|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Szafarze sprawiedliwości na cenzurowanym [2] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Programy oświeceniowe zmieniły zasadniczo oblicze prawa i wymiaru sprawiedliwości, doprowadziły do przezwyciężenia najgorszych
anomalii dawnych systemów oraz wytyczyły kierunki zmian i ideały do których
dąży się również w czasach współczesnych. Jednak w swym optymizmie posunęły
się za daleko w tym punkcie, który przewidywał, iż system prawny stanie się
tak „przyjazny dla użytkownika", iż ograniczona zostanie rola jurystów,
czy nawet całkowicie zaniknie podział na laikat i prawniczą kastę
kapłańską o wyższym stopniu wtajemniczenia. Oświeceniowe antidota nie
mogły odnieść tego efektu, ponieważ stosunki społeczne stają się coraz
bardziej skomplikowane wraz z rozwojem cywilizacyjnym, szczególnie burzliwym właśnie
od Oświecenia. Jakąż mrzonką było zastąpienie „doktryn prawników"
przez działania inżynierów, skoro właśnie sam rozwój myśli
naukowo-technicznej tak ogromnie komplikuje współczesne relacje społeczne. Już wkrótce miało się okazać, iż znacznie bliższa
pooświeceniowym czasom będzie doktryna rozrostu i ekspansji prawa na coraz więcej
obszarów życia jednostek i społeczeństw, wyrażona w idei prawa racjonalnego
Maxa Webera, a oznaczająca przede wszystkim obejmowanie jak największej ilości
stosunków międzyludzkich sformalizowaną regulacją norm abstrakcyjnych. Cechą
takiego porządku jest stabilność rozstrzygnięć dla poszczególnych przypadków, a w konsekwencji ich przewidywalność, co ułatwia podejmowanie racjonalnych
decyzji i działań. Czas zweryfikował także weberowski postulat obejmowania
możliwie wielu dziedzin regulacją prawną i dziś wiemy, że potrzebny jest złoty
środek między tzw. racjonalizacją prawa a „żelazną klatką" legalizmu,
gdyż formalistyczny radykalizm musiałby prowadzić do wielu sytuacji, odnośnie
których trudno byłoby uznać, iż służą ogólnie pojętej sprawie
racjonalności prawa. Jednakże, powtórzmy, doktryna Webera jest znacznie bliższa
rzeczywistości niż postulaty likwidowania „doktryn prawników".
Rozwój cywilizacyjny wymusza dla efektywności
funkcjonowania społeczeństw obejmowanie coraz to nowych kwestii i dziedzin
porządkiem normatywnym prawa stanowionego. Prawo pozytywne wkracza także na
obszary, które dawniej funkcjonowały bez niego (np. własność
intelektualna). Gdyby chcieć dziś konstruować ustawy na wzór wielu XVIII- i XIX-wiecznych kodeksów z bardzo kazuistycznym ujmowaniem przepisów — dla
poszczególnych przypadków, rozrastałyby się one do monstrualnych rozmiarów.
Aby prawo mogło pełnić swoją rolę efektywnie wymaga się systematyzacji i syntetyzacji norm prawnych, dzięki czemu znacznie łatwiej osiągnąć wymóg
niesprzeczności i zupełności regulacji poszczególnych dziedzin i całego
systemu prawa. Jednak stosowanie takiego prawa wymaga określonych zabiegów
intelektualnych, które pod względem swej dostępności często mogą być
odbierane jako mało demokratyczne. Choć oświeceniowa zasada jasności prawa
dla przeciętnego człowieka jest wciąż ideałem który się wychwala i głosi, a czasami też do którego się dąży, jednak coraz trudniej jest nam wierzyć w to, że rozwój prawa zmierza w kierunku, który wytyczył m.in. Monteskiusz:
„prawa nie powinny być zawiłe; przeznaczone są dla ludzi miernego pojęcia;
nie są kunsztem logiki, lecz prostym rozsądkiem ojca rodziny". Brzmienie
niejednej syntetycznej normy prawnej dla niejednego „ojca rodziny" może
nastręczyć wiele trudności, zaś odczytanie tejże normy w pryzmacie całego
systemu — przeniknięcie stosunków jakie wiążą daną normę z wieloma
innymi, często może niewiele się różnić od sytuacji średniowiecznego
poddanego zagubionego w gąszczu niezrozumiałych łacińskich formułek. Nie ma
wątpliwości — juryści są nieodzowni i nic nie wskazuje na to, czy się to
komu podoba czy nie, aby ten stan rzeczy mógł się kiedykolwiek zmienić.
