Reading room »
Akt stworzenia [1] Author of this text: Maciej Psyk
-
Fantastyczne! Naprawdę fantastyczne! — Ryczał ze śmiechu archanioł Szatan.
Pozostali bawili się nie gorzej. Archanioł Gabriel aż nie mógł oddechu złapać a pomniejsi aniołowie widząc tak niezwykłe zachowanie archaniołów folgowali
sobie głośnymi wybuchami śmiechu i odważnie spoglądali na Oblicze Najwyższego,
któremu też wiele nie brakowało do nagłego paroksyzmu. — Duck-man! Duck-man! Nie wytrzymam. O Boski, nawet blady cień Twego
geniuszu jest dla nas intelektualnym nokautem! — Krzyczał na całą Komnatę
Początku Szatan, strząsając łzy śmiechu. — Aż się spłakałem.
— Niezłe, prawda? — Upewnił się z samozadowoleniem Bóg. Przed aniołami
na podeście maszerował holograficzny człowiek — istota śmiertelna, którą
Stwórca miał zamiar powołać do życia w jakiejś części migotającego pod
nimi miliardami gwiazd Wszechświata. Jedną kończynę dolną miał
nienaturalnie wykrzywioną i stawiając wirtualne kroki, powstające w umyśle
Najwyższego, kuśtykał jak kaczka, małe stworzenie potrafiące latać.
— Powołam takich przynajmniej raz na kilka tysięcy urodzeń żebyście
mogli się rozerwać oglądaniem ich.
— Panie, czy to mutant? Połączenie człowieka i kaczki? — Spytał
anioł siedzący przy Lewej Ręce.
— Nie. O mutacjach na razie nie myślałem. To choroba. Wrodzone
uszkodzenie ciała. Potem zajmę się nabytymi. Pamiętacie wszyscy przepis na
istoty śmiertelne, który wam pokazywałem? Wystarczą cztery malutkie cegiełki w odpowiedniej kolejności w każdej cząstce ich ciał. Przepis tam zawarty
wystarczy do stworzenia istot latających, pływających w wodzie, żyjących w rozmaitych miejscach. Ale wystarczy coś zmienić i mamy taką zabawę. Duckmana
za dziesiątki pokoleń nazwą chorobą Hainego-Medina. Ale nie wyleczą nigdy.
Będą się czuć jak robaki od których ich tak niewiele różni.
Konkurs na najśmieszniejsze udziwnienie człowieka trwał. Po każdym
pomyśle mierzono siłę śmiechu w Komnacie Początku. Główną nagrodą było
autonomiczne rządzenie dowolnie wybraną galaktyką a nagrodami pocieszenia możliwość
stworzenia jakiegoś ekosystemu z obietnicą omijania meteorytów przez miliard
lat. Zdecydowanie prowadził pomysł Szatana z kuśtykaniem, który Bóg spełnił
chorobą Hainego-Mediny. Tuż za nią znajdowały się karłowatość i mongolizm a na dalszych pozycjach plasowały się nowotwory i widowiskowo śmiertelne
awarie serca.
— Panie, oni przyjmują tlen tymi otworami nad otworem gębowym, prawda? — Spytał anioł Lucyfer.
— Brawo, Lucyferku. — Pochwalił Bóg.
— Spraw, Panie, by nie mógł przyjmować nimi tlenu. Zobaczymy co się
stanie!
Bóg pomyślał przez chwilę po czym biała błyskawica wystrzeliła z jego Głowy w stronę stojącego nieruchomo holograficznego człowieka. Nagle
sztuczna istota zaczęła wymachiwać rękoma, padła na kolana. Zachowywał się
jak ryba wyciągnięta z wody. Z bladego stał się czerwony a potem siny wywołując
zachwyt publiczności.
— Astma. On się dusi. Wokół pełno tlenu, ale on go nie może przyjąć. — Wyjaśnił Bóg.
Ciekłokrystaliczny wyświetlacz pokazujący ukontentowanie aniołów
wskazał 5,68, o włos pobijając hemoroidy. Lucyfer z zazdrością spojrzał na
rozpartego na tronie archanielskim Szatana. Jego 11,02 za Duckmana dawało mu
zdecydowane prowadzenie. Zdawało mu się, że ulubieniec Boga patrzy przez
przezroczystą posadzkę na rozciągający się pod nimi Wszechświat wybierając
swoją galaktykę.
— Czy jeszcze ktoś? — Spytał Najwyższy, gdy przez pewien czas nikt
się nie zgłaszał z nowymi propozycjami. Odpowiedziała mu cisza, jeśli pominąć
gwar rozmów i odgłosy ucztowania.
