|
|
« Mamy następcę Ludwika Hassa? Author of this text: Tadeusz Kracki
Karola Wojciechowskiego nie znam osobiście. Ale mieliśmy przez kilka lat okazję
toczyć wspólne boje na kilku forach internetowych tematycznie związanych z wolnomularstwem. Nasze zapatrywania były podobne, zwłaszcza od czasu gdy Karol
sam założył fartuszek jednej z lóż liberalnych. Nie były to lekkie
doświadczenia. Obok głosów pełnych zaciekawienia zdarzały się wypowiedzi wrogie i nienawistne, z którymi polemika nie zawsze miała sens. Najtrudniej było
jednak, gdy wśród rozmówców pojawili się wolnomularze „ultraortodoksyjni" i wystąpił problem regularności — nieregularności czy „masońskości" w ogóle. Jak
zwykle przy prezentowaniu postaw skrajnych,
nikt nikogo nie przekonał, a bywało, że atmosfera polemik zaczynała być
wyjątkowo ostra i nieprzyjemna. Zresztą niezależnie od forum, główne pytania
wciąż były takie same, podobne wątki się pojawiały i rozwój sytuacji był
zbliżony. Wreszcie nadeszła pora na „wyhamowanie" i odpuszczenie sobie dalszych
dyskusji. Dziś polskie fora dyskusyjne dotyczące wolnomularstwa albo już nie
istnieją, albo wygasają. Przede wszystkim niewiele wyjaśniły, nieprzekonanych
nie przekonały, a przekonanych jako tako doszkoliły. W samych lożach udział
wolnomularzy w takich forach jest dziś odbierany niejednoznacznie i nie zawsze
jednoznacznie akceptowany. Głównie ze względu na ich niewielką wartość poznawczą i nadmierne obracanie się w kręgach sensacji. Prawdziwej lub wymyślonej.
Znacznie bardziej korzystne były dwie konferencje o tematyce wolnomularskiej:
„Sztuka Królewska i muzy" w lutym 2009 roku w Toruniu oraz
krakowska: „Masoneria polska w kraju i na emigracji" w listopadzie roku
2010.
Były jednak pewne aspekty tych dyskusji, szczególnie ważne dla środowisk
lożowych. Ukazały polaryzację przekonań i nastrojów, a kręgi pozamasońskie miały okazję się przekonać, że wolnomularstwo ma wiele odmian,
barw i odcieni. Aby w tym gąszczu się jako tako rozeznać, trzeba wielu miesięcy i lat spędzonych nad analizami i porównaniami. Jest ich dzisiaj tyle, że nawet
sami wolnomularze rzadko mają w tym orientację, poza sytuacją we własnej
obediencji. Zresztą dokładne i szczegółowe poznanie tych niuansów wcale
nie jest obowiązkowe, choć z punktu widzenia naukowego, potrzeb
badawczych, wskazane jest wyłonienie wewnątrz masonerii zespołu ludzi, a przynajmniej grupy osób specjalizujących się w tych sprawach. A jest to zadanie
wymagające wyjątkowego samozaparcia i pasji. Po prostu sprawy te należy
traktować jako hobby — wtedy uciążliwe przedzieranie się w tym gąszczu nie
będzie dotkliwe, a wręcz pasjonujące.
Jeszcze w trakcie naszych wspólnych dyskusji na forach internetowych Karol dał
się poznać jako badacz poszczególnych rytów i obediencji. Często argumentami i wykazywaną wiedzą przyszpilał „nawiedzonych" z kręgów zarówno zwolenników, jak i przeciwników Sztuki Królewskiej. Coraz częściej też się okazywało, że posiadany
przezeń zasób wiedzy znacznie wykracza poza powszechny poziom wiedzy nawet wśród
braci w fartuszkach. On się w tych sprawach wyspecjalizował, ukierunkował. Zatem
nic dziwnego, że jego decyzja o uśpieniu została odebrana ze zdziwieniem i zaskoczeniem. W kolejnych prywatnych mailach uzasadniał tę decyzję i nie
chciałbym owych racji tutaj analizować. Nie wiem, czy ustawienie się z boku dla
zachowania równego spojrzenia w każdą wolnomularską stronę (jak w przypadku
kierownika Pracowni Zbiorów Masońskich w Bibliotece Uniwersyteckiej w Poznaniu) w jakiś sposób wpłynęła na stopień poznania wszystkich obediencji. To suwerenna
decyzja zainteresowanego. W niczym to jednak nie wpłynęło na osłabienie prac nad
niuansami wolnomularstwa.