Wobec powyższego oraz współczesnych realiów, ujawniających
wiele niepokojących zjawisk (m.in. wypadanie prawników poza margines prawa;
porażki Polski przed europejskim trybunałem z własnymi obywatelami w sprawach
przewlekłości rozstrzygania spraw przed polskimi sądami; korupcja w procesie
tworzenia i stosowania prawa), zdajemy sobie sprawę, iż wielowiekowe przyczyny
niechęci społeczeństwa do wymiaru sprawiedliwości nadal istnieją, nawet jeśli
nie są tak jaskrawe jak dawniej. Ideał powszechnego zaufania do prawa (i do
prawników!) powinien zostać uznany za imperatyw kategoryczny przez miłościwie
nam panujących, jurysprudencję oraz stan prawniczy. Taki status owej
wytycznej powinien nam uświadomić, że problem jest, że włączył się alarm i pali się czerwone światełko. Nie powinniśmy też czarować się frazesami i deklaracjami. Mówi się, że silna wiara w to, iż choroba ustanie — sama z siebie, zrządzeniem losu czy też innych imponderabiliów — ma moc sprawczą.
Jednakże taka terapia jest tyleż powierzchowna, co zawodna. Najskuteczniejsza
jest zawsze odpowiednia terapia farmakologiczna. Powinna ona sięgać
przyczyn, możliwie najgłębiej.
Problemem prawa może być złe jego stosowanie, ale ważniejszym — bo bardziej determinującym — jest złe jego tworzenie, jakie często możemy
wytknąć także naszemu prawu. Nie sposób w ramach tego eseju rozwinąć tę
kwestię, ale wspomnieć można o czymś co niekoniecznie jest najważniejszym,
ale z pewnością rzadko poruszanym. Wiele osób odpowiedzialnych za powstawanie
prawa ma mizerne kompetencje merytoryczne w tej dziedzinie. Nazwijmy te niekorzystne tendencje w polskim parlamencie begeryzacją legislatywy. Demokracja nie jest
oczywiście tożsama z merytokracją, a co gorsza często bywa jej
zaprzeczeniem, jednak demokracja wpisująca w swe założenia racjonalizację
stosunków społecznych, musi w konstrukcji swego porządku uwzględniać
wspomniane wartości. Mamy za mało parlamentarzystów z prawniczym
przygotowaniem. Oczywiście nie znaczy to, że najlepsze prawo tworzyliby sami
prawnicy, jednakże niepokoi tendencja
zasilania parlamentu przez osoby bez wyższego wykształcenia, na fali
prosperity dla radykalizmów i populizmów. Pół biedy jeśli ten czy ów
dyletant pod względem jego prawotwórczego wkładu może być określony mianem
„nieroba", gorzej jeśli staje się „szkodnikiem".
