|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Science » » »
Nie myślę, więc mnie nie ma, czyli problemy świadomości [2] Author of this text: Krzysztof Szymborski
Inna grupa uczonych, wśród nich znany „neurofilozof"
Patricia Churchland z San Diego, zajęli mniej radykalne stanowisko. Zgodzili się
oni z Dennettem, że naukowe zrozumienie zjawisk umysłowych jest możliwe i zagadka świadomości zniknie, gdy neurofizjolodzy rozszyfrują mechanizm
bardziej elementarnych funkcji mózgu, takich jak pamięć, percepcja czy
kontrola mowy. Nie będzie to, ich zdaniem, wymagało żadnej „nowej fizyki"
ani odkrycia jakichś dotąd nieznanych tajemniczych sił natury. W przeciwieństwie
do Dennetta byli oni jednak zdania, że świadomość jako swoisty fenomen
bezsprzecznie istnieje. Jest to to, co sprawia, że posiadamy pewną określoną
osobowość i jesteśmy czymś więcej niż chaotycznym ciągiem konkurujących
stanów psychicznych. Ta zintegrowana tożsamość jest efektem wzajemnego
oddziaływania sieci neuronowych w naszym mózgu, zawierających wiele milionów
komórek nerwowych. Ci uczeni, którzy wierzą, że możliwe będzie kiedyś
skonstruowanie obdarzonej świadomością maszyny, należą na ogół do tej
samej szkoły myślenia.
Trzecią grupę poszukiwaczy świadomości można by nazwać
współczesnymi dualistami. Zgadzają się oni, że świadomość istnieje jako
realny i swoisty byt, twierdzą jednak, że ludzkie subiektywne doświadczenie
nie da się wyjaśnić w kategoriach współczesnej nauki. Konieczne jest coś
więcej, uważają oni, i mają wiele pomysłów na temat tego, czym to coś mogłoby
być. Dualiści głoszą, że tak jak fizycy posługują się dziś dla wyjaśnienia
wszystkich zjawisk w nieożywionym świecie pojęciem czterech podstawowych
naturalnych sił (takich jak grawitacja czy elektromagnetyzm), tak świat
zjawisk umysłowych można wyjaśnić tylko na podstawie postulatu, że świadomość
jest także uniwersalną i fundamentalną własnością materii. Pozostaje tylko
odkryć, w jaki sposób fizyczne i duchowe aspekty świata są ze sobą powiązane...
Najłatwiejsze zadanie stawiają sobie oczywiście ci, którzy
są głęboko przekonani, że zagadka świadomości jest tak przepastna, że choćbyśmy
się nie wiem jak starali, to i tak pozostanie ona na zawsze nierozwiązana.
Ludzie, którzy się łudzą, że będą w stanie pojąć, w jaki sposób
materia osiąga zdolność do przeżywania subiektywnego doświadczenia, są -
jak się wyraził filozof Colin McGinn — „jak ślimaki próbujące praktykować
psychoanalizę".
Niezależnie od tego, czy słuszność mają poznawczy
optymiści, czy też pesymiści (osobiście skłaniam się ku przekonaniu, że
kompletna samowiedza nie jest osiągalna), nie ulega wątpliwości, że od czasów
Kartezjusza wiele się o sobie dowiedzieliśmy. Ta nasza wzbogacona wiedza staje
się dla nas w dużej mierze lekcją pokory. Kartezjusz jako głęboko wierzący
katolik wierzył, że człowiek składa się z dwu części — materialnego ciała i niematerialnej duszy. Zwierzęta, których Stwórca nie obdarzył duszą, były w mniemaniu filozofa po prostu skomplikowanymi maszynami. Człowiek, choć też
posiadał swe „mechaniczne" atrybuty, okazywał się tworem unikalnym — był
jak gdyby maszyną, w której Bóg umieścił pilota. Kiedy Kartezjusz sformułował
swą słynną sentencję „myślę, więc jestem", zawierała ona ujęte w ogromnym skrócie dwie definicje: „myślenia" i „istnienia". Dla
Kartezjusza właściwy człowiekowi „sposób istnienia", który radykalnie
odróżnią nas od skał, drzew czy ptaków, polegał na ludzkiej zdolności posługiwania
się rozumem. To z kolei, co nazywał on „myśleniem", było szczególną
formą aktywności umysłowej, zdolnością logicznego rozumowania, wyciągania
poprawnych wniosków z posiadanych przesłanek, jednym słowem: sposobem myślenia
właściwym naukowcom, w szczególności matematykom. Emocje tylko przeszkadzały w myśleniu. Należały one do zwierzęcej, niższej formy naszego istnienia i osiągnięcie pełni człowieczeństwa wymagało poddania ich kontroli rozumu.
