|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
O racjonalności przekonań Author of this text: Barbara Stanosz
Racjonalność, czyli rozumność, uważana jest od wieków
za definicyjną cechę człowieka: Homo est animal rationale. Nie
przeszkadza to nam nazywać nieracjonalnymi pewnych ludzkich zachowań i przekonań, choć logik jest gotów zarzucić takiej praktyce językowej bądź
sprzeczność wewnętrzną, bądź błąd ekwiwokacji, polegający na używaniu
bez ostrzeżenia tego samego słowa („racjonalny") w dwu różnych
znaczeniach. Gdyby była to sprzeczność, należałoby odrzucić jedno z tych twierdzeń. Fakt, że po namyśle nie jesteśmy skłonni tego uczynić,
przemawia za drugą ewentualnością: za tym, że racjonalność, którą
przypisujemy człowiekowi jako takiemu, nie jest tym samym, co racjonalność
orzekana o ludzkich czynach czy przekonaniach. Co więcej, namysł prowadzi do
wniosku, że czyny są w nieco innym sensie racjonalne (lub nieracjonalne) niż
przekonania. Warto więc wyjaśnić relacje znaczeniowe, które zachodzą między
użyciami słowa „racjonalny" w tych trzech kontekstach.
Racjonalność jako uniwersalna (choć raczej nie swoista)
cecha człowieka polega na tym, iż działa on tak, by — w świetle własnych
przekonań — zmaksymalizować szanse osiągnięcia celów, do których dąży.
Inaczej mówiąc, podejmuje takie działania, o których sądzi, że z największym
prawdopodobieństwem doprowadzą do pożądanego przezeń stanu rzeczy. Wedle
tej zasady działa nabywca akcji na giełdzie i gospodyni domowa dokonująca
zakupów w supermarkecie, polityk i spiskowiec-rewolucjonista, wybitny pisarz i początkujący piosenkarz, naukowiec i wróżbita. Różnią ich co najwyżej
cele (wartościowania) oraz zasób przekonań dotyczących świata, w którym żyją i od którego zależą szanse urzeczywistnienia owych celów dostępnymi im środkami.
Cele nie podlegają ocenie pod względem racjonalności. Można
je chwalić lub ganić, dzielić na moralne, amoralne i moralnie obojętne, ale
nie na rozumne i nierozumne. Działania natomiast podlegają takiej ocenie.
Racjonalnym nazwiemy mianowicie tylko takie działanie podjęte dla realizacji
danego celu, które opiera się na racjonalnych przekonaniach.
Tak więc, uznając jako zasadę, że człowiek jest istotą
racjonalną, można bez sprzeczności uważać za nieracjonalne pewne ludzkie
zachowania — te, u źródeł których leżą nieracjonalne przekonania. Nawiasem
mówiąc, owa zasada jest ważnym założeniem metodologicznym nauk
humanistycznych: racjonalność człowieka zakłada się — explicite lub
implicite — w ekonomii, socjologii, historii, teorii prawa i w wielu innych
dyscyplinach. Bez tego założenia nie można by wyjaśniać faktów i zjawisk,
zachodzących w świecie ludzkim, zwłaszcza zaś przewidywać tych, które
dopiero wystąpią.
Przekonania formułujemy w zdaniach, deklarując, że uważamy
te zdania za prawdziwe, a co najmniej wysoce prawdopodobne. Niektóre z nich są
wzajemnie niezależne, inne logicznie powiązane, w szczególności relacją
wynikania. Można przyjąć, że konsekwencja w uznawaniu zdań, tj. gotowość
do uznania wszystkiego, co wynika ze zdań, których uznawanie deklarujemy, jest
koniecznym warunkiem autentyczności naszych przekonań. Nie można bowiem równocześnie
żywić dwóch przekonań wzajemnie niezgodnych — na przykład, uznawać bez
zastrzeżeń głównych tez ewolucjonizmu i kreacjonizmu zarazem. Jedna z deklaracji tego rodzaju musi być kłamstwem lub pomyłką. Wiarygodnym (choć
często trudnym do wykonania) testem autentyczności przekonania jest ustalenie,
czy osoba, która je deklaruje, jest skłonna do odpowiednich zachowań
niewerbalnych — na przykład (w prostych przypadkach) do podjęcia zakładu, na
rozstrzygnięciu którego może niewiele zyskać, a wiele stracić.