Jeszcze w trakcie dyskusji na forach internetowych coraz trudniej było dotrzymać
Karolowi kroku w jego analizach poszczególnych rytów i obediencji. Wreszcie
stanął na takim etapie posiadanej wiedzy, że to wolnomularze mogą traktować jego
opracowania jako podręczniki, materiał przydatny w swoich pracach. W 2009 roku
nakładem Wydawnictwa Racjonalista ukazała się praca K. Wojciechowskiego: Ryt
Francuski: od alchemii do racjonalizmu. Praca to nowatorska i wielce
przydatna, a także do pewnego stopnia podręcznikowa. Środowisko wolnomularskie
przyjęło tę książkę z zaciekawieniem i uznaniem. Ale kompletnym zaskoczeniem
była korespondencja elektroniczna otrzymana przeze mnie od Karola, z plikiem pdf zawierającym tekst zupełnie nowego opracowania, z rozważaniami na
temat regularności. Problem to w masonerii bardzo drażliwy, powodujący nieraz
burzliwe spory i polemiki. Autor
rozłożył temat na czynniki pierwsze, przeanalizował ową sprawę we wszystkich
możliwych kierunkach. Nie ukrywam, że z wielkim zaciekawieniem oczekiwałem
ostatecznej, książkowej wersji traktatu, a przede wszystkim… reakcji środowisk
ortodoksyjnych.
Od kilku lat można zauważyć dążenie do swoistej ekumeniczności wewnątrz
środowiska polskich wolnomularzy. Nie ma już, jak całkiem niedawno,
rygorystycznie przestrzeganej bariery między „regularnymi" i „nieregularnymi",
między „narodowcami" i „wschodowcami".
Zdarzają się przypadki współpracy i udziału we wspólnych
przedsięwzięciach — oczywiście poza przekroczeniem progu świątyni. Ta granica
jest nieprzekraczalna i żadna ze stron nie zamierza jej łamać. Obydwie
obediencje nie dokuczają sobie i nie deprecjonują wzajemnie. Po obydwu stronach
oczywiście zdarzają się ekstremiści i „strażnicy rewolucji", ale są w mniejszości i traktowani nie do końca poważnie.
|
Na tym tle najnowsza książka Karola Wojciechowskioego: Bitwa o Sztukę
Królewską. Traktat o masonerii i regularności (Wydawnictwo Racjonalista,
Wrocław 2011) jest publikacją nowatorską, która wiele spraw porządkuje, uściśla i wyjaśnia. Autor przedziera się przez gąszcz obediencji, kierunków, nurtów i rytów, by wreszcie wyjaśnić sprawę regularności i nieregularności lóż
masońskich. Rozpoczyna od spraw podstawowych, od przedstawienia dobrze znanego
początku wolnomularstwa spekulatywnego i krok za krokiem stopniowo w kolejnych
rozdziałach wchodzi w szczegóły i niuanse. Na ponad czterystu stronach
tekstu autor rozprawia się z mitami i legendami, ujawnia informacje dotąd znane
tylko osobom gruntownie analizującym teoretyczne sprawy wolnomularstwa.
Przyznam się, że nie jestem historykiem wolnomularstwa i w sprawach dotyczących
różnic, rytów itd., najchętniej sięgam do opracowań takich, jak książki K.