— A więc, kochani moi, zważcie, że człowiek, ta istota na której
skupiliśmy naszą uwagę, ma już wszystko co waszym anielskim i archanielskim
umysłom zażyczyło się mu ofiarować. Konkurs ten ofiarowałem wam abyście
lepiej zrozumieli czym jest świat materialny i jak bardzo różni się od nas i Komnaty Początku. Niechaj to wszystko co wymyśliliście stanie się udziałem
ludzi wszystkich pokoleń. Ich bezmiar cierpienia, cierpienia bezcelowego, altruistycznie
bezcelowego będzie wam pokazywać bezsens ich istnienia. Są waszym
zaprzeczeniem. Dlatego ich śmierć będzie dla nich wyzwoleniem tak jak dla was
byłaby poniżeniem. Zamknięci w klatce Wszechświata urodzą się aby umrzeć.
Ale dość o tym — dodał po chwili milczenia. — Spodobało mi się wziąć
udział we własnym konkursie. — Przez Komnatę przebiegł nagły szmer a Szatan przerwał ożywioną rozmowę z Michałem na temat ludzi i ich chorób.
— Chcesz, o Panie, wziąć udział na takich samych zasadach? — Spytał
anioł, który wymyślił zanik mięśni.
-
Czy masz coś przeciwko? — Zripostował Bóg.
-
Nieeeee… — Bąknął nieśmiało anioł zakrywając się machinalnie
skrzydłem.
— A więc
patrzcie! Obdarzę to ścierwo odrobiną boskości, aby mogło odpowiadać na
pytania. — Ku zdumieniu aniołów holograficzny prototyp człowieka, prawdziwy
syn Ziemi, bryła obdarzona imitacją życia, przeznaczona do trwania w niewoli
Wszechświata pośród wulgarności materii, istota z której prymitywizmu tak
przed chwilą żartowali — otworzyła oczy, dotąd zakryte pod owłosioną
kreską. Mieszkańcy Komnaty ujrzeli w nich… nie, to oczywiście było
niewiarygodne, ale… bez wątpienia… ależ tak… PIERWIASTEK BOSKOŚCI. Tego
nie spodziewali się nawet archaniołowie.
— Panie, czy
to się godzi? PIERWIASTEK BOSKOŚCI w tym z czego przed chwilą żartowaliśmy? Z Twojej inspiracji co prawda, ale jednak? Widzę w tym obrazę Twego Majestatu. — Powiedział uroczyście Szatan.
— Nie broń
mnie przed samym sobą, skoro tak uniżenie o sobie przed chwilą mówiłeś.
Nawet ty nie znasz moich zamysłów mój drogi. — Czule, bez wyższości
odpowiedział Stwórca. Archanioł pokornie skłonił się aż dotknął Kolana.
-
Wybacz mi o Boski, że zbłądziłem oceniając Ciebie podług swego
rozumu. — Wyszeptał.
— No już
dobrze. A teraz patrzcie wszyscy. — Rzekł Bóg, pokazując władczym gestem
na człowieka.
— Kim jesteś? — Spytał. Człowiek powoli podniósł do oczu swoje ręce i oglądał je w skupieniu.
-
Jestem… człowiekiem. — Odpowiedział.
-
Dobrze. Bardzo dobrze. A ja kim jestem?
Na twarzach
aniołów widać było skupienie i ciekawość. Jeśli Bóg chciał wygrać
konkurs, musiał ich czymś zaskoczyć. Nie mieli pojęcia co może przebić
pomysł Szatana z Duckmanem.
Człowiek
powiódł wzrokiem po Komnacie Początku. Wreszcie na wprost ujrzał Boga na
swym tronie. Patrzył na niego przez chwilę i odpowiedział ponownie:
-
Jesteś Bogiem.
-
Tak! Wspaniale!
Aniołowie
patrzyli po sobie niepewni czy to wszystko i czy mają klaskać. Czuli jednak,
że to za mało.
— A teraz, Człowieku — najważniejsze! Co powiesz o nas?
Zaległa
grobowa cisza. Tylko serce Szatana instynktownie waliło jak młotem.
-
Jesteśmy do siebie podobni. — Padła odpowiedź.
Na ułamek
sekundy zawisła nad Komnatą cisza jak przed huraganem a ten faktycznie nadszedł
po chwili. Prawie wszyscy aniołowie wybuchnęli takim śmiechem jakiego nie
wydali z siebie jeszcze nigdy od swego stworzenia. No, to naprawdę biło
wszelkie rekordy.
