|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
People, quotes » Voltaire
Czy Wolter szkodził Polsce? [1] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Pod adresem Woltera pada często zarzut ze strony Polaków, że
szkodził on Polsce, że — opłacany — sprzyjał i pochwalał kroki carycy
Katarzyny. Ale cóż z tego że nie popierał Polski? Ja na jego
miejscu też bym nie popierał. Sami Polacy mieli z tym wielkie
problemy i raczej też nie popierali, spiskując z kim tylko się
dało. Co dopiero Francuz, wielki myśliciel, jakże mógł on popierać taki kraj ?!
To był obowiązek każdego Polaka-obywatela,
ale nie cudzoziemca, który może co najwyżej darzyć inny naród
sentymentem z racjonalnych pobudek, których jednak Polska nijak
nie mogła Wolterowi podówczas dostarczyć. On przecież w Polsce krytykował
przede wszystkim anarchię i nietolerancję, zgubną dla Polski. W poemacie O
prawie przyrodzonym pisał: "Polak równie w swych czynach jak w mówieniu śmiały
Słowem jednym bieg Seymu zatrzymuje cały"
Krytykował więc to co było złe, chwaląc zjawiska pozytywne.
Zachęcał do reform, chwalił to, co służyło interesowi Rzeczypospolitej. W powiastce Człowiek o czterdziestu talarach czytamy:
"Wszystkie owe wzory ciekawości
, wiedzy i smaku znikły niebawem wobec wielkiego widowiska, jakie cesarzowa
rosyjska i król polski dali światu. Podnieśli właśnie zmiażdżoną ludzkość,
ustanowili wolność sumień na przestrzeni o wiele obszerniejszej niż dawne
cesarstwo rzymskie. To dobrodziejstwo wyświadczone rodzajowi ludzkiemu, ten
przykładny dany tylu dworom, które uważają się za wielce polityczne,
uczczono, jak na to zasługują. Pito na zdrowie carowej, króla-filozofa i prymasa-filozofa, i życzono im wielu naśladowców."
Chwalił więc króla Stanisława
Augusta i prymasa Michała Poniatowskiego za walkę z ciemnotą poprzedniej
epoki, za wątki oświeceniowe w ich rządach. Wprawdzie dał się zwieść
Katarzynie, która celowo go mamiła, aby zyskać jego pióro, lecz miał on
taką słabość, a errare humanum est — jak wiadomo…
Wiadomo, że kręgi reformatorskie wielbiły Woltera, nie mając
mu niczego za złe, dlaczegóż dziś więc mielibyśmy potępiać to, że
Wolter krytykował Rzeczpospolita „nierządem stojącą"? Przecież to
zasługa samych Polaków. Król Stanisław August Poniatowski odnosił się do
Woltera z wielkim szacunkiem. W liście do Mniszchowej pisał: „Chyba już do grobu wezmę z sobą tę przykrość, że taki człowiek żył w moich czasach, a ja nie zdołałem go poznać… Wyobraź sobie, że wyjechałem z Berlina w dniu, w którym on przyjechał, w roku 1750, wyobraź
sobie!…". Niebywale uradowany król polski, że Wolter pisze doń osobiście, odpisuje:
„Panie! Każdy człowiek, czytać umiejący, powinien się uważać za nieszczęśliwego, jeśli ciebie nie widział. Gdyby król, mój poprzednik, żył o rok dłużej, widziałbym Rzym i Pana".
W jeszcze większej zażyłości był z „Jego Polską Mością" — innym polskim królem, Stanisławem Leszczyńskim. I ten nie szczędził
Wolterowi pochlebstw. To z pewnością jedna z ciekawszych postaci polskich.
Warto tutaj poczynić pewną dygresję, aby — słowami francuskiego autora — choć
parę słów powiedzieć o tym polsko-lotaryńskim królu i jego dworze.
Wyrugowany w Rzeczpospolitej z korony na rzecz Sasów, przenosi się do
Lotaryngii. "Był to dobry król i dobry człowiek — pisze Jean Orieux. -
Lotaryńczycy, którzy z początku krzywo nań patrzyli, pokochali go w końcu
tak, jak Stanisław ze swej strony ich kochał, a jego królowanie pozostaje
jednym z najlepszych momentów historii lotaryńskiej. Stanisław panował nie
panując: rządami zajmował się wyznaczony przez Wersal francuski intendent,
pan de la Galaiziere. Stanisław nie należał do tych, którzy rywalizowaliby z nim o władzę. Zachował dla siebie tylko prawo czynienia dobra. Jego dwór był
uroczy, wszyscy byli tam ze sobą za pan brat, dobrze się znali, byli uprzejmi i mili, bez takiej napuszoności jak w Wersalu. (...) Król Stanisław
otoczył się postaciami żywcem wziętymi z jakiejś uroczej operetki. Miał
przede wszystkim metresę, jedną z najpiękniejszych kobiet w Europie, której
sława nie ujęła słodyczy ani dowcipu — była nią markiza de Boufflers...
