The RationalistSkip to content


We have registered
199.560.225 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2991 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Philosophy » »

My, uczeni [3]
Author of this text: Fryderyk Nietzsche

Żądam, by zaprzestano wreszcie wyrobników filozoficznych tudzież w ogóle ludzi nauki uważać za filozofów, — żeby w tem właśnie przestrzegano surowo zasady każdemu to, co mu się należy i nie dawano owym za wiele, tym zaś za mało. Być może, iż do wychowania rzeczywistego filozofa jest rzeczą potrzebną, by przebiegł po kolei wszystkie te stopnie, na których słudzy jego, filozofii naukowi wyrobnicy się zatrzymują, — zatrzymywać się muszą; snadź winien on być krytykiem i sceptykiem i dogmatykiem i historykiem, zaś ponadto poetą i zbieraczem i podróżnikiem i moralistą i jasnowidzem i wolnym duchem i niemal wszystkiem, by zwiedzić cały zakres wartości ludzkich oraz odczuwań wartości, by rozmaitemi oczyma i rozmaitem sumieniem módz patrzeć z wyżyny w każdą dal, z głębi na każdą wyżynę, z cieśni w każdy przestwór. Atoli to wszystko jest jeno warunkiem wstępnym jego zadania: zadanie samo wymaga czegoś innego, — żąda, by tworzył wartości. Owi wyrobnicy filozoficzni, wzorem Kanta i Hegla, winni ten lub ów wielki zasób osądów wartości — to znaczy dawniejszych założeń wartości, wytworów wartości, które przyszły do władzy i przez czas jakiś nosiły miano prawd — ustalić i ująć w formuły bądź to w zakresie logicznym lub politycznym (moralnym), bądź też w dziedzinie artystycznej. Zadanie tych badaczy polega na tem, by wszystko dotychczas dokonane i ocenione uwidocznić, udostępnić, ułatwić dla myśli i ręki, żeby wszystko długie, czas nawet skrócić i całą przeszłość ujarzmić: olbrzymie to i przedziwne zadanie, na pewno mogące zadowolnić każdą szlachetną dumę, każdą wytrwałą wolę. Właściwi zaś filozofowie są rozkazodawcami i prawodawcami: powiadają tak być winno co oznaczają dokąd? i po co? człowiecze, posługując się przy tem przedwstępnemi pracami wszystkich wyrobników filozoficznych, wszystkich ujarzmicieli przeszłości, — twórczą ręką sięgają w przyszłość, a wszystko, co jest i było, staje się dla nich przytem środkiem, narzędziem, młotem. Ich poznawanie jest twórczością, ich twórczość prawodawstwem, ich wola prawdy — wolą mocy. — Istnieją dziś tacy filozofowie? Istnieliż już tacy filozofowie? Nie muszą tacy filozofowie istnieć?...

Zda mi się coraz bardziej, iż filozof, jako nieodzowny człowiek jutra i pojutrza, po wszystkie czasy był i być musiał ze swem dzisiaj w niezgodzie: wrogiem jego był za każdym razem ideał dzisiejszy. Wszyscy ci nadzwyczajni, zwani filozofami, opiekunowie człowieka, co rzadko uważali siebie za przyjaciół mądrości, raczej za niemiłych trefnisiów i niebezpieczne znaki zapytania -, swe zadanie, swe twarde, niedobrowolne, nieodparte zadanie, na ostatek zaś wielkość swego zadania znajdowali dotychczas w tem, iż byli dla swej epoki wyrzutem sumienia. Zatapiając nóż wiwisekcyjny przedewszystkiem w cnotach epoki, wyjawiali własną tajemnicę: szukali nowej wielkości człowieka, nowej nieudeptanej drogi do wywyższenia tegoż. Za każdym razem wykrywali, jak wiele obłudy, opieszałości, rozluźnienia wodzów i puszczenia wodzów taiło się w najbardziej uwielbianym typie współczesnej im moralności, jak wiele cnoty już się przeżyło; za każdym razem powiadali: dążymy w oddal, hen, gdzie wam najbardziej dziś obco. Wobec świata nowoczesnych idej, co pragnąłby zagnać każdego w jakiś kąt i specyalność, filozof, gdyby filozofowie dziś istnieć mogli, byłby zmuszony właśnie wielkość człowieka, pojęcie wielkości włączyć w swą zakresność i wielorakość, w swą całość w wielości: a nawet wartość i hierarchię oznaczałby wedle tego, ile i jakich brzemion ktoś udźwignąć i wziąć na siebie zdolen, do jakiego stopnia swą odpowiedzialność wytężyć może. Dziś smak epoki i cnoty epoki osłabiają i rozcieńczają wolę i nic tak bardzo współczesnem nie jest, jak słabość woli: zatem do ideału filozofa, w skład pojęcia wielkości należeć musi właśnie siła woli, twardość i zdolność do długich postanowień; z tą samą słusznością, z jaką wręcz przeciwna nauka tudzież ideał niedołężnej, zapierającej się siebie, kornej, niesamolubnej ludzkości odpowiadały wręcz odmiennej epoce, co, jak wiek szesnasty, cierpiała na nadmierną energię woli oraz na najdziksze potopy i nawałnice samolubstwa. Za czasów Sokratesa, śród ludzi o wyczerpanym instynkcie, śród zachowawczych dawnych Ateńczyków puszczających sobie wodze — dla szczęścia, jak powiadali, dla przyjemności, jak postępowali — a przytem wciąż jeszcze prastaremi świetnemi posługujących się słowami, do których przez swe życie od dawna postradali już prawo, ironia była snadź znamieniem wielkości duszy, owa sokratyczna złośliwa pewność starego lekarza i plebejusza, co bezlitośnie ranił siebie samego oraz duszę i serce arystokraty spojrzeniem, mówiącem aż nadto wyraźnie: nie udawajcie przede mną! tu — wszyscyśmy jednacy! Dziś natomiast, gdy w Europie jeno zwierzę stadne dostępuje zaszczytów i rozdaje zaszczyty, gdy równość praw może nader łacno przedzierzgnąć się w równość bezprawia: chcę rzec, w pospólne zwalczanie wszystkiego niezwykłego, niepowszedniego, uprzywilejowanego, szczytniejszego człowieka, szczytniejszej duszy, szczytniejszego obowiązku, szczytniejszej odpowiedzialności, twórczej pełni i wielmożności mocy — dziś dostojność, pragnienie samoistności, możność wyróżnienia się, mus samodzielności oraz konieczność życia na własną rękę wchodzi w skład pojęcia wielkości; zaś filozof wyjawia poniekąd swój własny ideał, gdy oświadcza: ten jest największy, kto zdoła być najsamotniejszym, najskrytszym, najodrębniejszym, człowiekiem poza dobrem i złem, panem swych cnót, przebogaczem woli; na tem właśnie polega wielkość, iż umie się być zarówno złożonym jak całym, zarówno przestronnym jak pełnym. I pytam raz jeszcze: jest że dziś — wielkość możliwą?

