|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Radiestezyjne skalowanie głupoty [1] Author of this text: Michał Przech
Bierzemy do ręki gazetę, Dziennik Wschodni, Lublin 1 sierp. 2003 r. Na pierwszej stronie,
tuż nad informacją, że ktoś po spożyciu środka o nazwie Kret przeżył (cóż, kolejny idiota miał szczęście),
widzimy zajawkę artykułu-relacji z badania radiestezyjnego.
Niby normalna gazeta, a tu takie niespodzianki. Chociaż nie czytam tej gazety, to jednak
ze względu na to, że jako młodzian uczestniczyłem w tzw. kółku radiestezyjnym, ten temat
mnie zaciekawił. Kolejny raz liczyłem na to, że się trochę pośmieję. Niestety to, co
przeczytałem, bardziej mnie zmartwiło. Ale po kolei.
Otóż wspomniane kółko radiestezyjne
było organizowane w naszej szkole przez pewnego prawnika, który pasjonował się
radiestezją. Po 'wykładzie' dotyczącym radiestezji, na kolejnych spotkaniach zgłębialiśmy
metody badań radiestezyjnych. Co ciekawe, wszystko rozpoczęło się z inicjatywy
siostry katechetki, która prowadziła zajęcia z indoktrynacji religijnej dzieci i młodzieży w naszej szkole (a może ten przedmiot inaczej się nazywał..). Co mam dziś na swoje usprawiedliwienie?
Cóż, była to szósta klasa, trudno w tym wieku podchodzić krytycznie do wielu rzeczy.
Jednak nie żałuję, uświadomiło mi to później, jak łatwowierne są dzieci i jak szkodliwe
jest uczenie ich bzdur i kłamstw. Niestety, na całym świecie większość dzieci
odbiera wykształcenie przyprawione podobnymi odpadami intelektualnymi.
Po takim wykształceniu człowiek nie rokuje większych szans na podboje intelektualne,
chyba że ma wrodzone talenty.
Jak ujął to C. Sagan:
Pan Buckley — elokwentny, oczytany, ciekawy — nie słyszał niemal nic o współczesnej nauce. Wykazywał
naturalną chęć poznania cudów wszechświata. Chciał zdobyć wiedzę. Jednakże cała wiedza naukowa
znikała przed dotarciem do niego. Sposób funkcjonowania naszej kultury, nasz system szkolnictwa,
nasze środki masowego przekazu zawiodły tego człowieka. Społeczeństwo pozwoliło, by dotarły do niego
pozory wiedzy i poczyniły w jego umyśle wielkie zamieszanie. Nigdy nie nauczono go, jak rozróżnić
prawdziwą naukę od jej taniej imitacji. Mój kierowca nie wiedział nic o sposobie funkcjonowania nauki.
[ 1 ]
Można by powiedzieć, według naszych ogólnie pojętych kryteriów, że większość ludzi na Ziemi jest zwyczajnie
głupia. I pomimo tego, że nie jest to ich wina, większość z nich nie widzi potrzeby zmiany tego
stanu rzeczy. Nie dostrzegają korzyści, jakie wynikają z wiedzy i wykształcenia ogólnego.
Spójrzmy np. na udział procentowy ludzi z wyższym wykształceniem wśród naszych współobywateli. A przecież dyplom nie gwarantuje jeszcze, że nie mamy do czynienia z idiotą. Jeżeli więc kogoś
dziwi, że tego typu artykuły pojawiają się w prasie, to niech weźmie pod uwagę, że większość
ludzi po ich lekturze będzie święcie przekonana, że to wszystko prawda. A potem kupią
tę gazetę jeszcze raz — i o to chodzi (w moim domu pojawiła się ostatni raz, wam też to radzę).
Etyka dziennikarska? Pan Waldemar Sulisz, autor omawianego tekstu, zapewne o niej zapomniał
lub.. po co etyka? Ma się sprzedać. Zapewne nie ma nic łatwiejszego niż wyhodowanie sobie
rzeszy idiotów, którzy będą czytać brukowce, gonić za sensacją, zachwycać się bzdurnymi rewelacjami z rzekomych odkryć i wołać do nieba przy każdej okazji, gdy zdarzy się coś niezwykłego.
Głupka nie trzeba nawet hodować, wystarczy człowieka nie edukować, nie zachęcać do czytania.
Wspomniany Pan Buckley może być ciekawski, elokwentny i błyskotliwy, ale jeżeli nie będzie
miał szansy zdobycia prawdziwie wartościowego wykształcenia, pozostanie jednostką łatwą
do manipulacji, bezkrytyczną a nawet para- czy też antynaukową. I nie będzie to jego wina.