Problemem prawników, poza samym prawem, jest przede
wszystkim złe „tworzenie" jurystów. Problem ten uzasadnia konsekwentne posługiwanie
się przeze mnie powyżej określeniem stanu prawniczego dla określenia
tej grupy zawodowej. Stan to dawne, wywodzące się ze średniowiecza i feudalizmu, określenie hierarchii społecznej, a także zawodu, cechujące się
zamknięciem i przynależnością na zasadzie dziedziczności (poza duchowieństwem z oczywistych względów). Ustrój stanowy został zlikwidowany w wyniku
rewolucji antyfeudalnych; w odniesieniu do prawników stanie się to wówczas
kiedy przynależność dziedziczna przestanie być tak jaskrawą, czyli po
otwarciu się polskiego stanu prawniczego — zgodnie z zachodnioeuropejskimi standardami. Sytuacja obecna nie tylko nie daje rękojmi
wykształcenia się odpowiednio wysokiego poczucia idei sprawiedliwości przez
jurystów, ale i stanowić może czynnik demoralizujący. Oto bowiem przyszły
prawnik kształci się w warunkach, które pouczają go, że "wprawdzie
uczciwością i pracą ludzie się bogacą, ale są sposoby znacznie
pewniejsze". Ktoś kto ma uczestniczyć w wymiarze sprawiedliwości kształci
się w warunkach dość odległych od sprawiedliwości w omawianym aspekcie.
Nie jestem też pewien czy „kształcenie" jest tutaj słowem
adekwatnym, być może trafniejsze będzie użycie określenia:
„edukowanie". Pod pojęciem kształcenia prawniczego rozumiałbym formowanie
prawnika obejmujące poza przekazywaniem odpowiedniej wiedzy (nie tylko
teoretycznej, ale i praktycznej, co również kuleje u nas) lub sposobów jej
zdobywania, także krzewienie mentalności pożądanej dla specyfiki zawodu
prawniczego. Aby móc zajmować się prawem wystarczy zostać w nim
wyedukowanym; aby zajmować się prawem zgodnie z jego istotą, należy
dodatkowo wykształcić w sobie określony sposób myślenia i zachowania, który
można określić mianem etosu prawniczego. Edukacja prawnicza może
gwarantować co najwyżej rzemieślników prawniczych. Dopiero kształcenie
prawnicze tworzy prawników. Jest to dlatego niezbędne, że do sprawiedliwości i prawa nikt się raczej nie rodzi; natura ludzka nie wspiera szczególnie tych
wartości. Chcielibyśmy uznać, że nagłaśniane przypadki niegodnych zachowań
adwokatów, prokuratorów, sędziów itd. (np. jazda po pijanemu, korupcja i szereg innych zachowań sprzecznych z literą prawa lub godnością sprawowanego
stanowiska) są efektem pewnych wypaczeń wtórnych, jednak często mogą
one być efektem braku wykształcenia odpowiedniego sposobu myślenia i wrażliwości (bardziej skomplikowana jest sprawa z ławnikami). Można przyjąć
pesymistyczny punkt widzenia, wyrażający niewiarę w możliwość kształtowania
złej natury, jednak oznacza to nieodpowiedzialność i pochopność.
Wprawdzie nie zawsze i nie wszystkim wypaczeniom można zaradzić poprzez
odpowiedni proces kształcenia, jednak część z nich dzięki temu z pewnością
może być przezwyciężona. Podam przykład trywialny: jadę publicznym środkiem
transportu wraz z osobą głośno manifestującą, iż jest aplikantem sądowym, a przy tym operującą wyszukaną łaciną, jednak nie tą klasyczną, a nadwiślańską.
Zniechęca myśl, że ktoś taki może kiedyś wymierzać nam sprawiedliwość.
Niewątpliwie z etosem prawniczym sprzeczne jest przekupstwo, ale także
manifestowanie zarozumialstwa, swej wyższości, arogancji, prostactwa itp.
Prawnik to zawód, którego specyfika polega głównie na tym, że wymaga czegoś
więcej niż sprawności technicznej, i którego etos ma szczególne znaczenie
dla społeczeństwa. Zawód prawniczy z wyraziściej i silniej ukształtowanym
etosem mógłby być nawet nadal zwany stanem prawniczym, ale w dobrym
tego słowa znaczeniu — czyli w ujęciu weberowskiej socjologii, jako określenie
grupy społecznej wyróżniającej się swoistym stylem życia.
1 2
« (Published: 28-10-2003 Last change: 06-07-2004)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2845 |
|