|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Philosophy » » »
Nietzsche - duchowy ojciec Europy? [4] Author of this text: F. Nietzsche, M. Agnosiewicz
Bywają prawdy, które najlepiej przyswajają sobie mierne
głowy, gdyż są dla nich najodpowiedniejsze, bywają prawdy, co jeno dla
miernych duchów posiadają urok i ponętę: — tego snadź niemiłego przeświadczenia
nabywa się teraz, odkąd duch zacnych, lecz miernych Anglików — takiego
Darwin'a, John'a Stuart'a Mill’a i Herberta Spencer'a — w średnich
europejskiego smaku warstwach jął brać górę. Bo i któżby zaprzeczał użyteczności
chwilowego takich duchów panowania? Byłoby mylnem, właśnie wyszczytnionym i lecącym opodal duchom przypisywać szczególniejsze zdolności do ustalania,
gromadzenia i ujmowania we wnioski licznych drobnych pospolitych faktów: -
owszem, jako wyjątki, z założenia nie posiadają one warunków, badaniu reguł
sprzyjających. Nadto ich celem jest coś więcej niźli poznanie — mianowicie
mają być czemś nowem, coś nowego oznaczać, nowe przedstawiać wartości!
Przepaść między wiedzieć a módz jest snadź większa i straszliwsza, aniżeli
się zdaje: i możliwem jest przypuszczenie, że mogący w wielkim stylu, iż
geniusz twórczy musi być nie wiedzącym, — z drugiej zaś strony do
naukowych odkryć w rodzaju darwinowskich usposabiałaby nieźle jakowaś cieśń,
oschłość i pilna staranność, słowem, coś angielskiego. — Nie
zapominajmyż na ostatek Anglikom, iż głęboka ich poziomość była już raz
przyczyną ogólnego upadku ducha europejskiego: To, co się zowie nowoczesnemi
ideami lub ideami osiemnastowiecza lub też francuskiemi ideami, — to zatem,
przeciw czemu z głębokim wstrętem dźwignął się duch niemiecki, — było
angielskiego pochodzenia, nie ma żadnej wątpliwości. Francuzi byli tylko małpami i aktorami tych idej, najdzielniejszymi ich bojownikami, tudzież, niestety, ich
pierwszemi i najzupełniejszemi ofiarami: gdyż skutkiem przeklętej anglomanii
nowoczesnych idej ame francaise tak w końcu wyschła i zwątlala, iż
omal z niedowierzaniem wspominamy obecnie jej głęboką namiętną moc, jej
wynalazczą dostojność w szesnastym i siedemnastym wieku. Tej wszakże zasady
historycznej słuszności oburącz trzymać się, wbrew pozorom i teraźniejszości
bronić należy: europejska noblesse — uczucia, smaku, obyczajów, słowem, w każdem Wysokiem znaczeniu — jest dziełem i wynalazkiem francuskim,
europejska pospolitość i gminność nowoczesnych idej — angielskim. -
I dziś jest jeszcze Francya siedzibą najbardziej
uduchowionej najwykwintniejszej kultury europejskiej i szkolą główną smaku:
lecz trzeba umieć znaleść tę Francyę smaku. Starannie ukrywa się, kto do
niej należy: — w niewielu snadź działa i żywię, do tego będą to ludzie
niezbyt krzepko stojący na nogach, po części fataliści, sposępnieni,
chorzy, po części przedelikaceni i przerafinowani, ukrywający się z ambicyi.
Wszyscy mają coś wspólnego; zatykają uszy na rozhukaną głupotę i zgiełkliwe
trajkotanie demokratycznego bourgeois. Istotnie, na tle przedniem
przewala się dziś ogłupiała i spospoliciała Francya, — niedawno, grzebiąc
Wiktora Hugo, święciła istną orgię niesmaku i samo — uwielbienia. I jeszcze
coś innego znamionuje ich pospołu: szczera chęć, by ustrzedz się duchowej
germanizacyi — i jeszcze szczersza niezdolność do tego! Snadź już obecnie w tej Francyi ducha, co jest także Francya pessymizmu, tak rozgościł się i zadomowił Schopenhauer, jak nigdy w Niemczech; nie mówiąc już o Henryku
Heinem, który oddawna przeszedł w krew i kość subtelniejszych i wykwintniejszych liryków paryskich, lub o Heglu, co w osobie Taine’a — to
znaczy, pierwszego żyjącego historyka — wywiera dziś tyrański niemal wpływ.
