The RationalistSkip to content


We have registered
204.322.237 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Philosophy »

Prawda mojsza niż twojsza, czyli antypody dialogu międzyreligijnego [3]
Author of this text:

Współcześnie coraz więcej misjonarzy, nim wyjedzie na misje, studiuje antropologię kulturową [ 25 ], by lepiej poradzić sobie w terenie. Inicjatywa ta, pomijając jej niejednoznaczność [ 26 ], nie wydaje się chybiona. Jest jednak o tyle problematyczna, że służy przede wszystkim samym misjonarzom, przygotowując ich do zmierzenia się z czekającym ich szokiem kulturowym [ 27 ] (por. załączony schemat).

 


Duane Elmer, Cross-Cultural Connections
Downers Grove: InterVarsity Press 2002, s. 72; cyt. za: Howard Culbertson, 
Understanding culture stress. Coping with culture shock

strona odwiedzona 29 stycznia 2008 o godzinie 14:45.

 

Zdania takie jak „studiowanie wartości duchowych i religijnych ludów afrykańskich jest wskazane i konieczne, gdyż są one podstawą owocnego dialogu z ich kulturami i religiami oraz służą lepszemu przepowiadaniu Afrykanom Dobrej Nowiny i jej inkulturacji w Afryce" [ 28 ] brzmią rzeczywiście pięknie. Pytanie jednak, na ile ten dialog z kulturami i religiami to slogan przykrywający zdobywanie wiedzy po to, by skuteczniej nawracać, a nie po to, by drugą stronę dialogu traktować serio. Choć w sferze deklaracji studiowanie antropologii ma na celu nauczenie przyszłych misjonarzy „nie-etnocentryczne[go] i otwarte[go] podejścia do rodzimych kultur i religii" i przyczynienie się do „poznania rodzimych zwyczajów, struktury i organizacji społecznej, folkloru, mitologii, religii i filozofii" [ 29 ], to jednak w praktyce tym, do których misjonarze przyjeżdżają, ich antropologiczne studia nie okazują się specjalnie pomocne.