Intelektualni spadkobiercy Kartezjusza, w rodzaju Pierre’a
Simona de Laplace’a, doszli, jak wiemy, do wniosku, że założenie istnienia
Boga jest „zbędną hipotezą" i że człowiek, wraz z jego rozumem, jest
tworem czysto materialnym. W dziewiętnastym wieku Karol Darwin, proponując swą
teorię doboru naturalnego, rozwinął ideę głoszącą, że gatunek ludzki
jest tworem i integralną częścią natury, dochodząc do logicznej konkluzji,
że także ludzka świadomość jest produktem biologicznej ewolucji. Była to
bardzo niebezpieczna koncepcja, z której konsekwencji do dziś nie zdajemy
sobie w pełni sprawy. W szczegółach teoria ewolucji może wciąż być
niedoskonała i wymagać modyfikacji. Przeważająca większość uczonych jest
jednak zgodna, że choć każdy z nas wierzyć może w istnienie sił
nadprzyrodzonych, to jednak gdy w grę wchodzi poznanie naukowe, musimy przyjąć,
że cuda z natury nie mogą być wytłumaczone przez naukę i nie powinny jej
interesować. Kiedy rozważamy istotę ludzkiej świadomości, to — posługując
się budowlaną metaforą zaproponowaną przez Daniela Dennetta — założyć
musimy, że budując gmach świadomości ewolucja mogła posługiwać się tylko
„żurawiami", czyli dźwigami, których fundamenty spoczywały na niższych
piętrach. Natura nie miała do dyspozycji „haków na niebie", na których
mogłaby zawiesić blok, by podnieść wyżej strop. Innymi słowy, proces
ewolucji nie ma celu. Ma tylko historię.
Jak opisał to znakomicie Hoimar von Ditfurth w swej
wydanej przed laty książce o „archeologii mózgu", najwyższe piętra świadomości
mieszczą się w naszej, coraz bardziej pofałdowanej, korze mózgowej. W niej
to zlokalizowane są „wyższe" funkcje umysłowe, na przykład ośrodki
mowy; używamy jej do tak skomplikowanych zadań jak gra w szachy czy rozwiązywanie
równań różniczkowych. W jakim jednak sensie funkcje kory mózgowej są „wyższe"
od zadań bardziej archaicznych obszarów mózgu? I czy, jeśli świadomość
nasza znajduje się pod kontrolą jakichś „organów kierowniczych", to jej
biura mieszczą się rzeczywiście na najwyższych (i najnowszych) piętrach?
Kartezjańska odpowiedź na to ostatnie pytanie jest
twierdząca i wywodzący się z racjonalistycznej tradycji ideał osobowości
znamionuje się rozsądkiem, trzeźwością sądów i wysoko rozwiniętą zdolnością
do logicznego rozumowania. Taki „modernistyczny" typ osobowości przypomina
pod wieloma względami komputer i, istotnie, wraz z wynalazkiem komputera urządzenie
to uznane zostało przez wielu psychologów (przedstawicieli tak zwanej
psychologii poznawczej) za uproszczony funkcjonalny model mózgu. Niektórzy
badacze mózgu zaczęli więc traktować go jako bardzo skomplikowany komputer,
zaś w oczach elektroników komputer stał się „sztucznym mózgiem". Bardzo
przez pewien czas modne próby skonstruowania sztucznej inteligencji natrafiły
jednak wnet na trudne do przezwyciężenia przeszkody. Badacze sztucznej
inteligencji uświadomili sobie bowiem rzecz na pozór paradoksalną — o ile możliwe
wydawało się stworzenie komputera, który znakomicie grałby w szachy, rozwiązywał
najtrudniejsze programy matematyczne i wykonywał z niezwykłą sprawnością
inne „wyższe" zadania umysłowe, o tyle skonstruowanie maszyny, która byłaby w stanie zawiązać sobie sznurowadła, układać klocki lub wykonywać
jakiekolwiek proste czynności, jakich dzieci uczą się, zanim zaczną nawet mówić,
okazało się właściwie niemożliwe.
Czteroletnie dziecko posiada, całkowicie dotąd
niedocenianą, ogromną praktyczną wiedzę o świecie i nie jest to wiedza
analityczna. Dzieci, rzec można, wchłaniają ją całym ciałem, manipulując
znajdującymi się w ich otoczeniu obiektami a także parząc się, kalecząc,
przewracając i doznając w trakcie tego procesu całej gamy negatywnych i pozytywnych uczuć — bólu, radości, rozczarowania, frustracji i dumy. Jest,
jak się wydaje, wiele rzeczy, których komputer nie jest w stanie się nauczyć
po prostu dlatego, że nie jest zdolny do odczuwania cierpienia i nie potrafi,
na przykład, płakać. Naukowcy mogą się zresztą wiele nauczyć od dzieci i Sherry Turkle, uznana w Ameryce za czołowego „psychoanalityka
komputerowego", zaczęła w latach siedemdziesiątych badać, w jaki sposób
dzieci odnoszą się do komputerów. Odkryła ona, że początkowo dziecko bawiące
się komputerem skłonne jest traktować go jako obiekt ożywiony. Wkrótce
jednak dziecięca definicja żywego organizmu podlega modyfikacji i nieco
starsze dzieci na pytanie „czy komputer jest żywy?" odpowiadają, że jest
on tylko maszyną, bo nie jest zdolny do uczuć. W ten oto sposób młode
pokolenie wychowane na grach komputerowych stało się pokoleniem nowych
„romantyków".
