Reading room »
Zakład czyli minimalne zło [2] Author of this text: Lucjan Ferus
— Zgadza się Panie!… Ale nie umawialiśmy się, iż
muszę wykorzystać cały ten czas, prawda?… Chyba nie masz mnie za głupca?...
Przecież im dalej w czasie, tym więcej ludzi na ziemi — a co za tym idzie
bardziej nikłe moje szanse. Skorzystałem więc z okazji póki jest ich
najmniej… Chyba każdy rozsądnie myślący zrobiłby to samo na moim miejscu,
czyż nie tak? Bóg kiwa głową. — No niby tak… A ja myślałem… — ale
nie kończy bo Szatan łapie go za rękaw szaty i zaglądając mu w twarz, pyta z wesołą miną:
— Panie chyba nie masz o to do mnie żalu?… Przecież
to był tylko żart, nic więcej!… Wierz mi!
Bóg jednak wyszarpnął rękę z uchwytu archanioła i nie spojrzawszy już więcej na niego, odchodzi szybkim krokiem.
— A nagroda?! — chciał zawołać Szatan, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Woli na razie Boga nie denerwować. -
Lepiej niech wpierw przetrawi gorycz porażki,… musiał być bardzo pewny
swego! — stwierdza w myślach. — A o nagrodę zawsze będzie czas upomnieć
się — pociesza się i nucąc jakąś wesołą melodię, idzie w głąb ogrodu
podskakując do taktu. Jest wyraźnie zadowolony z psikusa jakiego spłatał
Bogu. Skąd mógł przypuszczać, iż Stwórca poczuje się tak mocno dotknięty
przegraną, że swą frustrację odbije na bogu ducha winnych ludziach i na ich
potomstwie?… No skąd? Przecież nie znał fraszki Sztaudyngera: „Prawdziwa
cnota nie boi się krytyk, bo do szału ją wiedzie już najmniejszy przytyk".
Gdyby ją znał, nie doszłoby może do tego „niewinnego" — a jakże
brzemiennego w skutkach dla człowieka — zakładu...
*
Kiedy się dowiedział, jakie niechcący wyrządził zło człowiekowi,
było już za późno; Ludzie byli wygnani z raju i obłożeni różnymi
dolegliwymi karami, a biedny wąż, którym się posłużył, postradał -
jako jedyny w świecie zwierząt — zdolność mowy… Został ukarany całkowitą
afazją.
Szatan w te pędy poleciał do Boga. — Panie, dlaczego tak surowo ukarałeś
ludzi, skoro to nie była ich wina?!
Bóg spojrzał na niego posępnym wzrokiem i z chmurną
miną odparł: — Jak to nie ich wina?!… Dali się skusić temu stworzeniu, a ty mówisz, że są niewinni?! — wykrzyknął mu prosto w twarz. — A takich
ich stworzyłem doskonałych.… takich doskonałych… — rozczulił się,
podpierając głowę rękoma i patrząc melancholijnym wzrokiem gdzieś w dal.
Archanioł spojrzał na niego z udaną litością i odezwał się z lekką
drwiną w głosie:
— Chyba nie byli tacy doskonali, skoro dali się
skusić?
Bóg uniósł szybko głowę. — Co przez to
rozumiesz? — spytał podejrzliwie.
Szatan rozłożył ręce. Odparł wyjaśniająco: -
Po prostu; gdyby byli naprawdę doskonali, nie miałbym żadnych
szans ich skusić… obojętnie jakich używając forteli!… a w ich przypadku
poszło przecież nadzwyczaj łatwo, aż sam się zdziwiłem szczerze mówiąc...
W tym momencie Bóg zazgrzytał zębami, aż ciarki przeszły po plecach
Szatanowi.
— Jak ja ci mówię, że byli doskonali, to znaczy,
że byli! — wycedził przez zaciśnięte zęby.
— To jak Panie wytłumaczysz fakt, że będąc
doskonałymi dali się skusić? — spytał archanioł, bacznie przyglądając
się Bogu.
Ten odwrócił od niego oblicze i milczał, patrząc gdzieś w bok. Więc
archanioł machnął ręką i siadając obok niego, rzekł pojednawczo: — Dajmy
temu spokój, Panie,… Byli doskonali, czy nie byli...
— Byli — wtrącił nieustępliwie Bóg.
