|
|
Neutrum »
Biuletyn Neutrum, Nr 3 (30), Lipiec 2003 [1]
Spis
treści:
Rozmowa z ks.
prof. Michałem Czajkowskim
O arogancji
lewicowej władzy słów kilka
10 lat
Konkordatu
Prawosławni w Trybunale Konstytucyjnym
Dodatek specjalny:
Niepublikowany dotychczas projekt Rządu Rzeczpospolitej Polskiej Układu między Stolicą Apostolską i Rzeczpospolitą Polską z dnia 12 marca 1993 r. Zobacz... *
Z księdzem
profesorem Michałem Czajkowskim wykładowcą Uniwersytetu Kardynała Stefana
Wyszyńskiego rozmawiał Czesław Janik.
Część I
Ks. prof. Michał Czajkowski — biblista, profesor teologii ekumenicznej
UKSW. Współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów. Za działalność na rzecz zbliżenia chrześcijan i Żydów, w tym krytykę antysemityzmu Polaków, spotyka go niechęć ze strony środowisk katolickich |
Nasze Stowarzyszenie w swojej nazwie posiada słowa
„neutralne światopoglądowo". Jak ksiądz profesor skomentowałby
stwierdzenie ks. Marka Dziewieckiego, że „Neutralne światopoglądowo może
być jedynie państwo, ale nie jego obywatele (ks. M. Dziewiecki, "Państwo,
światopogląd i wychowanie", www.opoka.pl)
Państwo na pewno winno być neutralne światopoglądowo,
ale nie aksjologicznie, bo przecież opiera się na pewnych podstawowych wartościach,
na przykład tych zapisanych w konstytucji. Natomiast każdy obywatel ma jakiś
światopogląd i ma do niego prawo. Nawet deklarowany słowami lub postawą brak
światopoglądu jest już jakimś światopoglądem. Co więcej, jak sądzę,
prawie każdy człowiek ma jakąś wartość, która jest dla niego ważna, więc w jakiś sposób nie jest też neutralny aksjologicznie. Neutralność światopoglądowa
państwa nie może być pretekstem do ateizacji czy ewangelizacji; winno ono
zachować równy dystans (pozytywny, życzliwy) wobec wszystkich, bez
uprzywilejowywania kogokolwiek, wszystkim zapewniając swobodę wyznawania i nie
wyznawania religii. Państwo nie powinno być światopoglądowe uwarunkowane,
ale obywatel ma prawo, aby jego państwo stwarzało mu warunki do pielęgnowania
jego światopoglądu.
Ks. M. Dziewiecki słusznie więc zaznacza: „ale nie
jego obywatele". Obywatel nie może być neutralny światopoglądowo dlatego,
że posiada światopogląd.
Ale musi też w pełni uszanować światopogląd drugiego
człowieka. W tym sensie można nawet powiedzieć, że nie może być neutralny,
tzn. nie może nie szanować poglądów drugiego człowieka, nawet jeśli się
całkowicie z nimi nie zgadza. Oczywiście, zawsze granicą wszelkiej tolerancji
jest krzywda drugiego człowieka czy jakiejś grupy (np. wypowiedzi czy bazgroły
antysemickie, itp.), ale póki tego rodzaju bariera przyzwoitości nie zostaje
przekroczona, uważam, że cudzym poglądom należy się pełny szacunek. Czy to
jest neutralność?
Powiedziałbym, że to jest życzliwość, bo nawet nie
przyjmując tych innych poglądów, życzliwie traktujemy drugiego człowieka.
Porozmawiajmy jeszcze przez chwilę o neutralności. Ks. M. Dziewiecki stwierdził
ponadto, że „Postulat neutralności światopoglądowej państwa ..nie ma
zupełnie zastosowania w odniesieniu do sfery wychowania. ..ważnym zadaniem
jest dopilnowanie, by szkoły publiczne respektowały światopogląd większości
rodziców.. — z czym ja się nie zgadzam -
państwo neutralne światopoglądowo z definicji ..wycofuje się z narzucania
czy preferowania jakiegoś rodzaju światopoglądu w szkołach publicznych ..
jest rzeczą ogromnie ważną, by szkoła nie stała się miejscem
indoktrynacji". Jak by ksiądz profesor odniósł się do tych stwierdzeń?
Jeśli chodzi o sferę wychowania, to znowu zależy to od
tego, jak rozumiemy neutralność światopoglądową. Bo jeśli jest to pełna
tolerancja dla poglądów religijnych, niereligijnych, antyreligijnych uczniów i ich rodziców, to oczywiście tego rodzaju tolerancja jest obowiązkiem.