Za nieautentyczne wolno też uznać przekonania deklarowane w zdaniach pozbawionych sensu, bo sprzecznych wewnętrznie lub naruszających
reguły składni bądź semantyki danego języka — jak w przypadku zdania
„Aniołowie są istotami bezcielesnymi, mającymi skrzydła u ramion",
albo zdania „Liczby parzyste są niewybaczalne". Podobny charakter mają
przekonania zasadniczo niesprawdzalne, tj. wyrażane w zdaniach, których nawet w zasadzie (niezależnie od trudności „technicznych") nie można ani
potwierdzić, ani obalić. Zdaniami tego rodzaju jest wiele tez wszystkich
doktryn religijnych oraz niektórych doktryn filozoficznych lub paranaukowych;
przykładem jest teza o istnieniu zjawisk niepoznawalnych.
Odłóżmy na bok takie pseudoprzekonania, pozostając przy
przekonaniach autentycznych, wyrażanych w sensownych, zasadniczo sprawdzalnych
zdaniach, których uznawanie nie przejawia się wyłącznie w deklaracjach, lecz
przede wszystkim w zachowaniach pozajęzykowych. Pomińmy przy tym te z nich, które
są w jawnym konflikcie z powszechnie dostępną wiedzą o świecie, mają więc
charakter urojeń lub zabobonów. Zapytajmy, czy wszelkie inne przekonania
ludzkie można konsekwentnie i niearbitralnie oceniać pod względem racjonalności, a jeśli tak, to jakie są kryteria tej oceny.
Istnieje jedna tylko taka możliwość i angażuje ona pojęcie
uzasadnienia. Nieracjonalność danego przekonania stwierdza się mówiąc, że
jest ono bezzasadne lub zbyt słabo uzasadnione. Tak więc, odpowiedź na
pytanie o kryteria racjonalności przekonań zakłada ustalenia dotyczące pojęcia
zasadności lub — by użyć języka filozofii tradycyjnej — tzw. racji
dostatecznej. A mówiąc najprościej, choć nieco metaforycznie, ocena
racjonalności przekonań opiera się na ocenie solidności ich podstaw.
Z rozmaitych powodów nie było nigdy i nie ma nadal
powszechnej zgody w tej sprawie — nawet wśród filozofów. Niektóre wywody
filozofów starożytnych zdają się świadczyć o tym, że byli oni gotowi
odrzucać świadectwo własnych zmysłów, jeśli zaprzeczało mu rozumowanie,
które wydawało się bezbłędne: „dialektyce", czyli właśnie
czystemu rozumowaniu przyznawali większą wartość uzasadniającą niż doświadczeniu.
Przez wiele późniejszych wieków za główne kryterium zasadności przekonań
uchodziła zgodność z tzw. wiedzą objawioną — zawartością rozmaitych ksiąg
nazywanych „świętymi". Dziś katolicy uważają swego papieża za
nieomylnego w sprawach pewnego rodzaju, a więc własne przekonania w tych
sprawach za w pełni uzasadnione, ilekroć są one takie same, jak opinie papieża.
Gwoli sprawiedliwości przyznajmy, że problem kryteriów zasadności przekonań w niektórych sprawach tego rodzaju, mianowicie w kwestiach etycznych, jest wyjątkowo
trudny i kontrowersyjny.
