|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Society Szwajcarska nędza Author of this text: Artur Marek Wójtowicz
"...Człowieku: przecież ja żyję na krawędzi nędzy…" i dla potwierdzenia wagi swojej wypowiedzi wyjął złoty zegarek by ukradkiem
zerknąć na godzinę.
Przed
kilkoma tygodniami spotkałem się właśnie z taką sytuacją w centrum
Zurychu. Dla większości Polaków Szwajcaria kojarzy się, z bankami, zegarkami i błędnie pojmowaną czekoladą „Milka". Błędnie ponieważ czekolada ta
nie pochodzi ze Szwajcarii ale z niemieckiej Bawarii. Czyli krótko mówiąc:
Bogactwo i „rzeka złota" płynąca z Zurychu bądź z Genewy. Tymczasem
ostanie badania socjologiczne wykazały, że w Szwajcarii liczącej 7, 2 mln
mieszkańców 500 000 osób żyje poniżej poziomu, wystarczającego do
prowadzenia normalnego życia, a wręcz na skraju nędzy. W jednym z najbogatszych krajów świata?
W
tym miejscu warto jest nadmienić, że przysłowiowa „kuroniówka"
może wynosić na terenie Szwajcarii ok. 1600 franków. Miesięczne opłacenie mieszkania wraz z wyżywieniem wynosi ok. 1200 — 1800 franków (w
zależności od regionu). Ubezpieczenie miesięczne zależnie od kasy chorych:
200 — 400 franków miesięcznie.
Żywe
przykłady ubóstwa w Szwajcarii można znaleźć na stronie internetowej: www.armut.ch.
Tam
też czytamy, że każde dziesiąte dziecko żyje w biedzie. Przykłady tego
typu można by mnożyć:
-
Tobias Reifler, 26 lat, rozwiedziony, jedno
dziecko — zarabia 2 330 000 franków miesięcznie. Po opłaceniu mieszkania
(810 franków), jedzenia (350), ubezpieczenia (220), alimentów (820) i innych
niezbędnych wydatków (265 franków) na koniec miesiąca pozostaje z sumą: -
135 franków.
-
Eva Hutter, 23 lat, telefonistka, stan wolny — zarabia 1 940
franków miesięcznie. Po opłaceniu mieszkania (980 franków), jedzenia (380),
ubezpieczenia (350), i innych niezbędnych wydatków (305 franków) na koniec
miesiąca pozostaje z sumą: — 75 franków.
-
Reto Spalinger, 49 lat, monter, żonaty, 5
dzieci — zarabia 4 820 franków miesięcznie. Po opłaceniu mieszkania (1 880
franków), jedzenia (1 100), ubezpieczenia (950), i innych niezbędnych wydatków
(1 060 franków) na koniec miesiąca pozostaje z sumą: — 180 franków.
Ktoś
kiedyś powiedział, że bogactwo jest pojęciem względnym, bieda — bezwzględnym. W szwajcarskim rozumieniu słowa „ubogi" mieści się osoba która nie jest w stanie opłacić mieszkania, samochodu, kosztów życia i należnego urlopu.
Nie jest żadną tajemnicą, że koszty życia w Szwajcarii są bardzo wysokie.
Przykładowo książka kosztuje ok. 30 — 40 franków, porada u jakiegokolwiek specjalisty 100 — 150 franków, bułka z wędliną 5 franków,
najtańszy bilet autobusowy 2 franki, kolejowy 2,20 franka. Część Szwajcarów
wyjeżdża na zakupy do pobliskiej Austrii, czy też Niemiec, gdyż nie stać
ich na dokonywanie zakupów w kraju. Ta sama bułka z wędliną w Austrii
kostuje 2,5 Euro ( tj. 3,75
franka), książka15 Euro (tj. 22,5
franka) itd. Sam kiedyś dostrzegłem, ze zdziwieniem, że bardziej opłaca mi się
wyjechać z St. Gallen do fryzjera do austriackiej Bregencji, opłacając jego
pracę i bilety kolejowe. Cała wyprawa jest tańsza niż pójście do fryzjera w St. Gallen. Fryzjer męski
kosztuje w St. Gallen ok. 40 franków, zaś w Bregencji 8 Euro (tj. 12 franków). W takiej perspektywie inaczej rozumie się słowo ubóstwo w Polsce, inaczej w Szwajcarii a jeszcze inaczej w Afryce.
