Reading room »
Fałszywka Boga czyli wygnanie z Raju [2] Author of this text: Lucjan Ferus
Bóg
przyglądał się temu z dziwnym uśmiechem. Zwrócił się do Szatana:
-
Czyż oni nie są czasem mili?
A
ten odparł, również akcentując to samo słowo:
-
Owszem Panie,… czasem
rzeczywiście są mili — i pokiwał głową.
Minął jakiś czas.
Pewnego razu, gdy archanioł Szatan szedł ścieżką wijącą się pomiędzy
drzewami rajskiego ogrodu, natknął się na ludzi, którzy poprosili go, aby poświęcił
im chwilę swego czasu, gdyż mają do niego parę pytań. Chętnie się zgodził.
Usiedli więc pod rozłożystym drzewem tulipanowca. Panował tu
przyjemny półcień, a zapach owoców i kwiatów był wręcz oszałamiający.
Ludzie trochę ociągali się, nim kobieta spytała Szatana:
-
Powiedz nam, o co chodzi w tym zakazie danym nam przez Boga? — uśmiechnęła
się przy tym czarująco i zalotnie.
Szatan udał, że nie rozumie pytania:
-
To proste! Nie możecie jeść owoców z drzewa wiadomości...
-
To słyszeliśmy! — przerwał mu niecierpliwie mężczyzna. — Ale dlaczego?
-
Abyście nie pomarli niechybnie.
-
Naprawdę tak myślisz? Taka jest prawdziwa przyczyna tego zakazu? Coś mi się
nie chce w to wierzyć! — odparł Adam, patrząc przenikliwie Szatanowi w oczy. Archanioł spuścił wzrok, przyglądając się z zainteresowaniem swym
wypielęgnowanym dłoniom.
-
Ty musisz coś więcej wiedzieć na ten temat — stwierdziła Ewa, biorąc go
za rękę i ściskając delikatnie swymi drobnymi paluszkami.
-
Powiedz nam,… proszę.
Szatan zaczerwienił się i zmieszał.
-
Nie proście mnie o to! Nie mogę,… chcecie, abym został wyrzucony z raju? — spytał, rozglądając się z niepokojem wokoło.
Ludzie
spojrzeli na siebie ponad jego głową.
-
Ale przecież my cię nie zdradzimy — rzekła sugestywnie Ewa, głaszcząc
jego dłoń końcami palców.
-
Tego możesz być pewien! — zapewniła, uśmiechając się czarująco.
-
Wierzę wam! — odparł Szatan. — Ale gdy wam powiem, o co tu chodzi, zjecie
ten zakazany owoc bez obawy, a wtedy oczy wam się otworzą i dowiecie się
takich rzeczy, że wasz stosunek do Boga zmieni się zauważalnie. Nie będziecie
mogli tego ukryć...
— Z tego wynika, ze te owoce nie są trujące?
-
Pewno, że nie są! Tu chodzi zupełnie o coś innego! Ale nie męczcie mnie,… i tak wam za dużo powiedziałem. Gdyby Bóg dowiedział się, że wyjawiłem
wam tajemnicę owocu zakazanego… — wzdrygnął się z udanym przestrachem.
Ludzie spoglądali na siebie, a w ich oczach płonęła ciekawość i coś
jeszcze bliżej nieokreślonego.
-
Powiedz nam w zaufaniu, a obiecujemy ci, iż nawet nie zbliżymy się do tego
drzewa — powiedziała kobieta kładąc rękę na sercu. Ten gest zapewne miał
uwiarygodnić jej słowa, bo mężczyzna uczynił to samo, dodając:
-
Możesz być tego całkowicie pewien!
-
Akurat! — pokręcił archanioł przecząco głową.
-
Wiecie, czym ryzykuję? Jeśli Bóg się dowie, iż to ja wam zdradziłem tę
tajemnicę, wyrzuci mnie z raju jak nic!
Chwilę wszyscy milczeli mierząc się wzrokiem. W końcu kobieta ujmując
dłoń Szatana, powiedziała patrząc mu w oczy:
-
Posłuchaj,… skoro tyle już nam powiedziałeś, musisz powiedzieć nam resztę,
abyśmy znając całą prawdę mogli ustrzec się przed pokusą. — głaskała
go delikatnie po ręku, a jej spojrzenie mówiło: — Zaufaj mi!