Dla przeciwwagi miał Stanisław spowiednika, jezuitę, ojca Menou (...) król
dzielił serce między te dwie istoty, przy czym jezuita kosztował go więcej
od faworyty. (...) Oboje toczyli wojnę i wychodząc ze mszy dobry król 'zadawał
sobie wiele trudu, by pogodzić metresę ze swym spowiednikiem' (...) [Metresa]
nie była bynajmniej sawantką, dlatego też przezywano ją 'Lubieżną Niewiastą'.
Dla faworyty był to większy tytuł do chwały niż docentura. W rozmowie i w sądach
wykazywała nieomylny gust, jej elegancja zaś była iście wersalska. W oczach
Woltera miała poza tym swego rodzaju nadludzką cnotę, żyła bowiem,
najzwyczajniej w świecie, w całkowitym oderwaniu od pojęcia grzechu i wierzeń
religijnych. Stworzyła dla siebie i dla swego otoczenia atmosferę niczym nie
zmąconego szczęścia, w której Wolter oddychał pełną piersią. Ułożyła
sama dla siebie takie oto epitafium:
Grobowiec ten wystawiono
Pewnej Lubieżnej Niewieście
Co, by mieć rzecz zapewnioną,
Swój raj urządziła wcześniej.
(...) Król Stanisław miał także karła. Był on taki malutki, że czasem
wsadzano go w pasztet, a krojąc pasztet na stole uwalniano filigranowego człowieczka,
który dreptał między kieliszkami i półmiskami. Mógł mówić, co chciał, i miewał niekiedy napady złego humoru; jego wrzaski i przekleństwa sprawiały
uciechę dworowi. Któregoś dnia zgubił się na łące: trawa była dla niego
lasem. Jego sława dotarła aż do Wersalu. Pani de Pompadour dziwiła się, że
nigdy nie zdołał nauczyć się katechizmu i nikomu nie udało się przekonać o istnieniu Boga. W tym środowisku biedny karzeł potrzebował wielu łask, by
wznieść się samemu na takie wyżyny. Nazywał się Bébé. Tak oto wyglądał
dwór Stanisława. Wszystko na nim było tak dobrotliwe. (...) Kiedy nasze dwie
znakomitości [tj. Wolter i Emilia du Chatelet] przybyły do kompletu na dwór w Luneville, wszyscy szaleli z radości — oprócz spowiednika." [ 1 ]
Wróćmy jednak do Woltera. O tym, że nie szczędził on
pochwał polskim kręgom oświeceniowym świadczą także jego utwory...
[ 2 ]
List do człeka łączącego smak z umiejętnością i umiejącego cenić
uczonych
Ty,
co roztropnie łącząc potrzebne z przyjemnym, Z rozrywek do prac idziesz pośpiechem
wzajemnym,
Jak mi jest miło widzieć, że na twe
staranie
Początek swój nauki biorą i wzrastanie.
Ty z każdą z nich obcując co dzień
poufale,
Kładziesz na równoważną ich szacunek szalę:
Poważasz sprawiedliwie Melpomeny jęki,
Lecz wesołej jej Siostry nie mniej lubisz
wdzięki. W ręce bystrej Uranii kładziesz cyrkle złote,
Dłuta, pędzla i smyczka chwalebną ochotę.
Hojność twoja rozumna z skutkiem zagrzać
umie,
Do wszystkiego się skłaniasz, prawdziwy
rozumie!
Nadto nędzne i nudne życie ten prowadzi,
Kto tylko w jednej rzeczy cały smak posadzi:
Ledwie z suchej nauki dziki algebrzysta
Tyle po ciężkim głowy łamaniu korzysta,
Że wie ledwie, co mu rzekł nauczyciel
szczery,
Iż szesnaście do ośmiu są jak do dwóch
cztery; Z niewiadomości swojej pyszniejszy tym
bardziej,
Zaraz N a r u s z e w i c z e m i T r e m b e
c k i m gardzi,
Ani go Bonafini swym głosem poruszy -
Nie znają tych powabów twarde jego uszy;
Mając rozum więzami częstych liczb okuty
Chce, aby same były w Polszcze P o c z o b u ty.
