|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Reading room »
Akcja Arka [1] Author of this text: Lucjan Ferus
Motto:
"Skłonność do czynienia zła jest immanentną
cechą naszej natury, naszego człowieczeństwa — dlatego nikomu nie uda się
jej zniszczyć w nas do końca, nie niszcząc jednocześnie nas samych".
Kiedy zaś Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i że usposobienie ich jest wciąż złe, żałował, że stworzył ludzi na ziemi i zasmucił się. I widział Bóg, że nie wszystko co dotąd stworzył było
bardzo dobre… Wreszcie Pan rzekł: — „Zgładzę ludzi, których stworzyłem z powierzchni ziemi (...) bo żal mi, że ich stworzyłem". Jeden żył wtedy człowiek,
którego Pan darzył życzliwością; był to Noe, człowiek prawy i nieskazitelny, ojciec trzech synów: Sema, Chama i Jafeta. Któregoś więc
dnia, Bóg otoczywszy się chmurą przemówił do Noego: — "Postanowiłem położyć
kres istnieniu wszystkich ludzi, bo ziemia jest pełna wykroczeń przeciw mnie,
zatem zniszczę ich wraz z ziemią. Ty zaś zbuduj sobie arkę z drzewa żywicznego, uczyń w arce przegrody i powlecz ją smołą wewnątrz i zewnątrz. A oto jak masz ją
wykonać: Długość arki — 300 łokci, 50 łokci — jej szerokość, i wysokość
jej — 30 łokci. Nakrycie arki przepuszczające światło sporządzisz na łokieć
wysokie i zrobisz wejście do arki w jej bocznej ścianie. Uczyń przegrody dolną,
drugą i trzecią. Ja zaś sprowadzę na ziemię potop, aby zniszczyć wszelką
istotę pod niebem, w której jest tchnienie życia; wszystko co istnieje na
ziemi wyginie, ale z tobą zawrę przymierze. Wejdź przeto do arki z synami
swymi, żoną i z żonami twych synów. Spośród wszystkich istot żyjących
wprowadź do arki po parze, samca i samicę, aby ocalały wraz z tobą od zagłady. Z każdego
gatunku ptactwa, bydła i zwierząt pełzających po ziemi
po parze; niechaj
wejdą do ciebie aby nie wyginęły. A ty nabierz sobie wszelkiej żywności -
wszystkiego co nadaje się do
jedzenia i zgromadź u siebie, aby było na pokarm dla ciebie i na paszę dla
zwierząt."
Noe siedział akurat na przyzbie swej chaty, w cieniu okazałego
kasztanowca i delektował się swym ulubionym napojem — winem wyprodukowanym z winogron z własnej winnicy. Był z tego nadzwyczaj dumny. Od tej czynności mogło
go oderwać chyba tylko trzęsienie ziemi lub… potop. Niechętnie więc odwrócił
głowę, a widząc tajemnicze zjawisko, domyślił się od razu, kto do niego
przemawia. (Nie zadawajmy głupich pytań w rodzaju: — „A skąd Noe wiedział,
że rozmawia z Bogiem, skoro ten mu się nie przedstawił?"- Kiedyś takie
rozmowy — człowieka ze Stwórcą — były po prostu na porządku
dziennym,… a poza tym któż inny jeśli nie Bóg, mógłby mieć taki
ekstrawagancki pomysł z topieniem ludzkości wraz z inwentarzem?).
Noe więc, jak już powiedziałem, domyślił się od razu, kto do niego
przemawia, ale nie zrobiło to na nim oczekiwanego przez Stwórcę wrażenia;
oczekiwanego w tym sensie, iż złapie on młotek, obcążki i piłę i poleci
budować arkę… Otóż nie: Noe spokojnie dopił kwartę wina, obtarł
starannie wąsy, a później podrapał się po swej siwej czuprynie i rzekł z namysłem:
— "Panie … niezmiernie dziękuję ci za ten
zaszczyt, ale ja już jestem za stary na takie eskapady — właśnie niedługo
stuknie mi sześćsetny krzyżyk. Weź mych synów, to młokosy — po sto lat
zaledwie mają.… są silni… a tu jak widzę…" — rzucił okiem na kartkę,
gdzie zapisał sobie wymiary arki: — "Będzie od cholery roboty… Dla całej
armii ludzi, a nie dla czterech mężczyzn!" — prychnął rozdrażniony. — "To na zwykły korab trzeba ściąć kilkaset dębów… a to będzie przecież
ze sto razy większe…" — mamrotał pod nosem, coś wyliczając w pośpiechu a kartce.