No
tak, ktoś mógłby powiedzieć: Zatem mieszkając w Szwajcarii mógłbym wziąć
„kuroniówkę" i wyjechać na miesiąc do Polski. Nie nie, tak łatwo to
nie jest. Bowiem Urząd d/s Bezrobocia mając na względzie, że większość
bezrobotnych stanowią obcokrajowcy, dość często kontroluje, czy mieszkają
oni na terenie kraju. W przypadku jakiegokolwiek donosu ze strony sąsiadów (a
trzeba wiedzieć, że są oni narodem który bardzo plotkuje). Można zostać
pozbawionym prawa do zasiłku. Jest to dobra metoda by w ten sposób uchronić
gospodarkę przed upadkiem. Pieniądze które są dawane w kraju, powinny być w tym samym kraju wydawane. Z drugiej jednak strony trzeba o tym pamiętać, że
wspomniany przeze mnie urząd zabiega, by w pierwszej kolejności pracę
otrzymywali Szwajcarzy. Bo bądź co bądź są w swoim kraju. Choćby
obcokrajowiec pracował taniej i wydajniej, nie dostanie pozwolenia na pracę.
Bo w ten sposób „wskoczyłby" na miejsce jakiegoś Szwajcara. A jak jest w Polsce, sami dobrze wiemy. Sam tego doświadczyłem szukając
pracy. Przez cały miesiąc otrzymałem około 100 odmownych odpowiedzi.
Argumentacja najczęściej była taka, że w Szwajcarii która liczy ok. 7,2 mln
mieszkańców około 500 000 żyje poniżej
najniższej krajowej. Zatem miejsce o które się ubiegam czeka na
Helvete. Dana firma może przyjąć do pracy obcokrajowca, gdy przynajmniej
dwukrotnie szukała kogoś i nie znalazła żadnego Szwajcara.
Tymczasem
przeglądałem w ubiegłym roku dane statystyczne dotyczące Polski. Ze
zdumieniem zauważyłem, że pomimo, iż w 2002 r. mieliśmy
ok. 1,5 mln bezrobotnych nic nie robiliśmy sobie z tego, że w naszym
kraju pracuje ok. 1 mln osób na czarno. W większości ze Wschodu, ale i z
terenów byłego NRD. Jeżeli zatem ograniczono by miejsca pracy dla obcokrajowców
wówczas i bezrobocie w kraju nie byłoby tak wysokie.
W
1833 r. student uniwersytetu paryskiego Frédéric Ozanam założył organizację
pomagającą biednym, pod wezwaniem św. Wincentego a Paulo, znaną w Szwajcarii pod skrótem "VIKO". Miała ona na celu pomaganie
osobom którym nie wystarcza na utrzymanie siebie i swojej rodziny. Do
Szwajcarii dotarła ona w 1846 r. i pojawiła się początkowo w Genewie a następnie w innych miastach.
Alfons
Sonderegger proboszcz parafii St. Otmar w St. Gallen:
"...największym problemem dla wspomnianej organizacji jest znalezienie
ludzi naprawdę biednych, a nie „przyszywanych biedaków…".
Prawdziwa
bieda bowiem nie wystawia się na pokaz.
Anton
German z Gossau SG, który od prawie
roku jest bezrobotnym, nie może przeboleć, że w tak bogatym kraju, jego jako
Szwajcara nie stać na papierosy. Twierdzi, że bardziej opłaca im się nie
pracować, lecz pobierać zasiłek dla bezrobotnych i wykonywać drobne usługi
„na czarno". I rozumiem
go doskonale. Po ostatniej podwyżce wyrobów tytoniowych w Aargau, paczka
papierosów kosztuje 5,2 franka. Czyli mi bardziej opłaca się kupić 10 paczek
papierosów w Polsce, opłacić przesyłkę pocztową i wysłać do Szwajcarii.
Po otrzymaniu przesyłki mam papierosy w cenie dwukrotnie niższej niż
„szwajcarska".
Na
ten temat można niewątpliwie wiele pisać, lecz ja chciałbym skupić w tym
momencie się na jednym. A mianowicie na działalności „Caritasu" w diecezji St.
Gallen.