Archanioł
wahał się jeszcze przez jakiś czas, w końcu dał się namówić:
-
No dobrze. Powiem wam,… ale błagam was — w razie czego, ja nie miałem z tym nic wspólnego, zgoda? — pokiwali zgodnie głowami, a ich błyszczące
ciekawością oczy, utkwione były w jego twarzy.
-
No więc… — chrząknął jakby słowa, które miał wypowiedzieć, nie chciały
mu przejść przez gardło.
-
Ten owoc ma znamienne właściwości,… czy wiecie co to znaczy poznać dobro i zło? To znaczy być bez mała równym Bogu!
Ludzie patrzyli na niego rozszerzonymi z emocji oczyma i z otwartymi
ustami. Nieomal przestali oddychać.
— Wiedzę, którą on daje pozwala praktycznie mieć wszystko i obejść się bez
pomocy Boga. Dlatego właśnie, nie chcąc stracić nad wami władzy, Bóg nie
chce abyście go zerwali i zjedli. Gdybyście od razu stąd odeszli,
prawdopodobieństwo jego zjedzenia było znikome, dlatego Bóg wcześniej nie
wspominał wam o tym. Ale teraz kiedy macie tu pozostać na stałe, musiał wam
dać ten zakaz,… sami chyba rozumiecie? Taka jest prawda… — umilkł i spuścił
głowę, jakby żałował tego co powiedział. Zapadło milczenie, które po
chwili przerwała kobieta:
-
Jeśli ten owoc ma taką moc, to dlaczego ty po niego nie sięgnąłeś?
Archanioł wzruszył ramionami.
-
Ba! Nie raz mnie ta myśl nęciła,… i nie raz już byłem bliski zerwania
go… — zawiesił na moment głos, a potem z zagadkową miną dodał:
-
Ale na szczęście domyśliłem się jaki w tym tkwi haczyk!
Ludzie
spojrzeli po sobie ostrzegawczo, a Szatan jakby nie dostrzegając ich wzroku, mówił
dalej:
-
Otóż cenę za korzystanie z tych możliwości jest ograniczenie własnej wolności.
Paradoksalnie to może brzmi, ale to prawda: czym więcej się chce mieć, tym
więcej trzeba temu czemuś poświęcić siebie. Jeśli chce się mieć wszystko
co tylko możliwe, wtedy całkowicie zatraca się siebie, poświęcając swoją
wolność dla zaspokojenia swych potrzeb.
Patrzyli na niego jakoś dziwnie, jakby ta argumentacja wcale ich nie
przekonywała. Dokończył więc spokojnie:
-
Kiedy to zrozumiałem, przestałem odczuwać potrzebę zerwania owocu
zakazanego. Od tej chwili byłem naprawdę wolny!
Mężczyzna prychnął lekceważąco.
— I tylko dlatego zrezygnowałeś!? — zawołał zdumiony i zaintrygowany.
-
No nie,… dochodzi jeszcze kwestia odpowiedzialności, bo ten owoc daje możliwość
posiadania władzy, a władza to przecież odpowiedzialność,… wolałem tego
uniknąć — wyjaśnił z prostotą Szatan. Ludzie spojrzeli na siebie takim
wzrokiem, który jedynie mógł oznaczać: — A to głupiec! Zląkł się
odpowiedzialności! Słyszał kto takie brednie?
Adam poklepał archanioła po plecach protekcjonalnym gestem, a Ewa powiedziała
uspokajająco:
-
Dobrze, że nam to powiedziałeś,… teraz przynajmniej wiemy czego się trzymać.
Ale nic się nie martw, nie wydamy cię przed Bogiem.
-
Ale czy jesteś pewien, że w razie czego — teoretycznie oczywiście rozważając — Bóg nie ukarałby nas jakąś dodatkową karą? — spytał mężczyzna,
jakby go nagle naszły jakieś wątpliwości, patrząc przy tym podejrzliwie na
Szatana. Ten był widocznie przygotowany na takie pytanie, gdyż wcale nie
speszony natarczywym wzrokiem mężczyzny, odparł:
-
Wątpię! Bóg uważa, iż władza jaką nad człowiekiem mają niezaspokojone
żądze, jest dostateczną karą za to, iż nie potrafił zapanować nad nimi i pozwolił przejąć im władzę nad sobą. Tak mi to przynajmniej kiedyś wyjaśnił.