Nie mniej głupie i dumne dziecko Apollina,
Co nam w kradzionych swoich wierszach
przypomina,
Co sto razy, od niego zawsze lepiej pono, W tylu dziełach, przed tyło wiekami mówiono;
Do swej kochanej Muzy szczere wziąwszy serce,
Inne wszystkie nauki trzyma w poniewierce:
Archimedes i Newton u niego cieślami,
Chciałby Arystotela przełożyć wierszami.
Za talar przedający jad swój z przewrotnością,
Praw opak tłumaczonych pyszny wiadomością,
Patron, szczekacz obrzydły z wyprawną paszczęką,
Co mu krzywoprzysięstwo każde idzie ręką, Z innych wszystkich uczonych uszczypliwie
szydzi, A zrobiwszy manifest nic nad się nie widzi.
Godnością jubilata srodze najeżony,
Niedzielny kaznodzieja wrzeszczy jak szalony:
"Do mnie chodźcie! — każdy mi przyzna bez
zatargi,
Żem lepszy jak Lachowski, mocniejszy od Skargi;
Wszak zawsze jedno każdej powtarzam
niedziele,
Wiecie, że treść najprostszą na trzy części
dzielę;
Do mnie! w kim jest zbawienia swej duszy
ochota!
Dwadzieściam subtelnego lat wykładał Skota,
Na pamięć- em się uczył Tomasza Akwina,
Jeźlim go nie rozumiał, to nie moja
wina."
Tak to zbytecznie w własnej sztuce zakochani,
Bezecni, lud gromadzą próżny, szarlatani;
Lud o swoje niedbały, cudzych spraw ciekawy,
Co dla zabicia czasu chce tylko zabawy;
Lud głupi, któremu to dawno powiedziano,
Że temu klaszcze w wieczór, komu gwizdał
rano.
Inaczej postępuje sobie człek poczciwy:
Zawsze w sądzeniu swoim bywa sprawiedliwy, A których w sobie widzieć nie może przymiotów,
Jeśli się w drugich znajdą, szacować je
gotów.
Nim Twórca górnych niebios wszechmocny tchem
dzielnym
Wieczną duszę w człowieku osadził śmiertelnym,
Rozmaitych rodzajów potworzył zwierzęta:
Orła z wzrokiem, żeby go słuchały ptaszęta;
Pawia, żeby roztaczał w tęcze ogon długi;
Wilka zaś dla rozboju, konia dla usługi;
Psa wiernego, by zwierzę rączym krokiem ścigał, I osła leniwego, by ciężary dźwigał, I byka ryczącego, owieczkę beczącą,
Wdzięczną synogarlicę na puszczy jęczącą,
Którą, nieprawdziwego trzymając się
zdania,
Dotychczas mieli ludzie za model kochania.
Człek dopiero instynkta każdego poznawał,
Imię im przyzwoite i prace nadawał.
Pewien się Francuz [ 3 ] czynić lękając
wyboru,
Losem kości urzędy dawał swego dworu:
Foryś czasem u niego został sekretarzem,
Zadziwiony kapelan musiał być kucharzem,
Lokaj, że był marszałkiem, szczęścia nie
obwinił,
Stangret dziękował, że go podskarbim uczynił.
Jeżeli Kaligula w upodlonym Rzymie
Koniowi swemu nadał konsulowskie imię,
Mniej był szalony od tych, którzy zaufanie
Swoje w nikczemnym ludzi pokładają stanie.
Prawda, że mało zasług, a wiele urzędów,
Lecz może na ukryty przymiot nie ma względów?
Może Cycero jaki lub Wirgili nowy
Miesza wapno i cegły nosi do budowy
Albo, niewolniczymi obciążeń roboty,
Nad przepisaniem cudzej męczy się ramoty?
Ślepy los, władca ślepy ludzi zaślepionych,
Nigdy się dróg nie może trzymać
przyrodzonych,
Lecz tak się zawsze stara i jest mu to miło,
Zęby nigdy na swoim miejscu nic nie było.
1 2 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] J.
Orieux, Wolter czyli królewskość Ducha, Warszawa 1986, s.335-338. [ 2 ] Poniższe trzy utwory oraz przypisy do nich podaję za Polską Biblioteką
Internetową. [ 3 ] Książę de Mazarin, mąż Hortensji, synowicy kardynała Richelieugo, « Voltaire (Published: 03-10-2004 Last change: 26-03-2006)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3652 |
|