Fakt, że nasza sprawność intelektualna nie może zostać
odseparowana od sprawności emocjonalnej, zdaje się znajdować potwierdzenie w wynikach badań neurologów. Daniel Goleman relacjonuje w swej książce
odkrycia Antonio Damasio z Uniwersytetu Iowa (sam Damasio jest zresztą autorem
książki Błąd Kartezjusza, w której szczegółowo opisuje swe
badania). Damasio zajmował się w swej praktyce klinicznej osobami cierpiącymi
na bardzo szczególne i rzadkie uszkodzenia mózgu. Pacjenci jego mianowicie
albo mieli poważnie uszkodzony organ zwany amygdalą, mieszczący się w „archaicznej" części mózgu i kontrolujący elementarne i „prymitywne"
emocje, albo też przerwane było w ich mózgu połączenie pomiędzy płatami
czołowymi, kontrolującymi między innymi nasze „umiejętności społeczne" i osobowość a amygdalą. Opisuje on, na przykład, przypadek pewnego zdolnego
prawnika, Elliota, który po operacji mózgu zachował w pełni swą sprawność
intelektualną, lecz przeszedł dramatyczną zmianę osobowości. Utracił on
zdolność do rozpoznawania emocji i po serii katastrofalnych decyzji życiowych
utracił pracę, żonę i majątek i mieszkał kątem u brata. Badając go,
Damasio uświadomił sobie, że ponieważ „racjonalna" część mózgu
Elliota odcięta została od jego części „emocjonalnej", nie był on w stanie podejmować rozsądnych decyzji, bowiem bez udziału uczuć nie jest to
możliwe. Podejmując, jak nam się wydaje, czysto rozumowe decyzje, w rzeczywistości niemal zawsze wnioskować musimy na podstawie niepełnych przesłanek i nasza „emocjonalna natura" partycypuje w decyzji odwołując się do
naszej „emocjonalnej pamięci", którą nazywamy intuicją.
Jeśli więc mózg znajduje się pod władzą jakichś
„centralnych organów wykonawczych", to jest rzeczą wątpliwą, że ich
siedzibą jest kora mózgowa. Z drugiej strony, kierując się wyłącznie
impulsami emocjonalnymi też mielibyśmy małą szansę na życiowy sukces. Jak
proponuje Goleman, nasza inteligencja racjonalna i „inteligencja
emocjonalna" muszą ze sobą ściśle współpracować. A cały system
edukacyjny zajmuje się w gruncie rzeczy tylko promocją tej pierwszej. Szkoły,
postuluje on, powinny zwrócić większą uwagę na rozwijanie u uczniów także
tej drugiej. Jest to, przyznam się, propozycja, która budzi we mnie pewne
obawy. Znając skłonność Amerykanów do przesadnej dosłowności, mogę sobie
wyobrazić, że pewnego dnia moja córka na pytanie: „Co robiliście dziś w szkole?", odpowie: „Nic. Jak zwykle gapiliśmy się na marshmallows".
*
Listopad
1995. Tekst pochodzi ze zbioru Poprawka z natury. Publikacja w Racjonaliście
za zgodą Autora.
1 2
« (Published: 03-10-2004 )
Krzysztof SzymborskiHistoryk i popularyzator nauki. Urodzony we Lwowie, ukończył fizykę na Uniwersytecie Warszawskim. Posiada doktorat z historii fizyki. Do Stanów wyemigrował w 1981 r. Obecnie jest wykładowcą w Skidmore College w Saratoga Springs, w stanie Nowy Jork.
Jest autorem kilku książek popularnonaukowych (m.in. "Na początku był ocean", 1982, "Oblicza nauki", 1986, "Poprawka z natury. Biologia, kultura, seks", 1999). Współpracuje z "Wiedzą i Życie", miesięcznikiem "Charaktery", "Gazetą Wyborczą", "Polityką" i in.
Dziedziną jego najnowszych zainteresowań jest psychologia ewolucyjna, nauka i religia. Częstym wątkiem przewijającym się przez jego rozważania jest pytanie o wpływ kształtowanych przez ewolucję czynników biologicznych i psychologicznych na całą sferę ludzkiej kultury, a więc na nasze zachowania, inteligencję, życie uczuciowe i seksualne, a nawet oceny moralne. Number of texts in service: 31 Show other texts of this author Newest author's article: Mężczyzna niepotrzebny | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3658 |
|