Jednakże w dziedzinie o fundamentalnym znaczeniu dla
przetrwania naszego gatunku, tj. w dziedzinie przekonań wyrażanych w zdaniach
nie normatywnych, lecz opisowych, ludzka intuicja zasadności ewoluowała od
wieków w jednym kierunku i stała się z czasem przedmiotem analizy i opisu pod
nagłówkiem metodologii nauk lub logiki nauki. Miano metod naukowych nadaliśmy
bowiem takim sposobom dochodzenia do przekonań, które stopniowo pozyskały
największe nasze zaufanie, okazując się najbardziej owocne dla zaspokojenia
naszych potrzeb praktycznych i ciekawości poznawczej.
Nie sposób tu, oczywiście, dokonać nawet pobieżnego
przeglądu tych metod; trzeba odesłać Czytelnika do bogatej literatury
specjalistycznej i popularyzatorskiej. [ 1 ]
Można natomiast opisać zwięźle niektóre ich rysy charakterystyczne, w szczególności te, które odróżniają respektowane w nauce sposoby
dochodzenia do przekonań od sposobów jawnie nienaukowych czy
„naiwnych". Zanim się to jednak uczyni, trzeba z naciskiem podkreślić,
że nauka nie jest — wbrew poglądom niektórych filozofów i teologów — jednym z kilku odrębnych i wzajemnie niezależnych rodzajów ludzkiej działalności
poznawczej. Wchłonęła ona bardzo wiele z tzw. poznania zdroworozsądkowego i z myślenia filozoficznego — jest ich uwolnioną od „zanieczyszczeń",
systematyczną i zdyscyplinowaną kontynuacją. Z poznaniem zdroworozsądkowym
najmocniej łączy ją wyróżniona rola doświadczenia: świadectwo zmysłów
jest tu instancją ostateczną. Z myślenia filozoficznego nauka wzięła ważną
ideę wyjaśniania świata, realizując ją w konstrukcjach teoretycznych, które
pozwalają zrozumieć mechanizmy obserwowanych zjawisk i dzięki temu przewidywać
wyniki przyszłych obserwacji.
Przekonania z naukową legitymacją wyróżnia przede
wszystkim surowość zastosowanych wobec nich procedur kontrolnych. Zanim jakieś
twierdzenie uzyska taką legitymację, uczeni dokładają starań, by je obalić
(czynią to zresztą i potem). Jeśli jest to zwykłe uogólnienie obserwacji,
dokonują odpowiednich obserwacji jak najwięcej i w możliwie zróżnicowanych
warunkach. Gdy zaś chodzi o hipotezę wyjaśniającą lub cały system takich
hipotez, tj. o teorię, wyprowadzają z owej hipotezy czy teorii jak najwięcej
możliwie różnorodnych wniosków, dotyczących faktów dotąd nie
obserwowanych, po czym poddają je obserwacji. Korzystają przy tym z wszystkich
dostępnych, często bardzo wyrafinowanych urządzeń i technik obserwacji i pomiaru. Dopiero po takiej aktywnej kwarantannie — jeśli dane twierdzenie czy
teoria wychodzi z niej cało — uznają je za zdrowe, tj. dobrze uzasadnione, i wypuszczają w świat — nie jako niewątpliwie prawdziwe, lecz jako wysoce
prawdopodobne, co najwyżej „praktycznie pewne". Przekonania
pozanaukowe, indywidualne i łączące całe zbiorowości ludzkie, z reguły nie
są poddawane żadnej porównywalnie surowej procedurze kontrolnej. Nie brak wśród
nich przekonań nabranych zgoła bezrefleksyjnie, niejako mimochodem, lub świadomie
ale bezkrytycznie, na tej tylko podstawie, że się je zasłyszało, lub
dlatego, że z jakichś ubocznych powodów — na przykład, społecznych czy
towarzyskich — wygodnie jest je podzielać. Dotyczy to zwłaszcza przekonań, od
słuszności których nie zależą żadne żywotne interesy tego, kto je żywi, a także przekonań, co do których chciałby on, aby były słuszne (tzw. myślenie
życzeniowe). Stosunkowo rzadko są to przekonania dotyczące jednostkowych,
dostępnych zmysłowo faktów czy zdarzeń; widocznie niefrasobliwy stosunek do
świadectwa zmysłów na ogół nie popłaca. Często natomiast uznawane bywają
pochopne uogólnienia i zgoła fantazyjne wyjaśnienia faktów i zjawisk, czasem w postaci całych quasi-teorii, nie poddanych żadnej kontroli rozumu ani doświadczenia.
