|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Articles and essays »
Poeta miotający Stefanek Author of this text: Anatol Ulman
Oczywiście miotający gromy.
O tym jednak za chwilę. Otóż
ostatnio na Górze Jasnej, z której Panna Matka wylewa strumienie, rzeki,
wodospady, a nawet kaskady i cysterny miłości na paskudny ten kraj, a także na wrednych niemiłośników Rydza,
objawił się tęgi poeta i zagrzmiał
niczym ten tam Zeus, jak wiadomo stary bałwan grecki oraz złoty cielec.
Nie słuchałem nigdy przemówień
Gomuły, Gierka, tow. Tejchmy ani innych młotów, zwłaszcza wojewódzkich
sekretarzy, po których rolę przewodnią objęli teraz złotouści biskupi, a i
grzmiące kardynały. Nic bym więc nie
wiedział o wydarzeniu, gdyby nie usłużni pismacy z tej kategorii, co dawniej
skwapliwie po ojczyźnie roznosili nawóz partyjny, a teraz z miłością
kleszy. (Należałem do tej zgrai, ale z pewną różnicą: trudno byłoby znaleźć w pismach moich jakikolwiek podliz tyłkowy tej albo innej władzy). Ci spisali i miłosiernie powielili wszędzie wytworzone na Górze poezyje, także w zdychającej
gazetce Głos Koszaliński. W tym prozę
poetycką Stanisława Stefanka, łomżyńskiego biskupa. Salve!
Gdybym był krytykiem surowym,
nieustępliwym w niuchaniu za słabościami warsztatu literackiego, rzekłbym, iż
homilijny produkt Stefanka przypomina wymłócone cepami na klepisku stodoły
łomżyńskiej kozie bobki (czyżby twórca był posiadaczem wymienionej budowli
rolniczej, ukrytej chytrze za starymi lipami otaczającymi jego biedniacki
pałac?) Ale ja, człek wiekowy mam wyrozumienie dla poetów, którzy pragną ożywić
język obrazowania starym, mocnym słowem, by brzmiał groźnie, proroczo a jednocześnie zwyczajnie, aby pojęła wszelka hołota.
Wymieniony poeta tworzy wcale udatny
tandem ze swoim mentorem Rydzem, władcą ciemnych fal eteru, przewodnikiem po
duchowej nędzy. Pierwszy tworzy prozę abstrakcyjną, tak zwaną rwaną, niby
flaczki z głowizny, drugi jest jak głoszący apokalipsę
prorok postbiblijny.
A jakie
ogóle podstawy mam, by twierdzić, że Stefanek
poetą? Najpierw tę, że i biskupi poetami
bywają, chociażby ów warmiński. Wprawdzie z Krasickiego był oświeceniowy wyrodek, co gniazdo swe skalał, nazywając
brać zakonną wielebnym głupstwem, ale
wierszerobił pierwszorzędne. Miał
też wyborne poczucie humoru, czym hierarchowie raczej zupełnie nie dysponują.
Niemniej Stefanek jest literatem.
Dowód mam wątły, przecież stanowczy. Oto
stosowny wyimek z głoszonej przezeń prozy poetyckiej Stefanka:
Próba zagłuszenia Radia to wielki krzyk
drapieżnych ptaków, które chcą wyrwać zdrowe ziarno prawdy z serc ludzkich.
Przedstawiona metafora, jeśli tak można by z grubsza i niesprawiedliwie nazwać
owo porównanie, zawiera podstawowe błędy merytoryczne. Najpierw ten, że ptaki
drapieżne są tak nazywane, bo nie
jadają ziaren, tylko wsuwają swych pobratymców lub inne mniejsze ssaki. Zatem
nie wystarczy skromna wiedza o jednym gołębiu, by się wypowiadać o pozostałych zwierzątkach latających.
Tak jak brak biskupowi
podstawowych wiadomości z zoologii, podobnie jest z radiofonią: ptaszęta, nawet
krwiożercze, nie zagłuszają żadnego radia w ogóle, a termalnej i totalitarnej
radiostancji należącej do Rydza w szczególności, bo pracują na różnych częstotliwościach: ptaszki na
słyszalnych, a medium na ultrakrótkich. Jest też problem zbożowo-anatomiczny,
dotyczący ziarna przebywającego z sercach, no ale można je tam wcisnąć cudem. A biskup przecież teoretyczne ma takie możliwości.
Oczywiście licentia poetica, a
szczególnie teologica, gdzie miejsce
nie na takie tylko nonsensy.