Wojciechowskiego. Po prostu nigdy tych spraw aż tak szczegółowo nie
analizowałem, bo nie było mi to potrzebne. Przychodzi jednak chwila, kierowana
nie tylko ciekawością, by przejrzeć te sprawy bardziej szczegółowo. Nie czuję
się na siłach dyskutować, a tym bardziej polemizować ze szczegółami ustaleń
autora książki. Niech podejmą się tej pracy przekonani teoretycy ruchu.
Natomiast książka ta może być doskonałym potwierdzeniem słuszności ogólnego
kierunku obranego w dzisiejszym wolnomularstwie polskim. Fakt niegdysiejszej
przynależności autora do loży liberalnej, w tym przypadku nie ma nic do rzeczy,
gdyż przedstawiono jeśli nie wszystkie, to większość odmian i możliwości
spojrzenia na problem regularności, z różnych stron i punktów widzenia.
Pojawiają się nawet wątki sensacyjne i zaskakujące, jak w przypadku genezy
nowojorskiej Loży „Kościuszko", której ultraortodoksyjny reprezentant bardzo nam
dokuczał na jednym z forów internetowych.
Książka ta powinna być lekturą każdego wolnomularza polskiego, ale z góry trzeba
zapowiedzieć, ze nie będzie to lektura lekka i łatwa. To praca dla osób
zorientowanych w problematyce, które w poszczególnych rozdziałach znajdą coś dla
siebie. Konkluzji ostatecznej, jednozdaniowej,
też nie ma, lecz wniosek ogólny pojawia się jednoznacznie: podział na
masonów regularnych i nieregularnych jest bezzasadny, gdyż bywały loże bardzo
dziś konserwatywne swym programem, które wcale nie miały „regularnej" genezy.
Podobny proces, bywało, zachodził w drugą stronę. Okazuje się, że nic nie jest
jednoznaczne, proste i oczywiste. Obecna, „ekumeniczna" sytuacja w polskim
wolnomularstwie, chyba najlepiej oddaje realia całego ruchu, eliminuje zupełnie
zbędne konflikty i zadrażnienia.
W układzie publikacji, efektownie wydanej, z atrakcyjną oprawą graficzną,
jedynie przesunąłbym dyskusję nad istotą i rozumieniem Wielkiego Budowniczego
Wszechświata bardziej na początek opracowania. Jakby nie patrzeć, jest to punkt
startu dyskusji i nieporozumień. Nieco mylący może być też tytuł książki,
sugerujący eksterminacyjne i bojowe nastawienie wobec siebie wolnomularzy
różnych obediencji. Jest to powtórzenie tytułu ortodoksyjnej, ale w zupełnie
innym kierunku, książki Jana Marii Jackowskiego Bitwa o Polskę — a chyba
nie taka była intencja osoby ustalającej tytuł traktatu o masonerii i regularności.
Odejście prof. Ludwika Hassa spowodowało ogromną lukę wśród polskich, naukowych
badaczy dziejów wolnomularstwa. Pożegnanie z Cezarym Leżeńskim i Jerzym
Siewierskim zamknęło zespół osób piszących o masonerii popularnie i przystępnie.
„Ars Regia" ukazuje się nieregularnie, „Wolnomularz Polski" już nie istnieje. Od
czasu do czasu pisuje Norbert Wójtowicz, Maciej B. Stępień zamilkł po jednym
tytule — jednak obydwaj ci autorzy reprezentują środowiska mające specyficzny
stosunek do masonerii. Pomijam prace Stanisława Krajskiego, całkowicie oderwane
od rzeczywistości wolnomularskiej, traktowane w tym środowisku jako curiosa. Na
tym tle obydwie książki Karola Wojciechowskiego dają nadzieję, że prace nad
masonerią w Polsce się odrodzą. Wiele wskazuje na to, że L. Hass ma swojego
następcę. Nieco inaczej ukierunkowanego, ale zgodnego z dzisiejszymi potrzebami
chwili.
Karol Wojciechowski, Bitwa o Sztukę Królewską. Traktat o masonerii i regularności, Wydawnictwo
Racjonalista, Wrocław 2011, 442 strony.
« (Published: 31-07-2011 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2084 |
|