Co zaś dotyczy Ryszarda Wagnera: im bardziej muzyka francuska kształtuje się
wedle rzeczywistych potrzeb ame moderne, tem bardziej będzie wagneryzowała,
przepowiedzieć to łatwo — czyż nie wagneryzuje już obecnie! Trzy są
wszelako rzeczy, któremi Francuzi i dziś jeszcze jako swą spuścizną i własnością
tudzież jako niezatartem znamieniem dawnej przewagi kulturalnej nad Europą,
mimo całej dobrowolnej lub niedobrowolnej germanizacyi i obniżenia smaku, z dumą pochlubić się mogą: po pierwsze, zdolność do namiętności
artystycznych, do lubowania się formą, dla którego wynaleziono hasło l’art
pour l’art obok tysiąca innych: — od trzech wieków krzewiły się zamiłowania
te we Francyi i, dzięki kornej czci dla nielicznych, umożliwiały wciąż
niejako kameralną w literaturze muzykę, której w innych krajach europejskich
szukałoby się nadaremno -. Wtóry wzgląd, którym Francuzi swą nad Europą
przewagę uzasadnić mogą, polega na ich prastarej różnorodnej kulturze
moralistycznej; dzięki jej nawet u pośledniejszych romanciers
dziennikarskich oraz przygodnych boulevardiers de Parts spotyka się na
ogół taką psychologiczną wrażliwość i ciekawość o jakiej, w Niemczech
na przykład, niema się nawet pojęcia (nie mówiąc już o rzeczy samej).
Niemcom brak do tego kilku stuleci moralistycznej pracy, której, jak
wspomniano, nie zaniedbała Francya; kto zwie dlatego Niemców naiwnymi, ten
schlebia ich wadom. (Przeciwieństwem do tego niemieckiego niedoświadczenia i niemowlęctwa in voluptate psycholozica, spowinowaconego dość blisko z pudziarstwem niemieckiego towarzystwa, — oraz najznamienitszym wyrazem iście
francuskiej ciekawości i wynalazczości w tej subtelnych dreszczów dziedzinie
jest snadź Henri Beyle, ów dziwny dalekowidzący i wyprzedzający człowiek,
co w napoleońskiem tempie przebiegł swą Europę, kilka stuleci europejskiej
duszy, jako jej badacz i wynalazca: — i trzeba było dwóch pokoleń, by go
niejako dopędzić, by domyślić się niektórych zagadek, które dręczyły i zachwycały tego dziwnego epikurejczyka i zagadkowego człowieka, tego
ostatniego wielkiego psychologa francuskiego -). Istnieje jeszcze trzeci powód
wyższości: w naturze francuskiej dokonała się napoły pomyślnie synteza Północy i Południa: dzięki jej pojmują Francuzi wiele rzeczy i robią różne rzeczy,
których Anglik nie pojmie nigdy; ich temperament zwracający i odwracający się
okresowo od Południa, kipiąca w nich od czasu do czasu prowansalska i liguryjska krew chroni ich przed przeraźliwą szarzyzną północną, przed
bezsłoneczną upiornością i niedokrwistością pojęciową, — tą naszą
niemiecką chorobą smaku, przeciw nadmiarowi której zapisuje się obecnie z wielką stanowczością krew i żelazo, chcę rzec: wielką politykę (wedle
wskazań niebezpiecznej sztuki leczniczej, co każe czekać i czekać, ale żadnej
dotychczas nie wzbudza jeszcze nadziei -). I dziś jeszcze rozumie i garnie się
Francya do owych niezwyklejszych i rzadko zadowalnianych ludzi, którzy są za
rozlegli, by mogli się pomieścić w jakimś swojskim zaścianku i umieją
kochać na Północy Południe a na Południu Północ, — do owych urodzonych
śródlądowców, do dobrych europejczyków. — Dla nich to stworzył muzykę
Bizet, ten ostatni geniusz, któremu objawiła się nowa zwodniczość i krasa, — co odkrył cząstkę muzycznego Południa.