Natomiast nie mam wątpliwości, że szkoła winna edukować, a więc tutaj
trudno o jakąś neutralność aksjologiczną. Bo ci, którzy szkołę opuszczają,
mają wynieść z niej jakiś zasób wartości. Ale nie zgodziłbym się ze
stwierdzeniem, że szkoła ma kierować się przekonaniami większości rodziców.
Trzeba bowiem tak samo uszanować mniejszość. Zresztą pomyślmy o jakimś
kraju, gdzie właśnie my, katolicy, jesteśmy w mniejszości. Byłoby nam
bardzo przykro, gdyby naszym dzieciom narzucano np.
islam czy ateizm. Dlatego
uważam, że nie można tutaj kierować się -
gdy chodzi o wychowanie -
poglądami większości rodziców. Mniejszość ma tym bardziej prawo do opieki,
do troski o nią, do respektowania jej poglądów, bo większość zawsze jakoś
upomni się o swoje. Natomiast tam, gdzie występuje jakaś mniejszość, np.
gdy w szkole są jacyś prawosławni, ewangelicy, to troska o nich, uszanowanie
ich przekonań jest -
wydaje mi się -
zadaniem szkoły. Zresztą, tym bardziej zadaniem katechety katolickiego.
Natomiast zgadzam się, że szkoła nie może stać się miejscem indoktrynacji -
czy to religijnej, czy antyreligijnej czy jakiejkolwiek innej.
Nawiążę do Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. W PDPCz jest piękna deklaracja
„Wszyscy ludzie rodzą się równi.." itd. Można zdanie to porównać ze
stwierdzeniem biblijnym, że człowiek stworzony został na obraz i podobieństwo..
Można dojść do pytania, czy uprawnione jest dzielenie ludzi na lepszych i gorszych, można stawiać sobie pytanie, co jest przyczyną, że Kościół nie
jest Stroną Konwencji.
Zacząłbym właśnie od -
słusznie przez pana przypomnianej -
biblijnej zasady równości wszystkich ludzi, która wywodzi się z prawdy
religijnej, iż Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo. To
jest jedna z podstawowych zasad judeo-chrześcijańskich. Nie tylko chrześcijańskich,
nie tylko żydowskich, ale judeo-chrześcijańskich. I na marginesie dodam, że
szkoda właśnie, że tego rodzaju tradycja judeo-chrześcijańska nie została -
jak na razie -
uwzględniona w Konstytucji Unii Europejskiej. Natomiast gdy chodzi o to,
dlaczego Kościół nie podpisał Deklaracji czy Konwencji, odpowiadam: nie
wiem. Dokładniej mówiąc: Kościół nie mógł podpisać, natomiast
miniaturowe państewko watykańskie mogłoby to uczynić, chociaż i ono stanowi
casus specyficzny. Nie wiem, dlaczego tego nie uczyniło. Nie sądzę, żeby były
tam jakieś prawdy niezgodne z nauczaniem Kościoła. Może po prostu nauczanie
Kościoła jest tak oczywiste, tak zgodne z Konwencją, że nie było potrzeby
podpisywania. Nie wiem, czy nawet proponowano Kościołowi podpisanie.
Kościół, o czym świadczy choćby umowa międzynarodowa
podpisana z RP, traktowany jest jako podmiot prawa międzynarodowego. Wydaje mi
się, że gdyby Kościół przystąpił do Konwencji, byłoby to dla niej
wzmocnieniem, byłoby wzmocnieniem dla ochrony minimalnych standardów praw człowieka.
Ale z drugiej strony jest chyba dobrze, że Kościół głoszeniem
Ewangelii i całym swoim nauczaniem tak dobitnie wspiera prawdy, o które upiera
się Konwencja.
Czy Bóg wyznawców różnych odłamów chrześcijaństwa,
Bóg islamu, Bóg Indian czy Hindusów, czy też krócej -
czy Bóg wierzących w niego to zawsze ten sam Bóg, czy też dla każdego inny?
To jest oczywiście ten sam Bóg. Każda religia może na
Niego inaczej patrzeć, może inaczej sprawować kult. Natomiast nie ma wątpliwości,
że to jest ten sam Bóg, nawet w najbardziej prymitywnych religiach, a tym
bardziej w tych najbardziej rozwiniętych. Niedawno, po mojej konferencji w Otwocku, jeden ze słuchaczy powiedział w dyskusji: „.. ale przyzna ksiądz,
że Bóg chrześcijan i Bóg Żydów to nie jest ten sam Bóg". Spytałem:
„dlaczego?" -
„Bo dla nas jest to Bóg w Trójcy Świętej Jedyny". Odrzekłem: „To jest
spojrzenie naszej chrześcijańskiej wiary na tego samego Boga Izraela". To
jest ten sam Bóg -
absolutnie!