Za kalectwo intelektualne można winić jedynie naturę lub zdegenerowany system szkolnictwa w połączeniu z goniącymi za łatwym zyskiem mediami.
Jeżeli już jestem przy temacie winy, przedstawię kilka cytatów z omawianego artykułu,
aby czytelnik zorientował się, co skłoniło mnie to napisania tego komentarza.
Leszek Matelna, badacz miejsc mocy jest przekonany, że Kraków pełni ważną funkcję w systemie
energetycznym Ziemi.
Postanowiliśmy stwierdzić, czy pomiary radiestezyjne wykryją w Lublinie promieniowanie o niezwykłej mocy.
Tutaj, na długości około 2 metrów, występuje dobra energia. Teraz, za pomocą wahadła uniwersalnego,
sprawdzimy długość fal, czyli, mówiąc językiem radiestetów, kolor wydzielanego promieniowania.
Po chwili stoimy u stóp otwartej trumny ze szczątkami biskupa Andrzeja, który, wedle legendy,
sprowadził do Lublina relikwie krzyża, na którym umarł Chrystus. [..] Po chwili małe wahadełko
zostaje wprawione w ruch. Wiruje coraz szybciej. [..] Dziesięć! — powtarza niemal krzycząc Zbigniew Gembal.
Zbigniew Gembal badał wiele kościołów i zapewnia, że nigdy nie zetknął się z promieniowaniem
przekraczającym 5 stopni. A w kościele Ojców Dominikanów stwierdził.. dziesiąty, najwyższy stopień.
Wiedziałam, wiedziałam, że to u nas! Od wieków tu ludzie otrzymywali nadzieję, łaski, wypraszali cuda.
[..] — cieszy się Róża Żalińska z Lublina.
I właściwie nieważne, czy to promieniowanie radiestezyjne, energetyczne czy duchowe.
Uwaga: z miejsca mocy nie wolno zabierać kamieni, nawet najdrobniejszych, gdyż ich stałe promieniowanie
mogłoby zaszkodzić twojemu zdrowiu!
Tym razem nie było mi do śmiechu. Jeżeli tego typu gazeta publikuje takie brednie, to co jutro przeczytamy w Kurierze a za tydzień w Gazecie? W zasadzie szkoda słów, aby komentować merytorycznie ten artykuł.
Byłoby to tylko niepotrzebne rozpowszechnianie szkodliwych memów i marnowanie mojej 'dobrej energii'.
Dość powiedzieć, że bardziej smuci mnie bagno intelektualne sprzedawane ludziom na łamach tej gazety,
niż śmieszą ludzie pokroju pana Matelny lub Gembala. A to dlatego, że wspomniany udział w kółku radiestezyjnym
nauczył mnie wiele o istocie tej 'nowoczesnej szarlatanerii' i jej 'badań'. Wyjaśnienie tego 'fenomenu' zostawić
należy psychologom, a nie fizykom — ci nie mają tam czego szukać. Przez całą historię naszej cywilizacji (różnie licząc,
10-12 tys. lat) ani jeden człowiek nie był w stanie wykazać, że rewelacje typu radiestezja, magia,
jasnowidzenie, telekineza itp. poronione płody myślenia magicznego, mają cokolwiek wspólnego z rzeczywistością.
Mimo tego, że na każdego, kto udowodniłby, iż choć jedna z tych rzeczy jest realna i prawdziwa czekają
strumienie pieniędzy i sława odkrywcy, nikt nie zdołał tego udowodnić. Czemu? Warto się nad tym samodzielnie zastanowić.
Warto się także zastanowić, czemu ludzie wymyślili tego typu rzeczy i jacy byli to ludzie. Z pewnością różnili się oni sposobem myślenia od naukowców. Posłużę się cytatem E. O. Wilsona:
Podstawowe cechy takiego myślenia zostały następująco scharakteryzowane przez C.R. Hallpike’a
[..]: intuicyjne i dogmatyczne, podporządkowane raczej konkretnym relacjom emocjonalnym, a nie
przyczynowości fizycznej, skoncentrowane wokół pojęcia istoty i metamorfozy, obojętne na logiczną
abstrakcję i zbiory hipotetycznych możliwości, odzwierciedla skłonność do posługiwania się językiem w roli ośrodka komunikacji społecznej, a nie narzędzia tworzenia pojęć, w zakresie miar ilościowych
ogranicza się najczęściej do postrzegania umysłu jako [..] części otoczenia wyposażonej w zdolność
do rzutowania na otoczenie swoich treści, co sprawia, że słowa traktuje się jako byty obdarzone
niezależną siłą. Widać od razu [..] że cechy myślenia ludów przedpiśmiennych są obecne w myśleniu
wielu członków współczesnych społeczeństw przemysłowych, szczególnie wśród wyznawców różnych kultów, u osób głęboko religijnych i niewykształconych. [ 2 ]
Ponadto, wielu z nich przypisuje intencjonalność procesom, które są zupełnie bezmyślne i bezcelowe.