Wobec muzyki niemieckiej z niejednego względu trzeba się
mieć na baczności. Jeżeli ktoś lubi tak Południe, jak ja je lubię, jako
wielką szkołę uzdrawiania w rzeczach najbardziej duchowych i najbardziej zmysłowych,
jako nieskiełznaną pełnię słoneczności i pogody, rozpostartą nad świetniejącym
własną chwałą, wierzącym w siebie bytem: no, to stanie się on nieco ostrożniejszym
wobec muzyki niemieckiej, gdyż, psując znów smak jego, psuje mu ona zarazem
zdrowie. Południowiec taki, nie z pochodzenia lecz z wiary, jeżeli marzy o przyszłości muzyki, musi, też marzyć o wyzwoleniu muzyki z więzów Północy,
musi mieć w uszach gędźbę jakiejś głębszej potężniejszej, może
bardziej złowrogiej i tajemniczej muzyki, jakiejś muzyki nadniemieckiej, co na
widok modrego lubieżnego morza i śródlądowej błękitów jaśni nie
przebrzmi, nie zblednie, nie spłowieje, jak to bywa z całą muzyką niemiecką, — jakiejś muzyki nadeuropejskiej, co zachowa swój przepych nawet wobec śniadych
zachodów słońca na pustyni, której dusza pokrewna jest palmie i śród
wielkich, pięknych, samotnych drapieżców gościć i błąkać się umie — .
Mógłbym wyobrazić sobie muzykę, której najniezwyklejszy czar polegałby na
tem, iż nie wiedziałaby już o dobrem i złem, jeno że tu i ówdzie snułyby
się po niej może jakieś tęsknice tułacze, jakieś cienie złociste i słabostki
pieściwe: sztukę, co widziałaby z wielkiej oddali, jak pierzchają ku niej
barwy jakiegoś ginącego, niezrozumiałego już niemal, moralnego świata i byłaby
dość gościnną i głęboką, by przyjąć takich zapóźnionych zbiegów. -
Dzięki chorobliwemu rozbratowi, który śród ludów europejskich wywołał i wywołuje jeszcze szał nacyonalistyczny, dzięki politykom o krótkim wzroku i skorej ręce, co przy jego pomocy ujęli ster w swe dłonie i nie przeczuwają
zgoła, do jakiego stopnia ta uprawiana przez nich rozluźniająca polityka li
tymczasową polityką z konieczności być musi — dzięki temu wszystkiemu
tudzież niejednej jeszcze rzeczy, o której mówić obecnie niepodobna, przeoczą
się lub umyślnie i kłamliwie przeinacza się najniedwuznaczniejsze oznaki
dowodzące, iż Europa pragnie zjednoczenia. U wszystkich głębszych i rozleglejszych bieżącego stulecia ludzi właściwą gwiazdą przewodnią
tajemnej dusz ich pracy było utorowanie drogi do nowej tej syntezy oraz próbne
przygotowania do europejczyka przyszłości: jeno w chwilach słabości, w podeszłym na przykład wieku, jeno na plan przedni wysuwali swojskość, -
pogrążali się w niej, by wypocząć po sobie samych. Mam na myśli ludzi
takich, jak Napoleon, Goethe, Beethoven, Stendhal, Henryk Heine, Schopenhauer:
niechże mi to nie będzie poczytane za winę, że zaliczę do nich także
Ryszarda Wagnera, acz innego był o sobie mniemania, — geniusze jego rodzaju
rzadko mają prawo rozumieć siebie samych. Tem mniej przeczy temu nieprzystojna
wrzawa, z jaką obecnie wyklina się i wyświeca z Francyi Wagnera: — gdyż
jest rzeczą pewną, iż imię Wagnera najbliżej i najściślej jest złączone z późniejszą romantyką francuską czwartego dziesięciolecia. Na wszystkich
wyżniach, we wszystkich głębiach ich potrzeb przejawia się pokrewieństwo,
najistotniejsze pokrewieństwo: to dusza Europy, jednej Europy, tęskni,
przedziera się, wydziera się z ich różnorodnej burzliwej sztuki — dokąd?