Jak w związku z tym, o czym przed chwilą ksiądz
profesor mówił, rozumieć stwierdzenie papieża, że „Drogi dochodzenia do
Boga mogą być różne"?
Oczywiście, nieraz bardzo różne. To się łączy z tym,
co już tutaj powiedzieliśmy. Ale nie tylko w różnych religiach istnieje różne
spojrzenie na Boga -
na pewno tego samego. Także sposób dochodzenia do Boga może być różny. Bo
tu chodzi nie tylko o drogi różnych religii i Kościołów, ale chodzi przede wszystkim o indywidualne przygody człowieka z wiarą, z dochodzeniem do niej, z przeżywaniem jej.. Przecież mamy tyle świadectw w historii -
spisanych,czasem zasłyszanych — w jak różny, odmienny sposób, nieraz bardzo ciekawy, czasem bardzo
dramatyczny, wręcz bolesny, dochodzą ludzie do Boga. Nie zawsze zresztą
dochodzą w pełni. Czasem się zatrzymują, czasem się cofają, obawiają..
jak Gałczyński, którego 50-lecie
śmierci właśnie obchodzimy: „Za duży wiatr na moją wełnę". Nie każdy
może powtórzyć za Liebertem: „Dogoniłeś mnie, Jeźdźcze niebieski". A przecież i on stwierdza: „Uczyniwszy na wieki wybór, w każdej chwili
wybierać muszę". Tak więc z przytoczonym przez pana zdaniem Jana Pawła II
zgadzam się zupełnie, nie dlatego, że jest papieskie, tylko dlatego, że jest
prawdziwe, bo jako duszpasterz (jestem księdzem 45 lat i parę dni) sam bywałem i bywam świadkiem tych przeróżnych, nieraz bardzo krętych lub pięknych,
ciekawych, trudnych dróg dochodzenia do Boga.
Teraz możemy przejść do pięknego hasła
„Ekumenizm". Jakie ksiądz profesor widzi zasadnicze wyróżniki kryjące się w pojęciu ekumenizm?
Wyróżniki.. Nie bardzo rozumiem tutaj to słowo. Gdy
chodzi o możliwość spotkania ekumenicznego wyznawców różnych Kościołów,
to zakładamy przyjęcie chrztu i wiarę w tego samego Chrystusa, Syna Bożego. Natomiast ekumenizm..
.. a szerzej? Tak po wszystkich religiach..
.. za chwilę o religiach.. Gdy chodzi o dążenie do
jedności wszystkich chrześcijan, mówimy o ekumenizmie duchowym, naukowym,
praktycznym. Na każdej z tych płaszczyzn mamy już ogromne osiągnięcia, także w Polsce. Dochodzimy do ważnych uzgodnień, podpisujemy wspólne deklaracje w sprawach wiary. Ale dla tego postępu rzeczywistego i widzialnego w dialogu
ekumenicznym, prócz pewnego kanonu prawd, które trzeba uznać, żeby być
uznanym za Kościół chrześcijański i móc uczestniczyć w ruchu
ekumenicznym, bardzo ważna jest również postawa ekumeniczna: szacunek dla
drugiego, świadomość, że się nie posiadło całej prawdy, chęć uczenia się
od drugiego, pokora, skrucha, odwaga.. Taką postawę prawdziwie otwartą,
humanistyczną, wręcz ewangeliczną spotykamy bardzo często także u niechrześcijan.
Poza tym ekumenizmem ścisłym, międzychrześcijańskim, istnieje też
ekumenizm szerszy, zwłaszcza chrześcijańsko-żydowski
-
bardzo ważny, nie tylko ze względu na „zaszłości", ale również
dlatego, że korzenie chrześcijaństwa są żydowskie. A prócz tego można mówić, w jeszcze szerszym znaczeniu, o ekumenizmie z innymi religiami, światopoglądami,
ba, nawet z wszelką ludzką postawą, także niereligijną, humanistyczną. Ale w sensie najściślejszym jest to właśnie ta próba zbliżania się do jedności
między Kościołami chrześcijańskimi.
1 2 3 4 5 Dalej..
« (Published: 18-05-2002 Last change: 31-10-2003)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 236 |
|