The RationalistSkip to content


We have registered
200.347.093 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2991 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Reading room »

Akcja Arka [5]
Author of this text:

I miał Noe rację, gdyż potop nie tylko nie poprawił niczego, ale jeszcze pogorszył w znacznym stopniu; Roślinność już nigdy nie odrodziła się tak piękna i okazała jak przed potopem. Potężne i rozłożyste drzewa, które swymi koronami strzępiły chmury nieomalże, ustąpiły miejsca rachitycznym i skarlałym okazom. Zwierzęta — te które przeżyły — stały się dzikie i płochliwe, jakby naznaczone piętnem strachu. Ta roczna niewola w ciasnych klatkach i w obcym środowisku oraz ta rytualna rzeź jaka spotkała ich współbraci, wyryła w ich naturach niezatarty ślad.

A człowiek? No cóż, jaki jest człowiek każdy widzi… Czy był on gorszy przed potopem? Otóż wcale nie! A później — biorąc zapewne przykład ze swego stwórcy — stał się jeszcze bardziej okrutny i bezlitosny dla bliźnich, a także zakłamany, obłudny, fałszywy i podstępny. Tak samo na niekorzyść zmieniał się jego stosunek do przyrody.

— „Wszelkie żywe stworzenie niechaj się was boi i lęka" — Te słowa skierowane przez Boga do człowieka, trafnie oddają tę relację do przyrody w jakiej znalazł się człowiek po potopie.

Definitywnie zmienił się również stosunek człowieka do Boga; Odtąd u jego podstaw będzie leżał zawsze strach… Strach, który będzie oddzielał stworzenie od swego stwórcy i który stanie się przeszkodą na bardzo długi czas, iż człowiek nie będzie w stanie pokochać swego Boga, bo nie można jednocześnie darzyć kogoś miłością i bać się go.

Ale póki Bóg sam nie upomni się o miłość od ludzi, ten strach będzie na rękę kapłanom jako podstawa bogobojności i umocnienie ich władzy nad człowiekiem… Ale to tylko taka luźna dygresja.

Od tamtej pamiętnej chwili Noe już nigdy nie doszedł do siebie całkowicie; jego zachowanie świadczyło, iż częściowo jego rozum zaczął szwankować. Wtedy nie można było porozumieć się z nim w żaden sposób. Ale czasem potrafił siedzieć godzinami nie odzywając się wcale i patrząc przed siebie gdzieś w dal niewidzącym, szklistym wzrokiem. Jego usta poruszały się wtedy bezdźwięcznie jakby wiódł z kimś, niesłyszalny dla postronnych dialog. Często upijał się teraz do nieprzytomności, kiedy tylko miał ku temu okazję. Synowie znajdywali go czasem śpiącego nago w namiocie i mruczącego przez sen: — „Mówiłem… Przecież uprzedzałem… To wszystko na marne… Tyle śmierci... Tyle ofiar… I moje winnice…" — czasem szlochał przez sen. Przykrywali go wtedy delikatnie i odchodzili, patrząc bezradnie na siebie. Prócz wina, które mu dostarczali, w niczym innym i tak nie mogli mu przecież pomóc.

Nie wiedział nawet Noe, że Bóg zawarł z nimi wszystkimi przymierze, mówiąc:

— „Ja, ja zawieram przymierze z wami i z waszym potomstwem, które po was będzie i z wszelką istotą żywą, która jest z wami. Zawieram z wami przymierze, tak, iż nigdy już nie zostanie zgładzona wodami potopu żadna istota żywa i już nigdy nie będzie potopu niszczącego ziemię…" — Po czym Bóg dodał:

— „Łuk mój kładę na obłoki aby był znakiem przymierza między mną a ziemią, gdy ukaże się on na obłokach wtedy wspomnę na moje przymierze, które zawarłem z wami i z wszelką istotą żywą…" -

Gdyby Noe to usłyszał na pewno poczuł by się usatysfakcjonowany, bo w rzeczy samej Bóg mówiąc te słowa, przyznał się przed człowiekiem, iż zsyłając potop na ziemię popełnił głupstwo; Dlatego znak przymierza — tęcza- ma mu ciągle przypominać o tym, aby drugi raz nie powtórzył przypadkiem tego samego błędu.