Ale nie to jest smutne, że
początkujący literat buduje niedobre metafory, że
siejba (jego ulubiony rzeczownik
rolniczego pochodzenia) jest marna, choć ziarno miało być zdrowe. Przykre jest,
że talent swój biskup poświęca interesom nieszczególnym doktora Rydza. Zwłaszcza
odrażającej sienkiewiczowsko-katolickiej, bigoteryjno-nacjonalistycznej,
endeckiej propagandzie Radia
Maryja.
Żeby człowiek tak inteligentny (uważam, że biskup musi posiadać tę właściwość
tak niezbędną w pędzeniu oddanego mu stada owiec w pożądanym kierunku)
dawał się wprowadzać jakiemuś cowboy’owi w tłuste maliny toruńskiego chruśniaka!
Jako diabełek przebrany za człowieka
(starego i brzydkiego) wiem, że to radio rzeczywiście jednoczy wykluczonych,
zapomnianych, poniżonych, samotnych i daje im sens istnienia. Problem w tym, że
są prostacko wykorzystywani, karmieni jadem, przyuczani do niemiłości, wdrażani
do nietolerancji oraz obfajdywania
demokracji. Jeśli biskup tego nie
pojmuje, a nie posądzałbym go o złe intencje,
to żyje w ułudzie, w świecie nieprawdziwym, wymyślonym. Zatem, jak
rzekłem, jest poetą!
Oczywiście jestem niegrzeczny. Jak poeta Stefanek wobec myślących
inaczej.
Oczywiście zmyślam. Jak Stefanek.
Oczywiście metaforzę. Podobnie,
ale jakby przeciwnie.
P.S. Zapis wypowiedzi ojca doktorów — Rydzyka z 10 lipca teraźniejszego roku w Częstochowie dowodzi, iż uczony nie poczynił żadnych postępów w języku polskim,
ponoć rodzimym, i nadal tę mowę boleśnie kamienuje. Ponadto stwierdzić należy
jego potężny obciach w temacie
ewangelizacja. Proszę wybaczyć, że zacytuję potworny kawałek tej niby
polszczyzny doktora: Mówili nam jak
mieliśmy wejść do tej Unii Europejskiej, mówili nam, że będziemy ewangelizować,
Kościół będzie miał takie szanse. Ale jak jeden ksiądz pojechał do Brukseli nie w swojej sprawie to go chcieli zatłuc od razu, jak powiedział trochę prawdy -
bardzo krótko, oczywiście na skróty, bo nie było można dużo. Widzicie, ja też
myślałem, że to będzie taka ewangelizacja, otwarte oczy serce, a tu nic.
O ile wiadomo, nawet świeckim
łobuzom, ewangelizacja nie polega na tym, by za pieniądze podatników umożliwiać
cwaniakom wiercenie termalnych źródeł dla zdobycia przez nich ogromnego szmalu,
tylko
przepowiadanie światu Jezusa Chrystusa
oraz jego ewangelii w celu realizacji zbawienia człowieka; w sensie ścisłym
oznacza przekazywanie chrześcijańskiego objawienia Bożego
niechrześcijanom prze misje w celu chrystianizacji całej ludzkości i przemiany jej mentalności; w znaczeniu szerszym — działalność apostolską całego
Kościoła pośredniczącą w przekazywaniu rzeczywistości nadprzyrodzonej, itd.
itd.
To hańba, doktorze teologii
moralnej, by pieprzony niedowiarek przypominał
księdzu takie podstawowe rzeczy (nietermalne).
« (Published: 14-07-2011 )
Anatol Ulman Urodzony w 1931 roku pisarz, dziennikarz i krytyk literacki. Publikacje książkowe: Cigi de Montbazon (1979), Godziny błaznów w składnicy złomu. Komedia współczesna (1980), Obsesyjne opowiadania bez motywacji (1981), Szef i takie różne sprawy (1982), Potworne poglądy cynicznych krasnoludków (1985), Polujący z brzytwą (seria Ewa wzywa 07, 1988), Ojciec nasz Faust Mefistofelewicz (1991), Zabawne zbrodnie (1998), Pan Tatol czyli nieostatni zajazd na dziczy. Historia burżuazyjna z końca (2000), Transakcja z amnezją. Komedia wirtualna (2000), Dzyndzylyndzy czyli postmortuizm (Wydawnictwo Alta Press-2007), " Drzazgi. Powabność bytu" (2008). W listopadzie 2010 roku zadebiutował jako poeta tomikiem wierszy "Miąższ". Number of texts in service: 25 Show other texts of this author Newest author's article: Babok Krwiożerczy (nieśmieszny) | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2025 |
|