|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Antyteizm, czyli: boga nie ma Author of this text: Krzysztof Sykta
„Wiara" w istnienie czy nieistnienie boga nie jest wiarą
czystą gdyż opiera się częstokroć na różnorakich argumentach, a więc próbach
dowodzenia własnej racji. O ileż wiara w boga jest przeważnie wynikiem
wirusowego zaniechania myślenia, o tyle niewiara nie jest li tylko inną wiarą,
lecz z czegoś wynika, z chwilowego rozruszania szarych komórek i przynajmniej z tego powodu zasługuje na większą wartość. Nie zgadzam się z wszystkimi, którzy twierdza, że nie można
dowieść nieistnienia boga. Wszystko skupia się wyłącznie w problemie
definicyjnym co to takiego „bóg", w którego można wierzyć lub nie
wierzyć. O ile nie można dowieść nieistnienia boga nieosobowego — gdyż taki
bóg tożsamy jest z przyrodą czy rzeczywistością a nie od niej oddzielny, a przecież drzewo za oknem widać i można je dotknąć, jeśli wiec ktoś
twierdzi, że drzewo jest aspektem boga, tak jak i wszystko inne, to ma swoiście
pojmowaną rację, bo dla niego drzewo jest bogiem a bóg drzewem, a więc ma
diametralnie rożne podejście do definiowania sacrum, które niczym nie rożni
się od profanum, zeniści mówią: Budda jest gównem — o tyle moim zdaniem można
dowieść fałszywości następujących tez:
1. bóg biblijny jest bogiem prawdziwym.
2. bóg jest wszystkomogący.
3. bóg jest wszystkomogący i wszechdobry.
4. przyroda jest kierowana przez byt rozumny.
Z drugiej strony, wszystko zależy co rozumiemy pod określeniami
„wszechdobry", „wszechmocny" itd.
Nie da się ukryć, że człowiek odchodzi od wiary nie z przekory ale z pewnych
powodów. Zauważa, że rzeczywistość nie jest taką jaką odmalowują przed
nim religianci, człowiek w boga wierzyć przestaje na skutek używania rozumu a nie zaprzestania. W istocie rzeczy pierwszym krokiem jest odrzucenie światopoglądu biblijnego
jako absurdalnego i fikcyjnego, czego dowodzi analiza krytyczna tekstu i jego
interpretacji, a świat nasz wypełniony jest po brzegi bogiem biblijnym.
Dalej, zauważyć można absurd samej idei, niezależnie od
źródła pochodzenia, rejonu świata czy wersji objawienia, inaczej mówiąc
ateistą zostaje się na skutek udowodnienia samemu sobie fałszywości
istnienia boga osobowego.
Człowiek bogiem się nie przejmuje, tak jak i zaświatami,
nie wierzy w nie bo wie, że nie istnieją, tak więc jego niewiara nie jest
formą wiary, choć dla wierzącego niewierzący jest równie zaślepiony.
Lecz przecież istnieje pewna granica absurdu… można
wierzyć, że krasnale istnieją (bo to fizycznie możliwe) ale nie można poważnie
twierdzić, że cała Warszawa jest zamieszkana przez krasnale, albo, że
krasnale mają moc sprowadzania deszczu i spełniają wszystkie modlitwy.
Oczywiście mój umysł dopuszcza istnienie krasnala znającego
nasze myśli i sprowadzającego deszcz na ziemię, tyle, że nasz świat opiera
się potędze krasnali i toczy się wbrew ich woli a modlitwy do nich kierowane
pozostają bez odpowiedzi niczym niechciane majle.
Jeśli stawiamy tezę*, że „bóg to istota, która na
skutek odpowiedniego rytuału może spełnić nasze życzenie" to jeśli
wykonujemy dany rytuał a życzenie nie jest spełniane, to zaczynamy myśleć,
że a. rytuał był nieodpowiedni lub źle wykonany, b. nie jesteśmy godni owej
istoty, c. nasze życzenie było źle sformułowane; nie przychodzi nam nawet
przez myśl, że po prostu dana istota jest wyłącznie naszym wymysłem.
Lecz co zrobić w sytuacji, w której przez setki lat
wykonywany jest dany rytuał a istota notorycznie nie spełnia życzeń? Wtedy
należy zreformować rytuał, albo ogłosić, że Istota co prawda istnieje ale
ma nas wszystkich gdzieś. Czyż sytuacja, w której teza* nie jest spełniona
nie stanowi empirycznego dowodu jej niesłuszności?
Można wreszcie postawić tezę, że nie ważne czy się
wierzy czy nie wierzy, ważne jak się żyje — w tym przypadku wielokrotnie
jednak brak owej wiary a wiec brak podległości stanowi aspekt nadający życiu
głębsze znaczenie, wyrugowanie z umysłu mrzonek o życiu po życiu pozwala
nadać swemu istnieniu o wiele większy sens, bo wiemy, że nic lepszego czekać
nas ani innych nie może i warto walczyć o to, by warunki przebywania w tym w czym przebywamy były możliwie znośne.
Można również przyjąć założenie, że znaczna część społeczności w boga wierzyć musi, więc najważniejsze dla nich i dla ich potomstwa byłoby by
wierzyli w jak najbardziej sensowną formę bóstwa. Religia religii nie równa,
kult kultowi a boginie boginiom. Jeśli ktoś już tkwi w jakiejś doktrynie to
niech ta doktryna przynajmniej przynosi mu pożytek i całemu społeczeństwu a nie szkodzi społecznej tkance. Bogowie stanowią archetypy wprowadzane do
ludzkiego umysłu. Można czcić bogów cnoty, można czcić bogów płodności,
bogów wojny lub bogów tolerancji, bogów mądrości i bogów niewiedzy. Można
traktować ludzi jak wilki, można jak barany. Chrystus nie jest bogiem mądrości
ani walki, nie jest Odynem, choć tak jaki i on czy Absalom zawisł na świętym
drzewie. Jest pasterzem, a jego wyznawcy owcami...
Religia jest formą manipulacji społeczną masą, formą
wielokroć nieudolną, gdyż wtłacza inne treści niż się jej wydaje, że
wnosi. Kiedy mówimy komuś 'nie obżeraj się', 'nie dotykaj jędrnych piersi
koleżanek' to przynosi to odwrotny skutek do zamierzonego, w wyobraźni
pozostaje obraz obżerania i dotykania. Negacja prowadzi do pokusy. Co innego
powiedzieć komuś: bądź świadomy, bądź silny, czy tez bądź wytrwały. Słowo
przemienia się w obraz, wyobrażenia są tym, co nami kieruje w życiu.
« (Published: 02-08-2002 Last change: 26-08-2004)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 1649 |
|