Wypadkom i katastrofom przypisują nadnaturalne powody, w ludzkich nieszczęściach dopatrują się
boskich kar a w zbiegach okoliczności cudów. Ponieważ człowiek z natury boi się obcego świata,
stara się wytłumaczyć go poprzez znane sobie metody-stara się go na swój sposób zracjonalizować.
Jeżeli jednak ktoś nie zna metod racjonalnych a o sceptycyzmie nawet nie słyszał, będzie szukał
wyjaśnienia nadnaturalnego. I na nic się zdadzą logiczne wywody obalające tego typu wymysły, na nic
podawanie prostszych wyjaśnień.
Człowiek posiadający cechy naszych przedpiśmiennych przodków wyżej będzie cenił wyjaśnienia
nadnaturalne niż naukowe. Można by powiedzieć, że Daeniken drzemie w każdym z nas, tylko u niektórych głęboko śpi. W miejscu pracy stykamy się z epoką informatyzacji, w miejscach kultu, z epoką kamienia łupanego.
Dlaczego w takim razie tak wielu ludzi daje posłuch niesprawdzonym lub wręcz rażąco błędnym
informacjom, wierzy w niesprawdzone doniesienia lub podziela wiarę w absurdalne bóstwa?
Sądzę, że istnieje kilka przyczyn. Pierwsza z nich to oczywiście brak krytycyzmu i sceptycyzmu w kontakcie z informacjami. Wielu wyżej ceni rzekomy autorytet niż fakty i argumenty.
Kolejnym jest naturalna skłonność człowieka do dawania wiary naszym bliskim. Gdy dziecko
poznaje świat i dorasta, musi wierzyć rodzicom i opiekunom na słowo. I to wierzyć bezkrytycznie,
inaczej ucierpi lub nawet zginie. Ponieważ dziecko posiada zbyt małą wiedzę na temat świata,
aby samo mogło decydować co jest słuszne a co nie, lepiej wyjdzie na tym, jeżeli będzie
wszystko przyjmowało za prawdę. Ostatecznie, rodzice zwykle dobrze życzą swoim dzieciom i ich nie okłamują. Jest to nawet uwarunkowanie genetyczne, bowiem dzieci zbyt 'sceptyczne'
zwyczajnie ginęły, jeżeli np. nie uwierzyły rodzicom, że węży należy unikać a robaków nie zjadać.
Przyzwyczajenie do łatwowierności czasem jednak pozostaje na całe życie.
Mechanizm łatwowierności sprawdza się całkiem dobrze, o ile mówimy o poziomie
dziecka lub cywilizacji starożytnej, gdzie jakiekolwiek wykształcenie było rzadkością.
Wycinek świata, który postrzegają ludy przedpiśmienne, stanowi mały fragment świata natury. W rezultacie pierwotny umysł jest nieuchronnie stale nastawiony na kontakt z tajemnicą.
Dla mieszkańców pustyni Kalahari i dla innych współcześnie żyjących grup zbieracko-łowieckich
doświadczenia z życia codziennego niepostrzeżenie przechodzą w otaczający świat magii.
Zwierzęta myślą, w pniach drzew i w skałach mieszkają duchy, a ludzkie myśli mają moc fizycznego
oddziaływania na otoczenie. [ 2 ]
Jak na ironię, także i dziś wokół nas żyją ludzie, którzy wierzą że np. w ich sercu ktoś
mieszka, że opiekują się nimi duchy a ich myśli trafiając do duchów mają moc oddziaływania na świat.
Dziś jednak żyjemy w innym środowisku, innej cywilizacji. Naszym środowiskiem jest świat zurbanizowany,
cywilizacja techniczna. Metody, które sprawdzały się w przypadku naszych przodków, dziś okazują się dla
nas zgubne lub nieekonomiczne. Wielu oszustów tylko czeka na ludzi naiwnych i bezkrytycznych,
podobnie gazety (czego przykład podaję) i inne środki przekazu oraz instytucje indoktrynujące.
1 2 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] C. Sagan, „Swiat nawiedzany przez demony", Zysk i s-ka 1999 [ 2 ] Edward O. Wilson, „Konsiliencja", Zysk i s-ka 2002 « (Published: 03-08-2003 Last change: 26-08-2004)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2584 |
|