Dla badanego przez Douglas plemienia Lele naczelną wartość stanowił spokój [ 30 ]. Za źródło wszelkich jego zakłóceń uważano czary; były one przyczyną każdego nieszczęścia, uniwersalną odpowiedzią na pytanie unde malum. Dlatego też w chwilach szczególnie kryzysowych (zwłaszcza gdy populacja wzrastała na tyle, że przekraczało to wydajność grupy) oskarżenia o czary szczególnie się nasilały. Rzucali je głównie młodzi mężczyźni (których pozycja w strukturze społecznej była niska; długo musieli pracować u starych wujów, by zyskać środki na zakupienie żon) przeciw starym (których pozycja w społecznej strukturze z pozoru była silna — mieli dobra materialne i wiele żon, dlatego też sądzono, że to z pewnością oni sięgali po czary — po pierwsze z pazerności, by mieć jeszcze więcej, po drugie — by chronić to, co już mają). Gdy oskarżeń było wiele, a napięta atmosfera uniemożliwiała społeczności dalsze funkcjonowanie, raz na kilka lat sięgano po próbę trucizny. Poddawali się jej ci z oskarżonych o czary, którzy chcieli oczyścić się z zarzutów (czyli, co do zasady, każdy z nich). Wraz z oskarżonymi próbie poddawani byli ich oskarżyciele, co doskonale chroniło przed pochopnym rzucaniem podejrzeń na współplemieńców. Wszyscy poddawani próbie zażywali truciznę; część z nich dostawała torsji, eliminując tym samym truciznę z organizmu, część — umierała. Śmierć oskarżonego dowodziła jego winy, śmierć oskarżyciela — że podstępnie chciał zgładzić niewinnego współplemieńca i spotkała go zasłużona kara. Jeśli przeżywali i oskarżony, i oskarżyciel, znaczyło to, że pierwszy był niewinny (tym samym wszelkie dotychczasowe oskarżenia szły w niepamięć; to właśnie po to, by zdjąć ciążące na sobie odium czarów oskarżeni sami chętnie poddawali się próbie trucizny), a drugi nie oskarżał go ze złej woli, lecz pod wpływem błędu. Rytuał ten, bez wątpienia okrutny, sankcjonował jednak trwałość systemu. Gdy kolonizatorzy zaczęli skutecznie egzekwować zakaz takich praktyk, czary zaczęto zwalczać przyjmowaniem coraz to nowych kultów mających zapobiegać ich działaniom [ 31 ]. Takim kultem miało być też chrześcijaństwo. Gdy wraz z jego ekspansją młodzi odeszli od wiary przodków (łączyło się to także z napięciami międzypokoleniowymi [ 32 ]: dzięki chrystianizacji wyłamywali się ze ściśle zhierarchizowanych struktur plemiennych — nie musieli już pracować u wujów, zarabiając na kupno żony, mogli pobierać się z miłości, nie podlegali kontroli starszyzny, mogli wyjechać do miast etc.), wiara w czary nie umarła. Młodzi, zamiast potraktować religię protoplastów jak zabobon, pod wpływem misjonarzy niedostrzegających w dawnej religii niczego dobrego i działających pod wpływem założenia, że „głęboko zakorzenione wierzenie można wyplenić za pomocą głoszenia kazań", utożsamili jedynego boskiego stwórcę Lele, bóstwo ściśle monoteistycznej religii plemiennej, z chrześcijańskim szatanem. Zamiast, jak dawniej, wierzyć w jednego Boga, zaczęli wierzyć w dwóch; ten zły często wydawał im się przy tym silniejszy. Czemu jednak zło spotykało ich częściej niż dobro? Z pewnością za sprawą sług szatana — czarowników. Paradoksalnie wiara w czary miała się więc lepiej niż dawniej. Teraz jednak, choć nadal się ich bano, nie stosowano już poprzednio znanych mechanizmów administrowania kryzysem. Próby trucizny były zabronione przez władze, a nowy chrześcijański kult, podobnie jak tyle innych poprzednio przyjmowanych kultów, nie zaradził nieszczęściom. Rozpoczęły się próby poszukiwania nowego rytuału, który mógłby pomóc i który usankcjonowałby trwałość systemu społecznego. W chrześcijaństwie go nie odnaleziono, gdyż w protestantyzmie od dawna, a w katolicyzmie od czasów Soboru Watykańskiego II nośność religii oparta jest nie na ceremoniach, a na wierze. Tymczasem w chwili kryzysu potrzebna jest nie tylko wiara, ale i ryt, gdyż ten ostatni, dzięki swojej wyrazistej formie, obniża poziom lęku i zagrożenia, integruje grupę i ukierunkowuje agresję, przy czym im wyrazistsza forma rytuału, tym większa jego funkcjonalna skuteczność jako swoistego „wentyla bezpieczeństwa". Ponieważ jednak takiego rytuału nie było, w wyniku wywołanej nieumiejętnym modernizowaniem frustracji i dezintegracji społecznej pod pretekstem dokonywania egzorcyzmów rozpoczęto polowania na uprawiających czary. Oskarżenia, inaczej niż podczas próby trucizny, nie dotyczyły już tylko mężczyzn o ugruntowanej pozycji społecznej (oskarżano nawet małe dzieci [ 33 ], a także, wydawałoby się stojących gdzieś obok, Europejczyków), a ich „sprawdzanie" przybrało drastyczniejszą formę oraz w razie pomyślnego przebiegu wcale nie oczyszczało ze stawianych dotychczas zarzutów. Ofiary krępowano, trzymano trzy dni i noce bez jedzenia i picia, przypalano i torturowano, by przyznały się do winy. Oskarżyciele pozostawali anonimowi i bezkarni. Kościół, na którego patronat powoływali się „egzorcyści", był bezsilny. Władze kościelne nie do końca rozumiały, co się dzieje i dlaczego ma to miejsce — nie potrafiły powstrzymać zyskującego na popularności ruchu, mogły go jedynie wykląć. To ostatnie przyszło bez trudu, jednak, jak łatwo się domyślić, nie przyniosło żadnych efektów [ 34 ].


1 2 3 4 5 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Raport z oblężonego miasta
Przed wyborami. Wakacyjne narzekania…

 See comments (3)..   