— "Z krzywego pnia człowieczeństwa nic prostego nie da się wyciosać" — jak mawiał pewien filozof z Królewca, a znaczy to ni mniej ni więcej, iż metodami „naprawiania" ludzkości jak np. potop, można tylko wpłynąć na wskaźniki demograficzne, ale nie na zmianę natury człowieka, która pozostała taka sama jak i przed potopem.

Kto jak kto, ale Bóg powinien o tym wiedzieć...  

*

Po przeczytaniu tego opowiadania ktoś może zarzucić mi, iż przedstawiłem najczarniejszą i najbardziej pesymistyczną wersję potopu. Otóż nie jest to całkowita prawda, bo jednak zakończenie — przy całkowitym bezsensie tego wydarzenia — jest mimo wszystko optymistyczne. Tym optymistycznym zakończeniem jest sugestia, iż świat roślinny i zwierzęcy — pomimo tego, iż w niczym nie lepszy od przedpotopowego — jak i świat ludzi odrodził się po potopie i zaistniał powtórnie w przebogatej gamie gatunków, czego efekt widzimy dzisiaj.

Gdybym przyjął rozwój wypadków zgodny z nakazami rozumu i logiki, musiałbym napisać zupełnie inne zakończenie tego opowiadania.

Mianowicie takie oto:

"Kiedy wygłodniałe zwierzęta wyszły już z arki, rozbiegły się pośpiesznie w poszukiwaniu pożywienia. Jednak próżny był ich trud, próżne nadzieje na znalezienie czegokolwiek co nadawałoby się do zjedzenia. A czego mogły oczekiwać na ziemi, spustoszonej miliardami ton wody, podczas bez mała rocznego kataklizmu? Wszędzie było jedynie błoto, szlam i naniesione wodą warstwy piasku. Cienka warstwa gleby została zniszczona doszczętnie. Nawet śladu zielonej trawki, nie mówiąc już o zielonym listku.

Zwierzęta biegały więc jak oszalałe, kwicząc, becząc, wyjąc, rycząc i gryząc się wzajemnie z głodu i bezsilnej złości. Nie trzeba było długo czekać, aż padły wszystkie. Trochę dłużej żyły drapieżniki i padlinożercy, ale i one w końcu podzieliły los roślinożerców.

No, a ludzie? Ludzie żyli najdłużej, pożywiając się resztkami spalonych zwierząt ze stosu ofiarnego i ścierwem drapieżników, ale i oni nie przeżyli tej jedynej w swoim rodzaju katastrofy ekologicznej.

Umierając po kolei, do samego końca dziwili się dlaczego właściwie nie udał się ten boży zamysł? Do ostatka wpatrywali się z nadzieją w niebo, iż Bóg pojawi się w znajomej chmurze i ocali ich w jakiś cudowny sposób, nie pozwalając podzielić im losu całej fauny i flory. Ale Bóg zrażony już na dobre do swego dzieła, nie pojawił się więcej… bo i po co?

Musiał zapewne też znać prawo Finaglesa:

— "Jeżeli jakaś praca pozostała od początku źle zrobiona, wszelkie próby jej poprawienia jeszcze ją pogorszą".

Taka właśnie winna być logiczna konsekwencja tej bożej kary, ale wtedy zbyt otwarcie jawiłby się nam bezsens całej tej akcji związanej z budową arki, sprowadzaniem do niej zwierząt z całego świata i ocalanie ich od kataklizmu.

Jest jeszcze inny rodzaj pesymizmu, który mógł się przejawić w wątpliwości, czy w ogóle człowiek tamtych czasów był w stanie zbudować taki ogromny statek i czy był on w stanie zebrać w jedno miejsce po parze zwierząt z każdego zakamarka świata. Ale gdyby chcieć i to uwzględnić, nie mogłoby powstać niniejsze opowiadanie (a przynajmniej nie w takiej formie). 

- K o n i e c -


1 2 3 4 5 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Akt stworzenia
Angelland - boski reality show

 Comment on this article..   See comments (12)..   


«    (Published: 23-06-2003 Last change: 06-09-2003)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Number of texts in service: 130  Show other texts of this author
 Newest author's article: Słabość ateizmu
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 2517 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)