— Jestem
podobny do Ciebie, bo stworzyłeś mnie na swoje podobieństwo. — Mówił
dalej Człowiek i nowa armatnia salwa śmiechu wypełniła Komnatę Początku.
Nawet Bóg nie wytrzymał i zaczął zarykiwać się ze śmiechu. Wyświetlacz
skakał jak w amoku — dziesięć, jedenaście, dwanaście, trzynaście...
— Będziesz
się mną opiekować ponieważ mnie kochasz. — Nie przestawał Człowiek.
Powiedział to nawet głośniej niż poprzednie zdanie. Aniołowie gdy to usłyszeli
po prostu pospadali z krzeseł i tarzali się ze śmiechu po posadzce. Czternaście...
piętnaście… — skakał licznik.
— A powiedz
mi, mój kochaniutki. — Zapytał jeszcze Bóg gdy złapał trochę oddechu. — A dlaczego masz tyle chorób i tak cierpisz?
— Cierpienie
wyszlachetnia. Jeśli będę dużo cierpiał to będziesz mnie jeszcze bardziej
kochał i po śmierci pójdę do Ciebie, tu w to miejsce, pośród was. -
Odpowiedział po chwili namysłu. Mówił coś jeszcze, ale to już nie miało
znaczenia. Jego dalsze słowa ginęły w ogólnych salwach i paroksyzmach niekończących
się wybuchów najintensywniejszej radości. Ach, ten Bóg! Pobił ich
wszystkich razem wziętych na głowę! Doprawdy lepszy numer trudno sobie
wyobrazić. Tylko Szatan, Lucyfer, Samael, Belzebub i kilku innych się nie śmiało.
Wreszcie wyświetlacz zatrzymał się na liczbie 16,84. Bóg pobił Szatana
przynajmniej o dwie klasy. Powoli wszyscy dochodzili do siebie. Jeszcze przez
pewien czas niektórzy aniołowie wybuchali śmiechem po przypomnieniu sobie po
raz kolejny niemal bluźnierczego choć zrozumiałego prymitywizmem Człowieka
bezsensu jego słów. Minęło jeszcze trochę czasu nim i ci się w końcu
uspokoili.
Kiedy
wreszcie powrócił spokój, na tyle, na ile było to możliwe po takiej dawce
zabawy, głos zabrał Stwórca:
— Ecce
homo! Ecce homo, moi drodzy! Czy nadal sądzisz Szatanie, że obraziłem
własny Majestat?
-
Nie, Panie.
-
Czy uważasz się za pokonanego?
— O tak! Zasłużyłeś,
Panie, na nagrodę główną!! — Odpowiedział archanioł zimno a Bóg zbyt
zajęty był swoim zwycięstwem, by to zauważyć.
— Taki będzie
człowiek. Wspólnie się tu bawiliśmy i wspólnie go sobie opracowaliśmy.
Niech każdy kto wziął udział w konkursie da mu to co wymyślił. Będzie więc
miał zespół Downa, nowotwory, astmę, zastrzały, hemoroidy, karłowatość,
bielactwo, mongolizm, zajęczą wargę, transseksualizm, anoreksję, otyłość i całą resztę. Ale żeby być fair zostawię mu prezent ode mnie -
PIERWIASTEK BOSKOŚCI i przekonanie, że ma to wszystko ponieważ go kocham.
— A co z nagrodami pocieszenia? — Ośmielił się spytać Boruta, którego obwisłe
piersi i cellulitis uzyskały całkiem dobry wynik 8,42.
— Moi
drodzy. Rozczarowaliście mnie. Masz, mój drogi Boruto, 8,42, tak? Imaginuj
sobie, że mam dwa razy więcej. W tej sytuacji nagród pocieszenia jury w mojej
osobie postanowiło nie przyznawać.
Szatan i pozostali wymienili spojrzenia.
— Panie -
zaczął nieśmiało Szatan, jako najwyższy stopniem i ulubieniec Stwórcy -
jakże nam, stworzonym przez Ciebie do usługiwania Ci równać się z Tobą,
Stwórcą Kosmosu?
1 2 Dalej..
« (Published: 29-07-2003 Last change: 06-09-2003)
Maciej Psyk Publicysta, dziennikarz. Z urodzenia słupszczanin. Ukończył politologię na Uniwersytecie Szczecińskim. Od 2005 mieszka w Wielkiej Brytanii. Członek-założyciel Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów oraz członek British Humanist Association. Współpracuje z National Secular Society. Number of texts in service: 91 Show other texts of this author Number of translations: 2 Show translations of this author Newest author's article: Monachomachia po łotewsku | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2569 |