Przez
pewien czas miałem wiele kontaktów z tą instytucją. Zdumiewające są pomysły
które stosuje się by pomagać ubogim mieszkającym w okolicy. Zarząd „Caritasu"
przed kilkoma laty otworzył w St. Gallen kilka firm budowlanych do których są
zatrudniani przeważnie obcokrajowcy, którzy mieli problemy z pracą. We
wspomnianych firmach pracowali oni przez okres wymagający do otrzymania zasiłku i dalej ustępowali miejsca innym bezrobotnym. W ten sposób mieli
zagwarantowany stały dopływ „gotówki". Być może niewielki, ale zawsze
coś. Mając styczność z „Caritasem" fascynowała mnie odpowiedzialność
wspólnoty za bezrobotnych z danego regionu. Osoby te
nie były pozostawione samym sobie.
Czym
jest ubóstwo?
Czy
jeżeli mówię, że jestem ubogim oznacza to, że nie mam na chleb i życie
codzienne, czy też oznacza to, że nie mam tyle ile mają inni? Ktoś kiedyś
mi powiedział, że: „nie zawsze Polak jest biedny, wtedy kiedy mówi, że
jest biedny". Nie tak dawno byłem u pewnej polskiej rodziny. W mieszkaniu
zauważyłem, trzy telewizory (w tym jeden dopiero rozpakowany). Naturalnie
usłyszałem, że w tej rodzinie gości bieda, bo „pani domu nie pracuje",
zaś jej mąż jest na bezrobotnym. Mimo tego nie zauważyłem problemów z kupowaniem papierosów i alkoholu. Od dawien dawna myślałem, że wszelkiego
rodzaju używki kupuje się wtedy kiedy ma się już zaspokojone podstawowe
utrzymanie, czyli krótko mówiąc z nadwyżek. Tymczasem rzeczywistość jest
inna.
Czym
jest ubóstwo?
Bo
widzicie kochani człowiek ubogi jest tym człowiekiem który ma
wszystko u Boga i ufa mu, natomiast bogaty jest tym który ma Boga
stale na Ty i mówi: ej Ty daj mi to, przynieś mi to, pokaż mi to itd… — powiedział
kiedyś mój znajomy kombonianin pracujący w Polsce.
I
tak przez lata się zastanawiałem nad tym. Widziałem w Szwajcarii wielu ludzi
bogatych (materialnie), a ubogich (duchowo). Kobiety które leciały z Zurychu
do Nowego Jorku samolotem by kupić mężowi krawat. Wracały i dawały mu go, a gdy ten miał jakieś zastrzeżenia leciały ponownie by go (krawat nie męża)
wymienić. Jednakże w chorobie lub cierpieniu zdawały sobie sprawę, że nie
pieniądze lecz wiara potrafi zwyciężyć „raka".
Stare
przysłowie nepalskie mówi: ludzie niemający czasu są gorsi od żebraka. A czy czasami nie jest tak, że ludzie chcąc być bogatymi biegną bez końca
za pieniądzem, nie mając czasu na nic innego? Stają
się żebrakami czasu, niewolnikami pracy by stać się niewolnikami pieniądza?
Kochani, szanujmy się jako ludzie. Nie wykorzystujmy innych by na ich
„garbie" dochodzić do władzy i pieniądza.
Czym
zatem jest ubóstwo?
"...Człowieku: przecież ja żyję na krawędzi nędzy…" i dla potwierdzenia wagi swojej wypowiedzi wyjął złoty zegarek by ukradkiem
zerknąć na godzinę...
« Society (Published: 09-11-2003 Last change: 01-09-2004)
Artur Marek Wójtowicz Teolog, publicysta, pisarz. Ukończył Uniwersytet Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Warszawie (dawne ATK) oraz Studia Pastoralne w St. Gallen. Autor wstępu do Biblii protestanckiej ręcznie przepisanej przez 650 osob z Horgen ZH w 2003 r. Mieszka w Szwajcarii. "Wszyscy mawiają, że po filozofii traci sie rozum, zas po teologii wiarę. Więc co pozostaje? Spryt? Spotkać teologię w życiu to niewielki problem. Ale spotkać wierzącego teologa, to już sztuka, a prawdziwie wierzącego to... cud" - napisał. Private site
Number of texts in service: 19 Show other texts of this author Newest author's article: Mormoński okultyzm | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2899 |
|