Nagminną słabością przekonań pozanaukowych jest jawna
dysproporcja między stopniem ich uzasadnienia a stopniem pewności, z jaką są
żywione. Jako pewne lub wysoce prawdopodobne traktowane są często twierdzenia
bardzo słabo uzasadnione, a niekiedy zgoła pozbawione uzasadnienia. Dotyczy
to, oczywiście, wierzeń religijnych, ale także rozmaitych innych przekonań,
których nabywa się przez indoktrynację lub w wyniku zaufania źle wybranym
autorytetom.
Poleganie na autorytetach w dziedzinie przekonań opisowych
jest praktyczną koniecznością. (Nie sądzę natomiast, by należało rozciągnąć
tę tezę na ogół przekonań, obejmując także przekonania normatywne; w szczególności instytucja tzw. autorytetu moralnego wydaje mi się wątpliwa.)
Nikt nie jest w stanie osobiście zweryfikować całości, ani nawet znaczącej
części wielowiekowego dorobku poznawczego ludzkości. W zakresie przekonań
należących do trzonu tego dorobku, określanego mianem poznania naukowego,
poleganie na autorytetach jest nie tylko praktycznie konieczne, lecz także w pełni
bezpieczne, dzięki nieustającej konkurencji uczonych, zainteresowanych we
wzajemnym podważaniu swych odkryć, a w konsekwencji także autokrytycznych.
Nie jest możliwa „zmowa uczonych", którzy chcieliby dla jakichś własnych
korzyści wprowadzić w błąd resztę ludzkiej społeczności; wyklucza ją
fakt, iż sfera poznania naukowego jest w zasadzie dostępna dla każdego, kto
zechce włożyć w to odpowiednio wiele czasu i wysiłku.
Właśnie taka intersubiektywna kontrolowalność zasadności
przekonań w sprawach danego rodzaju jest warunkiem racjonalności zaufania do
uznanych autorytetów w tych sprawach. Tak więc, bezkrytyczna akceptacja czyichś
przekonań jest rzeczą rozsądną tylko wtedy, gdy wiadomo, że: po pierwsze,
zasadność tych przekonań została już skontrolowana przez innych,
kompetentnych ludzi oraz, po drugie, kontroli takiej można by też dokonać
samemu, polegając wyłącznie na świadectwie własnych zmysłów i umiejętności
rozumowania. Nie trzeba dodawać, że w przypadku wielu przekonań pozanaukowych
warunki te nie są spełnione. Dotyczy to w szczególności przekonań
religijnych, dla których autorytet jest instancją jedyną i ostateczną.
Są jednak podstawy do optymizmu. Rosnąca (wbrew poglądom
filozofów, którzy co pewien czas ogłaszają „koniec nauki") rola
nauki w życiu naszego gatunku wymusza upowszechnianie i pogłębianie oświaty,
co sprzyja naturalnej — hamowanej tylko przez pewne uporczywe „zakłócenia"
kulturowe — skłonności człowieka do pozbywania się przekonań nierozumnych
na rzecz rozumnych.
[Tekst ukazał się w „Bez Dogmatu" nr 40.]
Footnotes: [ 1 ] Zob. np. K. Ajdukiewicz, Logika pragmatyczna, PWN, Warszawa 1965 (zwłaszcza część trzecia tej książki). Popularny wykład metodologii nauk przyrodniczych zawiera książka C. G. Hempla Podstawy nauk przyrodniczych, Wyd. Naukowo-Techniczne, Warszawa 1968 « (Published: 15-03-2003 Last change: 26-02-2006)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2336 |
|