ku nowemuż światłu ? ku nowemu słońcu ? Lecz któż dokładnie wysłowić
to zdoła, czego nie umieli wypowiedzieć wyraźnie wszyscy ci nowego języka
mistrze? To pewna, że udręczał ich jednaki pęd i szał, że w jednaki
szukali sposób ci ostatni wielcy poszukiwacze! Wszyscy społem opętani przez
literaturę wyżej oczu i uszu — pierwsi to artyści o wszechstronnem
literackiem wykształceniu -, po większej części sami nawet piszący, hołdujący
poezyi, pośrednicy i kojarzyciele sztuk i zmysłów (Wagner jako muzyk należy
do malarzy, jako poeta do muzyków, jako artysta w ogóle do aktorów): wszyscy
społem fanatycy wyrazu za każdą cenę — że wspomnę Delacroix, najbliżej
spowinowaconego z Wagnerem -, wszyscy społem wielcy odkrywcy w dziedzinie
wzniosłości tudzież szpetności i okropności, zaś jeszcze więksi odkrywcy
efektów, popisów, wystawności; wszyscy społem talenty wybiegające daleko
poza rubieże swego geniuszu -, wirtuozi do rdzenia i głębi, z tajemnymi
dostępami do wszystkiego, co zwodzi, nęci, zmusza, obala, urodzeni wrogowie
logiki i prostolinijności, żądni wszystkiego niezwykłego, egzotycznego,
potwornego, krętego, sobie samemu sprzecznego; jako ludzie, Tantale woli, wywyższeni
plebejusze, co w twórczości i w życiu czuli się niezdolnymi do dostojnego
tempo, do dostojnego lento — przypomnijmyż sobie naprzykład Balzac'a — ,
nieuskromieni pracownicy, zabijający się niemal pracą; antynomiści i rokoszanie w obyczajach, ambitni i nienasyceni bez równowagi i rozkoszy;
wszyscy społem słaniający i łamiący się w końcu u stóp krzyża (i całkiem
słusznie: któryż z nich bowiem był dość głęboki i pierwotny do filozofii
Antychrysta? -) na ogół zapamiętale śmiała, przedziwnie potężna,
wysokolotna i wzwyż porywająca odmiana szczytniejszych ludzi, która dopiero
musiała wpajać swemu stuleciu — a jest to stulecie tłumu! — pojęcie
szczytniejszego człowieka … Niemieccy przyjaciele Ryszarda Wagnera niechaj
rozważą, czy w sztuce wagnerowskiej istnieje li tylko coś niemieckiego, lub
czy jej chluba nie polega właśnie na tem, że poczęła się z bodźców i źródeł
nadniemieckich: przyczem lekceważyć nie można, jak bardzo do wykształcenia
jego typu był niezbędnym Paryż, dokąd w rozstrzygającej chwili parła go głębia
jego instynktów, i do jakiego stopnia cały sposób jego występowania, jego
samo — apostolstwa mógł wydoskonalić się dopiero na wzorach socyalistów
francuskich. Przy subtelniejszem porównaniu okazałoby się może na chlubę
niemieckiej natury Ryszarda Wagnera, iż brał on wszystko krzepciej, zuchwałej,
twardziej, górniej, aniżeli mógłby brać Francuz dziewiętnastego wieku -
dzięki tej okoliczności, iż my Niemcy bliżsi jesteśmy barbarzyństwa od
Francuzów — być może nawet, iż to, co jest najznamienitszym tworem
Ryszarda Wagnera, dla całej przepóźnej łacińskiej rasy na zawsze i nie
tylko na dzisiaj jest niedostępne, nie do odczucia, nie do naśladowania:
mianowicie postać Zygfryda, tego bardzo wolnego człowieka, co w istocie jest
snadź za wolny, za twardy, za pogodny, za zdrów, zbyt antykatolicki dla smaku
starych, próchniejących kultur. I może grzechem przeciwko romantyce był ten
antyromański Zygfryd: wprawdzie Wagner w późniejszem smutnem swym życiu
grzech ten sowicie okupił, gdyż — naginając się do smaku, który stał się
tymczasem polityką — nie wstąpił jużcić sam na drogę, wiodącą do
Rzymu, lecz z właściwą sobie żarliwością religijną nawoływać do niej
zaczął. — By słowa te należycie zrozumiane zostały, zawezwę ku pomocy
kilka krzepkich rymów, które wyjawią nawet mniej subtelnym uszom, o co mi
chodzi, co mam przeciwko Wagnerowi u schyłku oraz jego parsifalowej muzyce: -
Niemieckież to ? -
Niemieckie serce zgrzyty te wydało?
Niemieckie tak się odcieleśnia ciału ?
Niemieckie są te mnisze rąk składaniu,
Te kadzidelne zmysłów opętania ?
I czyż niemieckie są, te rwane tony,
Te ekstatycznie rozjęczane dzwony,
Na Ave grania, oczu przewracania,
Świętoszkowate wniebowstepowania ?
— Niemieckież to ? -
Rozważcie ! Jeszcie stoicie u bram : -
To Rzym, to wiarę rzymską bez słów-słychać tam!
1 2 3 4
« (Published: 02-08-2004 Last change: 19-07-2006)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3551 |
|