Bóg poruszył się niecierpliwie w obłoku i głosem w którym wyraźnie
słychać było nutę irytacji, odparł: — „O sprawy techniczne się nie martw!
Później ci powiem jak to się załatwi. Chcę ocalić ciebie i twoją rodzinę z ogólnego potopu; Ty masz zbudować arkę i zapełnić ją zwierzętami… Czy
się zgadzasz?!" Noe powtórnie podrapał się po głowie i wyjąkał
niezdecydowanie: — „Panie… Ja nie jestem godzien tego honoru, weź kogoś
innego, kto bardziej na to zasługuje." — a w myślach dodał: — „To, że
nie występuję otwarcie przeciwko Tobie, wcale nie oznacza, że akceptuję twój
sposób rządzenia, Panie…" — nie skończył myśli, bo Bóg zagrzmiał z obłoku:
— „Przecież ci mówię, że tylko ty jeden z tego
pokolenia, nadajesz się do zrealizowania mych planów, nikt inny!" -
— „No to wpadłem…" — mruczy pod nosem Noe,
nalewając sobie wina z dzbana;
— „Moje imię będzie synonimem podłej zdrady, dokąd
będzie istniał rodzaj ludzki…" — i wypił duszkiem całą kwartę, aż
wino pociekło mu po brodzie czerwoną strugą. Bóg słyszy jednak wypowiedź
Noego:
-"Zaraz! Zaraz!… co miałeś na myśli, mówiąc,
że twoje imię będzie synonimem zdrady?" — woła z nagłym
zainteresowaniem. Noe robi nieokreślony gest
ręką.
— „To proste, Panie…" — wyjaśnia. — „Jestem człowiekiem i moje miejsce jest wśród ludzi — obojętnie jacy
by nie byli; zwykła lojalność nie pozwoli mi ich opuścić i uratować swe życie...
Dla tych, którzy mają zginąć będę zdrajcą, nic więcej!… Już chociażby
dlatego nie mogę przyjąć tej propozycji…".
Bóg roześmiał się z chmury, ale takim nieprzyjemnym śmiechem, że aż
skóra na karku ścierpła Noemu.
— "Co ja słyszę" — zawołał -
"lojalność i więź z ludzkością
nie pozwala ci przyjąć tej propozycji?!… No patrzcież. Słyszał kto większą
bezczelność… i na dodatek masz zapewne jeszcze jakieś inne argumenty, jak sądzę — Noe z całą powagą skinął głową. — „Tak Panie…" — odparł cicho.
— „No słucham!… Słucham!… Jestem niezmiernie ciekaw, co jeszcze
wymyślisz!… Wpierw za stary i nie da rady,… później nie godzien tego
zaszczytu,… potem lojalność z ludzkością mu nie pozwala!… Zobaczymy co
teraz za argument usłyszę… No! no, mów" — zawołał Bóg niecierpliwie.
Noe uśmiechnął się
zagadkowo pod wąsem, wypił tęgi łyk wina i powiedział w przestrzeń przed
sobą: — „Panie, ja prosty rolnik nie znam się na polityce, ale coś mi się
wydaje — pomijając kwestię moralną tego czynu, która śmierdzi z daleka — że ten cały twój i mój trud pójdzie na marne… mimo wszystko".
Bóg kwestię moralną pominął milczeniem, natomiast bardzo chciał
wiedzieć, dlaczego ten jego plan ma nie przynieść spodziewanych efektów. Noe
wypił następną kwartę wina, odchrząknął i zaczął dość nieskładnie
(jako, że był prostym rolnikiem, a nie trybunem ludowym) wyjaśniać Bogu, o co mu chodzi:
— „Mówisz Panie, że zgładzisz wszystkich ludzi i wszelką zwierzynę,
bo ziemia jest skażona w twoich oczach, a ludzie mając usposobienie złe od młodości,
postępują niegodziwie i popełniają wykroczenia przeciw tobie… Ale czy nie
należało tego oczekiwać… Czy to jest dla ciebie zaskoczeniem?!"
Bóg chwilę milczał, a potem spytał niepewnie: — „Co masz na myśli?...
Dlaczego miałbym tego oczekiwać? O co ci znów chodzi tym razem?" -
zirytował się wyraźnie. — "Przecież to, że człowiek jest właśnie taki — pełen skłonności do czynienia zła — jest skutkiem grzechu
pierworodnego, prawda?