— Wszak nie to przyszedłem wyjaśnić!… Chciałem
natomiast prosić cię Panie, abyś darował im tę winę — przecież oni tu
najmniej zawinili!… Jeśli ktoś tu jest winien, to tylko ja!… Wierz mi
Panie, że gdybym przypuszczał, iż ta przegrana tak cię dotknie, wolałbym
nie wygrywać tego głupiego zakładu, albo wcale się nie zakładać!… Czy
darujesz Panie ludziom ten „wielki grzech"? — patrzył Bogu w oczy, szukając w nich przebaczenia.
Ale Bóg odparł krótko: — Nie!
— Dlaczego nie?… Czyż nie jesteś Panie miłosierny?
— Oczywiście, że jestem! — odparł Bóg z wyrzutem w głosie, iż Szatan śmie w to wątpić.
— A więc przebaczysz im Panie, w imię miłosierdzia?
— Nie przebaczę!… Nie ma mowy! — Bóg był nieubłagany.
Archanioł pokręcił z niedowierzaniem głową. — Panie! Nie możesz
przecież karać tak surowo ludzi, za czyn w którym nie ponosili
całkowitej i świadomej winy! — wykrzyknął nieomal, oburzony w najwyższym
stopniu uporem Boga. Ten roześmiał się nieprzyjemnie: — He… He… Nie?… A to dlaczego? — Bo to jest niesprawiedliwe z twojej strony! — odparł Szatan
impulsywnie. Było już mu wszystko jedno.
— No, no!… Nie zapominaj się! — upomniał go Bóg. — Pamiętaj, że to ja tu decyduję co jest sprawiedliwe, a co nie,… tak
samo jak i o tym, co jest moralne!. Wypraszam więc sobie jakieś głupie uwagi
na ten temat, zrozumiałeś?!
Archanioł pochylił głowę. — Tak Panie… Przepraszam cię… -
odparł cicho. — Do diabła! Nie tędy droga! — pomyślał — Przecież w ten sposób nic nie zdziałam, a jeszcze i ja podpadnę… Trzeba zmienić
taktykę!
Chwilę trwało krępujące milczenie, a potem Szatan z pojednawczą miną
spytał Boga przymilnym tonem: — Ale tak między nami mówiąc,… nie sądzisz
Panie, że ta kara z czasem przyniesie większą szkodę tobie niż ludziom i że w sumie obróci się przeciwko tobie?
Bóg poruszył się niespokojnie. Spojrzał na
archanioła wzrokiem, który mówił:
— Coś ty znów za bzdurę wymyślił? — a na głos
zapytał z przekąsem: — Co przez to rozumiesz?… Możesz mnie oświecić?
Archanioł pochylił się ku niemu. — Posłuchaj
Panie: mówisz, że stworzyłeś ludzi doskonałych… Załóżmy, że tak było...
Bóg spojrzał na niego groźnie marszcząc brwi. -
Luciferusie nie denerwuj mnie, bo się doigrasz!… Wiesz, że gdy mój gniew się
rozpali...
Szatan przerwał mu, pośpiesznie mówiąc: — Przepraszam Panie!… Źle
się wyraziłem; Więc byli doskonali, a dopiero po zjedzeniu owocu zakazanego
nabyli te wszystkie złe
cechy swej natury: skłonność do agresji, kłamstwa, obłudy, gwałtu, fałszu,
podłości, głupoty, nietolerancji, fanatyzmu, zawiści i wielu innych, których
nie chce mi się tu wymieniać. A więc w twoim interesie Panie, leży, aby tę
upadłą i grzeszną parę ludzi uczynić niepłodną i stworzyć następną parę
ludzi równie doskonałych,… albo i lepiej… — Archanioł nie mógł oprzeć
się, aby nie wtrącić tej drobnej uszczypliwości.
Bóg tylko łypnął na niego spod oka i spytał: — Dlaczego miałbym
to robić? — przyglądał mu się podejrzliwie z przechyloną na bok głową.
Archanioł rozłożył ręce. — Po prostu; aby to zło nie przeniosło się na
następne pokolenia i nie powiększało w miarę
upływu czasu!… Teraz masz Panie tylko dwoje ludzi upadłych i grzesznych,...