Ale czy tak jest naprawdę, wolałem nie ryzykować i nie sprawdzać osobiście. — Szatan roześmiał się, a ludzie zawtórowali mu, jakby pozbywając się
wraz z nim resztek strachu i ostrożności.
Archanioł już wiedział, że wygrał; widział to w oczach ludzi, poznał
ich po minach. I nie pomylił się — już następnego dnia ludzie połakomili
się i zjedli owoc zakazany z drzewa wiadomości dobrego i złego. Kiedy stanęli
przed Bogiem, ten spytał ich: — Dlaczego to zrobiliście?
Nie
wahali się ani przez moment i wskazując palcami Szatana, zgodnie orzekli:
-
To on nas namówił do tego! To jego wina!
Bóg spojrzał na archanioła jakby chciał spytać:
-
Czy to prawda? — a ten tylko wzruszył ramionami i odparł krótko:
— A skąd! Oszczerstwo i tyle!
Więc
Bóg zwrócił swe groźne oblicze ku ludziom i głosem nie znoszącym
sprzeciwu, zawołał:
-
Za to co zrobiliście zostaniecie wyrzuceni z raju na zawsze!
Ludzie
przenoszą zdziwiony i przestraszony wzrok z Boga na Szatana i znów na Boga, który
spokojniej już kończy:
-
Odtąd wasze życie będzie zaczynało się na ziemi i tam będzie się kończyło.
Jeśli kiedykolwiek zamarzy wam się raj — stwórzcie go sobie sami na ziemi,
własną pracą, trudem i uporem. Wasz twórczy rozum powinien wam w tym pomóc.
Jeśli będziecie żyli w zgodzie z przyrodą ziemską i mądrze rządzili się — ziemia naprawdę będzie dla was rajem. Nie zapominajcie o tym nigdy.
Stwórca unosi dłoń w górę, jakby chciał tym gestem zwrócić uwagę
ludzi na znaczenie tych słów. Widać było, że powoli zaczyna docierać do
nich prawda, co spowodowało, iż miejsce chwilowej konsternacji zajął gniew,
przeradzający się stopniowo we wściekłość.
-
Ale to on miał zostać wyrzucony w raju! — zawołał mężczyzna purpurowy na
twarzy ze złości, wskazując na Szatana, który przygląda mu się w dziwnym uśmiechem w kącikach ust.
Bóg ma już tego dość, unosi rękę w górę i woła:
-
Zabrać ich stąd!
Podbiegło
natychmiast dwóch aniołów i odprowadziło opierającego się ze wszystkich sił
Adama do bramy raju. Trzeci wziął wierzgającą i kopiącą Ewę, która prócz
wściekłych wrzasków, jeszcze dotkliwie drapie i gryzie niosącego ją anioła.
Kiedy za ludźmi zatrzaskuje się już ciężka brama raju, Bóg każe
postawić przy niej na straży dwóch cherubów z mieczami i założyć
dodatkowy zamek. To tak w razie czego...
Zza
bramy dobiegają ich krzyki i przekleństwa ludzi, a także kopanie w bramę i donośny głos Adama:
-
No dobrze, nastraszyłeś nas Panie! A teraz otwórz to, przebaczymy ci ten głupi
pomysł! Słyszysz nas? Panie! — słychać głuchy łomot pięściami o wierzeje bramy.
Bóg zaciska zęby i zwraca się do archanioła:
-
Czy słyszałeś kiedy większą bezczelność? Oni mi przebaczą, no nie! To już
przechodzi wszelkie granice przyzwoitości!
Szatan
kręci tylko głową z dezaprobatą.
-
Otwieraj natychmiast! Słyszysz?! — dobiega zza bramy raju.
-
No jasne! Już się rozpędziłem — mruczy pod nosem Bóg.
1 2 3 Dalej..
« (Published: 25-10-2003 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2836 |