Co to jest filozof, trudno dlatego się dowiedzieć, iż nauczyć tego nie można: trzeba to wiedzieć z doświadczenia, — lub być o tyle dumnym, by nie wiedzieć wcale. Dziś wszakże, kiedy wszyscy rozprawiają o rzeczach, których doświadczyć zgoła nie mogli, najczęściej i najgorzej daje się to we znaki filozofom oraz stanom filozoficznym: — najnieliczniejsi znają je, znać je mogą, a wszystkie popularne sądy o nich są fałszywe. Tak na przykład, owego iście filozoficznego połączenia śmiałej rozkiełznanej duchowości, co bieży prosto, z dyalektyczną ścisłością i nieodzowną koniecznością większość myślicieli i uczonych nie zna z własnego doświadczenia i dlatego, gdyby ktoś chciał mówić im o tem, nie daliby wiary. Każdą konieczność wyobrażają oni sobie jako przykrość, jako niemiły przymus, mus ulegania; myślenie samo zda się im czemś powolnem, opieszałem, nieledwie trudnem, nader często czemś, co potu szlachetnych warte — bynajmniej nie czemś lekkiem, boskiem, tańcowi i pustocie najbliżej pokrewnem! Myślenie oraz ciężkie, poważne branie jakiejś rzeczy — jest dla nich nierozdzielne: gdyż w ten jeno sposób doznawali tego. — Artyści mają snadź subtelniejsze od nich nozdrza: wiedzą bowiem aż nadto dobrze, iż właśnie wtedy, gdy nic nie czynią już dowolnie lecz wszystko koniecznie, ich poczucie swobody, subtelności, pełnomocy, poczucie twórczego kojarzenia, zarządzania, kształtowania dosięga szczytu, — słowem, iż konieczność i wolność woli zespala się wówczas u nich w jedno. Na ostatek istnieje hierarchia stanów duchowych, której odpowiada hierarchia problematów; najwyższe problematy odtrącają bezlitośnie każdego, co śmie się do nich zbliżyć, swej duchowości szczytnością i mocą nie będąc do ich rozwiązania przeznaczonym. I cóż stąd, iż obrotne, na cały świat głośne mózgi oraz nieobrotni zacni mechanicy i empirycy cisną się, parci swą gminną ambicyą, jak to często dziś się zdarza, w ich pobliże i ni to na ten dwór nad dworami! Toć kobierców takich deptać prostackim stopom nie wolno przenigdy; przedwieczny ład rzeczy zapobieżał już temu; nie rozewrą się wierzeje przed natrętami tymi, chociażby bili w nie głowami nawet i rozbijali o nie głowy! Do każdego górnego świata trzeba być stworzonym; wyraźniej zaś mówiąc, trzeba być doń wychowanym: prawo do filozofii — w wielkiem znaczeniu tego słowa — ma się jeno dzięki swemu pochodzeniu, swym przodkom, krew rozstrzyga i tu także. Praca wielu pokoleń musiała poprzedzić powstanie filozofa; każda z cnót jego musiała być z osobna nabyta, wypielęgnowana, wcielona, przekazana dziedzicznie i to nie tylko śmiały, lekki, subtelny tok i bieg jego myśli, lecz zwłaszcza gotowość do wielkich odpowiedzialności, szczytność władczych wejrzeń i spojrzeń, poczucie wyodrębnienia z tłumu, z jego cnót i obowiązków, przyjazna ochrona i obrona wszystkiego niezrozumianego i spotwarzonego: Boga czy dyabła, ćwiczenie się i rozkoszowanie wielką sprawiedliwością, sztuka rozkazywania, rozległość woli, nieskore oko, co rzadko podziwia, rzadko patrzy w górę, rzadko kocha...


1 2 3 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Nasze cnoty
Wolny Duch

 Comment on this article..   See comments (2)..   


«    (Published: 01-09-2002 Last change: 05-02-2005)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 2355 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)