Jeśli przetniesz w tym momencie łańcuch powielania się zła — tak
pozostanie do końca. Jeśli pozostawisz ten stan rzeczy, to zło będzie się
powiększało z każdym rokiem, z każdym nowym pokoleniem; Wpierw będą setki,
tysiące, potem miliony, a później zapewne miliardy istot o zdegenerowanej i grzesznej naturze, skłonnej do czynienia zła i występku,… skłonnej do
niszczenia, do najnikczemniejszych zbrodni.… i ten świat — choć mógłby
być piękny i szczęśliwy, będzie okrutny, zły i przerażający,… czy tego
właśnie chcesz, Panie? -
Bóg schował twarz w dłoniach i milczał, a potem odparł cicho: — To
oni wybrali taką rzeczywistość,… nie ja...
Archanioł poderwał się i już nie panując nad sobą,
wykrzyknął: — Jak możesz być Panie takim hipokrytą!… Czy ludzie byli świadomi
tego wszystkiego?!… Nie!… Ponieważ dopiero po zjedzeniu
owocu zakazanego, otworzyły im
się oczy i poznali dobro i zło, które uczynili!… Poza tym, wcale nie
uprzedziłeś ich o karze jaka ich czeka!… Powiedziałeś tylko, iż pomrą
niechybnie, jak go zjedzą — a to duża różnica! Przynajmniej dla istoty,
która nigdy nie widziała śmierci swych bliskich i nie wie czym ona jest. Więc
jak możesz mówić, że oni wybrali sobie taki los?… Tylko od ciebie zależy,
czy zwycięży w tym momencie rozsądek, miłosierdzie i miłość do człowieka,
którą nawiasem mówiąc tak zawsze podkreślasz — i nie pozwolisz, aby ta kara
przechodziła na następne pokolenia,.. Czy weźmie górę twoja urażona
ambicja i miłość własna i pozwolisz aby zło i grzech rozprzestrzeniły się
na cały świat, na cały rodzaj ludzki!… Panie!… ulituj się nad człowiekiem,
jeśli tak go umiłowałeś jak utrzymujesz, przebacz im tę drobną w końcu
winę — a ja pójdę ogłosić im tę Dobrą Nowinę… — ujął Boga za
skraj szaty, zaglądając mu w oczy.
Ale Bóg strząsnął jego rękę i wstał wolno, prostując swą okazałą,
majestatyczną postać. Potem wyciągnął rękę i władczym głosem zawołał:
— Precz mi z oczu, Szatanie!… Myślisz typowo po
ludzku, a nie po bożemu!… Jeśli będziesz upierał się przy swoim, to i na
ciebie znajdzie się odpowiednia kara, nie myśl sobie!… Jeśli czujesz taką
solidarność z ludźmi, to idź z nimi, nie zatrzymuję cię!… Ale pamiętaj — powrotu już nie będzie!… Zastanów się zatem dobrze, po czyjej jesteś
stronie!
Archanioł pochylił nisko głowę w milczeniu, a potem bez słowa
odwraca się i odchodzi. Pali go we wnętrzu świadomość niesprawiedliwości
jakiej doznali ludzie od Boga i jest mu wstyd. Nie może zrozumieć dlaczego Bóg
zachował się tak irracjonalnie?… Dlaczego kazał mu opowiedzieć się albo
za sobą, albo za ludźmi? A więc, kto broni praw człowieka musi występować
zaraz przeciwko Bogu?… Dlaczego?
Szedł z pochyloną głową rozmyślając z goryczą nad tymi sprawami.
Były one dla niego wręcz niezrozumiałe. Ale najbardziej nie mógł się
nadziwić jak z pozoru niewinny żart, z tym zakładem z Bogiem — mógł
przerodzić się w tak tragiczny w skutkach problem natury moralnej… Jak to się
mogło stać?
Do dziś prawdopodobnie nie znalazł odpowiedzi na te pytania, choć minęło
już tyle lat od tamtych wydarzeń...
Gdyby wtedy Szatan wiedział, iż Bóg w przyszłości będzie
zamierzał mieć syna z ziemianką, który, aby zostać bogiem ludzi będzie
musiał czymś się im przysłużyć,… czymś za co ludzie odwdzięczą się
ubóstwiając go — może wtedy umiałby odpowiedzieć sobie na wiele pytań,...
ale kto wtedy mógł o tym pomyśleć?
Przecież Bóg zawsze podkreślał, iż jest
jedyny, a poza nim nie ma żadnego innego Boga. No cóż… Nie
zbadane są jego wyroki.
— k o n i e c -
1 2
« (Published: 01-07-2003 Last change: 06-09-2003)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2526 |