 Footnotes:
[ 25 ] Por. A. Crookham, Are Christian Missionaries Just Bums with a Title?, , strona odwiedzona 29 stycznia 2008 o godzinie 19:42; J. Hatcher, Missional Anthropology: A Look at Why Christian Missionaries Are Studying Anthropology,, strona odwiedzona 29 stycznia 2008 o godzinie 19:34; P. G. Hiebert, Mission and anthropology. A reading for Cultural Anthropology, strona odwiedzona 29 stycznia 2008 o godzinie 14:27; L. J. Luzbetak, Kościół a kultury. Antropologia stosowana na użytek misjonarzy, tłum. I. Józefowiczowa, Warszawa 1972; A. Magowska, Powstanie misjologii katolickiej i antropologii misyjnej w: eadem, Zaangażowanie Polaków w misyjną opiekę zdrowotną w Afryce, Poznań 2007; H. Maurier, op. cit.; W. Maź, Misjonarz w poszukiwaniu człowieka, „Annales Missiologici Posnanienses", Poznań 2003, t. 13; T. Nelsen, Missionaries Invade Local Communities. Anthropology: Cultural Imperialism, strona odwiedzona 29 stycznia 2008 o godzinie 19:38; D. L. Whiteman, Anthropology and Mission: The Incarnational Connection, „Global Missiology, Research Methodology" April 2004; D. L. Whiteman, Part II - Anthropology and Mission: The Incarnational Connection, „International Journal of Frontier Missions" Volume 21:2 (April-June 2004); Why take missions and anthropology at Eastern?, strona odwiedzona 29 stycznia 2007 o godzinie 19:30.
[ 26 ] Misjonarz jedzie w teren nie tylko po to, by poznać inną kulturę, ale też — i od samego początku jest to jego intencją — by ją przekształcać, co budzi spore metodologiczne wątpliwości. Przyznać jednak trzeba, że obserwacje poczynione przez misjonarzy są czasem niemal jedynymi źródłami wiedzy o danej kulturze (zwłaszcza jeśli chodzi o XIX w. i czasy wcześniejsze), gdyż niejednokrotnie docierali oni tam, gdzie nie dotarli etnologowie (choć bywa i odwrotnie), zaś nawet metodologicznie wątpliwe obserwacje lepsze są chyba niż żadne.
[ 27 ] Por. H. Culbertson, Understanding culture stress. Coping with culture shock, strona odwiedzona 29 stycznia 2008 o godzinie 14:39, oraz W. Świątkiewicz, Integracja kulturowa i jej społeczne uwarunkowania, Katowice 1987.
[ 28 ] H. Zimoń, op. cit., s. 100.
[ 29 ] Ibidem, s. 84.
[ 30 ] Rekonstrukcja za: M. Douglas, Techniki kontroli nad czarami w Afryce Środkowej; Rozpętana kampania oskarżeń o czary; w: eadem, op. cit.
[ 31 ] Za wynik czarów uważano wszystko, co niepomyślne: śmierć, choroby, głód etc. Występowanie takich zjawisk dowodziło mocy czarów.
[ 32 ] Misjonarze pogłębiali przepaść między starymi a młodymi, gdyż przylgnięcie młodych bardziej do misji niż do społeczności lokalnej było im na rękę. Nie zauważali przy tym, że uczenie pogardy dla wyznających „złą religię" starszych jest sprzeczne z głoszoną jednocześnie apologią wartości rodzinnych.
[ 33 ] Douglas wspomina nawet o umysłowo niedorozwiniętej kilkuletniej dziewczynce, której nogi spalono do kości, usiłując przeciwdziałać czarom — M. Douglas, op. cit., s. 152.
[ 34 ] Symptomatyczne wydają się tu słowa ks. Krzysztofa Kościelniaka: „Mnogość koncepcji religijnych w jednym człowieku (tzw. hybrydyzm religijny) [...] uwidacznia się zarówno w krajach Zachodu, jak i misyjnych: wiele osób uważających się za katolików równocześnie należy do organizacji pseudoreligijnych bądź przyjmuje ich idee. [...] W tej sytuacji jest rzeczą oczywistą, że nie wystarczy poprzestać na potępieniu [...], ale należy podjąć trudny wysiłek nawracania" (cyt. za: K. Kościelniak, op. cit., s. 356). Mamy nakaz potępienia, mamy nakaz nawracania, a następnie — kropkę na końcu zdania kończącą wątek. Jakiejkolwiek refleksji na temat przyczyn owego hybrydyzmu oraz sposobów przeciwdziałania im (które to przeciwdziałanie wydaje się warunkiem sine qua non postulowanego przez ks. Kościelniaka nawrócenia) — brak.

«    (Published: 20-08-2011 Last change: 21-08-2011)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Małgorzata Joanna Adamczyk
Kulturoznawczyni, tłumaczka, animatorka kultury i działaczka społeczna. Stypendystka Muzeum Historii Żydów Polskich na Uniwersytecie w Tel Awiwie. Publikowała m .in. w "Kulturze Liberalnej", "Kulturze i Społeczeństwie", w "Zadrze", "Mishellaneach", "Tece Historyka", w pokonferencyjnych tomach zbiorowych i w różnych zakątkach blogosfery.
 Private site
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 2142 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)