A więc żadna „kuracja" — nawet w postaci potopu — mu nie pomoże,
bo jego skażona natura pozostaje taka sama… Ty Panie, nakazując rozmnażać
się ludziom o skażonej złem naturze, jesteś odpowiedzialny za to, iż to zło
rozlało się na cały rodzaj ludzki,… Ale metody jakimi chcesz „uzdrowić"
człowieka są zaiste dla mnie niezrozumiałe...
Przecież wystarczyło wtedy — l.600 lat temu, gdy było tylko tych
dwoje ludzi skażonych grzechem, nie pozwolić im się rozmnażać, a dziś nie
musiałbyś sięgać do tak drastycznych środków, które i tak niczego nie załatwią..." — Po tym długim — jak na Noego — przemówieniu usiadł on sącząc wino i patrząc z niepokojem jak w chmurze coś grzmiało, błyskało i rumotało, a ona sama robiła się na przemian to biała
jak mleko, to czarna jakby miała sypnąć za chwilę gradem, zmieniając
jednocześnie swój kształt.
Noe zdążył wypić całą kwartę doskonałego trunku, gdy z chmury
dobiegł go gniewny głos Boga: — „Nie tobie człowieku decydować o tych
sprawach! Zapamiętaj to sobie raz na zawsze!… To jest mój świat i będę
nim rządził według własnego uznania, zrozumiałeś — wykrzyknął na
koniec, aż Noe wtulił głowę w ramiona. Odparł potulnie: — "Zrozumiałem
Panie!… Ma nikt nie wtrącać ci się do rządzenia tym światem…".
— „Otóż to! Ni mniej, ni więcej!… A zatem posłuchaj mnie uważnie:
Czy zgadzasz się wraz z synami zbudować arkę?" — zagrzmiał głos
Boga.
— „Jeśli ma się powieść twój plan Panie,… to lepiej dajmy sobie z tym spokój…"-
— „Co takiego?!" — wypowiedziane to było takim tonem, jakby Bóg
nie dowierzał własnym uszom. -"Czy ja dobrze słyszałem?" — spytał
jakby chciał się jeszcze upewnić, nim ukarze śmiałka.
Tymczasem Noe wypił szybko parę łyków wina i odparł:
— „Już wyjaśniam Panie!… Otóż w twoim zamierzeniu widzę poważny
błąd… No, powiedzmy niedopatrzenie" — poprawił się szybko, nie chcąc
zbytnio przeciągać struny. — „Kiedy tak patrzę na mych synów, podobnych
do mnie jak dwie krople wody — prócz Chama, bo ten jest dziwnym trafem
podobny do mego sąsiada… widocznie musiała się nań zapatrzyć moja małżonka…" -
stwierdził, pociągając dłuższy łyk. — „Kiedy patrzę na swego ojca, do
którego jestem podobny nie tylko z wyglądu ale i z upodobań nawet — czy
wiesz Panie, że jeszcze ze sto lat temu oglądałem się za młodymi
niewiastami?"
Noe ożywił się, na jego lico wypłynął ciemny rumieniec, a oczy
zaczęły błyszczeć, nie wiadomo, czy to od wina czy od wspomnień. Z chmury
dobiegało ponaglające chrząknięcie, więc tylko uśmiechnął się do swych
myśli, pokiwał głową i dokończył:
— „Tak więc wynika z tego jasno, że my przekazujemy swemu potomstwu
nie tylko wygląd ale i cechy charakteru naszej natury. Jeśli więc ocalisz choć
jedną rodzinę i choć po jednej parze ze zwierząt, to po potopie odrodzi się
ta sama ludzkość i te same gatunki zwierząt… Choć doprawdy nie wiem, co
one ci zawiniły…" — dokończył ciszej patrząc gdzieś w dal i zastanawiając się nad krętymi drogami wyroków boskich.
A ponieważ Bóg nie odzywał się, jakby rozmyślając nad tym samym,
Noe upił łyk wina i powiedział wolno, rozdzielając słowa:
— „Musisz Panie zastanowić się o co ci właściwie bardziej chodzi:
czy chcesz ludzi ukarać, czy położyć kres zdegenerowanemu gatunkowi?" -
1 2 3 4 5 Dalej..
« (Published: 23-06-2003 Last change: 06-09-2003)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2517 |
|