiernym naśladowaniem reguł pierwotnych, założycielskich [ 4 ] Rozłam był pozostałością dawnych sporów w łonie zakonu franciszkańskiego, w efekcie którego bracia odwołujący się zbyt wiernie do reguły św. Franciszka utracili wpływy i byli gnębieni i paleni na stosach. Rozłam jednak pozostał, co doprowadziło do formalnego wydzielenia franciszkańskich obserwantów w osobny zakon przez papieża Leona X w roku 1517. Na Śląsku postanowiono ich pogodzić i złączyć (1516). Wytrzymali ze sobą kilka lat, po czym się rozpadli w jeszcze większych kłótniach. Doszło nawet do tego, iż Fryderyk II śląski rozwiązał na swoich ziemiach franciszkańskie bractwa (1524) [ 5 ] Tradycja przetrwała: Sejm III RP nie mogąc się dogadać w zasadniczych kwestiach potrafił w październiku 2000 uchwalić Rok Wyszyńskiego przez ...aklamację [ 6 ] Zarówno u konwentuałów, gdzie od roku 1461 sprawował stanowisko niemieckiego kaznodziei w kościele szpitalnym św. Ducha, jak i u obserwantów, gdzie pracował w bractwie św. Bernarda założonym dla ubogiego patrycjatu niemieckiego « Saints (Published: 12-07-2002 Last change: 06-12-2013)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 1055 |
|